poniedziałek, 16 września 2019

Rodzeństwo Góreckich cz. 2


Dwa dni później w rodzinnej miejscowość Góreckich, Zielone Kamedulskie pojawił się nieoczekiwanie Wojtek szef Gabrysi. Przyjechał z dwóch powodów. Pierwszy był taki, aby zapytać o zdrowie pana Góreckiego i czy może w czymś pomóc. Drugi i ważniejszy dla niego, że chciał zaprosić Gabrysię na imprezę do szkolnego kolegi, a jego odwieczny rywal z czasów liceum i studiów Bartek miał atrakcyjną dziewczynę i on również chciał pokazać się, z kimś ładnym i atrakcyjnym a taka była właśnie Gabi.


Samej Gabrysi nie zastał, bo dzwoniła do niego, że się spóźni chwilę. Nim zajęła się pani Górecka, która upatrzyła sobie w nim przyszłego zięcia. Tym się nie dziwił, bo jego mama, gdy mówił jej o Gabrysi to zakładała, że to będzie jej synowa. Tylko że jemu samemu brakowało coś w Gabrysi, aby zacząć poważny związek. Lubił ją i podziwiał za wiele rzeczy, ale nie czuł szybszego bicia serca.
-Kawy, herbaty? -pytała życzliwie. —Albo może pan coś zje. Obiad mam już prawie gotowy.
-Wystarczy czarny napój. Podniesie mi ciśnienie. Poza tym wiozłem rodziców do rodziny do Augustowa i ciocia bez jedzenia mnie nie wypuściła.
-Córka mówiła, że pan firmę stworzył od podstaw -zagadnęła, gdy włączyła elektryczny czajnik.
-Tak. Miałem tylko zastrzyk gotówki od ojca i było mi łatwiej. Poza tym był dziadek w Krakowie i miałem gdzie mieszkać.
-Bardzo odważnie. Był pan taki młody, a tak daleko wyjechał.
-Musiałem poniekąd przenieś się do Krakowa, bo ktoś musiał zająć się dziadkiem. Po śmierci babci nie mógł dojść do siebie i baliśmy się o niego.  Poza tym we Warszawie było i tak ciasno proszę pani. Trzy pokoje i oprócz mnie mieszkali tam rodzice i dwie młodsze siostry. Tak więc po maturze pojechałem do Krakowa i dziadka. Dziadek zmarł niestety pięć lat temu, gdy kończyłem tam studia a ja zostałem na stałe.
-I nie brakuje panu nikogo z rodziny?
-Brakuje i dlatego przyjeżdżam do rodziców i sióstr tak często jak się da. A w Krakowie mam wielu znajomych firmę, która zajmuje mi czas od rana do wieczora. Tak naprawdę do domu wracam, tylko aby się przespać. Nawet jadam, gdzie popadnie, a kawą się pobudzam do działania.
-Tylko wie pan, że nie samą pracą się żyje. Ktoś musiałby zająć się panem i pana dietą. Takim trybem życia wykończy się pan bardzo szybko.
Od odpowiedzi uchroniło go pojawienie się w domu Marty z jakimś chłopakiem.
-Martuś to jest Wojtek szef Gabi, a to panie Wojtku młodsza córka i Damian jej znajomy.
Siostra Gabrysi jak zauważył nie była w ogóle podobna do siostry, ale za to podobna do matki i po niej odziedziczyła słowiańską urodę. W dodatku przyciągała jego uwagę.


-Miło cię poznać -rzekła, omijając grzeczności w stylu pan. —Gabi ciągle mówi o tobie. To chyba coś więcej niż znajomość z pracy -oznajmiła mu, a on zadowolony nie był, bo przecież nic nie czuł do niej. —Z jej strony przynajmniej.
-I ja ją lubię i spędzamy ze sobą dużo czasu. Możemy o wszystkim pogadać i pójść na piwo. Nasze rodziny są daleko od Krakowa, to jest co nas łączy.
-To już jakiś powód, choć niemocny -rzekła szczerze Marta. 
W głębi duszy przyznała, że był interesującym mężczyzną z urody. Brunet z brązowymi oczami.
-Czasami przyjaźń lepsza niż zły związek między kobietą a mężczyzną -odparł.
-Z tym masz rację -wtrącił Damian. —Skończyłem psychologię, to wiem.

Tymczasem w szpitalu brat panien Góreckich Tomek miał okazję poznać Misię córkę pana, który dzielił salę z jego ojcem. Michalina była bardzo ładna z interesującą figurą, ale mądrością nie grzeszyła. Widać było, że i ona jest zainteresowana Tomkiem, bo urodę miał modela z wyższej półki. Włosy ciemne odziedziczone po ojcu, niebiesko-szare oczy po mamie i uśmiech z dołeczkami w policzkach.



-To w tej Anglii uczysz dzieci po polsku czy angielsku? -pytała Misia.
-Powiedzmy, że staram się, aby dzieci Polonii mówiły po polsku na moich lekcjach polskiego i historii.
-To dwa przedmioty uczysz. Nieźle. Mnie wszystko pomieszałoby się. Zwłaszcza z datami.
-Daję, jakoś jadę -odparł od niechcenia.
Ich pierwszą rozmowę przerwało wejście pielęgniarki.
-Zabieram pana na badania panie Górecki -rzekła ta sama pielęgniarka, która dwa dni temu przypatrywała się mu.
-Znowu mnie męczycie? -pytał. —Dopiero co byłem na EKG.
-To dla pana dobra. Pan nie marudzi, tylko siada.
-Kasiu nie jestem jeszcze starcem, żeby kobieta na wózku mnie wiozła –odparł, a Tomka trochę zdziwiło, że ojciec mówi po imieniu pielęgniarce, a nie jak bywa siostro. —Pieszo zajdę.
-Ale takie są wymogi panie Górecki. Nie chce chyba pan, abym dostała naganę od siostry przełożonej.
Przed jego wyjściem ze szpitala sytuacja się wyjaśniła, bo jego siostra Gabi na korytarzu rozmawiała z nikim innym jak siostrą Kasią.
-Cześć Tomuś -zagadnęła nieznajoma.
-Cześć. My się znamy? -zapytał podejrzliwie.
-Swojej żony nie pamiętasz braciszku? -pytała Gabi.
-Co?
-To Kasia Brzeska. Miała babcię obok naszego domu -wyjaśniła. —Kiedyś bawiliśmy się w dom i ożeniłeś się z nią. Dziadek zrobił nam nawet zdjęcia.
-To ty? -dziwił się, bo ostatni raz widział ją, chyba jak miała z dziesięć lat i miała wtedy okulary i warkoczyki.
-Ja i dawno się nie widzieliśmy. Po śmierci babci rodzice sprzedali dom, a z Gabi chodziłyśmy do jednego liceum, choć do innej klasy.
-My też nie widziałyśmy się od czasu szkoły braciszku i trochę nadrabiamy w znajomości.
-To może spotkamy się kiedyś na dużej -zaproponował Tomek. —Ja ,wy i Paweł -mówił wspominając kolegę, który mieszkał i dalej mieszka na przeciwko ich domu. Trzeba powspominać nasze zabawy i dzieciństwo.


Pojawienie się Wojtka sprawiło Gabrysi radość i zaskoczenie, bo gdy przyjechała do domu, to jadł obiad i gawędził z jej siostrą i mamą, jakby znali się od dawna.



-Cześć wszystkim -rzuciła od drzwi.
-Jesteś w końcu. Pan Wojtek czeka od dobrej półgodziny- oznajmiła mama.
-Spotkałam w szpitalu Kasię Brzeską i porozmawiałyśmy chwile. Był tu Damian? Wydaje mi się, że jego widziałam, jak jechał drogą na Suwałki?
-Był. Wypił kawę i pojechał do wuja- odparła mama. —Nałożę ci obiadu, a później będziesz mogła porozmawiać sobie z Wojtkiem już bez nas i na spokojnie.
Przy obiedzie rozmawiali głównie o ojcu i o innych różnych sprawach. Po obiedzie natomiast Gabrysia odprowadziła gościa do samochodu.
-Miło, że przyjechałeś i że zainteresowałeś się ojcem.
-Obiecałem ci przecież, a od Augustowa jest blisko.
- I przepraszam, że nie zajęłam się tobą.
-Nie ma sprawy Gabi. Twoja siostra, mama i Damian wyręczyli cię. On i Marta są parą? -zapytał nieoczekiwanie.
-Coś jest na rzeczy. Ale tak na początku.
-Gabi przyjechałem do ciebie jeszcze w innej sprawie – mówił niezdecydowanie. —Chciałem zaprosić cię na domówkę do kumpla. Dokładnie to poza Warszawę na przyjęcie w ogrodzie. Wiem, że masz ojca w szpitalu, ale może dasz się skusić. Miałoby być w najbliższą sobotę.
-A mogę dać ci odpowiedź jutro rano?
-Ok. Gabi.
Po powrocie do domu powiedziała o zaproszeniu mamie i siostrze.
-Dobry pomysł -zapewniała mama. —A ojcem się nie martw.
-Może źle odebrać moje wyjście. Ja będę się bawiła a on chory.
-Tato da ci jeszcze pieniądze na sukienkę i błogosławieństwo -wtrąciła siostra.
 Po namowach siostry i mamy przystała na propozycję wyjścia i liczyła po cichu, że przy Wojtku i na imprezie odreaguje spotkania z Damianem. Po pierwszym spotkani w szpitalu mieli i okazję spotkać się po raz kolejny, gdy poprzedniego dnia przyjechał po jej siostrę do rodzinnego domu.


-Cześć Gabi -zagadnął ją, gdy siedziała przed domem i opalała zgrabne długie nogi na leżaku. —Znowu się widzimy. Cieszysz się?
-A jak myślisz?
-Myślę, że nie, ale obawiam się, że będziemy widywać się częściej -odparł, kucając przy leżaku. —Twój ojciec i mój wuja na dłużej zabawią w szpitalu, a ja z Martą razem działamy w wolontariacie i z racji, że w czasie wakacji jest więcej pracy, a nie ma dogodnych autobusów do waszej miejscowości, to zobowiązałem się ją dowodzić z Suwałk.
-Bardzo szlachetne -odparła ironicznie.
-Nie lubisz mnie, ale nie wiem dlaczego? Twoja mama, tato i siostra nic do mnie nie mają.
-Jesteś denerwujący i zarozumiały -rzuciła pierwsze lepsze powody.
-W niektórych ustach brzmi jak komplement.  No i mnie zauważasz i coś myślisz. Gorzej jest, jak nie ma się zdania o innych.
-Za to twoje zdanie o mnie musi być nie najlepsze? -prowokowała.
-Dlaczego od razu nie najlepsze? Jesteś inteligentna, atrakcyjna, masz cele. Tylko za dużo czasu poświęcasz pracy. Po rozmowie z twoim szefem wydaje mi się, że całkiem poświęcasz się karierze.
-To znaczy, że jestem mało kobieca w sensie charakteru?
-Tego nie powiedziałem Gabi, ale coś w tym rodzaju. Ja chciałbym na przykład, aby moja żona choć raz po raz ugotowała mi obiad.
-Mój szef ceni mnie właśnie za to, że jestem zawsze dyspozycyjna.
-I z tego, co słyszałem, to oboje harujecie całe dnie.
-Czasami wychodzimy również zabawić się gdzieś. Wojtek to interesujący facet. Interesujący i przystojny -mówiła, akcentując słowa.
-Nie wiem, tylko dlaczego mówisz mi o tym? Ja do ciebie na pewno nie startuję Gabi. Wolę kobiety w charakterze bardziej kobiecym.

Tomek Górecki tymczasem postanowił pójść późnym popołudniem do ojca do szpitala. Wybrał taką porę, aby mieć większą szansę na ponowne spotkanie z Kasią, bo mogła ciągle być na dyżurze dziennym albo przyjść na nockę. Wszystko wskazywało jednak na to, że na dniówce jej nie ma. Była za to Misia u ojca i skazany był na jej towarzystwo. Dziewczyna okazała się jeszcze bardziej denerwująca i tępa niż po pierwszym spotkaniu. Z natury i z wychowania był jednak grzeczny dla wszystkich kobiet i w spokoju znosił jej towarzystwo. To zaś dobrze wróżyło w mniemaniu pana Góreckiego, jak i o ojca Misi pana Tomczyka. 
Szczęście w spotkaniu Kasi dopisało mu, dopiero gdy wychodził ze szpitala, a ona szła z kartami chorych. Nie na długo jednak mógł się tym cieszyć, bo podszedł do niej młody lekarz, przywitał się czule i porozmawiał. Chwilę później lekarz wszedł do pokoju lekarskiego, a oni mogli chwilę porozmawiać.
-Cześć Kaśka -zagadnął pierwszy, podkreślając uśmiech.
-Cześć. Słyszałam, że nauczycielem zostałeś i do Londynu na zarobek się przeniosłeś?
-Nie na zarobek, ale chciałem w tych małych dzieciach, choć trochę polskości zachować.
-Piękna idea.
-Twoja idea pomagania chorym jest równie piękna. Pielęgniarka to w tych czasach zawód rzadko wybierany.
-Może w końcu przyjdą lepsze czasy.
-Tylko w współczesnych czasach coraz mniej jest dziewczyn z empatią, cierpliwością i powołaniem. A to jest potrzebne pielęgniarkom.
-Oboje tego potrzebujemy w naszych profesjach. A póki co Tomek, to muszę wracać do moich chorych i powpisywać ich parametry. Miło było cię zobaczyć ponownie. Cześć.
-Cześć.
Chwila rozmowy z koleżanką z dawnych lat była całkiem inna niż z Misią. Pamiętał nawet, że już wtedy była jak na dziewczynę Ok. Gdy odchodziła, a on patrzył na nią, to zastanawiał się czy się obróci i spojrzy na niego. Tracił już nadzieję na to, ale tuż przed jednymi z drzwi wejściowych na salę chorych obróciła się i spojrzała. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.