sobota, 21 marca 2020

Trudne powroty 2/3


Dzień później w czasie śniadania Ula dalej rozmyślała nad tym, co wyczytała w liście od Marka. Głównie tkwił w jej głowie fragment, kiedy pisał o miłości. Że dzięki niej poznał, co to znaczy miłość, nie to łączy go z Pauliną, nie poślubi jej oraz że ją kocha.
I na pewno jej nie poślubię. Ale Iza mówiła, że to Paulina odwołała ślub. Może były to tylko słowa? Przecież Paulina nie poniżyłaby się i nie przyznała, że Marek rzucił ją dla mnie. Muszę dokładnie wypytać Izę, jak to było.
Po dotarciu do firmy i sekretariatu na swoim dawnym biurku dojrzała elegancko zapakowaną doniczkę z fiołkami. Bilecik był również doczepiony, więc zajrzała. Wpis był krótki i wiele niemówiący.
Miłego dnia Ula.


Wioli nie było, żeby spytać, skąd się wziął, ale zza uchylonych drzwi gabinetu Marka dobiegł ją dźwięk jego telefonu. Chciała odczekać, aż skończy rozmawiać i dopiero wejść. Tym samym miała chwilę, aby pomyśleć i rozpakować doniczkę z celofanu.
Z rozmachem i romantycznie. Pytanie brzmi od Marka, czy od Piotra? Tylko po co Piotr miałby przysyłać mi kwiaty? Chciał w ten sposób w łaski się wkraść. A Marek co chciał osiągnąć. Myśli, że jeden bukiet sprawi, że znowu będę wierzyć we wszystko, co mówi i robi? Ojca może jednak przysłał do mnie.
-Cześć Ula -przerwał jej rozmyślania Marek.
-Cześć. Co znaczą te kwiaty -zapytała zbyt ostro.
-Kwadrans temu przyniósł posłaniec. I nie są ode mnie, jeśli chciałaś na mnie nawrzeszczeć.  
-Nie zamierzałam. Po prostu pytałam. Może tylko zbyt ostro.
-Tak właśnie zabrzmiało Ula. Dzwonił Aleks i kazał wypisać sobie i Pauli urlopy na dwa tygodnie. Jutro lecą do Mediolanu. Możesz sobie wyobrazić coś równie pięknego. Dwa tygodnie bez Febo.
-Lepiej dzień nie mógł się rozpocząć.
-Mam drugą dobrą wiadomość. Wczoraj rozmawiałem z Pshemko i wszystko wyjaśniliśmy sobie. Pomoże nam z kolekcją i nie ma do ciebie żalu.
-Świetnie Marek. To, co zabieramy się do pracy. Pójdę tylko po kawę.
Kiedy była już w socjalnym i korzystając, że jest sama, zadzwoniła do Piotra z podziękowaniami.
-Chciałam podziękować za kwiaty. Są piękne Piotr.
-Drobnostka Ula.
-Co powiedziałbyś na lunch? Ja stawiam. O trzynastej w Tabu.
-Nie odmówię Ula, ale ja stawiam i jutro. Muszę być dzisiaj cały dzień na dyżurze. Wypadł mi nieoczekiwanie.
-Może być jutro. I nie przeszkadzam. Pa.
Kiedy Ula rozłączyła się, wykonał szybko jeden telefon. Do Uli tymczasem zadzwonił Maciek i zarosił na lunch. Po powrocie do biura natomiast już od drzwi widać było, że Marek jest w jeszcze lepszym humorze.


-Udało mi się uruchomić stare znajomości i może dostaniemy się na jesienne Targi Mody z naszą kolekcją -mówił, rozcierając swoje dłonie z zadowolenia. —Iwona Karasińska jest tam menadżerem.
-Iwona Karasińska? Kto to? Chyba jej nie znam?
-Nie znasz, bo teraz większość czasu spędza poza Polską. A jeszcze parę lat temu była modelką firmy. Umówiłem nas z nią na lunch.
Była tylko modelką, czy może kimś więcej? Muszę spytać dziewczyn. Nie Ula. Nie powinno cię to interesować.
-Dzięki, ale zdążyłam już umówić się.
-Ok. Nie nalegam. Pozdrów Piotra.
Ok Pozdrów Piotra? Tylko tyle? Żadnych nie idź? Zazdrości? I z Maćkiem idę przecież.
-Ale ja z Maćkiem idę. Chce się poradzić w sprawie Ani.
-To pozdrów Maćka -rzekł, uśmiechając się delikatnie, bo o Szymczyka już dawno przestał być zazdrosny. —Tato będzie tutaj za półgodziny. Chce nam pomóc w realizacji projektu.
-Miłe z jego strony. Chyba polubił mnie?
-Nawet nie wiesz jak bardzo Ula. Rozmawiałem jeszcze z fotografem i uwzględnił w swoim grafiku współpracę z nami za około miesiąc. 
-Zadziwiasz mnie Marek. Nigdy tak do pracy się nie paliłeś.
-Teraz zamierzam zrobić wszystko, aby ta kolekcja nam wyszła. To nasze dziecko Ula.
Dobrzański senior pojawił się tak, jak obiecał. Z tymże, kiedy wszedł do sekretariatu w towarzystwie syna, Ula akurat dał nura pod biurko, aby podnieść upuszczone dwa złote.  


-Kwiaty spodobały się Uli? -usłyszała głos Krzysztofa.
-Jak spodobały? To, ty je wysłałeś tato?
-Ja. Wraz z bilecikiem. Miłego dnia Ula. Nic wielkiego, a miłego.
-Dlaczego je wysłałeś?
-Żeby ci pomóc. Nic tak nie działa na kobiety, jak kwiaty. Zwłaszcza że doniczka z fiołkami to coś oryginalnego. To, co? Spodobały się?
-Spodobały. Tylko powiedziałem jej, że nie ode mnie. Myśli, że od takiego jednego Piotra -wyjaśniał ojcu, gdy wchodzili jego gabinetu.
-O tym nie pomyślałem. Powinienem podpisać Marek.
Gdy drzwi Marek przymknął, wyszła z ukrycia i przygotowała się na spotkanie z nimi.
Przez kolejne minuty pracowali we trójkę, ale Ula nie dała poznać po sobie, że słyszała ich rozmowę. Pracę na chwilę przerwała im Wioletta oznajmiając, że przyszedł posłaniec i przyniósł jej kolejny bukiet.
-Normalnie rozrywana jesteś jak świeże pączki Ula. Tym razem róże. Na górze róże na dole fiołki my się kochamy jak dwa aniołki. To od kogo, który i od kogo. I który będzie na górze?
-Nie wiem Wiola, bo nie wiem, co jest tu grane.

 Prawdy nie powiedziała, bo domyśliła się, że Piotr wysłał jej róże po tym, jak podziękowała mu za fiołki. Po zebraniu dla pewności z wizytówki na bukiecie róż wzięła numer i zadzwoniła do kwiaciarni. Podstępem powiedziała, że dzwoni z polecenia pana Sosnowskiego i spytała czy kwiaty zamówione po dziewiątej zostały już wysłane, bo zaszła pomyłka i zamiast róż miał być mieszany bukiet. Pani odpowiedziała jej bez jakichkolwiek podejrzeń, że zawsze pytają o godzinę dostarczenia, a ta przesyłka miała być dostarczona exspresem, czyli wysłali ją niecałą godzinę temu. Chwilę później zadzwoniła do Sosnowskiego.
-Piotr, dlaczego jak podziękowałam ci za kwiaty, nie powiedziałeś prawdy, że to nie od ciebie -zapytała prosto z mostu. —Ty wysłałeś mi drugi bukiet. Sprawdziłam godzinę wysyłki. Co chciałeś osiągnąć kłamstwem. Nie chciałeś być gorszy od Marka.
-Teraz jak zgodziłaś się wrócić do pracy, ciągle będzie przy tobie -wyjaśnił, nie zaprzeczając słowom Uli. —Mam mniejsze szanse.
-Mniejsze szanse masz kłamstwem. I na co masz te mniejsze szanse. Jesteśmy znajomymi i nie zamierzam nic w tej kwestii zmieniać.
-Ula zapomniałaś już, że z jego powodu ukryłaś się w ośrodku.
-Nie, nie zapomniałam, ale nie podobają się mi twoje metody rywalizacji z nim. Jak na razie nie zamierzam z nikim się wiązać. Zrozumiałeś? I będę wdzięczna, jak uszanujesz to.
-Jemu to samo mówisz?
-Tak nie będę z tobą rozmawiała Piotr. Jak się uspokoisz, to zadzwoń. Może odbiorę.

Tymczasem dwie godziny później parę przecznic dalej Marek spotkał się z Iwoną.


-Ciągle piękna i elegancka -zaczął na powitanie.
-A ty dalej czarujący i dżentelmen w pełni. Ile się nie widzieliśmy? Pięć, sześć lat.
-Coś tak będzie.
-Myślałam, że już całkiem zapomniałeś o mnie -rzekła, siadając do stolika.
-Zapracowany jestem ostatnio, ale numeru telefonu nie wyrzuciłem.
-To już coś. Słyszałam o tobie i Paulinie.
-Bywa Iwona.
-Wszystkiego bym się spodziewała, ale nie waszego rozstania.
-Ja kiedyś myślałem tak samo, ale poznanie Uli zmieniło mnie na lepsze i spowodowało, że podjąłem te czy inne decyzje.
-A Ula to?
-Moja asystentka i przyjaciółka. To ona opracowała i przygotowała kolekcję Sportivo i Gusto. Teraz potrzebujemy dobrego rozgłosu i dynamicznego wejścia na rynek. Ta kolekcja to takie Uli i moje drugie dziecko.   
-Nigdy nie miałeś kobiet przyjaciółek -nawiązała do początku wypowiedzi.
-Bo nigdy nie poznałem takiej kobiety jak Ula.
-Musi być naprawdę wyjątkowa. Wracając do targów, to jestem gotowa do rozmów nad szczegółami. Tylko czasu mam teraz mało.  Może wpadłbyś do mnie wieczorem. Zrobię kolację.
-Dzięki, ale wieczór mam zajęty. Co byś powiedziała na wizytę we firmie? Powspominasz dawne czasy i porozmawiamy we trójkę.
-Dzięki. Na pewno skorzystam. Postaram się wpaść jutro albo pojutrze.
-Ja jestem we firmie niemal cały dzień. Przy okazji poznasz Ulę.
-Tyle mówisz o niej, że chętnie ją poznam. Teraz kiedy nie ma już Pauliny, może odświeżymy znajomość -dodała nieoczekiwanie. —Ciągle wspominam nasze spotkania. Pamiętasz trzy dni w Berlinie.
-Nie Iwona -przerwał jej. —Nie jestem zainteresowany. Jest już inny i przelotne związki i seks z przypadku mnie nie interesują.

Z wizytą nie czekała i pojawiła się nazajutrz we firmie. Trudno nie było jej domyślić się, że to Ula stoi za tym, że nie był nią zainteresowany. Swoimi sposobami dowiedziała się o przebiegu ich znajomości i że z brzydkiego kaczątka zmieniła się w pięknego łabędzia. Kiedy poznała ją osobiście, nie potrafiła ukryć zazdrości, a gorycz odrzucenia jej przez Marka wróciła. Po spotkaniu z Markiem, miały okazję być chwilę same.
-Z Markiem dobrze się pani pracuje? Wiem z doświadczenia, że czasami potrafi wykorzystać swoje atuty do osiągnięcia celu.
-Ma to być aluzja do przeszłości.
-Raczej do teraźniejszości. Bardzo zależy mu na tych targach. Jest gotowy na wszystko.
-Nie wiem po co mi pani mówi o tym?
-Żeby panią ostrzec. Widzę, jak patrzyła pani na Marka. A Marek to taki typ, który się nie zmienia. Wczoraj tak bardzo zależało mu na szybkim załatwieniu sprawy, że gotowy był przespać się ze mną. Kwiaty, uśmiech, komplementy, prezenciki to jego wypróbowany schemat na oporną panienkę. 
-To dziękuję za ostrzeżenie -odparła obojętnym tonem. —Pani teraz wybaczy, ale o tej porze chodzę z koleżankami na kawę.
Może ze ślubem Iza i myliła się i Marek odwołał ślub, ale co do reszty dziewczyny miały rację -myślała, idą w stronę windy. Nie zmienił się. Najpierw Klaudia a teraz Iwona. To ma być te jego zrobię wszystko. Połączyć przyjemne z pożytecznym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.