wtorek, 29 września 2020

Dziecko i Wioletta prawdę ci powie 1/2 - mini o Uli i Marku.

-Ulcia grzebanie w czyichś rzeczach jest brzydkie i złe -pytała Beatka swoją siostrę.

-Oczywiście kochanie -odparła, nie odrywając wzroku od odbicia twarzy w lustrze. —Mówiłam ci już wiele razy, że to bardzo nieładnie -dodała niewyraźnie, bo malowała usta.

-Bawić się telefonem też nie można?

-Nie. Skąd tyle pytań Beatko.

-Pan Piotr chyba o tym nie wie. Widziałam, jak oglądał twój notatnik, a gdy zadzwonił telefon wziął i bawił się nim.

 -Jesteś pewna? -pytała, spoglądając na siostrę.

-Ehe. Poszłam do twojego pokoju po ołówek i widziałam. Stał do mnie tyłem.

Siostra tendencji do kłamstw nie miała i uwierzyła. Sama postanowiła sprawdzić, jak sprawa wygląda. Szybko dokończyła się malować i wyszła z łazienki. Kiedy wchodziła do kuchni, usłyszała początek swojej melodii dzwonka. Po niemal sekundzie przestał dzwonić.

-To co Ula. Wychodzimy? -pytał Sosnowski, jak tylko weszła do swojego pokoju.

-Tak. Sprawdzę, tylko kto dzwonił -mówiła, biorąc telefon do ręki. Dziwne nie mam nieodebranego połączenia, a przecież wyraźnie słyszałam swój dzwonek.

-Musiało ci się przesłyszeć Ula -mówił z uśmiechem. —Byłem tu przez cały czas.

-Nic mi się nie przesłyszało. Wchodząc do kuchni, dokładnie słyszałam pierwsze takty mojej melodii, więc nie zaprzeczaj. Marek miał dzwonić w mega ważnej sprawie -kłamała, bo na telefon się nie umawiali, a tylko od niego mógł odrzucić połączenie. —To nasze być albo nie być.

-Jeśli to takie ważne to zadzwoni. Albo ty możesz zadzwonić do niego.

-Tak zrobię Piotr zadzwonię.

Na połączenie długo nie czekała, bo po drugim dzwonku usłyszała Marka.

-Cześć Ulka. Dzwoniłem, bo udało mi się namówić dyrektora jednej ze szwalni na bardzo dobre warunki współpracy. Mogą nawet zacząć szyć w poniedziałek. Dodatkowy plus jest taki, że jest znacznie bliżej Warszawy niż te pod Poznaniem.

-Świetnie Marek możemy pojechać nawet jutro i wszystko omówić.

-Tak wstępnie już nas umówiłem. Mówię wstępnie, bo możesz mieć na popołudnie inne plany.

- Nie mam i dzięki. Jesteś niezastąpiony.

-Zawsze do usług Ula. Nie będę ci dłużej zajmował czasu Ula. Miłego wieczoru.

-Dzięki i do jutra.

-Piotr nie podoba mi się, że grzebałeś w moim telefonie. Betti widziała, jak go ruszasz.

-Znów by nam wieczór zepsuł. Tylko o pracy byś myślała.

-Więc to prawda Piotr. Zachowujesz się jak Paulina Febo była narzeczona Marka. Ona również kontrolowała go i chciała wybierać, z kim ma się spotykać, a z kim nie. Nie jestem twoją własnością i nie masz żadnych praw do decydowania, z kim się spotykam.

-Czyli on po raz kolejny jest dla ciebie ważniejszy niż ja.

-Żadnego z was nie faworyzuję Piotr. Ale ty robisz wszystko, abym zaczęła inaczej patrzeć na naszą znajomość.

-Ula przepraszam. Było to głupie. Zapomnijmy o wszystkim i chodźmy do kina. Tak jak planowaliśmy.

-Nie Piotr. Nie mam ochoty wychodzić z tobą. I będzie lepiej jak odjedziesz. Chcę wieczór spędzić z rodziną.

 

Sosnowski nie dyskutował i odjechał. Poddawać się nie zamierzał i jeszcze raz wrócić w łaski Uli. Ula tymczasem przebrała się w wygodniejsze rzeczy i razem z siostrą obejrzała po raz enty Shreka.

-To twoim księciem kto jest -pytała Beatka. —Pan Marek czy pan Piotr.

-Żaden nie jest moim księciem Betti. Są moimi przyjaciółmi.

-Pan Marek wygląda na księcia. Jest wesoły, zawsze się uśmiecha i jest bogaty jak książę z bajki.

-To znaczy, że Piotr ci się nie podoba?

-Pan Marek jest lepszy. Pan Piotr chce być miły, ale nie jest.

-Dlaczego tak mówisz? Myślałam, że go lubisz.

-Tata go lubi. U nas w przedszkolu na takich mówi się lizus i sztywniak.

 

Nazajutrz w swoim biurze Ula zastała bukiet kwiatów. Przy nim stała Wioletta i czytała bilecik. Wiele nie wyczytała, bo tylko przepraszam Ula. Chciał spytać co to za kwiaty, ale Kubasińska ją uprzedziła.


 

- Ula od kogo te kwiaty, o co poszło. I kto przeprasza?

-A co pisze Wiola?

-Przepraszam Ula. Tylko tyle.

-Piotr -odparła Wioli, bo jej sekretarka drążyłaby temat w nieskończoność, dopóki nie dowiedziałaby się od kogo. Ostatnio czuła również, że bardziej dogaduje się z nią niż z przyjaciółki, a chciała z kimś porozmawiać na temat Piotra i wczorajszego dnia. —Przyłapałam go, jak grzebie w moim telefonie.

-Niczym Paulina. Ale jeśli już teraz chce cię kontrolować, to czarno widzę waszą przyszłość Ulka. Lepiej od razu zakończyć znajomość. Widzę, jak patrzy na Marka. Tak jakby mu Marek rodzinę pozabijał.

-Czyli uważasz, że Piotr to nie jest dobry materiał na chłopaka.

-Serio Ula? Pytasz mnie o zdanie.

-Pytam. Dlaczego ty mnie pytasz, dlaczego ja cię pytam Wiola.

-Bo to znaczy, że liczysz się z moim zdaniem. Paula nigdy mnie o nic podobnego nie poprosiła. Nie liczyła się z moim zdanie. A ty masz jeszcze przyjaciółki w firmie. Ula nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy. To znaczy, że nie jestem taka głupia i roztrzepana.

-Jeśli chcesz, potrafisz być rozsądna. To co myślisz o Piotrze jako chłopaku.

-Myślę, że Marek cię bardziej kocha i zrobiłby dla ciebie wszystko. Dla ciebie odwołał ślub.

-Jak on Wiola? – pytała z niedowierzaniem. To Paulina odwołała.

-Ty dalej nic nie wiesz? -pytała zdziwiona. — Marek odwołał. Powiedział o tym Sebastianowi w dniu zarządu. Później Sebastian miał przekonywać Marka, a ja Paulinę, że ty i Marek to nieporozumienie, które przejdzie Markowi. Paulina tego dnia dowiedziała się, że z tobą był na tym wyjeździe i że to ciebie kocha. Pamiętam, że wściekła była jak rój osów. To znaczy os.

Ula słuchała dłuższego wywodu Wiolu i nie mogła uwierzyć w to co słyszy. Marek naprawdę pokochał ją, a ona traktowała go tak podle.

-O niczym nie wiedziałam? Dlaczego prędzej nikt mi nic nie powiedział?

-Bo uparta byłaś i wiedziałaś swoje.

Słowa Wioletty mocno wstrząsnęły ją i nie dawały spokoju. Wiola miała to do siebie, że często mijała się z prawdą, ale tym razem nie wyglądało na to, aby kłamała. Kwadrans później w bufecie spotkała Alę. Do koleżanki miała również pytania.

-Ala wtedy, gdy przyjechałaś do mnie do ośrodka, miałaś coś mi powiedzieć, ale słuchać nie chciałam. Marek kazał ci powiedzieć, że ślub odwołał?

- Tak prosił Ula, ale jakie ma to teraz znaczenie? Masz Piotra.

-Ma i to wielkie znaczenie. Marek nie kłamał, kiedy wróciłam z ośrodka i przyjechał do mnie do domu. Powiedział mi wtedy, że kocha mnie, dla mnie odwołał ślub, a ja mu nie uwierzyłam.

-Ula tak bywa, że popełniamy błędy. Trzeba się z tym pogodzić i żyć dalej. Czasu nie cofniesz.

-Czasu nie, ale spróbuję Markowi wynagrodzić.

-Piotrowi się to nie spodoba. Sama wiesz, jak nastawiony jest do Marka.

-Będzie musiał zaakceptować moją decyzję. Zresztą nie ma prawa wtrącać się w moje życie prywatne.

-Kłótnie na początku związku dobrze nie wróżą Ula -mówiła, jak wyczuła Ula z przestrogą.

-Na smyczy nie trzymam Piotra. Może odejść. Muszę iść Ala. Wiola sama została w sekretariacie.

Koleżance chciał opowiedzieć i o tym, jak Betti przyłapała Piotra na grzebaniu w jej rzeczach i telefonie. W ostatniej chwili jednak powstrzymała się, bo wyczuła, że nie spodobało się jej to, że Marek wraca w łaski.

 

Wioletta tymczasem odszukała Marka. Dobrzański był w kadrach u Sebastiana i opowiedziała obu panom o kwiatach, kłótni Uli i Piotra oraz że powiedziała jej, że Marek kocha ją od dawna.

-Dlaczego powiedziałaś to wszystko?

-Chcę odkupić dawne winy Marek. Głupia byłam, że dałam się tak manu, manu

-Manipulować Wiola -wyręczył Sebastian.

-Właśnie manipulować Paulinie. Na Ulę mogłam zawsze liczyć. Tylko teraz nie schrzań sprawy Marek.

-Nic z tych rzeczy i dzięki Wiola -rzekł jej Marek.

-Do usług Marek.

-Nie wiesz przypadkiem, o co się pokłócili? -pytał Marek.

-Wiem. Ula przyłapała go, jak przeglądał Ulki telefon.

-No proszę Marek -odezwał się Sebastian. —W szpiega bawi się.

Dwie godziny później Ula z Markiem mknęli do szwalni.

 

niedziela, 20 września 2020

Tajemnice cz. 2

Kolejny tydzień Teresy i Błażeja oraz ich dzieci przyniósł sporo niespodzianek. Najpierw Błażej zadzwonił do Basi Małeckiej i umówił się z nią za trzy dni w Bielsku, a nie jak było w planach za dwa tygodnie. Jeszcze tego samego dnia pani Basia powiedziała Kamili córce Teresy o jego telefonie i że raczej nie chce spotkać się w sprawie nawiązania kontaktu pomiędzy jej Domem Seniora, do którego uczęszczała, a jego w Ostrawie. Kamila po tych nowinach przekonała się, że zainteresowanie jej matką uczciwe nie jest. Wieczorem, kiedy spotkała się z bratem, opowiedziała mu, co ustaliły z panią Basią. Oboje postanowili zająć się sprawą i uchronić mamę przed rozczarowaniem i oszustwem.

 

Dwa dni później Teresa pojechała do Ostrawy. Była to jednodniowa wizyta, a czasie obiadu miała spotkać się i poznać dzieci Błażeja Aneżkę, Klimenta i Edite. Kostek, który nie musiał chodzić do pracy, jak siostra tylko zarządzał ich szklarniami, kwiaciarniami i całą resztą również wybrał się do Ostrawy. Jego siostra przypadkiem dowiedziała się, gdzie mają zjeść obiad i wysłała go za mamą. Aby nie być rozpoznanym po sportowym i oryginalnym nadruku na aucie, pożyczył samochód od kolegi i zaparkował w pobliżu restauracji Stara Kuzelna. Półgodziny po jego przyjeździe na horyzoncie pojawiła się jego matka i Błażej. Do restauracji za nimi nie wchodził, tylko postanowił poczekać, aż wyjdą i ewentualnie pojechać za Błażejem później. Z nudów obserwował wchodzących, zastanawiając się jednocześnie, którzy to mogą być dziećmi Błażeja. Nikogo jednak nie wytypował. W restauracji tymczasem jako pierwsi pojawili się Aneżka i Kliment. Do Sali weszli pod ramię i bardziej wyglądali na parę niż rodzeństwo. Kostek również ich widział, ale pod uwagę nie brał, bo on z siostrą pod rękę nie chodził. Po kwadransie chcąc rozprostować kości, wyszedł z auta i wpadł na jakąś dziewczynę. Przy okazji wytrącił jej z rąk jakieś papiery. Dziewczyna schyliła się i od razu zaczęła zbierać kartki.

-Przepraszam -rzekł, pomagając pozbierać.

-Nevadi. Tak samo jestem winna. Jestem umówiona z ojcem, spóźniona i nie patrzyłam przed siebie.

-Na szczęście to tylko kartki, a nie telefon albo drobne -rzekł, przechodząc na czeski, którego uczył się w szkole. W tej samej chwil ich dłonie spotkały się na jednej z kartek i spojrzeli na siebie. Kostek w piękne i niebieskie oczy, a ona w brązowe. Chwilę później oboje wstali z kucka.

-Dzięki za pomoc -rzekła, uśmiechając się słodko do niego. —Muszę już iść.

Kiedy odeszła żałował, że nie poprosił o numer telefonu, bo była bardzo piękną dziewczyną i chętnie poznałby ją bliżej.

Tymczasem w środku restauracji Błażej przedstawił Teresie starszym dzieciom. Kobieta zrobiła na nich całkiem dobre wrażenie. Miała ciemne włosy, kilka zmarszczek i nie wyglądała na wielką damę. A tego się obawiali, bo ich ojciec już raz zaczął spotykać się z kimś takim i skończyło się rozczarowaniem. Na plus Teresy działał i jej wiek, bo była mniej więcej w wieku ojca, a nie młodsza o ponad dwie dekady jak Eva. 

  

-Kochani moi poznajcie Teresę -zaczął Błażej. —Teresko poznaj Aneżkę i Klimenta.

-Miło panią poznać -odezwał się jako pierwszy Kliment.

-Tato dużo opowiadał o pani -dodała jego siostra.

-Dziękuję. A wasz ojciec dużo mówił o was. 

-Jest jeszcze Edita Tereso -oznajmił Błażej. —Zaraz powinna przyjść.

Kiedy usiedli, podszedł do nich kelner z kartą dań i przez chwilę tym byli zajęci. W czasie zamawiania dań na plus Teresy było to, że nie wybierała dań najdroższych tylko te z umiarkowaną ceną. W tym samym czasie dotarła do nich najmłodsza pociecha Błażeja.

-To właśnie Edita. Studiuje i stąd ten kwadrans spóźnienia.

-Miło poznać panią -rzekła ze szczerym uśmiechem. —Tato mówił, że poznał panią, gdy wiatr porwał pani apaszkę, a on rzucił się w pogoń za nią -zwróciła się do Teresy, a Błażej przetłumaczył wszystko na polski.

-To prawda. Nikt z mojej grupy wycieczkowej się nie pofatygował. Później od słowa do słowa i okazało się, że mieszkamy, choć w innych państwach blisko siebie.

-Jeśli zdecydujecie się na ślub, to gdzie się odbędzie? -pytała starsza z córek Błażeja. —I jaki będzie. Duży czy mały?

-W gronie rodziny i dobrych znajomych. Młodzi nie jesteśmy.

-Dochodzą jeszcze sprawy finansowe -dodał Kliment. —Tato ma trochę oszczędności i…

-Kliment możesz przestać -upomniał go ojciec.

-Spokojnie Błażej -odparła Teresa. —Biedy nie klepię i nie zamierzam w żaden sposób wykorzystać waszego ojca. Miłe jest, że się o niego martwicie.

Po półgodzinie wspólnego obiadu Edita musiała opuścić rodzinę i panią Teresę i wracać na studia. Kiedy wyszła, zauważyła, że chłopak, który zrobił na niej wrażenie, ciągle jest na parkingu. Musiała przejść przez niego, więc ponowne spotkanie było nieuniknione.

-Czekasz na mnie -zapytała kokieteryjnie.

-Nie, ale miło widzieć cię ponownie. Spieszysz się?

-Powinnam być za półgodziny na uczelni, a mój autobus właśnie nadjeżdża i nie zdążę na przystanek. Na szczęście za kwadrans jest kolejny.

-Czyli chwilę masz? Kostek jestem. Nie wiem, jak to będzie po czesku albo angielsku.

-Edita -odparła. —I małą chwilę na rozmowę mam.

-Cieszę się Edita.  Można wiedzieć, co studiujesz.

-Medycynę. Chcę w przyszłości zostać pediatrą. A ty co porabiasz? Tyle czasu sterczysz na parkingu. Jesteś szpiegiem albo agentem?

-Nic z tych rzeczy -odparł, śmiejąc się na jej wypowiedź, ale i z tego, bo po części trafiła i był tu, aby szpiegować mamę i Błażeja. —Jestem menadżerem w jednej z firm ogrodniczych -wyjaśnił, ale zataił fakt, że jest to rodzinna firma.

-Fajna praca wśród kwiatów Kostek. Służbowo tu jesteś?

-Prywatnie z kolegą -skłamał, choć nie musiał. —Dostanę twój numer? -zapytał prosto z mostu.

-Pewnie -odparła. —Po szesnastej jestem wolna. Jeśli chcesz, to na przystanek możesz mnie odprowadzić.

-Chętnie -odparł, zapominając, po co przyjechał do Ostrawy i po co tyle czasu spędził na parkingu.

Po drodze Edita opowiedziała mu trochę o sobie, ale zataiło to co najważniejsze, że jest córką jednego z bogatszych ludzi w Czechach.  Kiedy doszli na przystanek była chwila, aby jeszcze usiąść i porozmawiać. 

  

Kiedy Kostek wrócił na parking, po samochodzie Błażeja śladu nie było. Siostrze zaś powiedział, że nie udało się mu wyśledzić mężczyzny. Popołudniem zadzwoniła do Editi i rozmawiali dłuższy czas.

 

Następnego dnia Błażej pojawił się w restauracji, w której umówiony był z panią Basią. Razem z nim przyjechał syn Kliment, bo teraz to zajmował się rodzinnym biznesem. Z Basią natomiast przyszła Kamila. Kamila i Kliment prowadzili samochody i po wyjściu pasażerów pojechali poszukać wolnego miejsca na parking. Oboje upatrzyli sobie to jedno wolne miejsce i zajechali drogę. Żaden nie chciał ustąpić i trąbili na siebie. Nieoczekiwanie pojawiła się obok nich straż miejska i oboje musieli odjechać. Ponownie spotkali się w drzwiach windy. 

  

-To znowu pan -wymruczała Kamila.

-Mi miło panią widzieć ponownie -odparł z niepolskim akcentem. —Los był dla mnie łaskawy. W ramach przeprosin mogę panią na kawę zaprosić.

-Jestem już umówiona.

-Szkoda -mówił ze smutkiem. —Siostra wywróżyła mi, że spotkam na dniach wyjątkową kobietę.

-Zawsze jest pan tak bezpośredni?

-Kliment. Kiedy kobieta potrafi zwrócić na mnie uwagę to tak. A jak tobie na imię.

-Kamila -odparła, choć nie wiedziała dlaczego. —Ta siostra to wróżka, jak zrozumiałam?

-Nie. Hobbystycznie zajmuje się astromagią , astrologią i horoskopami.

-To może poda numery do Eurojackpot.

-Moje konto ma zera i nie potrzeba szukać szczęścia w lotto. Nie tyle, ale ma Kamila. Stać mnie na średniej klasy samochód, jakieś zagraniczne krótkie wyjazdy raz do roku.

-To kiepska wróżka z tej pana, twojej siostry.

Kiedy wjechali na odpowiednie piętro, to ku zdziwieniu Kamili podszedł do stolika pani Basi i Błażeja. Sama mogła bez obawy, że zostanie zauważona albo rozpoznana przez Błażeja usiąść w miarę blisko nich. Dla niepoznaki miała ciemne okulary i włosy umyte szamponem koloryzującym i jej średni blond zmienił się czasowo na kasztan. O czym cała trójka rozmawiała, nie miała pojęcia. Na pewno Błażej nie zamierzał uwodzić pani Basi, bo by nie brał ze sobą tego Klimenta. W połowie posiłku Błażej opuścił na chwilę dwójkę swoich towarzyszy i wyszedł z restauracji. Kliment dalej rozmawiał z panią Basią, ale patrzył jednocześnie na nią. Chwilę później podszedł do niej kelner z dużymi lodami i powiedział, że to od mężczyzny przy oknie. Błażej tymczasem wrócił do stolika. Wyszedł na chwilę, aby zadzwonić i dokładnie umówić dzisiejsze spotkanie z Teresą, mamą Kamili. Kiedy Błażej wrócił, Basia postanowiła wyjść do toalety. Za nią wyszła także Kamila. W toalecie Basia mogła na spokojnie powiedzieć jej, że ten Kliment jest menadżerem w hotelu i interesują ich Gabinety Odnowy Biologicznej. Panowie zataili także dwie rzeczy. To, że łączy je bliskie pokrewieństwo i powiedzieli, że są dalszymi krewnymi oraz to że mają hotele, a Błażej jest prezesem klubu hokejowego. Błażej obawiał się, że Basia powie prawdę Teresie, a on sam wolał się przyznać do kłamstw.

Po takich wieściach Kamili ulżyło, że Błażej spotkał się w sprawach biznesu, a nie chciał spotkać się prywatnie. Kiedy wróciła do stolika zauważyła kartkę z numerem telefonu z dopiskiem Kliment Proszę zadzwoń. Propozycja choć nieoczekiwana, ale interesująca, bo nieznany zrobił na niej wrażenie.

Aneżka tymczasem postanowiła sprawdzić panią Teresę i jej zamiary. Numer jej telefonu znalazła w telefonie ojca i zapisała sobie.