sobota, 31 października 2020

Wyprawa cz. 2 mini o Uli i Marku.

 

Po utracie świadomości przez Ulę Marek zaczął działać. Najpierw sam próbował ocucić ją, ale poklepywanie po policzku i mówienie do niej rezultatu nie przynosiło.  W końcu położył w bezpiecznej pozycji i zadzwonił na telefon alarm. Pan, z którym rozmawiał bez pośpiechu, wypytał go o szczegóły.

-Nie wiem czy na coś choruje -odparł na pytanie o jakieś przewlekłe choroby. —Ale chyba nie jest to normalne, że młoda kobieta, która jeszcze półgodziny temu była całkiem zdrowa teraz leży bez świadomości i z płytkim oddechem. Byliśmy razem w klubie i na zdrową wyglądała.

-Ile ma lat chora i jak się nazywa.

-Dziewiętnaście, ale nie wiem, jak się nazywa. Tak dobrze się nie znamy. Znamy się ze trzy dni -skłamał. —Ma na imię Ula. Może zobaczyć ją jakiś lekarz?

Dyspozytor w końcu przyjął zgłoszenie i czekał na przyjazd karetki. W międzyczasie zajął się poszukiwaniem jakiegoś dowodu tożsamości w torebce Uli. Dowód był w portfelu i tym samym dowiedział się nazwiska i numeru pesel potrzebnego do leczenia. W drugie kolejności zadzwonił do Sebastiana. Liczył, że odbierze, bo chciał, aby zostawił klub i przyszedł do mieszkania.  Szczęście dopisało mu, bo odebrał po pierwszym telefonie.

-Marek panna ci uciekła, czy numerek był ekspresowy?

-Nic z tych rzeczy Seba. Ula zasłabła u ciebie. Tylko to jakieś dziwne zasłabnięcie. Leży jak zabita.

-To coś ty jej zrobił Marek?

-Nic nie zrobiłem. Daj mi powiedzieć. Całowaliśmy się i nawet do łóżka nie doszliśmy. Zadzwoniłem po pogotowie i lepiej, żebyś tu był. To nie moje mieszkanie, a Ulę ledwo znam.

-Ja znam jeszcze mniej Marek, ale będę.

Ciągle był bez koszuli a Ula bluzki i w oczekiwaniu na lekarza i Sebę ubrał siebie i to samo próbował zrobić z Ulą. Na pół rozebrana Ula mogła źle się skojarzyć ekipie. Zapinał już ostatni guzik bluzki, gdy usłyszał zgrzyt klucza. Chwilę później Sebastian pojawił się w pokoju, gdzie był z Ulą.

                   Łukasz Garlicki, Filip Bobek - "BrzydUla" świętuje setny odcinek! - WP  Teleshow

-Marek wygląda jakby spała.

-Ale nie śpi. Ty tak wyglądałeś, jak ostatnio naprałeś się do nieprzytomności.

-Zaraz Marek. Dałeś jej drinka. Może upiła się.

-Wątpię.

-To może uczulona jest na coś, co zjadł albo wypiła.

-To już prędzej. O to samo pytał mnie dyspozytor.

Pięć minut później usłyszeli dzwonek domofonu, a Sebastian, jako główny właściciel poszedł otworzyć.

Lekarz podobnie jak dyspozytor wypytywał go o rzeczy, o których nie miał pojęcia. Powiedział, że byli w klubie, wypiła drinka, później zaczęła źle się czuć. Kiedy przyszedł czas na szczegółowe badania, obaj musieli wyjść. Lekarz także zbadał te intymne miejsca, ale nic podejrzanego nie odkrył. Miał jednak swoje podejrzenia. Jedna nieprzytomna dziewczyna z klubu i dwóch mężczyzn dobrze nie wyglądało.

-Zabieramy panią do szpitala -rzekł, gdy ponownie pojawił się obok Marka i Seby. 

-Co jej dolega? -dopytywał Marek.

-Nie jest pan z rodziny z tego, co mi wiadomo i nie mogę udzielać informacji.

-Może, chociaż dowiem się, dokąd ją zabieracie.

-To tajemnicą akurat nie jest.

W szpitalu Ula wracała powoli do siebie. Zrobiono jej wszystkie badania z krwi. Po półgodzinie i Marek dotarł do szpitala. Sebastian iść z nim nie zamierzał, bo była dopiero dziesiąta i nie chciał psuć sobie sobotniej nocy. Marek miał również Uli torebkę i telefon i chciał oddać jej te rzeczy. W telefonie migała mała dioda oznaczająca nieodebrane połączenie albo smsa, więc sprawdził. Nieodebranych połączeń było aż trzy i wszystkie były od Bartka. Była również wiadomość.

Ulka, gdzie ty jesteś? Miałem cię odwieźć do domu. 

W obszernym holu szpitalnym było sporo osób, ale większość siedziała na ławkach i czekała na poradę. Do rejestracji kolejki nie było i w tej sytuacji tam się skierował.

-Dobry wieczór pani. Przywieziono tutaj niedawno Urszulę Cieplak. Mógłbym dowiedzieć się, gdzie jest? Mam jej rzeczy. Torebkę, telefon, dokumenty.

-Jest na sali obserwacji, ale nie może pan tam wejść. Mógłby pan podejść do gabinetu ordynatora. Chciałby widzieć się z kimś, jeśli ktoś by pytał o panią Cieplak. Pójdzie pan na prawo korytarzem.

Nie przewidując żadnych kłopotów, udał się na wskazane miejsce. Oprócz lekarza w gabinecie był policjant.

-Dzień dobry. Chciałbym zapytać o dziewczynę przywiezioną niedawno.

-Pan Marek Dobrzański? -zapytał mundurowy. —Pan zadzwonił po pogotowie?

-Tak -odparł, przeczuwając kłopoty.

-Mam kilka pytań do pana. Doktor Kaliński powiadomił nas o przestępstwie.

-Jakim przestępstwie? Nic jej nie zrobiłem –mówił ze zdenerwowaniem.

-Jeśli tak jest, niepotrzebnie się pan unosi. W krwi pani Cieplak stwierdzono pigułkę gwałtu.

-I niby ja miałbym jej podać. Przecież zadzwoniłem na pogotowie, jak tylko Ula straciła przytomność. Gdybym był winny, porzucił gdzieś i uciekł.

-I to działa na pana korzyść panie Dobrzański. Mimo to musimy przesłuchać pana. Mógł się pan przestraszyć jej stanem. Pojedziemy na komisariat i wyjaśnimy.  

-Chciałbym zadzwonić do mojego prawnika. Bez niego nic nie powiem.

Kłopoty na tym się nie skończyły, bo gdy wychodzili ze szpitala, natknęli się na Sebastiana, który po namyśle postanowił przyjść i wesprzeć przyjaciela.

-Marek –zagadnął. —Stało się coś, że wychodzisz z policjantem.

-Okazało się, że w organizmie Uli stwierdzono pigułkę gwałtu i niby to ja podałem jej.

-Co? To jakiś absurd. Nie potrzebujemy takich dodatków –rzekł do policjanta.

-A pan to, kto? Adwokat?

-Nie. Przyjaciel. Razem byliśmy w klubie Akron. Później Ula stracił przytomność u mnie w mieszkaniu.

-Z panem w takim razie również chcielibyśmy porozmawiać. Zapraszamy do radiowozu.

-Zadzwoniłem do Mateusza Seba. Obiecał jeszcze dzisiaj przyjechać.

 

Przez prawie całą noc Marek z Sebastianem byli przesłuchiwani. Olszański dużo do sprawy nie wniósł, bo nawet nie miał okazji jej poznać osobiście. Policja jednak nalegała na sprawdzenie mieszkania Olszańskiego. Marek za to nie ukrywam nic i opowiedział o okolicznościach zapoznania i że tuż przed wyjściem, gdy była zdenerwowana, dał jej drinka, który miał być dla Lidki. Oddał policjantowi również telefon.

-Z tym Bartkiem przyjechała do klubu –zeznawał. —Widziałem go z bliska, bo zrobił Uli awanturę, że zatańczyła ze mną. Później przy stoliku widać było, że się kłócą. Ula zresztą, kiedy uciekła od niego i schroniła się w moim samochodzie, powiedziała mi, że to palant i chciała, abym odwiózł ją do domu.  

-Ale pan tego nie zrobił. Może miał już pan w planach zakończyć znajomość w mieszkaniu przyjaciela.

-Nie zrobiłem, bo piłem. Nawet do mieszkania Sebastiana szliśmy pieszo. Moje auto stoi ciągle przed klubem. Można sprawdzić. A ona sama zaproponowała, żebyśmy gdzieś poszli. Spytała czy mam gumki.

-Sprawdzimy panie Dobrzański pana wersję.  

Ula tymczasem doszła do siebie, ale nic za bardzo nie pamiętała, co się stało. Nawet Marka za dobrze nie zapamiętała. W czasie rozmowy z policjantką powiedziała tylko, z kim przyjechała, co robiła, bo oskarżać kogokolwiek bezpodstawnie nie chciała.  

-Oprócz drinka od Marka piłam chwile prędzej Colę –wyjaśniała po pytaniu, co piła wczorajszego wieczora. —Mój chłopak przyniósł.

-Pan Dobrzański powiedział, że wtedy pokłóciliście się.

-To prawda. Pokłóciliśmy się z Bartkiem.

-O, co?

-On chciał, żebyśmy poszli gdzieś, ale ja nie chciałam. Wie pani chciał, żebyśmy w końcu zrobili to.

-Czyli mógł dosypać pani coś do Coli, żeby stała się pani uległa.

-Nie wiem. Mieszkamy po sąsiedzku i znamy się od dziecka.

Po tych zeznaniach kolejny na liście do przesłuchiwania był Bartek i pojechali do Rysiowa.

-Bartusia nie ma w domu od wczoraj, a telefonu nie odbiera –oznajmiła policjantom jego matka. —To takie straszne, co przydarzyło się Uli. Józuś, ojciec Uli, tu był i powiedział, co się stało. Szukał Bartka. Chciał wiedzieć, co się stało, że razem nie wrócili i że Ula wyszła z obcym.

-My w tej sprawie.  Byli razem w klubie i może coś wiedzieć.

-Jak się znajdzie to powie –odparła. —Miała wracać z Bartkiem i Pawłem Skowrońskim do domu, ale wolała obcego i ma za swoje. Dobrze, że nic dziewczynie nie zrobili.

-Ten Skowroński, gdzie mieszka?

-Kiedyś tu mieszkał z rodzicami, a teraz w Pruszkowie ma mieszkanie.

Po wyjściu policji zadzwoniła do syna ponownie. Tym razem telefon odebrał i uprzedziła, że policja była u nich, wypytywała o niego i opowiedziała, co się stało z Ulą.

Po dokładnym ustaleniu adresu Skowrońskiego w Pruszkowie tam się udali. Skowroński pojawieniem się policji był mocno zdziwiony. Sprawdzili jego trzy pokoje, ale Bartka u niego jednak nie było.

-Ostatnio widziałem go wczoraj wieczorem –odparł na pytanie o niego. —Był nieźle wkurzony, bo jego dziewczyna wyszła z jakimś gogusiem. Od tej pory nie widziałem go. Bartek coś zrobił, że szukacie go.

-Niestety, ale dla dobra śledztwa nic nie możemy powiedzieć.

Pod domem Bartka i Skowrońskiego policja podstawiła swoich ludzi. Liczyli, że pojawi się w jednym z tych miejsc. Po godzinie obserwacji szedł do bloku, gdzie mieszkał Skowroński. Nie zdążył jeszcze wejść do klatki, bo policjant pojawił się obok niego.

-Pan Bartosz Dąbrowski?

-Tak. O, co chodzi?

-Prowadzimy sprawę pani Cieplak. Wczoraj nieprzytomna została przywieziona do szpitala. Wyniki wskazywały na to, że zażyła typową pigułkę gwałtu.

-I niby ja miałbym ją nafaszerować czymś? –zapytał, z oburzeniem po usłyszeniu zarzutów.

-Sprawdzamy wszystkie okoliczności.  

-Nic jej nie dodałem. Może ten goguś, z którym tańczyła jej coś dał. Paweł powiedział mi, że piła drinka od niego i z nim wyszła.

-Tak wiemy i pan Dobrzański zawiadomił pogotowie, że pani Cieplak źle się czuje. To częściowo wyklucza z podejrzanych.

-Ja też nic jej nie podałem. Znamy się od dziecka i mieszkamy po sąsiedzku.

-To gdzie pan był przez całą noc.

-W parku obok klubu kimałem. Po jej odejściu wypiłem dużo i mnie ścięło. Jeszcze teraz czuję kaca. Nawet nie byłem w stanie z ławki wstać.

-Sprawdzimy pana wersję. Na razie zapraszamy do samochodu i jedziemy na komisariat.  

 

Tymczasem do Polski przyleciała nieoczekiwanie Paulina. Była niedziela rano i chciała się przekonać, co robi jej chłopak. Zamiast niego zastała policjantów przeszukujących jego dom. Prędzej sprawdzili auto, ale nic nie znaleźli.

-Co ma znaczyć ta rewizja? I gdzie jest Marek? –pytała pierwszego napotkanego policjanta.

-A pani, kim jest?

-Paulina Febo. Mieszkam tutaj z Markiem. Gdzie teraz jest?

-W areszcie w Pruszkowie. Jest podejrzany o posiadanie nielegalnych środków odurzających i podanie jej jednej dziewczynie w klubie.

-Mogłam się spodziewać, że kiedyś się tak skończą jego wyskoki.

Popołudniu Marek wrócił do domu po wpłaceniu kaucji. Oprócz Pauliny czekali na niego rodzice i Aleks.

-No proszę. Komitetu powitalnego się nie spodziewałem -zadrwił.

-Nie kpij Marek –wysyczała Febo. —Posuwasz się do najgorszych rzeczy.

-Czyli już mnie osądziłaś Paula? Bardzo dziękuję za słowa otuchy.

-Paula ma rację –odezwał się Aleks. —Ja zawsze wiedziałem, że te twoje wyjścia do klubu źle się skończą.

-Marek możesz opowiedzieć nam na spokojnie, co się stało w klubie? –pytała matka.

-Opowiem. Najpierw chcę wziąć prysznic.

Powodem kąpieli było nie tylko odświeżenie, ale czas na zastanowienie się, co ma powiedzieć rodzicom, Pauli i Aleksowi. W salonie pojawił się po kwadransie i opowiedział wszystko jak na świętej spowiedzi.

-Czyli, jak udowodnią winę temu drugiemu chłopakowi, ty zostaniesz oczyszczony z zarzutów? –pytał ojciec.

-Tak tato.

-Skandal jednak zostanie Marek –odezwała się Paulina. —Pomyślałeś, co będzie jak prasa się dowie.

-A ty pomyślałaś o moim ojcu, sprowadzając go tutaj i opowiadając o aresztowaniu? Choruje na serce. Zapomniałaś? –wytknął jej bez skrupułów.

-Znocuję dzisiaj u Aleksa –rzekła obrażonym tonem.

-Jedź i nie wracaj Paula –odparł jej prosto w oczy. —To już koniec naszego związku. Nie mogę być, z kimś od kogo nie słyszę słowa otuchy, pocieszenia.

-Żartujesz Marek? -zapytała po pierwszym szoku.

-Nie –odparł spokojnie. —Spakuj najpotrzebniejsze rzeczy, a po resztę przyjedź, kiedy indziej.

Mina Pauli była dla niego bezcenna.


 

piątek, 23 października 2020

Wyprawa cz.1 -mini o Uli i Marku.


 

-Marek czas zmienić i lokal, i teren -rzekł Sebastian do przyjaciela w czasie pobytu w Klubie 69. —Tu nas panny znają.  Jeśli nie osobiście to z widzenia albo rozmów. Nie nabierają się na czułe słówka.

-To, co proponujesz Seba?

-Dzisiaj już późno i nie warto, ale jutro sobota i możemy zorganizować wypad za miasto.

-Chcesz jechać na jakąś potańcówkę w remizie? -pytał Dobrzański zniechęcony pomysłem Olszańskiego. -I mam panienkę do samochodu zaciągnąć?

-Kto powiedział o remizie. Możemy pojechać do Pruszkowa. Jest tam fajny klub podobny do naszego. Nawet nie będziemy musieli wracać do Warszawy, tylko przekimamy w mieszkaniu po babci. Dwieście metrów od klubu. Korzystaj, póki nie ma Pauli w Polsce.

-Zamierzam Seba. Zamierzam wykorzystać każdą godzinę wolności.

Obaj od godziny bawili w klubie, ale żadna dziewczyna na dłużej przy nich nie zabawiła. Niektóre nawet omijały szerokim łukiem. Jeszcze niedawno było całkiem inaczej i po kilku minutach w klubie mieli towarzystwo dwóch dziewczyn. Zazwyczaj była to brunetka dla Marka i blondynka dla Sebastiana. Nigdy jednak nie wybrzydzali i jeśli trafiły się dwie blondynki, szatynki, brunetki lub rude nie zniechęcało ich do bliższej znajomości. Znajomość ta miała najczęściej finał w pokoju hotelowym albo w mieszkaniu Seby, który miał u siebie dwie sypialnie z dużymi łóżkami.

 

Do Pruszkowa pojechali po pracy. Przed pójściem do klubu pojechali do mieszkania po babci Olszańskiego zanieść swoje bagaże, bo postanowili zostać do poniedziałku rano.

-Tu masz klucze zapasowe Marek. Jakby ci się coś trafiło, to bierzesz małą sypialnię.

Po dwudziestej podjechali pod klub Akron. Z zewnątrz wyglądał całkiem przyzwoicie i widzieli sporo wchodzących i wychodzących dziewczyn. Kiedy weszli do środka, skierowali się z przyzwyczajenia do bufetu, bo był z niego widok na salę i bawiące się osoby. Dziewczyny, a przynajmniej te w Warszawie, również podchodził z nadzieją, że ktoś postawi im drinka.

-Przyjemnie nie Marek. Dziewczyny również całkiem, całkiem. Masz jakąś na celowniku?

-Jeszcze żadna nie wpadła mi w oko.

-Tam jakaś siedzi -pokazał na dziewczynę z długimi ciemnymi włosami. —Brzydka nie jest.

-I jakiś facet przyniósł jej drinka.

-Cześć -zagadnęła do nich jakaś dziewczyna z uwieszoną na jej ramieniu inną dziewczyną. Ta pierwsza miała krótkie czarne włosy, a druga była posiadaczką długich i rudych. Obie miały jeszcze inne atuty urody preferowane przez Sebę, czyli cycki i długie nogi. Teraz oba plusy były wyeksponowane mini spódniczką i obcisłą bluzeczką. —Nigdy nie widzieliśmy was tutaj, a takich ciach trudno nie zauważyć.

-Cześć -odparł Sebastian. —Marek, Sebastian -przedstawił.

-Lidka, Karolina -odparła dziewczyna z rudymi długimi włosami. —To, skąd się wzięliście?

-Z Warszawy -odparł Olszański. —Może drinka?

-Z chęcią -odparła Lidka, siadając obok Olszańskiego, a Karolina z drugiej strony obok Marka.

 

Tymczasem pierwsza dziewczyna zainteresowania Marka i Sebastiana tak dobrze się nie bawiła, jak inne osoby. Przyjechała tu ze swoim chłopakiem Bartkiem i trzema innymi osobami.  Choć ona wolała pójść na potańcówkę do remizy w ich miejscowości Rysiów. Została, jednakże przegłosowana i przyjechali tutaj. Głównie Bartkowi zależało na przyjeździe do Pruszkowa. Bartek również ostatnio stał się nachalny i chciał pójść z nią do łóżka, a ona nie była do tego przekonana. Byli parą od dwóch miesięcy i niedawno skończyła osiemnaście lat.  Dlatego uważała, że ma jeszcze czas. Nawet tego wieczoru mówił, że kumpel ma tu jakieś lokum i mogę skorzystać z wolnej chaty.

-Nie Bartek. Mogę wyobrazić sobie tę chatę. Brudne łóżko i szybki numerek. Za kogo mnie masz?

-Możemy iść do hotelu. Tylko co obsługa pomyśli.

-Dlaczego zależy ci tak mocno na pójściu ze mną do łóżka Bartek? Trzeba było zostać przy Darii. Ona nie ma w tych sprawach skrupułów.

-Zdradziła mnie, a o nas plotkują.

-Możesz przynieść mi coś do picia? -postanowiła, przerwać dyskusję. Sok, wodę albo Colę. Drink nie smakuje mi.

-Mogę.

Gdy zauważyła, że Bartek wychodzi z sali  i nie wracała, sama postanowiła wyjść i pooddychać świeżym powietrzem. Kiedy szła w stronę drzwi, wpadła na Marka wracającego z toalety. Było tam wystarczająco jasno, aby przyjrzeć się mężczyźnie. Bywała w Warszawie, innych miastach, ale nigdy nie spotkała tak przystojnego mężczyzny. Marek również był pod wrażeniem dziewczyny. Z daleka tak ładnie nie wyglądała, a uwagę przykuwały błękitne oczy i ponętne usta z pięknym szczerym uśmiechem. 


 

-Cześć -rzekł nieznajomy, ukazując uśmiech z dołeczkami w policzkach.

-Cześć -odparła, pokazując olśniewający uśmiech.

-Marek -rzekł, wyciągając rękę na przywitanie. —Sama jesteś? -zapytał, choć widział, że ma towarzystwo.

-Ula i tymczasowo sama.

-To może w takim razie zatańczymy?

-Chętnie -odparła bez zastanowienia.  

Chwilę później prowadził ją na parkiet i patrząc sobie w twarz tańczyli, jakiś czas. Na rozmowę nie było zbytnio szans, bo muzyka była zbyt głośna i wszystko by zagłuszała. Wraz z powrotem Bartka taniec się skończył.

-To moja dziewczyna -rzucił, wciskając się między nich. —Idziemy Ula -dodał, ciągnąc ją do stolika.

-Bartek tylko tańczyliśmy. Przepadłeś na pół godziny, a miałeś iść tylko po colę.

-I mam. Musiałem oddzwonić do kumpla.

-Tego, co wynajmuje pokój? -zapytała ironicznie.

-Nie. Tego od pracy w Niemczech w czasie wakacji. Uleńko może -zaczął, gładząc po ręce.

-Tylko nie Uleńko -wtrąciła, wyrywając rękę. —Nie cierpię tego zdrobnienia. Mówiłam ci, a ty jak tylko wypijesz, mówisz tak do mnie -mówiła, popijając ciemny napój.

-Odmawiasz mi łóżka, a teraz jeszcze masz pretensje, że mówię do ciebie pieszczotliwie?

-Chcę wracać Bartek. Nie podoba mi się w tym klubie. Od początku nie byłam chętna na przyjazd.

-Ty na nic chętna nie jesteś -odburknął głośno, bo ci co siedzieli obok, spojrzeli na nich.

-Wracam do domu -rzekła, stając od stolika. —Za dziesięć minut jest autobus

-Ja cię przywiozłem i odwiozę do domu -odparł, ściskając za przegub i zmuszając, aby usiadła.

-Pijany jesteś i nie masz jeszcze prawka -odparła, wyrywając rękę. —Tylko zdany egzamin.

-Wypiłem tylko piwo dwie godziny temu. Ale jeśli ci tak zależy, pojedziemy z kumplem. On nie pije, bo bierze leki. Pójdę poszukać go.

Kiedy tylko dopiła Colę, a Bartek oddali się, uciekła od stolika. Marek, który stał przy barze i zamawiał drinka dla Lidki, widział co się dzieje i że dziewczyna najwyraźniej ma problemy. Gdy już szła do drzwi, pojawił się obok niej. 

Filip Bobek romansuje z Dereszowską - WP Gwiazdy

-Wszystko dobrze Ula? Widziałem, jak kłóciłaś się z chłopakiem.

-Kłóciłam się, bo to palant.

-Może drink cię uspokoi i zapomnisz o tym palancie.

-Chętnie -odparła i wypiła napój niemal jednym łykiem. —Możesz mnie odwieźć do domu, czy piłeś? Zapłacę.

-Piłem, ale mogę schować cię w moim aucie przed chłopakiem.

-Dzięki. Jak ci było na imię.

-Marek.

Kiedy wychodził, zobaczył jeszcze, jak przyjaciel podnosi do góry kciuk, co miało oznaczać gratulacje i udanego wieczoru. Sam zajął się Lidką i Karoliną.

W samochodzie Ula podjęła dziwną dla siebie rzecz, bo na złość Bartkowi postanowiła, że poflirtuje z tym mężczyzną. Co prawda nie wiedziała, jak zabrać się do tego, ale Marek sam zaczął ją uwodzić. Patrzył na nią z podziwem, a usta dzieliło parę centymetrów. Przedłużająca się cisza i wpatrzone oczy Uli w Marka oznaczały dla niego zgodę na chwilę przyjemności. Ula całowała się już, ale teraz czuła coś wspaniałego. Po całym ciele czuła ciepło i odpływała z każdym dotykiem obcego mężczyzny. Zwłaszcza że Marek zachęcony brakiem protestów odpiął parę guzików bluzki i pieścił jej piersi.

-Kurczę blaszka jak cudownie całujesz -wymamrotała swoje myśli.

-Podoba ci się? -zapytał z tym swoim zabójczym uśmiechem.

-O kurczę. Głośno to powiedziałam.

-Ile masz lat?

-Spokojnie Marek. Jestem pełnoletnia. Chodzę do ostatniej klasy liceum.  Inaczej do klubu by mnie nie wpuścili.   

-Wiem, jak działają kluby i że nieletni się znajdą.

-A ty, ile masz lat? Wiek za wiek.

-Dwadzieścia pięć. Ale na czym poprzednio skończyliśmy Ula? Cudownie całujesz? Dobrze pamiętam? Możemy powtórzyć to, co robiliśmy?

Każda rozsądna dziewczyna powiedziałaby, że nie, ale wzrok Marka był jak hipnoza i sama przylgnęła do jego ust. Pocałunki stawały się coraz mocniejsze, a dłoń Marka pieściła uda Uli. Było jej cudownie i podjęła po raz drugi niezrozumiałą dla siebie rzecz. Postanowiła, że odda się właśnie jemu. Nie znają się i nie będą do tego wracać. Facet, jak myślała, musiał mieć już spore doświadczenia  w tych sprawach i tak napalony, jak Bartek nie będzie.

-Masz jakieś gumki? -zapytała tekstem usłyszanym niedawno w jakimś filmie.

-Mam, ale samochód nie jest dobrym miejscem Ula -odparł mocno zszokowany. —Jeszcze policja się może przyplątać. Kumpel, z którym tu jestem ma tu mieszkanie po babci. W tamtych blokach -dodał, pokazując pobliskie budynki. —Możemy podejść.

-To chodźmy Marek -rzekła, otwierając sobie drzwi. 

Do Seby leciał jak na skrzydłach i nie mógł uwierzyć w to, co mu się trafiło. Całował wiele kobiet, ale teraz było tak słodko i tajemniczo. Dziewczyna wydawała się stworzona do igraszek w łóżku i już czuł wzrastające pożądanie. Nigdy też tak łatwo nie przyszło mu z dziewczyną.

Jak tylko znaleźli się w mieszkaniu, tak jak uzgodnili z Sebą, poprowadził Ulę do mniejszej sypialni. Po drodze całował ją szaleńczo i zrzucić z siebie koszulę. Z Uli zdążył tylko zdjąć bluzkę, bo później dostała drgawek i mdlała w jego ramionach.