poniedziałek, 3 sierpnia 2020

Zarząd cz. 4


-Pobrać -odparła chórem Paulina z Dąbrowską?
-Dobrze słyszałyście -odparł im Marek, przyciągając Ulę do siebie. —Za parę tygodni w Rysiowie odbędzie się weselisko, jakiego Rysiów nie widział. 
-Marek, ale … -zaczęła Ula
-Ula wiem, że nie tak powinny wyglądać oświadczyny Ula, ale niedługo wszystko będzie, jak należy. Będą kwiaty, pierścionek, małe przyjęcie.
-Nie o to chodzi -próbowała coś ponownie powiedzieć.
-Nawet ona uważa to za nonsens -rzekła Paulina. —Robisz z siebie wariata.
-Marek mnie zaskoczył. To chciałam powiedzieć, a nie że to nonsens -odparła jej Ula.
-Teraz wielka pani będzie z ciebie -odezwała się Dąbrowska.
-Teraz to chciałabym porozmawiać z Markiem sam na sam? -odezwała się stanowczo Ula. —Mogą panie zostawić nas samych -dodała, otwierając im drzwi.
-A mój rozpuszczalnik? -zapytała Dąbrowska o cel swojej wizyty.
-Stoi w korytarzu przy drzwiach. Wychodząc zabierze pani.
Zarówno Paulina, jak i Dąbrowska ochoty na opuszczanie kuchni Cieplaków nie miały, ale Ula stała demonstracyjnie przy drzwiach i czekała aż wyjdą i będzie mogła zamknąć za nimi drzwi.
-Możesz mi wytłumaczyć, co to wszystko znaczy? -zapytała, kiedy zostali już sami. —Za pół godziny cały Rysiów będzie o tym mówił.
-Ula nie mogłem inaczej postąpić. Paula od najgorszych zaczęła się przezywać.
-Bardzo honorowe Marek. I co mam teraz ci podziękować? Pomyślałeś co teraz? Jak wytłumaczysz się przed ojcem.
-Ula przecież taki mieliśmy plan. Po zarządzie mieliśmy przestać ukrywać się.
-Nie rób ze mnie głupią. Powiedziałeś o ślubie, bo Dąbrowska była i chciałeś od zniesławienia mnie uchronić. Nawet ani razu nie powiedziałeś, że mnie kochasz.
-Nie jestem wylewny w uczuciach.
-Jedne kocham cię, nie jest wylewne.
-Ula słowa nie są najważniejsze w związku. Pauli mówiłem, że ją kocham, a tak nie było. Ślub w naszej sytuacji jest najlepszym wyjściem.
-Nie Marek. Nie będzie żadnego ślubu -mówiła z bólem w sercu.
-Ula myślałem, że chcesz.
-Bo chcę, ale nie z takich powodów. Ślub bierze się z miłości, a ty mnie nie kochasz.  Lepiej będzie, jak pojedziesz już -dodała, powstrzymując łzy. —Sama chcę zostać i pomyśleć.
Do Warszawy Marek wracał z mieszanymi uczuciami. Odmowa Uli nawet zabolała go, ale i musiał przyznać rację Uli, bo nigdy o miłości nie wspomniał i oświadczył się jej z powodów dokładnie, o których mówiła Ula.  W połowie drogi do Warszawy zadzwonił do Sebastiana i umówił na spotkanie.
Do klubu dotarł, gdy Seba już siedział przy barze i popijał drinka. Dosiadł się i poprosił o to samo.


-Opowiadaj Marek. Co się takiego stało w Rysiowie. Paula zrobiła jej hałas na całą okolicę.
-Nie. Tylko przy jednej sąsiadce zepsuła jej reputację. To była matka Bartka i największa plotkara w Rysiowie. Ratując sytuację powiedziałem przy niej i Pauli, że zamierzamy się pobrać z Ulą.
-Co zrobiłeś? -zapytał Olszański, dławiąc się trunkiem.
-Powiedziałem, że się pobieramy, ale Ula, gdy byliśmy już sami, dała mi kosza.
-Co zrobiła? -spytał z jeszcze większym zdziwieniem. —Przecież tylko czekała aż rzucisz Paulę i z nią się zwiążesz.
-Sam się dziwię Seba -stwierdził smętnie.
-Dlaczego mówisz o tym głosem, jakby było ci przykro? -pytał podejrzliwie.
-Bo chyba jest Seba -odparł cicho.
- Nie wierzę Marek. Nie wierzę.  
Ula tymczasem postanowiła wyjechać i odpocząć z dala od Marka i firmy. Wypisała sobie trzy dni urlopu i wysłała go pocztą elektroniczną. Miejsce na wypoczynek wybrała sobie Mazury i pensjonat, do którego jeździli jeszcze na wakacje za życia jej mama, a później w czasach liceum i studiów dorabiała tam w czasie wakacji. Zanim skończyła się pakować, to do domu wrócił Józef. Spotkał po drodze Dąbrowską i rozmowa na temat wizyty Pauli i Marka była nieunikniona.
-Taka niespodzianka córciu -rzekł od drzwi. —Tak szczerze to wątpiłem, że będzie stać pana Marka na rozstanie z narzeczoną i na związanie się z tobą. Bałem się, że będziesz cierpieć z jego powodu.
–Tato nie rozpędzaj się, bo nie zgodziłam się na ślub -oznajmiła spokojnie i spoglądając na ojca przelotnie. —Kocham go, ale on nie jest stały w uczuciach. Ona nawet nie zna uczuć miłości.
-To po co mówił o ślubie? Tylko kłopoty sprowadzi na nas.  Dąbrowska zdążyła już rozpowiedzieć po mieszkańcach Rysiowa. Pawłowski gratulował mi, zanim Dąbrowska mnie dopadła. Teraz rozmawia z panią Kupczyk -mówił, patrząc przez okno. 


-Od mówienia o ślubie do ślubu daleka droga. Zapomną. 
-Rysiów to nie Warszawa córciu i tak łatwo ludzie nie zapominają pewnych spraw.
-To powiemy, że się rozmyśliłam tato. Teraz wyjeżdżam do Starych Jabłonek. Dzwoniłam już do pani Piątek i ma wolny pokój.  Wrócę we wtorek wieczorem. Do tego czasu ludzie przestaną pytać. A na wypadek pytań mów, że to sprawa moja i Marka.

Bez rozmowy z rodzicami u Marka się nie obyło. Po pracy pojechał do szpitala do ojca, bo i tam mógł zastać matkę. Paula oczywiście zdążyła już podzielić się nowinami i chcieli dowiedzieć się, czy to prawda.
-Rano obiecałeś mi, że zastanowisz się nad odwołanym ślubem z Paulinką, a ty nie tylko nie zastanowiłeś się, ale planujesz z inną się związać -mówiła rodzicielka. —Ojcu ciśnienie od razu podskoczyło.
-Nie z tego powodu Heleno -odparł Krzysztof. —Paulina mnie zdenerwowała swoją natarczywością i przebiegłością. Wymagać od nas, aby za karę wydziedziczyć Marka i dać mu do zrozumienia, że rozczarował nas, było ciosem.
-Powiedziała to wszystko? -pytał z niedowierzaniem Marek.
-Mniej więcej przytoczyłem jej słowa -mówił Krzysztof. —Prosiła nas jeszcze, abyśmy wybili ci z głowy ten ślub z panią Ulą. 
-Cała Paulina. Jak tylko wyszła od Uli wiedziałem, że pójdzie się poskarżyć. Liczyłem, tylko że będzie rozmawiać tylko z mamą, a ona nawet nie potrafiła uszanować faktu, że leżysz w szpitalu. Mnie jeszcze oskarżała, że ja to chcę dodać ci utrapień odwołanym ślubem.
-Sporo odwagi wykazałeś Marek odwołując ślub -mówił z pochwałą ojciec.
-Akceptujesz jego wybór? -odezwała się z rozczarowaniem Dobrzańska.
-Heleno, skoro nie kocha Pauliny, to nie ma sensu, aby żenił się z nią. Lepiej jak poślubi kogoś, kogo kocha. Ja nie będę go przekonywał do ślubu z Pauliną. Chcę, żeby był szczęśliwy, a Ula najwidoczniej uszczęśliwi go.
-Dziękuję tato -odparł z ulgą.  —Twoje słowa wiele znaczą.
-Zmieniłeś się -mówił z uśmiechem. —Jeszcze niedawno nie zainteresowałbyś się dziewczyną taką jak Ula. Zawsze otaczały cię piękne kobiety.
-Wiem tato, ale po raz pierwszy popatrzyłem na charakter, a ten Ula ma bez skazy.
 Po wyjściu ze szpitala jeszcze raz przeanalizował rozmowę z ojcem i było mu głupio. W pewnej części okłamywał ojca, bo przecież uczucia do Uli nie były jeszcze sprecyzowane, a o ślubie powiedział, aby uchronić ją od ludzkiego gadania. Jeszcze tego samego dnia próbował dodzwonić się do Uli, ale wyłączyła telefon na całe popołudnie i wieczór.
O wyjeździe jej dowiedział się następnego dnia. Najpierw Sebastian powiedział mu o urlopie a później, gdy zadzwonił do Uli sama mu powiedziała.
- Tak będzie najlepiej Marek. Sprawy z Febo uspokoją się. Zresztą potrzebuję odpocząć.
-Ok. Ula, ale weekend ci nie wystarczy? W poniedziałek ważny dzień. Pierwszy bez Aleksa i Pauli we firmie. Moglibyśmy pójść gdzieś i świętować.
-Weź Sebastiana Marek. I nie nalegaj. Wrócę za pięć dni. W pracy zastąpi mnie Adam a ty jakby, co dzwoń.
-Czyli mogę dzwonić? Wczoraj cały czas miałaś wyłączony telefon.
-Możesz. Wczoraj potrzebowałam trochę samotności i po przyjechaniu do Starych Jabłonek wyłączyłam telefon i poszłam spać.
-Chociaż tyle Ula. Musimy porozmawiać o wczorajszym dniu.
-Marek, ale nie teraz i nie przez telefon. Jak wrócę pomyślimy, co zrobimy z tym szkopułem.  


Z efektu rozmowy z Ulą zadowolony do końca nie był, ale przynajmniej wiedział, gdzie jest. Wpisał w wyszukiwarkę Stare Jabłonki i określił, o którym miejscu wspomniała Ula. 
W czasie lunchu spotkał się z przyjacielem.
-Teraz jak brzydula wyjechała, będzie okazja wycofać się z tych oświadczyn Marek.
-Ula wyjechała Seba -wrzasnął mu wprost do ucha. —Ile razy mam ci przypominać, że ma imię.
-Teraz jak ogłuchnę, to zapamiętam na pewno. I o co się wściekasz?  Że nazwałem ją brzydulą, że wyjechała czy dała ci kosza.
-Na siebie, że dałem namówić ci się na twoje głupie pomysły z uwodzeniem Uli. Miałbym teraz spokój.
-Marek nie narzekaj. Źle nie jest. Aleksa dni we firmie są policzone, a ty wyjdziesz obronną ręką z całej sytuacji. Jeszcze podziękujesz mi za ten plan.  Zobaczysz.
-Albo i nie Seba.

Po pracy pojechał po ojca do szpitala. Ciśnienie ustabilizowało się i mógł wyjść ze szpitala. Helena w tym czasie czekała na nich w domu z obiadem. Jazda do posiadłości Dobrzańskich była dobrą okazją, aby porozmawiać na tematy firmy.
-Jest bardzo źle, czy tylko źle Marek? -pytał senior.
-Ula robiła wszystko, aby bardzo źle nie było tato -zaczął wyjaśniać. —Znalazła sposób na przetrwanie najgorszego okresu firmy -dodał głosem dziecka przyznającego się do winy.
-To był gorszy okres od teraz?
-Pod koniec roku wpadłem w tarapaty, ale z pomocą Uli udało się wyjść z kryzysu. Ona i Maciek jej przyjaciel mają firmę, która powstała dzięki nam. Nazywa się PRO-es i zajmują się sprzedażą dawnych kolekcji. Dałem Uli te kolekcje w zamian za kredyt, który wzięła dla mnie, to znaczy na swoją firmę, aby podreperować budżetu na kolekcje Sportiwo.
-Czy ja dobrze zrozumiałem? Firma miała kłopoty i zadłużyłeś firmę Marek?
-Ale wychodzimy na prostą i spłacamy systematycznie Ulę.
-Na ile?
-Na osiemset tysięcy.  
-Najpierw Aleks a teraz ty -mówił z niezadowoleniem. —Czy wy młodzi nie możecie bez kłopotów obejść się? Powinieneś ze mną najpierw porozmawiać, a nie załatwiać sprawy z asystentką.
-Chciałem udowodnić, że daję radę zarządzać firmą tato. Poza tym Aleks tylko czekał na moje potknięcie, aby pozbyć mnie stanowiska.
-Mam tylko nadzieję, że pani Urszula nie puści nas z torbami Marek -mówił z obawami.
-Zapewniam cię tato, że Ula jest najuczciwszą osobą, jaką znam i nie zaszkodzi firmie -odparł uspokajająco.
-Dobrze by było spotkać się w naszym gronie i porozmawiać. Już bez Aleksa.
-Teraz wyjechała, ale zadzwonię i umówię nas na środę. Ma urlop do wtorku.
O oddaniu weksli Uli wolał nie mówić ojcu, aby ponownie nie trafił do szpitala.
Wieczorem zadzwonił do Uli i opowiedział o rozmowie z ojcem i uprzedził, że o oddaniu weksli nic mu nie mówił. Kiedy zasnął, śniła się mu Ula w pięknej sukni ślubnej w towarzystwie, jakiegoś nieznanego mu mężczyzny. On również występował we śnie, ale był księdzem. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.