Po utracie świadomości przez Ulę Marek zaczął działać. Najpierw sam próbował ocucić ją, ale poklepywanie po policzku i mówienie do niej rezultatu nie przynosiło. W końcu położył w bezpiecznej pozycji i zadzwonił na telefon alarm. Pan, z którym rozmawiał bez pośpiechu, wypytał go o szczegóły.
-Nie wiem czy na coś choruje -odparł na pytanie o jakieś przewlekłe choroby. —Ale chyba nie jest to normalne, że młoda kobieta, która jeszcze półgodziny temu była całkiem zdrowa teraz leży bez świadomości i z płytkim oddechem. Byliśmy razem w klubie i na zdrową wyglądała.
-Ile ma lat chora i jak się nazywa.
-Dziewiętnaście, ale nie wiem, jak się nazywa. Tak dobrze się nie znamy. Znamy się ze trzy dni -skłamał. —Ma na imię Ula. Może zobaczyć ją jakiś lekarz?
Dyspozytor w końcu przyjął zgłoszenie i czekał na przyjazd karetki. W międzyczasie zajął się poszukiwaniem jakiegoś dowodu tożsamości w torebce Uli. Dowód był w portfelu i tym samym dowiedział się nazwiska i numeru pesel potrzebnego do leczenia. W drugie kolejności zadzwonił do Sebastiana. Liczył, że odbierze, bo chciał, aby zostawił klub i przyszedł do mieszkania. Szczęście dopisało mu, bo odebrał po pierwszym telefonie.
-Marek panna ci uciekła, czy numerek był ekspresowy?
-Nic z tych rzeczy Seba. Ula zasłabła u ciebie. Tylko to jakieś dziwne zasłabnięcie. Leży jak zabita.
-To coś ty jej zrobił Marek?
-Nic nie zrobiłem. Daj mi powiedzieć. Całowaliśmy się i nawet do łóżka nie doszliśmy. Zadzwoniłem po pogotowie i lepiej, żebyś tu był. To nie moje mieszkanie, a Ulę ledwo znam.
-Ja znam jeszcze mniej Marek, ale będę.
Ciągle był bez koszuli a Ula bluzki i w oczekiwaniu na lekarza i Sebę ubrał siebie i to samo próbował zrobić z Ulą. Na pół rozebrana Ula mogła źle się skojarzyć ekipie. Zapinał już ostatni guzik bluzki, gdy usłyszał zgrzyt klucza. Chwilę później Sebastian pojawił się w pokoju, gdzie był z Ulą.
-Marek wygląda jakby spała.
-Ale nie śpi. Ty tak wyglądałeś, jak ostatnio naprałeś się do nieprzytomności.
-Zaraz Marek. Dałeś jej drinka. Może upiła się.
-Wątpię.
-To może uczulona jest na coś, co zjadł albo wypiła.
-To już prędzej. O to samo pytał mnie dyspozytor.
Pięć minut później usłyszeli dzwonek domofonu, a Sebastian, jako główny właściciel poszedł otworzyć.
Lekarz podobnie jak dyspozytor wypytywał go o rzeczy, o których nie miał pojęcia. Powiedział, że byli w klubie, wypiła drinka, później zaczęła źle się czuć. Kiedy przyszedł czas na szczegółowe badania, obaj musieli wyjść. Lekarz także zbadał te intymne miejsca, ale nic podejrzanego nie odkrył. Miał jednak swoje podejrzenia. Jedna nieprzytomna dziewczyna z klubu i dwóch mężczyzn dobrze nie wyglądało.
-Zabieramy panią do szpitala -rzekł, gdy ponownie pojawił się obok Marka i Seby.
-Co jej dolega? -dopytywał Marek.
-Nie jest pan z rodziny z tego, co mi wiadomo i nie mogę udzielać informacji.
-Może, chociaż dowiem się, dokąd ją zabieracie.
-To tajemnicą akurat nie jest.
W szpitalu Ula wracała powoli do siebie. Zrobiono jej wszystkie badania z krwi. Po półgodzinie i Marek dotarł do szpitala. Sebastian iść z nim nie zamierzał, bo była dopiero dziesiąta i nie chciał psuć sobie sobotniej nocy. Marek miał również Uli torebkę i telefon i chciał oddać jej te rzeczy. W telefonie migała mała dioda oznaczająca nieodebrane połączenie albo smsa, więc sprawdził. Nieodebranych połączeń było aż trzy i wszystkie były od Bartka. Była również wiadomość.
Ulka, gdzie ty jesteś? Miałem cię odwieźć do domu.
W obszernym holu szpitalnym było sporo osób, ale większość siedziała na ławkach i czekała na poradę. Do rejestracji kolejki nie było i w tej sytuacji tam się skierował.
-Dobry wieczór pani. Przywieziono tutaj niedawno Urszulę Cieplak. Mógłbym dowiedzieć się, gdzie jest? Mam jej rzeczy. Torebkę, telefon, dokumenty.
-Jest na sali obserwacji, ale nie może pan tam wejść. Mógłby pan podejść do gabinetu ordynatora. Chciałby widzieć się z kimś, jeśli ktoś by pytał o panią Cieplak. Pójdzie pan na prawo korytarzem.
Nie przewidując żadnych kłopotów, udał się na wskazane miejsce. Oprócz lekarza w gabinecie był policjant.
-Dzień dobry. Chciałbym zapytać o dziewczynę przywiezioną niedawno.
-Pan Marek Dobrzański? -zapytał mundurowy. —Pan zadzwonił po pogotowie?
-Tak -odparł, przeczuwając kłopoty.
-Mam kilka pytań do pana. Doktor Kaliński powiadomił nas o przestępstwie.
-Jakim przestępstwie? Nic jej nie zrobiłem –mówił ze zdenerwowaniem.
-Jeśli tak jest, niepotrzebnie się pan unosi. W krwi pani Cieplak stwierdzono pigułkę gwałtu.
-I niby ja miałbym jej podać. Przecież zadzwoniłem na pogotowie, jak tylko Ula straciła przytomność. Gdybym był winny, porzucił gdzieś i uciekł.
-I to działa na pana korzyść panie Dobrzański. Mimo to musimy przesłuchać pana. Mógł się pan przestraszyć jej stanem. Pojedziemy na komisariat i wyjaśnimy.
-Chciałbym zadzwonić do mojego prawnika. Bez niego nic nie powiem.
Kłopoty na tym się nie skończyły, bo gdy wychodzili ze szpitala, natknęli się na Sebastiana, który po namyśle postanowił przyjść i wesprzeć przyjaciela.
-Marek –zagadnął. —Stało się coś, że wychodzisz z policjantem.
-Okazało się, że w organizmie Uli stwierdzono pigułkę gwałtu i niby to ja podałem jej.
-Co? To jakiś absurd. Nie potrzebujemy takich dodatków –rzekł do policjanta.
-A pan to, kto? Adwokat?
-Nie. Przyjaciel. Razem byliśmy w klubie Akron. Później Ula stracił przytomność u mnie w mieszkaniu.
-Z panem w takim razie również chcielibyśmy porozmawiać. Zapraszamy do radiowozu.
-Zadzwoniłem do Mateusza Seba. Obiecał jeszcze dzisiaj przyjechać.
Przez prawie całą noc Marek z Sebastianem byli przesłuchiwani. Olszański dużo do sprawy nie wniósł, bo nawet nie miał okazji jej poznać osobiście. Policja jednak nalegała na sprawdzenie mieszkania Olszańskiego. Marek za to nie ukrywam nic i opowiedział o okolicznościach zapoznania i że tuż przed wyjściem, gdy była zdenerwowana, dał jej drinka, który miał być dla Lidki. Oddał policjantowi również telefon.
-Z tym Bartkiem przyjechała do klubu –zeznawał. —Widziałem go z bliska, bo zrobił Uli awanturę, że zatańczyła ze mną. Później przy stoliku widać było, że się kłócą. Ula zresztą, kiedy uciekła od niego i schroniła się w moim samochodzie, powiedziała mi, że to palant i chciała, abym odwiózł ją do domu.
-Ale pan tego nie zrobił. Może miał już pan w planach zakończyć znajomość w mieszkaniu przyjaciela.
-Nie zrobiłem, bo piłem. Nawet do mieszkania Sebastiana szliśmy pieszo. Moje auto stoi ciągle przed klubem. Można sprawdzić. A ona sama zaproponowała, żebyśmy gdzieś poszli. Spytała czy mam gumki.
-Sprawdzimy panie Dobrzański pana wersję.
Ula tymczasem doszła do siebie, ale nic za bardzo nie pamiętała, co się stało. Nawet Marka za dobrze nie zapamiętała. W czasie rozmowy z policjantką powiedziała tylko, z kim przyjechała, co robiła, bo oskarżać kogokolwiek bezpodstawnie nie chciała.
-Oprócz drinka od Marka piłam chwile prędzej Colę –wyjaśniała po pytaniu, co piła wczorajszego wieczora. —Mój chłopak przyniósł.
-Pan Dobrzański powiedział, że wtedy pokłóciliście się.
-To prawda. Pokłóciliśmy się z Bartkiem.
-O, co?
-On chciał, żebyśmy poszli gdzieś, ale ja nie chciałam. Wie pani chciał, żebyśmy w końcu zrobili to.
-Czyli mógł dosypać pani coś do Coli, żeby stała się pani uległa.
-Nie wiem. Mieszkamy po sąsiedzku i znamy się od dziecka.
Po tych zeznaniach kolejny na liście do przesłuchiwania był Bartek i pojechali do Rysiowa.
-Bartusia nie ma w domu od wczoraj, a telefonu nie odbiera –oznajmiła policjantom jego matka. —To takie straszne, co przydarzyło się Uli. Józuś, ojciec Uli, tu był i powiedział, co się stało. Szukał Bartka. Chciał wiedzieć, co się stało, że razem nie wrócili i że Ula wyszła z obcym.
-My w tej sprawie. Byli razem w klubie i może coś wiedzieć.
-Jak się znajdzie to powie –odparła. —Miała wracać z Bartkiem i Pawłem Skowrońskim do domu, ale wolała obcego i ma za swoje. Dobrze, że nic dziewczynie nie zrobili.
-Ten Skowroński, gdzie mieszka?
-Kiedyś tu mieszkał z rodzicami, a teraz w Pruszkowie ma mieszkanie.
Po wyjściu policji zadzwoniła do syna ponownie. Tym razem telefon odebrał i uprzedziła, że policja była u nich, wypytywała o niego i opowiedziała, co się stało z Ulą.
Po dokładnym ustaleniu adresu Skowrońskiego w Pruszkowie tam się udali. Skowroński pojawieniem się policji był mocno zdziwiony. Sprawdzili jego trzy pokoje, ale Bartka u niego jednak nie było.
-Ostatnio widziałem go wczoraj wieczorem –odparł na pytanie o niego. —Był nieźle wkurzony, bo jego dziewczyna wyszła z jakimś gogusiem. Od tej pory nie widziałem go. Bartek coś zrobił, że szukacie go.
-Niestety, ale dla dobra śledztwa nic nie możemy powiedzieć.
Pod domem Bartka i Skowrońskiego policja podstawiła swoich ludzi. Liczyli, że pojawi się w jednym z tych miejsc. Po godzinie obserwacji szedł do bloku, gdzie mieszkał Skowroński. Nie zdążył jeszcze wejść do klatki, bo policjant pojawił się obok niego.
-Pan Bartosz Dąbrowski?
-Tak. O, co chodzi?
-Prowadzimy sprawę pani Cieplak. Wczoraj nieprzytomna została przywieziona do szpitala. Wyniki wskazywały na to, że zażyła typową pigułkę gwałtu.
-I niby ja miałbym ją nafaszerować czymś? –zapytał, z oburzeniem po usłyszeniu zarzutów.
-Sprawdzamy wszystkie okoliczności.
-Nic jej nie dodałem. Może ten goguś, z którym tańczyła jej coś dał. Paweł powiedział mi, że piła drinka od niego i z nim wyszła.
-Tak wiemy i pan Dobrzański zawiadomił pogotowie, że pani Cieplak źle się czuje. To częściowo wyklucza z podejrzanych.
-Ja też nic jej nie podałem. Znamy się od dziecka i mieszkamy po sąsiedzku.
-To gdzie pan był przez całą noc.
-W parku obok klubu kimałem. Po jej odejściu wypiłem dużo i mnie ścięło. Jeszcze teraz czuję kaca. Nawet nie byłem w stanie z ławki wstać.
-Sprawdzimy pana wersję. Na razie zapraszamy do samochodu i jedziemy na komisariat.
Tymczasem do Polski przyleciała nieoczekiwanie Paulina. Była niedziela rano i chciała się przekonać, co robi jej chłopak. Zamiast niego zastała policjantów przeszukujących jego dom. Prędzej sprawdzili auto, ale nic nie znaleźli.
-Co ma znaczyć ta rewizja? I gdzie jest Marek? –pytała pierwszego napotkanego policjanta.
-A pani, kim jest?
-Paulina Febo. Mieszkam tutaj z Markiem. Gdzie teraz jest?
-W areszcie w Pruszkowie. Jest podejrzany o posiadanie nielegalnych środków odurzających i podanie jej jednej dziewczynie w klubie.
-Mogłam się spodziewać, że kiedyś się tak skończą jego wyskoki.
Popołudniu Marek wrócił do domu po wpłaceniu kaucji. Oprócz Pauliny czekali na niego rodzice i Aleks.
-No proszę. Komitetu powitalnego się nie spodziewałem -zadrwił.
-Nie kpij Marek –wysyczała Febo. —Posuwasz się do najgorszych rzeczy.
-Czyli już mnie osądziłaś Paula? Bardzo dziękuję za słowa otuchy.
-Paula ma rację –odezwał się Aleks. —Ja zawsze wiedziałem, że te twoje wyjścia do klubu źle się skończą.
-Marek możesz opowiedzieć nam na spokojnie, co się stało w klubie? –pytała matka.
-Opowiem. Najpierw chcę wziąć prysznic.
Powodem kąpieli było nie tylko odświeżenie, ale czas na zastanowienie się, co ma powiedzieć rodzicom, Pauli i Aleksowi. W salonie pojawił się po kwadransie i opowiedział wszystko jak na świętej spowiedzi.
-Czyli, jak udowodnią winę temu drugiemu chłopakowi, ty zostaniesz oczyszczony z zarzutów? –pytał ojciec.
-Tak tato.
-Skandal jednak zostanie Marek –odezwała się Paulina. —Pomyślałeś, co będzie jak prasa się dowie.
-A ty pomyślałaś o moim ojcu, sprowadzając go tutaj i opowiadając o aresztowaniu? Choruje na serce. Zapomniałaś? –wytknął jej bez skrupułów.
-Znocuję dzisiaj u Aleksa –rzekła obrażonym tonem.
-Jedź i nie wracaj Paula –odparł jej prosto w oczy. —To już koniec naszego związku. Nie mogę być, z kimś od kogo nie słyszę słowa otuchy, pocieszenia.
-Żartujesz Marek? -zapytała po pierwszym szoku.
-Nie –odparł spokojnie. —Spakuj najpotrzebniejsze rzeczy, a po resztę przyjedź, kiedy indziej.
Mina Pauli była dla niego bezcenna.