niedziela, 26 kwietnia 2020

Spotkanie w Mediolanie 2/4 -mini o Uli i Marku.



Kiedy Ula poczuła, że zaczyna brakować jej tchu, ma dreszcze i zawroty głowy, próbowała wyjść na zewnątrz, ale szybko zdała sobie sprawę, że nie da rady. Jej dziwne zachowanie zauważyli goście restauracji ze stolika obok i zawołali kelnera. Chciała wytłumaczyć im, co się dzieje, ale cała sytuacja spowodowała, że głos uwięził jej w gardle i nie mogła wysłowić się po angielsku.  W dodatku czuła, że puchnie od gardła.
-Mam alergię na ryby i owoce morza -rzekła w końcu po części po polsku i po angielsku.
-To może być wstrząs anafilaktyczny -stwierdził ktoś. —Trzeba zadzwonić po pogotowie.
Restauratorzy na takie wypadki byli przygotowani i przeszkoleni i w oczekiwaniu na przyjazd ambulansu podali jej jeden z leków. W międzyczasie obsługa zajęła się sprawdzeniem, kim jest. W pierwszej kolejności zajrzeli do telefonu. Wyświetliły się im nieodebrane połączenia z nic niemówiącymi słowami dom, ojciec, Alicja. Była również wiadomość.
Ula, gdzie się podziewasz? Martwimy się o ciebie -czytał jeden z kelnerów łamaną polszczyzną. Odezwij się i kocham cię.
-To po polsku -stwierdziła po włosku pani, która prędzej wspomniała o wstrząsie. —Proszę mi dać ten telefon. Zadzwonię na ten numer.  

U Cieplaków tymczasem trwał obiad. Marek zaproszony był również. Tak jak i Maciek, który przyszedł do nich, jak zobaczył samochód Marka. Był to czas, aby porozmawiać. Taka szczera rozmowa wszystkim się przydała. Dla Marka była o tyle ważna, bo Cieplak zaczął patrzeć na Dobrzańskiego przychylniejszym okiem. Marek dowiedział się również, co się działo tuż przed wyjazdem Uli do ośrodka.
-Dopiero gdy zawiozłem ją na miejsce i wróciłem do domu, okazało się, że listu nie czytała, tylko zapisała na mim adres -wyjaśniał Maciek. —Dzwoniłem do niej, to wiem. Chciałem przeczytać jej, ale nie chciała wiedzieć, co piszesz.
 -Szkoda, że nie czytała i nie chciała wiedzieć, co napisałem. Ale przynajmniej pocieszające jest to, że nie przyszła, bo nie wiedziała, że czekam, a nie dlatego że nie chciała.
-Mam ciągle ten list i jak zjem, to przyniosę ci go. Należy do ciebie i Uli.
-Dzięki Maciek. Jak spotkamy się dam jej -mówił w czasie, kiedy odezwał się jego telefon. —Pisałem go z głębi serca. Ula dzwoni -dodał z nieukrywaną radością. —Ula, gdzie się podziewasz? -zapytał, jak tylko połączył się.  Martwimy się. Jestem u ciebie w Rysiowie.
-Dzień dobry. Dzwonię tylko z telefonu pani Uli -usłyszał w odpowiedzi. —Nazywam się Aneta Kowal Moreno. Pana znajoma doznała wstrząsu anafilaktycznego w restauracji Anema e Cozze w Mediolanie.
-Ula jest w Mediolanie? -przerwał jej.
-Na to wygląda.
Przez chwilę Marek rozmawiał z nieznajomą, a Cieplakowie przysłuchiwali się rozmowie.
-Dzwoniła jakaś Aneta z Mediolanu -oznajmił Cieplakom, jak skończył rozmowę. —Powiedziała, że była z mężem na obiedzie w restauracji, kiedy jedna z klientek zaczęła dusić się.  Atak był tak silny, że dali jej lek i zadzwonili po pogotowie.
-Tylko co ona tam robiła? -pytał Cieplak.
-Nie wiem co, ale lecę do niej najbliższym lotem.



Szczęście dopisało mu po części, bo chociaż samolotu do samego Mediolanu nie było, to na samolot do Rzymu były wolne miejsca, a odlot miał o szesnastej. Stamtąd liczył na jakiś transport do stolicy prowincji Lombardii, bo z Polski do Mediolanu mógł wylecieć dopiero rano w poniedziałek.  Do domu wstąpił tylko na chwilę po parę rzeczy i pieniądze. Kiedy już był w samolocie, uświadomił sobie, że nie wie nawet, gdzie ma szukać Uli.  Liczył jednak na to, że Ula będzie miała włączony telefon i odbierze. Kiedy już wylądował i wykupił lot do Mediolanu, próbował dodzwonić się do Uli. Telefon jednak nie odpowiadał. Późnym wieczorem dotarł do Mediolanu i w pierwszym lepszym hotelu zameldował się na dwie noce. Następnego dnia pojechał do restauracji, o której mówiła mu kobieta, z którą rozmawiał poprzedniego dnia. Po wytłumaczeniu, kim jest i w jakiej sprawie przyjechał, dowiedział się, do którego szpitala odwieziono Ulę. Szpital okazał się być blisko i bez zwłoki pojechał do niego. Tam tak łatwo mu nie poszło, bo lekarze nie chcieli nic mu powiedzieć. W końcu to, czy zobaczy się z Ulą, czy nie zależało, tylko od niej samej. Ta zgodziła się na odwiedziny.
-Ula -rzekł od drzwi. —Napędziłaś nam strachu przyjazdem tutaj.
-To naprawdę ty -usłyszał w odpowiedzi. —Kiedy pielęgniarka próbowała powiedzieć mi, że przyjechał, jakiś Marco z Polski nie wierzyłam. Myślałam, że coś pomyliła.
- Nie mogłem nie przyjechać -rzekł, przysiadając na łóżku. —Tyle czasu czekałem, aby móc zobaczyć cię. Tyle mam ci do powiedzenia -mówił ze wzruszeniem. —Dzwoniłem wczoraj wieczorem i dzisiaj, ale telefonu nie odebrałaś.
-Telefon mi się wyładował. Ala powiedziała mi, że odwołałeś ślub.
-Nie mogłem ożenić się, z kimś, kogo nie kocham. Już dawno powinienem zakończyć ten związek, a nie czekać i myśleć, że może jakoś się ułoży. A ty przyleciałaś do Mediolanu, żeby przerwać ceremonie.
-Nie. Chciałam... . Sama nie wiem, co chciałam Marek.
-Ula -zaczął, biorąc za rękę. —Uwierz mi. Zmieniłem się. Kiedy wyjechałaś bez słowa myślałem, że oszaleję. Nic nie liczyło się dla mnie. Ani to, co mówi mama, ani groźby Pauliny, ani praca, audytor we firmie sprowadzony przez Aleksa. Powiedziałem moje mamie, Sebastianowi i Pauli, że kocham cię. Wszyscy myślą, że oszalałem. I mają racje, bo kocham cię do szaleństw.
-Ale ja jestem firmową brzydula -mówił trochę wbrew temu, co myślała.
-Nie Ula. Jesteś piękna tylko jeszcze nieodkryta. Myślisz, że mógłbym kochać się z tobą do szaleństwa, gdybyś mnie nie pociągała i się nie podobała. A swoją drogą, żadna kobieta nie dała mi tyle przyjemności co ty w te trzy noce.
-Marek -zaczęła z żenowaniem.
-Nie ma co się wstydzić Ula. Jesteś pierwszą kobietą, która kochała się ze mną, bo mnie kochała, a nie widziała tylko faceta wartego przespać się z nim.
-Po prostu zawsze uważałam, że miłość to nie tylko seks Marek.
-Ja tak uważałem, dopóki nie poznałem cię. Ula, jeśli dasz mi szansę udowodnię, że tak jest lepiej i że się zmieniłem. Umiem szczerze kochać.
-Marek już ci wierzę. Inaczej nie przyleciałbyś do mnie i nie szukał mnie. Większego dowodu miłości nie potrzebuję.
-Kochanie -wyszeptał przy jej ustach. —Kocham cię do szaleństwa i bez pamięci.
-Nie mniej niż ja ciebie Marek -odparł szczęśliwa jak nigdy dotąd.
Chwilę później poczuła na swoich ustach delikatny pocałunek.
-Musimy zadzwonić do twojego domu. Obiecałem, że zadzwonię, jak już cię odnajdę.
-O tym samym myślałam Marek.
Rozmowa długa nie była, ale dla pana Cieplaka ważna, bo gdy usłyszał głos Uli i dowiedział się, że czuje się już dobrze, poczuł ulgę.

Wieczorem tego samego dnia Ula wyszła ze szpitala. Pobyt w hotelu, w którym zatrzymała się kończył się, więc nie przedłużyła sobie noclegu, tylko w hotelu Marka wynajęli dla siebie apartament na trzy noce.


-Mam coś, co powinnaś przeczytać -rzekł Marek, gdy wypakowywała swoje rzeczy.
-Twój list -rzekła, widząc na poskładanej kartce zapisany adres. —Maciek miał wyrzucić go.
-Ale nie wyrzucił. Przeczytaj -mówił, podając go.
Kiedy Ula zagłębiała się w krótkiej lekturze, Marek zajął się zamawianiem kolacji dla dwojga do pokoju. W menu znalazł się szampan, truskawki i bezpieczne dla Uli polędwiczki drobiowe.
-Pięknie napisany i wzruszający list -rzekła, ocierając łzy. —Dzięki tobie poznałem, co to znaczy miłość.
-Nie tylko miłość poznałem dzięki tobie, ale wiele innych rzeczy. Zaczynając od zwykłych zapiekanek i palmiarni, poprzez pokazanie jak miło może być z rodziną, jak cieszyć się z drobnostek, do tego, że można żyć uczciwie, kochać i nie zdradzać. Po raz pierwszy inne kobiety mnie nie interesują.
-Miłe. Długo czekałeś na mnie?
-Godzinę. Ale to nic kochanie. Gdybym musiał, czekałbym o wiele dłużej.
-Ciągle nie mogę uwierzyć, że wszystko to się dzieje. Boję się, że zaraz obudzę się i wszystko okaże się pięknym snem.
-Obiecuję ci, że nigdy nie przestaniesz śnić. A żeby było jeszcze piękniej, po kolacji zabieram cię na spacer. Znam Mediolan i pokażę niektóre miejsca nocą.
Spacer z Markiem był dopełnieniem dnia i kolejnego marzenia Uli. Chodzili objęci jak inne zakochane pary i rozkoszowali się ciepłą nocą. Nie odmawiali sobie czułości i raz po raz Marek całował Ulę.





Zajęci sobą nie zauważyli Klaudii, która tak jak oni pojawiła się w ulubionym przez Marka barze. Myślała nawet, że ma zwidy, bo wczoraj jeszcze miał brać ślub, a dzisiaj siedział w towarzystwie własnej asystentki. O odwołanym ślubie wiedziała, ale o powodach już nie.
-Ula wie, że kanał to nie rzeka, ale rzeki tu nie ma -rzekł Marek, gdy usiedli przy bulwarze Navigilio Grande. —I że nie ma takiego nastroju, jak znad Wisły.
-Nastrój jest Marek -mówiła chłonąc wszystko wzrokiem. —Tylko trochę inny. I jest pięknie.
-Jutro zabiorem cię na wycieczkę promem. Zobaczysz, jak będzie pięknie. Postaram się dostać bilety, aby część wycieczki była, jak się ściemni.
-Stare znajomości? -zagadnęła.
-To jedna z lepszych stron ze znajomości z Febo.


Po powrocie do hotelu oboje wiedzieli, że ta noc się jeszcze dla nich się nie skończyła. Nie potrzebne były nawet słowa, bo jak tylko zamknęli drzwi pokoju, zaczęli się całować. Najpierw delikatnie, a z czasem coraz bardziej zachłannie, chcąc jak najszybciej dojść do tego, czego oboje pragnęli. To osiągnęli bardzo szybko, bo rozbierali się w szalonym tempie i gdy oboje byli bez skrawka materiału, Marek wziął na ręce Ulę i zaniósł na łóżko. Nie czekając, wszedł w nią delikatnie i zaczął powoli poruszać się. Jednocześnie pieścił piersi i całował usta. Z czasem ruchy wzmocnił i penetrował centymetr po centymetrze jej ciepłą kobiecość. Na efekt poczytań Marka długo nie trzeba było czekać, bo rozkosz z tego, co robił rozlewała się po ich ciałach i nic innego się nie liczyło w tej chwili. Kiedy już doznali największej rozkoszy oboje zmęczeni, zaspokojeni i zadowoleni opadli na poduszki.
-Byłaś po prostu niesamowita Ula -wyszeptał
-Starałam się. A ty też stanąłeś na wyżynach zadania.
-Polecam się na przyszłość Ula.
-Myślę, że skorzystam. Daj mi tylko chwilę na odpoczynek.
-Brzmi obiecująco Ula -odparł z uśmiechem dziecka, któremu obiecano zabawkę.
Nad ranem obudziły ich dźwięki budzącego się Mediolanu. Ciągle leżeli nadzy i spragnieni swoich ciał. Tym razem Ula chciała się wykazać i zaczęła całować twarz i tors Marka. Ręką zaś dosięgła jego męskości. Choć ruchy były delikatne, zaczął odczuwać rozkosz i czuć, jak pobudza do życia tę część ciała. Gdy poczuł, że jest gotowy, a Ula przygotowana była, że zaraz przeturla ją na plecy, on posadził ją na sobie. Taka pozycja była jego ulubiona w łóżku i teraz zapragnął takiej z Ulą. W przeszłości głównie tylko z Klaudią stosował ją, bo Paulina uważała za niewygodną, a z przypadkowymi panienkami nie miało dla niego znaczenia, jak się zaspokoi. Uli nie trzeba było wiele mówić, co ma robić, bo choć nie miała w tych sprawach doświadczenia, laikiem nie była. Kiedy złączyli się w jedno ciało, zaczęła delikatnie jeździć na nim, a on rozkoszował się chwilą.  Sam pieścił wcięcie w pasie, biodra, piersi. Z przyjemnością patrzył na górną część ciała Uli i piersi, które tak przyjemnie falowały pod pasmami włosów. Zmysłowości dodawało również, to jak Ula odchyla głowę do tyłu. Gdy zaś przyspieszała i wyginała się, aby uzyskać jak najlepszą pozycję, Marek jęczał z rozkoszy, a paznokcie wpijał w biodra Uli. Nie czuła jednak tego, bo przychodziło spełnienie, a nasienie wraz z jej głośnymi odgłosami rozkoszy zalało jej wnętrze.
-Nigdy nie pozwolę ściąć ci włosów Ula -wyszeptał, kiedy zmęczona wpadła w jego ramiona. —Wyglądałaś jak rusałka na koniu.  Jesteś moją rusałką.
-Teraz i na zawsze Marek -odparła, przywierając do jego ust.



środa, 22 kwietnia 2020

Spotkanie w Mediolanie 1/4 -mini o Uli i Marku.



Wyjazd Uli do samotni mistrza nie przyniósł spodziewanych efektów. Miała tam zapomnieć o Marku, o jego podłościach i że za parę dni miłość jej życia bierze ślub. Nie stało się tak jednak. Dodatkowym minusem była obecność Piotra Sosnowskiego. Już przy poznaniu dobrego wrażenia nie zrobił. Była jednak skazana na jego towarzystwo, bo było jeszcze przed sezonem i gości mało. Wytrzymała z nim całe cztery dni, a piątego postanowiła uciec od niego i tego miejsca. Stało się to po tym, jak Piotr przygotował dla nich piknik i w czasie którego odważył się ją pocałować. Następnego dnia rano była już spakowana i gotowa na wyjazd. Piotr odprowadził ją jeszcze na przystanek i dał kartkę z numerem telefonu, ale tuż przed przyjazdem autobusu pozwolił, aby wiatr porwał ją daleko w las.
Kiedy dojeżdżała do Warszawy, podjęła szaloną decyzję i prosto z przystanku PKS pojechała na lotnisko. Liczyła, że znajdzie się jedno wolne miejsce na bilet do Mediolanu. Pani z obsługi powiedziała jej, że nie tylko jest wolne jedno miejsce, ale kilka, bo sporo osób odwołało rezerwację. Nie szastając pieniędzmi, wybrała klasę turystyczną. Do odlotu miała jeszcze trzy godziny, to odświeżyła się, zrobiła drobne zakupy, zadzwoniła do ojca i powiedziała, że wróci nie prędzej niż w niedzielę wieczorem. Przejrzała również oferty na nocleg na najbliższe trzy dni. Do Mediolanu doleciała po siedemnastej, a godzinę później była już w hotelu.


Kiedy zameldowała się już, poszła na krótki spacer i na kolację. Po powrocie do pokoju był tylko czas, aby się odświeżyć i położyć się spać. 
Jestem masochistką -myślała. —Inaczej nie da się wytłumaczyć mojego pobytu tutaj. Będę patrzyła, jak mój ukochany przysięga innej. Miłość, wierność, uczciwość małżeńską i że nie opuści ją aż do śmierci. Tylko ile z tego dochowa? Chyba tylko to ostatnie.
Następnego dnia obudziła się w jeszcze gorszym dołku.
To już jutro. Jutro w południe Marek ożeni się z Pauliną Febo. Może zrobić tak, jak mówił Sebastian, wparować do kościoła i zepsuć ceremonię? Tylko co to da? Paulina gotowa będzie mnie za coś takiego zlinczować.
Pomimo tego odświeżyła się zeszła na śniadanie i poszła na zwiedzanie Mediolanu. Nawet pogoda sprzyjała na spacer, bo było słonecznie, ale nie upalnie.  Katedrę odpuściła sobie, bo budowlę miała obejrzeć nazajutrz. Zwiedziła plac z Łukiem Triumfalnym, obejrzała obraz Ostatniej Wieczerzy, operę La Scala.




Po tylu wrażeniach i całym dniu na nogach zasnęła całkiem szybko. Ale również szybko obudziła się, bo po piątej.
Jeszcze sześć godzin. Później pięć i coraz mniej. Ciekawa jestem, co teraz Marek robi? Śpi czy czuwa? Denerwuje się czy jest zrelaksowany? Jest zniecierpliwiony czy czas mu ucieka? Nawet pogoda im sprzyja -pomyślała patrząc w okno. Gdyby chociaż padało, zepsułoby ceremonię choć trochę.

Marek tymczasem po kłótni z matką w piątkowe pojechał w ciemno do Rysiowa. Nie wiedział, czy Ula już jest i czy będzie chciała z nim porozmawiać. Drzwi otworzył mu nieoczekiwanie Maciek.
-Ty tu? -zapytał zdziwiony.
-Tak ja. Zdziwiony jesteś. Jak wyrzucają mnie drzwiami, to wchodzę oknem.
-Nie o to chodzi. Jutro ślub bierzesz.
-Nie biorę -wtrącił. —Odwołałem wszystko.
-Serio mówisz?
-Tak serio. Byłbym tutaj, gdybym kłamał.  
-No nie. 
-To chciałbym teraz z Ulą porozmawiać.
-Nie ma jej. Wróci w niedzielę.
-To pan znowu -odezwał się Cieplak, który przyszedł sprawdzić, z kim rozmawia Maciek. —Nie powinien być pan już w Mediolanie. Jeśli dobrze pamiętam ma pan się jutro żenić.
-Pamięta pan dobrze, ale żadnego ślubu nie będzie. Chciałem z Ulą porozmawiać. To ważne.
-Tyle przez pana wycierpiała.
-Wiem panie Józefie, ale ślub odwołałem dla Uli. Kocham pana córkę. Chociaż może wydawać się wam to dziwne.
-Prędzej spodziewałbym się miliona w lotka.
-Sam uwierzyć nie mogę panie Józefie -wtrącił Maciek.
-To jak jest z Ulą. Naprawdę jej nie ma.
-Naprawdę -rzekł Cieplak. —Pojechała do tej samotni waszego mistrza. Ma wrócić w niedzielę. Może kawy napije się pan? Właśnie parzyłem dla siebie i Maćka.
-Chętnie -odparł, bo kawy napiłby się naprawdę i mógł również zyskać w jego oczach.

Kiedy wyszedł od Cieplaków, pomyślał, aby pojechać do ośrodka. Na podróż do samotni mistrza było jednak za późno i postanowił pojechać tam z rana. Po godzinie był na miejscu, a pierwszą napotkaną osobą był Piotr Sosnowski.
-Pan szuka kogoś, czy na weekend -zawołał z daleka.
-Szukam Uli Cieplak.
-Jak Uli? Wyjechała we czwartek.
-Jak wyjechała? W domu jej nie ma.
-A ty jesteś tym jej przyjacielem Maćkiem.
-Tak -skłamał bez zająknięcia. —Maciek Szymczak.  Naprzeciwko siebie mieszkamy i na pewno nie ma jej w domu.
-Dziwne. Sam odprowadzałem ją w czwartek rano na przystanek autobusowy.
-Nie panie... . 
-Piotr Sosnowski.
-To niemożliwe panie Piotrze, bo dzwoniła do ojca i powiedziała, że wróci do domu w niedzielę. Wczoraj wysłała smsa i napisała, że jest tu pięknie i ciepło. Próbowałem dodzwonić się, ale telefon był poza zasięgiem. Nic się przed jej wyjazdem złego nie stało?
-Nie. Tylko ten jej były szef. Wie pan, potraktował jak zabawkę.  Oby nic sobie nie zrobiła z powodu tego gogusia.  
-Ula jest rozsądna, ma rodzinę i nic głupiego by nie zrobiła -odparł, starając się mówić bez zająknięcia. — Teraz muszę pojechać od razu do Cieplaków i powiedzieć jak sprawa się przedstawia. A panu dziękuję za informacje i do widzenia.
Gdy odszedł kawałek od Sosnowskiego, chciał zadzwonić do Cieplaków, ale stwierdził, że nie jest to rozmowa na telefon, więc postanowił pojechać do nich i jeszcze raz porozmawiać.
Kiedy dojechał do Rysiowa, w domu zastał całą trójkę Cieplaków. Jasiek z Beatką byli na dworze, a Cieplak przygotowywał obiad.  
-Cześć Jasiek, Betti.
-Dzień dobry -przywitała go Beatka. —Jak przyjechał pan do Ulci, to jej nie ma. Jutro wróci -poinformowała go, a on zastanawiał się czy nie kazano jej tak mówić.  
-Nie do Uli. Przyjechałem do ciebie, Jaśka i twojego ojca. Jasiek wracam właśnie z tego ośrodka, gdzie miała być Ula i jakiś kierownik powiedział mi, że wyjechała we czwartek.
-Jak wyjechała w czwartek? Dzwoniła we czwartek i mówiła, że wróci w niedzielę. Nie okłamuję pana -mówił z przejęciem. —Wczoraj również dzwoniła i wspominała, że jest tam pięknie i ciepło.
-To, gdzie może być?
Tymczasem Cieplak widział przez okno przyjazd Marka i wyszedł na dwór.
-Pan Marek powiedział, że Ula się zgubiła -oznajmiła ojcu Beatka, zanim odezwał się Marek czy Jasiek.
-Nie zgubiła się Betti, tylko wyjechała z ośrodka i pojechała gdzie indziej. Codziennie dzwoni do nas. Nic jej nie jest.
-Ula jest taka rozsądna Jasiek i dziwne, że nic nie powiedziała o zmianie planów -odparł mu ojciec.
-A Ula wie, że nie bierze pan ślubu? -zapytał tymczasem Jasiek.
-Nie wiem. Napiszę jej parę słów. Telefonu może nie odebrać.
-A ja pójdę przedzwonić -zadeklarował Józef.
Przez kwadrans odzewu ze strony Uli nie było, ale w końcu telefon Marka zadzwonił.
-Ula dzwoni -rzekł do Cieplaków.

W sobotę Ula pod katedrą zjawiła się już o dziesiątej, choć do czasu ślubu były dwie godziny. Nie zauważyła również żadnego wzmożonego ruchu. Kiedy o jedenastej dalej nic się nie działo, zaczęła się dziwić. W południe była już całkowicie zdezorientowana, o co w tym chodzi. 



Zadzwoniła w końcu do Ali.
-Cześć Ala.
-Cześć Ula. Myślałam dzisiaj o tobie i czy nie wybrać się do ciebie dzisiaj i nie zostać do jutra.
-Ala, ale ja wyjechałam z tego ośrodka. Pojechałam do SPA, gdzie byłam z Markiem -skłamała na doczekaniu. —Wiem, co zaraz powiesz, że nie powinnam, ale nie potrafiłam się oprzeć. I nie mów ojcu, gdzie jestem. Jutro zresztą wracam.
-Ula, tylko bardziej się zadręczasz.
-A co w firmie? Jest już spokój? Tyle było zamieszania ze mną i ślubem. Są już jakieś pierwsze doniesienia o tym wzniosłym wydarzeniu?
-Nikt ci nie powiedział, że ślubu nie ma.
-Nie.
-Został odwołany Ula.
-Jak odwołany? Coś się komuś stało?
-Nie Ula. Ale tyle plotek krąży po firmie, że nie wiadomo, w co wierzyć.
Marek odwołał ślub, czy tak po prostu został odwołany, czy sprawy firmy za tym stoją? A może jest tylko przełożony?
-Miałam ci powiedzieć o odwołanym ślubie, jak odwiedziłam cię, ale nie chciałaś słuchać o Marku.
-Trzeba było nie słuchać mnie, tylko mówić -mówiła z nieuzasadnionymi wyrzutami.
-Ula czekam pod gabinetem dentystyczny i zaraz będę wchodziła do środka -odparła, nie komentując wypowiedzi Uli. Możesz zadzwonić za pół godziny? Albo ja zadzwonię do ciebie, jak wyjdę i wtedy porozmawiamy.
-Nie ma sprawy Ala.
 Idąc na obiad niemal unosiła się ze szczęścia. Chociaż wiedziała, że nic to jeszcze nie oznacza. Kiedy znalazła się już w małej restauracji, wyciszyła telefon i zajęła się przeglądaniem karty dań. Była jednak ciągle była rozkojarzona i poruszona. Tym samym nie doczytała, co zamawia albo pomyliła numer zamówienia, bo kiedy zjadła kilka kęsów, zaczęła się źle czuć.

niedziela, 5 kwietnia 2020

Trudne powroty 3/3


Po rozmowie z Iwoną Karasińską Ula na spotkanie z koleżankami szła z mieszanymi odczuciami. Według słów kobiety Marek próbował zaciągnąć ją do łóżka. Zrobił to w dodatku z egoistycznych powodów, bo chciał tylko załatwienia targów.
Niczym nie różni się od tych modelek, które przez jego łóżko chciały karierę zrobić.
-Znacie Iwonę Karasińską? -zapytała, gdy dosiadła się do koleżanek.
-Iwonka -zagadnęła Ela. —Nasza dawna modelka i jedna z wielu panienek Marka
-Nie przeszkadzało mu nawet to, że Paulina i Iwona były koleżankami -dodała Iza.
Jednak nie myliłam się i łączyło ich coś. On się nigdy nie zmieni.
-A dlaczego pytasz? -kontynuowała krawcowa.
-Załatwia nam Targi Mody i w czasie spotkania gapiła się na Marka i zachowywała, jakby był jej własnością -skłamał nieco.
-Kto wie, czy nie jest. Iwona to ciągle atrakcyjna babka a Marek jest wolny -stwierdziła Ela.
-Tylko ile prawdy jest z Klaudią. Jeszcze tydzień temu widzieliśmy ich razem.
-Może obie są w jego zasięgu zainteresowania -odparła Ela kadrowej Ali. —Mało razy tak było.
-W sumie masz rację. A ty Ulka lepiej zapomnij o nim. Sama widzisz, jaki jest -radziła Iza. —Piotr jest przynajmniej porządny.
I co teraz Ula? -myślała, gdy wracała do biura. Najpierw Julia a teraz Iwona. Marek to naprawdę świnia. Sypiał z koleżankami swojej narzeczonej. Dobrze, że chociaż Wiolettę oszczędza. Chociaż tego pewna być nie mogę. Sypiał z koleżankami narzeczonej to, dlaczego nie miałby sypiać z dziewczynami przyjaciela.


-Ula dobrze, że jesteś. Zabieramy się do pracy. Iwona kazała jak najszybciej przygotować kolekcję -zagadnął od drzwi Marek.
-I zrobisz wszystko, żeby tylko kolekcja wystartowała na Targach Mody?
-Oczywiście Ula. Dla nas to szansa.
-Nie wiem, czy mój powrót do firmy był dobrym pomysłem.
-Znowu masz wątpliwości?
-Po tym, czego dowiedziałam się mam prawo.
-Ula możesz mówić jaśniej. Nie mamy czasu na zgadywanki. Co się stało?
-Sam powinieneś wiedzieć co?! -wytknęła mu w twarz.
-Raz już słyszałem takie słowa z twoich ust. Co tym razem zrobiłem?
-Nic a nic się nie zmieniłeś.  Dalej ci tylko łóżko w głowie i panienki. Iwona opowiedziała mi, jak to byłeś gotowy pójść z nią do łóżka w zamian za udział w targach.
-Powiedziała ci, że chciałem do łóżka ją zaciągnąć w zamian za miejsce na Targach Mody?
-Dokładnie tak. A z Klaudią było podobnie, jak mniemam. Nie przestałeś spotykać się z nią. Dawne kochanki pociągają cię?
-Nieprawda. Nic mnie nie łączy ani z Klaudią, ani z Iwoną. Nic poza sprawami służbowymi. A Iwona to mi zaproponowała kolację u siebie i powspominanie dawnych czasów. Odmówiłem jej i się teraz mści.
-Trudno mi uwierzyć. Wiem, jak żyłeś i jak postępowałeś jeszcze całkiem niedawno. Zrobię ci tylko kosztorys kolekcji i odchodzę Marek. To moje ostatnie słowo.
-Ula to wszystko, to kłamstwa. Uwierz mi.
-Marek -wtrąciła. —Daj mi, chociaż w spokoju popracować.

Chwilę później Marek wybiegł z sekretariatu, a na korytarzu potknął się o wózek sprzątaczki.
-Przepraszam -rzucił do pani Krysi.
-Marek a ty co taki nerwowy -zapytał znienacka Olszański.
-Wyobraź sobie, że Iwona powiedziała Uli, że chciałem zaciągnąć ją do łóżka, a Klaudia, że coś nas łączy -mówił, nie zważając na to, że za plecami stoi Wioletta im udaje, że pisze smsa.
-Nieźle Marek. Obie ciężkie działa wyciągają.
-Seba nie ironizuj.
-Przepraszam Marek. Powinieneś iść teraz do Iwony i tak rozmowę prowadzić, żeby sama się przyznała, że to ona jest zainteresowana tobą, a nie na odwrót.
-Właśnie idę do niej i dokładnie tak zamierzam zrobić Seba. Nagrać wszystko, aby mieć czarno na białym.
-A Klaudię biorę na siebie. To ja próbowałem rzucić ci ją w ramiona i to ja powinienem wszystko poodkręcać.
-Ja sam muszę Seba. Zaraz będę dzwonił do niej. Ale dzięki za chęci.
-Jak chcesz. Będziesz jeszcze z Ulą. Zobaczysz Marek. Udowodnisz swoją niewinność i powalczysz z tym doktorkiem. To ty z Ulą będziesz spędzać więcej czasu, niż doktorek, a ja postaram się, żebyście i po pracy nie rozstawali się.
-Oby tak było Sebastian.


Kiedy przyjaciele rozeszli się, Wioletta wróciła do sekretariatu.


-Ulka właśnie słyszałam, jak Marek rozmawiał z Sebastianem i jak mówił, że idzie do tej babki od targów, zrobić porządek.
-Wiola dzięki za informacje, ale jego życie to jego sprawa, a nie moja.
-Ale gdybyś tylko widziała jaki Marek chodził załamany, gdy wyjechałaś. Nic go nie interesowało. Był gotów Alexowi oddać firmę i zerwać przyjaźń z Sebastianem. A ty zamieniasz go na jakiegoś dopiero co poznanego faceta.
-Nie zamieniam Wiola. Piotr to tylko znajomy.
-Ja powiedziałam ci prawdę Ula. Co z tym zrobisz to twoja sprawa. Ale pamiętaj, że ptaszki w brzuchu ma się raz.

Godzinę po wyjściu Marka we firmie i gabinecie Marka pojawiła się Klaudia.


-Marka nie ma -rzekła na jej widok Ula.
-Ja nie do Marka. Do pani przyszłam. Marek dzwonił do mnie niedawno z pretensjami, że podobno dzwoniłam do pani i powiedziałam, że ciągle nas coś łączy.
-Nic takiego mu nie mówiłam.
-Nie? To, dlaczego dzwonił do mnie wściekły jak osa? Nigdy jeszcze nie był tak wzburzony.
-Koleżanki widziały was w tym gabinecie na czułościach i opowiedziały mi wszystko. Musi więc coś was łączyć.
-To źle widziały i źle interpretowały. Po rozstaniu z Pauliną może i miałam nadzieję na coś, ale szybko ją rozwiał. Powiedział mi, że panią kocha. Nic mnie nie łączy z Markiem. Nie byłam z nim od dobrego pół roku. Powiem nawet więcej. Jest pani szczęściarą, bo jest pierwszą kobietą, której nie chce zdradzać i na której mu zależy.
-Trudno mi uwierzyć -odparła krótko.
-Mówię ci prawdę, a co z tym zrobisz twoja sprawa. Obyś tylko kiedyś nie żałowała, że nie posłuchałaś mnie. Miłość można zarówno stracić, jak i przegapić.
-Nigdy nie myślałam, że będę słuchać pani rad.
-Ja jeszcze całkiem niedawno nie sądziłam, że zrezygnuję z Marka. A jednak tak się stało, bo wiem, że nie mam żadnych szans.

 Wioletta tymczasem dowiedziała się o wyjeździe Pauliny do Włoch i postanowiła ubłagać Febo, aby mogła pojechać z nią.


-Zwariowałaś Wiola?! -odparła ze wzburzeniem. —Dlaczego miałabym zabrać cię ze sobą.
-Jesteśmy przyjaciółkami i przyda ci się ktoś do pomocy we Włoszech. Jestem kompozycyjna przecież.
-Wiola mówi się kompetentna, a nie kompozycyjna. I w czym niby jesteś kompetentna? Nie umiesz dobrze mówić ani po polsku, ani po angielsku. Nie wspominając o włoskim. Poza tym nigdy nie byłyśmy i nie będziemy przyjaciółkami.
-To dla towarzystwa, chociaż. Bez ciebie będę tu nikim.
-Nie Wiola -odparła kategorycznie. —Sama sobie radź. Byłaś mi potrzebna tylko do śledzenia Marka, ale i z tego nie umiałaś się wywiązać. Nie nadajesz się do niczego.
- Ale dzisiaj słyszałam coś, co może zainteresować cię Paulinko kochana.
-Niby co -odparła udawanym obojętnym tonem.
-Słyszałam rozmowę Marka z Sebastianem na korytarzu. Marek ma problemy z Ulą. Pokłócili się i Sebastian namawiał Marka, aby dał sobie spokój z Ulą, bo nie ma u niej już szans i żeby innej sobie poszukał.  Teraz powinnaś przyczaić się na Marka. Pocieszyć, powiedzieć, że Sebastian na rację, ale samej się nie pchać na siłę.
-Myślisz? -zapytała, nie wyczuwając podstępu.
-Paulinko na facetach to ja szczękę zjadłam. Pobawi się i znowu wrócicie do siebie. Zawsze wracaliście. Tylko Ula była przeszkodą, ale skoro ona woli tego lekarza to droga wolna.
-Jakiego lekarza Wiola?
-To ty nie wiesz? Ula poznała takiego jednego lekarza. Tylko się waha kogo wybrać. Marka czy Piotra. Ale od czego ja jestem. Doradziłam jej, żeby dała sobie spokój z Markiem.
-I co? Posłuchała cię?
-A jak myślisz z kim dzisiaj wieczorem wychodzi Ula? -skłamała na doczekaniu. 

Marek do firmy wrócił kwadrans po wyjściu Klaudii.
-Marek przepraszam cię, że tak naskoczyłam na ciebie.  Głupie to było. Nic nie sprawdziłam, a oskarżałam.
-A zmieniłaś zdanie, bo?
-Nie uwierzysz, ale Klaudia była tu i powiedziała mi na rozum. Podobno dzwoniłeś do niej i zrobiłeś hałas. Ona zresztą mi zrobiła, bo myślała, że ja cię nakręciłam.
-Przepraszam, że musiałaś jej wysłuchiwać. Wiem, jaka może być opryskliwa delikatnie mówiąc, gdy się wkurzy.  Teraz chcę, abyś wysłuchała pewnego nagrania -mówił, szukając go w swoim telefonie. —Nagrałem, jak Iwona przyznaje, że to ona zainteresowana była nie tylko targami, ale przede wszystkim mną.
-Marek, ale ja ci wierzę. Wierzę, że nic nie łączyło cię z Klaudią ani z Iwoną. I zapomnijmy o tym nieporozumieniu. Musimy pracą się zająć.
-Oczywiście Ula. Praca najważniejsza.

Jeszcze tego samego dnia Paulina postanowiła porozmawiać z Markiem i za radą Wioletty udawać obojętną.


-Jutro wylatujemy z Aleksem i chciałam pożegnać się Marco. Może już nie wrócę do Polski. A tobie życzę szczęścia i powinieneś posłuchać rad Sebastiana. Chociaż raz mówi z sensem.
-Paula, w co ty grasz?
-Dlaczego od razu podejrzewasz mnie o najgorsze Marek. Wiem, że ja nie mam u ciebie już szans i życzę ci szczęścia z inną.
-Teraz jestem już pewny, że coś knujesz Paula i dowiem się co. Ale dziękuję za radę. Na pewno skorzystam.
Kiedy Febo dotarła do windy, Ula z niej wychodziła. Chciała od razu odejść, ale Paulina zatrzymała ją na chwilę.
-Wyjeżdżam na dłużej, jak zapewne wie pani.
-Tak wiem. Miłego lotu -odparła Ula.
-Dziękuję. Nie myślałam, że kiedyś powiem to, ale wydarzenia się tak potoczył się, że tak jest. Marek obie nas zranił, zasługuje na najgorsze, a pani powinna posłuchać rady Wioletty.
-Wioli? -zapytała zdziwiona, bo to co mówiła Febo sensu nie miało. Z jednej strony życzyła Markowi najgorzej, a z drugiej pchała ją w ramiona Marka.
-Wioletta jest, jaka jest, ale czasami ma przebłyski rozsądku i powinna pani ja posłuchać. Do widzenia -pożegnała się z uśmiechem.
-Do widzenia -odparła ciągle zdezorientowana Ula. Chciała również spytać o to Wiolę, ale Kubasińska poszła już do domu. 


Następnego dnia przed wylotem do Włoch Paulina zadzwoniła do Wioletty.
-Wiola informuj mnie o wszystkim -mówiła rozkazująco. —Tu mi się bardziej przydasz niż w Mediolanie.
-Dlaczego miałabym ci donosić Paulinko? Ja swoje zrobiłam i powiedziałam ci dokładnie na odwrót. Radziłam Uli, żeby dała sobie spokój z lekarzem i wróciła do Marka a Markowi, żeby zawalczył o Ulę. Wioletta nie jest taka głupia, za jaką ją uważałaś, a ty jesteś naiwna i wszystko połknęłaś i zrobiłaś dokładnie, jak mówiłam. I jeszcze jedno Paulinko. Masz rację nigdy nie byłyśmy, nie jesteśmy i nie będziemy przyjaciółkami. Cześć.


Marek tymczasem postanowił zawalczyć o uczucia Uli i poprzez znajomego radiowca dostał się, tylnymi drzwiami do audycji Wakacyjna miłość -Prawdziwa miłość.
Punktualnie o jedenastej Marek przyniósł jej radioodbiornik nastawiony na odpowiednią stację, a po serwisie informacyjnym i po krótkich zapowiedziach Ula usłyszała głos Marka.  
Ula wiem, że te parę minut w eterze to nicość w wieczności. Ale skoro mam już możliwość wypowiedzenia się, to chcę, żebyś wiedziała, że dzięki tobie zrozumiałem, co to znaczy kochać i że nigdy do tej pory nie czułem miłości do żadnej kobiety. Jesteś dla mnie słońcem na niebie i wiatrem, który mój świat poprzewracał do granic niemożliwości. Nie wiem nawet, jak się to stało, ale jesteś najważniejszą dla mnie osobą. Byliśmy przyjaciółmi i wiem, że ja tę przyjaźń zniszczyłem. Ale teraz twoja przyjaźń mi by nie starczyła. Przy tobie moje życie nabiera sensu i wszystkie inne kobiety są nieważne. Wszystko zaczęło się nad Wisłą, a później, gdy wyjechaliśmy do SPA, nabrało wyrazistości. Kocham twój piękny, szczery uśmiech, piękne błękitne oczy, twoją duszę. Po prostu kocham cię całą Ula i nie przestanę kochać.
-I ja cię kocham -odparła ze łzami Ula.
Kolejne wydarzenia w ich życiu były tylko formalnością. Ula podziękowała za znajomość Piotrowi, a z Markiem planowała przyszłość. 

Zwieńczeniem wszystkiego był ślub, a później wspólne udane życie z trójką pociech. W późniejszych latach doczekali się siódemki wnucząt. Z decyzją syna pogodzili się zarówno Dobrzańscy, jaki i Józef. Cała trójka widział w swoich dzieciach szczęście i pogodzili się z tym, że wybrali sobie na wspólne życie nie ich ulubieńców. W pracy powodziło się równie dobrze, bo Febo nie wrócili do Polski i bez ich krętactw firma rozwijała się z każdym rokiem. Swoje szczęście zaś po części przypisywali Pauli i Wioletcie. Z tą różnicą, że z tą drugą mieli ciągły kontakt, bo została panią Olszańską, a przyjaźń między rodzinami Dobrzańskimi i Olszewskimi ciągła się latami.