sobota, 3 października 2020

Dziecko i Wioletta prawdę ci powie.

Droga i pobyt w szwalni Uli i Markowi trwały trzy godziny. Do firmy wracali w doskonałych humorach, bo wyglądało na to, że podpiszą umowę ze szwalnią. Gdy dojeżdżali do Warszawy, musieli zmienić nieco trasę, bo akurat odnawiali znaki poziome. Ta droga przebiegała w pobliżu ich miejsca nad Wisłą. Oboje machinalnie wrócili do wspólnie spędzonych tam chwil. 


 

-Dlaczego wtedy nie przyszłaś Ula? -rzekł cicho Marek.  

-Kiedy i gdzie? -zapytała wybita z myśli.

-Nad Wisłę w dniu twojego wyjazdu do ośrodka. Napisałem ci w liście, że będę czekał.

-W liście? W jakim liście?

-Ojciec ci nie dał? Napisałem go, gdy byłem u ciebie.

-Już wiem. Ja napisałam na nim adres ośrodka i nie przeczytałam. Później wpadł w ręce Maćka.

-Szkoda Ula. Może inaczej potoczyłby się nas los.

-Co w nim było.

-Ula wiem, że kartka napisana do ciebie w pośpiechu przy twoim biurku niczego nie zmieni, ale wiem, że jeśli pozwolisz mi powiedzieć coś prosto w oczy to powiem, że dzięki tobie zrozumiałem co to znaczy miłość, że nie to łączy mnie z Pauliną i że na pewno jej nie poślubię. Jeszcze jedno na pewno wiem, że cię kocham. Będę czekał dzisiaj o 15 w naszym miejscu nad Wisłą.

Pięknie napisane -pomyślała.

-I tak dokładnie zapamiętałeś?

-Niektórych słów trudno zapomnieć. Zwłaszcza tych napisanych z serca.

Rozmowę w najmniej odpowiednim dla Marka momencie i jak najbardziej odpowiednim dla Uli, przerwał dzwonek telefonu Uli. Komórkę trzymała w ręku, to mogła sprawdzić, kto dzwoni.

-Znowu Wiola?

-Nie Piotr.

-Jeśli chcesz, zjadę na parking i będziesz mogła porozmawiać.

-Nie trzeba Marek. Odpiszę, że jesteśmy zajęci.

Przy okazji wysłała smsa do Maćka z pytaniem o list. Pisanie dużo czasu jej nie zajęło i gdy wysłała wiadomość do Maćka, zastanawiał się, co powiedzieć, aby przerwać niezręczną ciszę w czasie pisania. Z tego wybawił ją z Marek.

-Myślisz, że się nam uda Ula? -pytał, patrząc na nią. —Kolekcja uratuje firmę.

-Pewnie tak -odparła spokojnie. —Jak na razie wszystko się układa pomyślnie. I to dzięki tobie Marek.

Do firmy było już bliziutko, więc resztę drogi poświęcili na rozmowę na tematy służbowe.

W czasie, kiedy Ula i Marek byli zajęci sprawami służbowymi, w firmie pojawił się Piotr. Gościem zajęła się Wioletta.

-Ulki nie ma -oznajmiła mu, jak tylko pojawił się w drzwiach. —Pojechała z Markiem do szwalni i tak szybko nie wrócą.

-Widziała kwiaty? Albo zostawiła jakąś wiadomość?

-Widziała, ale nic nie przekazała. To o co wam poszło? -zapytała, choć wiedziała o powodach przeprosin.

-Wybacz Wiola, ale nie twoja sprawa.

- Jak kocha, wybaczy. Tak jak wybaczyła Markowi. On chyba zrobił jej większe świństwo niż ty, a teraz znowu razem pracują, jakby nic się nie stało. Ma dziewczyna złote serce.  Inną nie byłoby stać i puściła go z torbami.  A ona nie tylko postanowiła ratować firmę, ale dała pracę Makowi. Teraz pracują jak dawniej. Ramię w ramię, wszędzie razem. I znowu chodzi radosna, uśmiechnięta bez nerwów, że coś jej nie wyjdzie. Marek jest dla niej tym samym uspokojeniem, jak kiedyś Ulka była dla Marka. On przy Uli czuł się spokojniejszy, a teraz Ula czuje spokój przy Marku. Odmienia dosłownie imię Marka we wszystkich przypadkach deklaracji i nachwalić się nie może.

-Ma znajomości i po prostu pomaga jej – odparł zły na wywód Wioletty. —Tak jak z tymi targami.

-Obawiam się, że tu o samą wdzięczność i pomoc nie chodzi. Miłość nie przechodzi tak szybko. Tobie musi być trudno mieć takiego rywala? Tak pięknie razem wyglądają. Zrobiliby dla siebie wszystko. Tak jak Marek dla Uli odwołał ślub. Zawsze była między nimi fizyka. Nawet jak Ula była jeszcze brzydulą firmową.

-Pójdę już Wiola -wtrącił. Muszę wracać do szpitala. Możesz powiedzieć Uli, że byłem?

-Mogę Piotr. A ty leć leczyć serca -mówiła z zadowoleniem, że spełniła obowiązek zniechęcenia Piotra.

 

Widząc, że nic nie zdziałał w firmie postanowił pojechać do Rysiowa. Cieplak przynajmniej był mu przychylny. W domu zastał Józefa i Beatkę. Oboje byli przed domem. Kiedy Cieplak poszedł po kawę, zajął się rozmową z Beatką.

-Co rysujesz -zagadnął, siadając obok.

-Zabawne zdarzenie. Pani w przedszkolu kazała nam narysować. Kiedyś zepsuł się nam kaloryfer i musieliśmy naprawiać. To jest tata, tu Jasiek, tu Ula, ja i pan Marek.

-Pan Marek często bywał tu -postanowił, że idąc za zasadą dziecko prawdę powie, wypytać ją o wizyty Marka.

-No -odparła, bo stwierdzenie często był, było nieokreślone jeszcze i te kilka wizyt uznała za częste. —Kiedyś bawiliśmy się z Ulcią w księżniczki i gdy Marek przyjechał, został księciem -dodała, rzucając fantazją. —Tu mam rysunek. Ula i Marek jako księżniczka i książę.

-Czyli pana Marka lubisz? -pytał, oglądając rysunek.

-Tak.

-A Ula lubi go?

-Ulcia też. Kiedyś śniło się jej, że biorą ślub -dodał, pomijając fakt, że w śnie widziała zarówno Marka, jak i niego.  —To tak jak z bajki.

-O mnie też Ula coś i tyle mówi? -pytał z niezadowoleniem.

-Że jest pan miły i przyjacielem. Słyszałam, jak mówiła Maćkowi. Myśli pan, że Ulcia i pan Marek ożenią się kiedyś? Niedawno pokłócili się tak jak Jasiek z Kingą, ale Jasiek mówi kto się czubi ten się lubi Betti.

-Nie zawsze ludzie, którzy lubią się biorą ślub Betti. Trzeba się jeszcze kochać.

-Siostra Marysi koleżanki z przedszkola ma chłopak i mówi, że jak ktoś kogoś kocha, to ciągle mówi o nim, myśli, spotyka się. To tak jak z Ulcią i panem Markiem.

Rozmowa w Beatką humoru mu nie poprawiła. Przynajmniej Józef po powrocie był dla niego życzliwy i po raz kolejny mógł odczuć, że jest mile widziany obok jego córki. Kontaktować po raz kolejny z Ulą tego dnia się nie zamierzał, bo musiał iść do pracy. Po cichu liczył, że Ula się odezwie. Ona tymczasem chciała jak najszybciej znaleźć się w domu i odebrać list od Maćka. Z Piotrem na razie nie chciała się kontaktować. Pomimo nawet tego, że Wiola powiedziała jej o wizycie.

Z listem w ręku schowała się w swoim pokoju i ze łzami w oczach czytała znane słowa. Marek praktycznie odtworzyła jej to co napisał.

 

Po kolacji czas poświęciła siostrze i jak co wieczór czytała jej jakąś bajkę. Najbardziej oczywiście lubiła słuchać o księżniczkach. Tym razem była to nowa książeczka pożyczona z przedszkola. Bajka opowiadała o księżniczce Rózi i dwóch adoratorach. Jeden była bardzo przystojny, trochę łobuzerski i ze złą reputacją, ale tak naprawdę był dobry. Drugi był również ładny, ale nudny i nie zawsze był uczciwy wobec księżniczki Róży i swojego rywala.

-Ty też masz dwóch ado

-Adoratorów kochanie. Dlaczego tak myślisz?

-Pan Piotr i pan Marek to dwa. Którego wybierzesz?

-Na co Beatko?

-Na męża. Stare ciotki Rózi źle jej radziły. Chciały tego porządnego, a Rózia tylko przy tym drugim czuła szybsze bicie serca. Jej przyjaciółka miała racje.

Stare ciotki, czyli Ela, Ala i Iza, a ta przyjaciółka Wiola? -zastanawiała się.

-Pewnie żadnego z nich kochanie. Zostanę z tobą.

-Ja wybrałabym pana Marka.

-Dlatego, że wygląda na księcia? -pytała, nawiązując do rozmowy z dnia poprzedniego.

-Nie Ulcia. Ciągle o nim mówisz, a Marysia powiedziała, że jak ktoś ciągle mówi i myśli o chłopaku to go kocha.  

Wieczorem długo nie mogła zasnąć. Noc snu również nie przyniosła, bo ciągle rozważała, to co powiedziała jej Wioletta i siostra. Do pracy pojechała, więc zmęczona, ale z podjętą decyzją. W pierwszej kolejności postanowiła zająć się mniej przyjemną sprawą i rozstać się z Piotrem. Umówiła się z nim w jednej z restauracji. Sosnowski na spotkanie jechał w doskonałym humorze i nie przewidywał, że jego radość jest przedwczesna.

-Nic mi nie zamawiaj Piotr -rzekła, gdy usiedli i spytał co zamówić jej. —Tylko na chwilę urwałam się z pracy. Dużo myślałam o nas i wiem, że się nie uda.

-To dlatego że grzebałem w twoim telefonie?

-Nie, ale też ma znaczenie. Lubię cię, ale nie kocham i nie będę umiała pokochać, bo mam serce zajęte.

-On cię jeszcze skrzywdzi -wysyczał.

-Zaryzykuję Piotr. Cześć -rzekła, odchodząc.  

W drodze do firmy wstąpiła do kwiaciarni i zamówiła Aniołka Miłości z bilecikiem Kocham Cię, nigdy nie przestałam i zawsze będę kochać. Przesyłka miała być dostarczona za godzinę na adres F&D. Godzinę później czekała niecierpliwie, aż drzwi się w końcu otworzą i zobaczy w nich Marka. W końcu usłyszała szybkie kroki w sekretariacie. 


 

-Ula -wyszeptał, będąc w drzwiach.

-Tak Marek? -pytała, wstając zza biurka.

-Kocham cię i nigdy nie przestanę -odparł, gdy znalazła się w jego ramionach.Pocałunek przypieczętował ich miłość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.