niedziela, 1 marca 2020

Nowa koleżanka. cz. 1

Iza Lipińska od połowy czwartej klasy zaczęła chodzić swoimi ścieżkami. Duży wpływ na to miał rozwód rodziców, przez który właśnie przechodzili. Ojciec Izy związał się z młodszą koleżanką z pracy i któregoś dnia oznajmił, że odchodzi. Matka bez winy nie była również, bo kariera była dla niej ważniejsza niż rodzina. Oboje zresztą pracowali we własnej firmie od świtu niemal do zmierzchu. Ona natomiast była pod opieką kolejnych niań. Czwarta klasy był tym czasem dla Izy, kiedy wychodziła z wieku dziecięcego, wchodziła nastolatkę i potrzebowała, aby ktoś zwrócił na nią uwagę. Zmieniła nawet swoją garderobę z czerwonych i różowych sukienek, spódniczek i innych elementów garderoby na ciemny kolor. Z nauką problemów od pierwszej klasy nie miała. Nie musiała nawet wkuwać lekcji, bo przyswajanie literek i działań matematycznych przychodziły jej z łatwością. Z przedmiotów najbardziej lubiła polski, angielski i wychowanie muzyczne. Do muzyki i śpiewu miała talent, a rodzicom mogła być wdzięczna, że zapisali ją na zajęcia muzyczne, gdzie mogła swoje pasje pogłębiać. Tym samym w szkole zawsze była delegowana do wystąpień na akademiach i innych uroczystościach szkolnych. Jednak zamiast przymusu w szkole wolała schole w kościele. Tam mogła pośmiać się, pożartować a nie uczyć się na pamięć piosenki, żeby wykonać ją raz czy dwa razy. W kościele miała również większą publikę, która słuchała jej anielskiego głosu, a nie znudzone dzieciaki i młodzież na akademii. Wraz z dorastaniem wyostrzył się jej gatunek muzyki, jaki lubiła słuchać. Był to rock, hard rock i heavy metal, czyli wszystkie te gatunki, które nie pasowały do jej tonacji głosu. Poglądy na swoje życie anarchistyczne i wiele było w niej buntu na matkę i jej zakazy. Mama dalej zajęta była kancelarią, a ojciec nową żoną i synem. Co niektóre weekendy i inne dnie spędzane z ojcem do udanych nie należały, bo zazwyczaj towarzyszyła im Karolina jego żona i ich syn Staś. Do braciszka nic nie miała, ale do macochy wiele, bo na siłę chciała zostać jej przyjaciółką. Problemy w domu przekładały się na kłopoty w szkole, bo po kilku udowodnionych jej winach wszystkie inne spadały na nią. Do tego zaczęła opuszczać się w nauce, bo twierdziła, że nie jest jej potrzebna. Stać ją było na piątki, szóstki a zadowalała się czwórkami i trójami. W pierwszej klasie liceum jej matka zadecydowała o przeprowadzce od Nowego Roku z Kalisza do Wrocławia. Tam mieszkała siostra mamy a jej ciocia wraz z trzema synami.

Znalezione obrazy dla zapytania: zbuntowana dziewczyna

Zgoła inne życie wiodła Karolina Wysocka. Wychowywała się w pełnej rodzinie i z dziadkami. Miała jeszcze dwóch starszych braci. Mateusz był starszy o 10 lat starszy a Paweł o 8. Jej mama była nauczycielką, a ojciec pracował w urzędzie wojewódzkim Wrocławia. W wieku przedszkolnym dziadkowie zajmowali się nią. Odprowadzali do przedszkola i z powrotem. Z rodzicami i braćmi sporo czasu również spędzała. Całą piątką chodzili na spacery, do kościoła, wyjeżdżali na weekendy i wakacje. Od dzieciństwa była wrażliwa i trochę zamknięta w sobie. Kiedy zaczęła chodzić do pierwszej klasy podstawówki, mama została tam dyrektorką i dla tych siedmiolatków było to coś, co ją wyróżniało i powodem do chluby. Z biegiem czasu ta chluba stawała się przekleństwem, bo nie była już Karoliną, tylko córką dyrektorki. Jako dyrektorka Wysocka zła nie była, ale zawsze nią była. Najgorsze były dwie ostatnie klasy. Siódma i ósma, bo jej koleżanki zaczęły coraz bardziej stroić się, po szkole malować, umawiać się z chłopakami a ona wolała książki i zgłębiać wiedzę. Jej ubiór zaś daleki był od panującej mody. Nie nosiła przedartych dżinsów, markowych bluz i adidasów, a długie włosy wiązała zwykłą gumką z tyłu głowy. Planów jako takich sprecyzowanych na przyszłość nie miała, bo ze wszystkich przedmiotów miała piątki i szóstki. Kiedy w ostatniej klasie przyszedł czas na wybór szkoły ponadpodstawowej, postawiła na zwykłe liceum ogólnokształcące. Liczyła, że tam będzie lepiej, bo już nie będzie córką dyrektorki. Nowe otoczenie takie dobre nie okazało się, bo żadna z jej koleżanek z podstawówki do jej klasy nie trafiła i przez pierwsze miesiące czuła się samotna. W drugim semestrze dołączyła do nich Iza Lipińska i ich wychowawczyni wskazała ją na zaopiekowanie się nową koleżanką. Miała pożyczyć jej zeszyty, aby mogła po przepisywać lekcje i oprowadzić po szkole. Pierwsze wrażenie Iza na Karolinie dobre nie zrobiła, bo z twarzy wyczytała bunt i to, że będzie rządzić w klasie i może szkole. Bardziej pasowała do Patrycji, Agnieszki i Roksany niż niej. Cała trójka chodziła z nią do klasy i do tej pory one rządziły i najbardziej dokuczały jej i innym dziewczyną z tych spokojniejszych jej klasy.


Dwa dni po rozpoczęciu nauki Iza zaskoczyła Karolinę bardzo pozytywnie. Obie stały na przystanku i czekały na autobus do domu Karoliny, gdy dwie jakieś dziewczyny zaczepiały jakąś bezdomną. 
-Kultury nikt was nie nauczył? -zapytała odważnie.
-A ty co? Matka Teresa jesteś -prychnęła jedna z nich. —To śmieć.
-Dokładnie to od Dzieciątka Jezus.   A śmieć w śmietniku masz.
-Wygadana jesteś tak samo, jak mocna? -zapytała zaczepnie wyższa dziewczyna.
-Macie jakieś problemy z akceptacją innych? -zapytał jakiś rosły chłopak obie obce dziewczyny.
-Już nie Dunaj. Zresztą, autobus nasz jedzie -odparła i obie odeszły kawałek.
-Wielkie dzięki Dunaj -rzekła mu Iza.
-Spoko. Nie lubię po prostu chamstwa. Adam Dunajec i chodzę z nimi do jednej szkoły -dodał, odchodząc do podjeżdżającego autobusu.
-Kurczę. Odważna jesteś -rzekła tymczasem Karolina do Izy.  
-To nic takiego Karola. Ja też nie lubię chamstwa.
Pojawienie się Karoliny z Izą zrobiło na rodzinie mieszane uczucia. Z wyglądu zachęcająco nie wyglądała, ale w rozmowie było znacznie lepiej. Akcje jej jeszcze bardziej podrosły, gdy Karolina opowiedziała rodzinie, co się wydarzyło na przystanku autobusowym. Przez kolejny tydzień Karolina sporo opowiadała o Izie, jej rodzinie i poglądach. Nie zawsze zgadzało się to z poglądami osobistymi i tymi pedagogicznymi jej matki. Córka też była ewidentnie pod jej urokiem. Dlatego też matka Karoliny uruchomiła swoje znajomości i z papierów Izy nadesłanych ze szkoły w Kaliszu dowiedziała się poprzez dyrektora liceum, że było z jej zachowaniem sporo kłopotów. Postanowiła porozmawiać z córką na ten temat, bo nie chciała, aby wpadła w jakieś kłopoty.
-Jak nowa koleżanka -zapytała córkę, gdy przygotowywały kolację? —Dalej taka bojowa?
-Jeśli pytasz, czy zdążyła coś w szkole nawywijać to nie.
-Ogólnie pytam.
-Na razie musiała po odrabiać cały materiał i czasu na nic innego dużo nie miała. Ale jest lubiana. I ja ją lubię.
-To dobrze. Takie zmiany otoczenia czasami źle wpływają na człowieka. Zwłaszcza na taką młodą osobę. Papierosy, alkohol, narkotyki.
-Mamo nie musisz robić mi wykładu. Nie jestem dzieckiem.
-Wiem, że jesteś rozsądna, ale jesteś moim dzieckiem i się martwię.  
Tydzień po tej rozmowie Iza ponownie okazała swoją odwagę. Obie szły parkiem, gdy dwóch chłopaków siedzących na ławce zaczęło gwizdać na ich widok.
-Hej -zawołał jeden z nich, wstając z ławki. —Dacie się gdzieś zaprosić.
-Odwal się palancie -rzuciła Iza.
-Typowa odpowiedź dziewczyn -prychnął drugi, próbując objąć ją.
-A mam ci dowalić -odparła Iza.
-Ostre dziewczyny są w moim... -zaczął, ale nie zdążył dokończyć, bo kilka ciosów zwaliło go na ziemię.
-Tak załatwiam sprawy z natarczywymi chłopakami.

Po tym wydarzeniu Iza jeszcze bardziej urosła w oczach Karoliny.  Iza tymczasem pomału wsiąkała w nowe otoczenie. Poznała szkołę, nadrobiła zaległości, zapisała się do chóru przy kościele i na zajęcia gry na gitarze.  Z nowo poznanych jej osób Karolina najbardziej się jej spodobała. Pomimo nawet tego, że były całkiem innych charakterów. Ona była buntowniczką, a Karolina spokojną i uległą. Przy Izie Karolina po raz pierwszy urwała się z lekcji i poszła z nią do galerii na zakupy. Stała się też pewniejsza i nawet Patrycja, Agnieszka i Roksana nie były dla niej problemem. Po lekcjach czasami chodziły we dwie bez celu i rozmawiały na wiele tematów. Karolina z tych wędrówek wracała do domu prędzej, bo miała ograniczony czas i czasami zazdrościła Izie, że ma tyle wolności i może pozwolić sobie prawie na wszystko.  Koleżanka w takich momentach mówił jej, że powinnaś się cieszyć, że ma takich rodziców, bo jej matka na uwadze ma tylko karierę, a ojciec obowiązki rodzicielskie spełnia alimentami wypłacanymi matce i jej kieszonkowym w postaci comiesięcznego zasilania jej konta bankowego. Po miesiącu znajomości zaczęły zwierzać się i stały się nierozłączne. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.