niedziela, 29 września 2019

Rodzeństwo Góreckich cz. 3


Słowa Damiana, że jest za mało kobieca w sensie charakteru podziałały motywująco na Gabrysię i postanowiła, że udowodni mu, że umie i w kuchni coś zdziałać.   Na dobry początek postanowiła upiec swoje ulubione ciasto z dzieciństwa Murzynka. Przepis znalazła w Internecie i zakasując rękawy wzięła się za pieczenie. Chwilę później w domu i kuchni pojawiła się Marta.
-Ty w kuchni? Co się stało? -pytała zdziwiona.
-Nic się nie stało Marta. Muszę się odstresować -wymyśliła na poczekaniu, bo nigdy w ten sposób się nie relaksowała.
-To naprawdę musiało cię coś mocno zdenerwować.
-Twój chłopak zarzucił mi, że jestem …
-Jeśli masz na myśli Damiana to nie jesteśmy parą -wtrąciła. —Powiedzmy, że się kumplujemy. Ja tak myślę i on.
-Nie wiedziałam. Tyle czasu spędzacie razem.
-Razem działamy charytatywnie to i dużo jesteśmy razem. Miłość to nie jest. Zapewniam cię. No i mama widzi w nim zięcia. To co powiedział ci Damian?
-Jestem za mało kobieca w sensie charakteru. Dokładnie to, że poświęcam za dużo czasu na pracę i tylko kariera się dla mnie liczy.
-On tak ma, że mówi co myśli. Da się przyzwyczaić Gabi.
-Dobrze, że Wojtek jest inny i myśli inaczej -mówiła, nie przyznając się przed siostrą, że jak na razie łączy ich tylko przyjaźń z szefem i próbuje to zmienić.
-To masz szczęście Gabi, że to samo czujecie.



Ciasto wyszło im całkiem dobrze i Gabi postanowiła zanieść je i ojcu do szpitala. W sali ojca był i Damian, choć jej wuja akurat nie było.
-Chyba nocujesz tutaj, skoro ciągle się spotykamy -rzekła na jego widok.
-Albo to przeznaczenie -zażartował.
-Prędzej skaranie -rzuciła ironicznie. —Niedługo w lodówce cię zobaczę.
-Jakie to słodkie -odezwał się Górecki.—Aż iskrzy, jak rozmawiacie. 
-Jestem tu, bo jestem wolontariuszem na oddziale dziecięcym – wyjaśnił Damian. —Czytam im, zabawiam, podnoszę na duchu, a w wolnej chwili tutaj wpadam. Siostra nie mówiła ci, że razem tu działamy?
-Nie -odparła krótko. —Tato masz tutaj wodę, owoce i upiekłam ci ciasto -zwróciła się do ojca. 
-Wystarczy, że człowiek zachoruje, a zadbają o ciebie -rzekł Górecki, gdy córka rozpakowała złotko z czterema kawałkami ciasta. —Częstuj się Damian.
-Chętnie spróbuję.
-Całkiem dobre -zagadnął po pierwszym kęsie. —Ja dałbym tylko coś do przełożenia.
-Dziękuję. Zapamiętam sobie uwagi.
-Pochwaliłem przecież Gabi. Nie wiem skąd ta ironia w głosie.
Odpowiadać nie musiała, bo zadzwonił jej telefon.
-Pójdę odebrać na korytarzu.  
Chwilę później wróciła do sali.
-Dzwonił Wojtek -zaczęła wyjaśniać. —Zepsuł mu się samochód i naprawią mu dopiero jutro późnym popołudniem. Nie będzie mógł przyjechać po mnie. Będę musiała pojechać pociągiem do Warszawy.
-Damian jutro w południe jedzie, to może cię podrzucić -oznajmił Górecki.
-Tato -upomniała ojca. —Nie wypada się narzucać.
-Twój tato ma rację -wtrącił Damian. —Po co masz tłuc się pociągiem, skoro i ja jadę w tym samym czasie. Sam zaproponowałbym ci wspólną podróż.
-Nie chcę robić ci kłopotu Damian.
-Żaden kłopot. Nie lubię sam podróżować.  Chyba że boisz się jechać ze mną?
-Chyba żartujesz?
-To w czym rzecz?
-W niczym. Mogę jechać z tobą, jeśli ci już tak zależy.
-Mądra decyzja. Będę u ciebie przed trzynastą. Może być.
-Może. Odwdzięczę się w przyszłości.
-Nawet dzisiaj, jeśli masz czas. Obiecałem dzieciakom przeczytać bajkę na podział na głosy, ale koleżanka nie mogła przyjść, a nie chcę ich zawieźć.
-A wpuszczą mnie?
-Jest już popołudnie ordynatora już mnie nie ma, a do mnie mają zaufanie to pewnie tak.
Dziesięć minut później oboje siedzieli w pokoju zabaw i układali klocki i puzzle. Damian jak zauważyła do dzieci miał podejście, a i one były pod jego wrażeniem. Później przyszedł czas na bajkę. Dzieci słuchały ich czytania w skupieniu i z otwartymi buziami.


-A później żyli długo i szczęśliwie -zakończyła bajkę Gabi.
-Pocałuje się -odezwała się jakaś odważniejsza dziewczynka. —Po ślubie się całuje.
-Gabi to twoja księżniczka -powiedziała inna dziewczynka.
Pocałunek był symboliczny w policzek. Dzieciom wystarczyło to. Dla niej był dziwny, bo gdy podobny całusy na powitanie czy pożegnanie dawał jej Wojtek nie czuła mrowienia w miejscu pocałunku.
Po powrocie do domu i kładąc się spać myślała już o jutrzejszym dniu i Wojtku. W nocy śnił się jej mimo to Damian.

Następnego dnia przed podróżą zadzwoniła do szefa i poprosiła go o to, że jak już wyjdzie z samochodu Damiana, to ma przywitać się z nią czule. Wojtek zgodził się, bo pomyślał, że chce wzbudzić zazdrość w Damianie. Ona powodów takiego swojego zachowania do końca nie zrozumiała. Nie był pewna i tego w kim chce wzbudzić zazdrość. W Damianie czy Wojtku.
Podróż tak zła, jak myślała Gabrysia nie była, bo razem z nimi nieoczekiwanie jechała Michasia jego kuzynka. W połowie drogi za sprawą Misi zdanie zmieniła. Dziewczyna miała nawyk ciągłego mówienia na końcu zdania co nie i dużo do powiedzenia nie miała. Miała za to ochotę na jej brata, bo ciągle wypytała o niego.  
Sam Tomek Górecki daleki był to bliższej znajomości z Misią. Za to dawna koleżanka z lat dzieciństwa Kasia była w jego myślach. Idąc do ojca w niedzielę liczył, że będzie miała dyżur. I faktycznie spotkał ją przy windzie. Jechała do stołówki na obiad i postanowi, że potowarzyszy jej.
-Twój tato ciągle jest tak samo wesoły jak niegdyś. Wspominałam rodzicom o nim i same dobre słowa słyszałam o nim.
-Staruszek zawsze taki był. Nawet w najbardziej ciężkich chwilach umiał podnieść na duchu. Jednak ta choroba przerasta go, choć próbuje to ukryć. Boimy się o niego.
-Spokojnie Tomek. Jak na jego wiek, to rokowania są dobre. Tak mówi Adam.
-A Adam jest tutaj lekarzem jak rozumiem?
-Tak. Dokładnie to rezydentem i szkoli się pod okiem doktora Konopki. A prywatnie moim chłopakiem -dodała to co sam podejrzewał i wprawiło w smutek. —Twój tato opowiadał mi trochę o tobie, Gabi i Marcie. Martwi się, że wnuków się nie doczeka.
-Tak. Tato i mama mają obsesje na pożenienie całej naszej trójki.
-W przeciwieństwie do moich. Oni mówią mi, że powinna to być decyzja na całe życie i trzeba zastanowić się. Nawet lekarz nie jest dla nich dobry. Mówią, że powinno rodzinę się znać, bo to co z domu wyniesie facet przenosi do małżeństwa, a Adam jest z Warszawy.
-Coś w tym jest Kaśka.
-Obiecałeś kiedyś spotkanie we czwórkę? Pamiętasz?
-Pamiętam i dotrzymam słowa.
Gdy winda zjechała na parter to do bufetu było tylko parę kroków. W stołówce wolnego stolika nie było, więc Kasia dosiadła się do koleżanek, a Tomek z kawą usadowił się przy barze. Po powrocie na salę ojca była tam córka pana Tomczyka Michasia. Za namową panów i jej skusił się i poszedł z nią do kina. 



W tym samym czasie Wojtek odwiózł Gabrysię do domu i został ponownie zaproszony na obiad przez panią Górecką. Na obiad przystał, bo w domu była i Marta i mógł chociaż popatrzeć sobie na nią i porozmawiać. Po obiedzie był jeszcze czas na kawę. Dołączył do nich również Damian, który przyjechał niby po Martę, ale tak naprawdę chciał zobaczyć Gabrysię. Dla pani Góreckiej było przyjemnością gościć ich, bo widziała w nich swoich zięciów. Nie wiedziała tylko tego, że Marta i Damian już dawno temu doszli do wniosku, że łączy ich wyłącznie praca i przyjaźń, a starsza córka tylko udaje swój związek z Wojtkiem.
-Jak udała się zabawa? -pytał z grzeczności Damian.
-Bardzo dobrze. Bawiliśmy się do drugiej w nocy -oznajmiła Gabi.
-A ja jeszcze raz dziękuję, że przywiozłeś Gabrysię -odezwał się Wojtek.
-Drobnostka.
-My dzisiaj idziemy z Damianem na charytatywny festyn -oznajmiła Marta.
-Może i my się wybierzemy -zaproponował Wojtek Gabrysi.
-Ale miałeś wracać dzisiaj do Krakowa.
-Mogę jechać jutro rano. Jestem w końcu szefem.

Cała czwórka na festynie bawiła się dobrze.  Razem brali udział w konkursach, mieli wspólny stolik, a wieczorem zostali na zabawie tanecznej.


-Kochasz się w tym szefie Gabi? -zapytał nieoczekiwanie Damian, widząc jak patrzy na pląsy siostry i Wojtka.
-Aż tak widać? -pytała Marta.
-Ja widzę. Ciężko tak patrzeć na kogoś kto jest zajęty. Prawda.
-To znaczy, że i ty i Gabi.
-Tak podoba mi się i z urody, i z charakteru. Ale jest już zajęta.
-Niezły ambaras. Dwie siostry podkochują się w jednym facecie.
Wojtek również od czasu do czasu patrzył w stronę Marty i Damiana. Widział ich roześmiane twarze i wspólną pracę w opiece nad grupą dzieci.
-Twoją siostrę i Damian na pewno nic nie łączy? – pytał Gabi. —Ładną parę tworzą. Nie wiem czy dobrze robię bawiąc się w twoją grę zazdrości Gabi.
-Na pewno. Sama mi mówiła, że są tylko przyjaciółmi.
-Wiesz Gabi. Nie chcę nic rozbijać.
-Nic nie rozbijasz. Chodzi mi tylko o Damiana. Nie mogłabym odebrać siostrze chłopaka.
-Może lepiej będzie, jak porozmawiasz z nim szczerze -sugerował.
-Nie chcę się narzucać. Chyba mnie nie lubi.
-Życie sobie tylko komplikujesz Gabi -odparł.
Parę minut później Wojtek i Damian mieli okazję porozmawiać sam na sam. Głównie to Wojtek chciał sprawdzić, czy Gabrysia mówi prawdę.
-Miło popatrzeć na was -zagadnął. —To znaczy na ciebie i Martę. Pasujecie do siebie. Oboje lubicie rodzinne życie. Tylko pozazdrościć takiego związku
-Nic z tych rzeczy Wojtek -mówił Damian, kręcąc głową.  —Jesteśmy tylko przyjaciółmi.
-Nie wiedziałem. Tyle czasu spędzacie razem, że myślałem, że to coś więcej.
-Ja jestem wolny jak ptak, a Marcie ktoś inny się podoba -mówił nie zdradzając, że to jego rozmówca, bo był przekonany, że są z Gabrysią.
-Skoro z niej tak samo interesująca dziewczyna jak Gabrysia, to nie dziwne -odparł zmartwiony.  

niedziela, 22 września 2019

Spisek 2/2 Mini o Uli i Marku.

 Ula i Sebastian ze szpitala wyszli razem i pojechali do firmy popracować. Gdy dojeżdżali, zauważyli Paulinę odjeżdżającą taksówką.
-Ona tu? Ciekawy jestem, co szukała? -mówił Olszański, parkując autem.
-Oby nie szukała sposobu, aby zaszkodzić ponownie firmie.
-I wam Ula -dorzucił kadrowy.
W wyjaśnieniu wizyty Febo nieoczekiwanie pomogła im Wioletta.
-A wy skąd razem wracacie? -pytała oskarżycielsko Kubasińska. —Miałeś iść do Marka do szpitala.
-Ze szpitala. Widzieliśmy, jak Paulina wychodziła z firmy. Nie wiesz po co przyszła?
-Chyba, tylko aby zrobić hałas. Dostało się Ali i Ani. Później słyszałam, jak rezerwowała stolik na dziewiętnastą w Ogrodach Smaku na dwie osoby. Mówię wam wściekła był, jak ta osa żądląca. Ciekawa jestem, co ją tak zdenerwowało?
-Marek rzucił ją dla Uli -oznajmił Sebastian
-Serio Ula? -zapytała swoją od niedawna przyjaciółkę, która stała obok.
-A ja rzuciłam Piotra dla Marka.
-To się porobiło. To, to tak ją rozwścieczyło -dodała, jakby dostała olśnienia. —Z jej charakterkiem zacznie się mścić. Mało razy tak robiła.
-Właśnie -wymruczała Ula, ale zbyt głośno, bo Olszański usłyszał.
-Wioluś możesz poszukać Alę -wtrącił Sebastian. —Chcę spytać, o co Paula zrobiła jej hałas.
-Okej. Mogę być tym chłopcem przesyłkowym.
-Ula lepiej nie mówić jej o naszych podejrzeniach, że chyba coś knuje z Sosnowskim. Pauli może i by nie powiedziała, ale sama wiesz, jaka jest. Chlapnie coś i wszystko się wyda. Ona i Piotr będą ostrożni.
-Spokojnie. Nie zamierzałam powiedzieć jej zbyt dużo.


Poszukiwania Ali zaczęła od bufetu i nie myliła się, bo tam zastała ją oraz resztę dziewczyn.
-Saame się przekonacie, że, że ze związku Uli i Piotra nic nie, nie wyjdzie -usłyszała, wchodząc.
-Nie znasz się na babskich sprawach -żachnęła Ela. —Parę ładnych godzin ich nie ma.
-Dokładnie -poparła Iza koleżankę. —Tylko ta strzała amora mogła wystrzelić za trzy dni, gdy będzie po pokazie.
-Pan Włodek ma rację -oznajmiła im Wiola, dosiadając się do stolika.
-Władek je jestem -powiedział po raz etny.
-Włodek, Władek na jedno wychodzi. Tak więc Władek ma rację.  Ula rzuciła Piotra i przez cały ten czas była z Markiem w szpitalu, a nie na randce. Wiem to od nich. Cebulek był u Marka i zastał tam Ulę. Gruchali jak gołąbki nierozłączki.
-A nie, nie mówiłem. Wy, wy widziałyście, to co, co chcia chciałyście widzieć -mówił ochroniarz z małą satysfakcją.
-Raz ci się udało -odparła mu jego dziewczyna Ela.
-To nie zmienia faktu, że nie mogli godzić się po pokazie -stwierdziła Iza. —Roboty jest po uszy.
-Zapomniałam powiedzieć, że Marek pogonił Paulinę -odezwała się ponownie Kubasińska.
-To źle -odparła milcząca dotąd Ala.
-Co źle? -zapytała zaczepnie Wioletta. —To, że jest w czopku urodzona nie oznacza, że wszystko może dostać. Marka nie będzie mieć.
-Źle dla Uli Wiolka. Paulina może mścić się. Gdy dzisiaj spotkała mnie i powiedziałam jej, że modelki są już zakontraktowane, to powiedziała mi, że za wcześnie na otwieranie szampana.
-Właśnie Ala przyszłam po ciebie w tej sprawie -rzekła Wiola z spóźnionym refleksem. —Sebastian szuka cię i chce wiedzieć za co dostałaś ochrzan od Pauliny.
Wieczorem Sebastian zorganizowała Wioli i Uli babskie wyjście, aby on mógł ze spokojem śledzić Febo i pojechać pod restaurację Ogród Smaków. Wejść nie mógł, ale czekał cierpliwie, aż ich kolacja zakończyła się. Po godzinie, gdy wyszli z restauracji i odpuszczając sobie Piotra śledził Paulinę. Ta zaś pojechała do całonocnej apteki a później do domu. On natomiast zadzwonił do Marka i zdał relację.  

Następnego dnia wcześnie rano Paulina ponownie pojawiła się w F&D. Myślała, że nie będzie o tej porze nikogo i zamierzała skorzystać z komputera swojego brata. W domu po wyprowadzce Marka nie miała takiego sprzętu, a chciała sama przeczytać o tym co mówił jej Piotr poprzdniego dnia. Wioletta tymczasem pojawiła się również wcześniej we firmie, bo Sebastian przed pracą pojechał do Marka a ona obiecała Uli, że będzie prędzej i przygotuje umowy dla modelek. Tuż po wejściu została poinformowana przez pana Władka, że Febo przyszła podobno po osobiste rzeczy brata. Z tym że bywała ostatnio w jego biurze i nic po Febo oprócz mebli i dokumentów nie zostało. Wiedziona podejrzeniami cicho podeszła do drzwi i przez szparę widziała, jak coś przegląda w komputerze i zapisuje. Ujawniać nie zamierzała się, tylko poczekać, aż Paulina wyjdzie z biura i wtedy sprawdzić co ją tak zaciekawiło. Kwadrans później usłyszała na cichym korytarzu odgłosy wysokich obcasów, a gdy ucichły i upewniła się, że poszła już skierowała się do biura dyrektora finansowego. Szczęście dopisało jej, bo Febo nie usunęła żadnej pozycji z historii przeglądania. To co wyczytała przyprawiło ją o dreszcze i zaszokowało. Zadzwoniła również od razu do Sebastiana.


-Cebulku Paulina może chcieć otruć Ulę- rzekła, mu jak tylko odebrał. —Była chwilkę temu w biurze brata i przeglądała strony o tabletkach ekstazy, psychotropowych i gwałtu.
-Pewna jesteś? -pytał z zaniepokojeniem.
-Jak tego, że nazywam się Wioletta Kubasińska -odparła zdecydowanie. —Musimy coś zrobić. Zawiadomić kogoś -mówiła histerycznie. —Jeszcze mnie otruje, jak dowie się, że wiem, a nie chcę umierać w kwiecie życia.
-Wiolka nic nie rób i czekaj na mnie -wtrącił. —I nie rozmawiaj z nikim o tym. Zwłaszcza z Ulą. Ma dość zmartwień Markiem i pokazem. Ja wyszedłem już od Marka i jadę do firmy.
Olszański we firmie pojawił się po kwadransie i zastał swoją dziewczynę jedzącą pomidory dla uspokojenia.
-To, co mówiłaś zaczyna mieć sens. Przypomniało mi się, że wczoraj, gdy zorganizowałem ci i Ulce wyjście śledziłem Paulinę i była na kolacji z Sosnowskim a później w aptece.
-A doktorek jest lekarzem i na niektóre leki może dać receptę.
-Właśnie. Serca nie ma, to ją raczej nie bolało.
-A co z Ulą zrobimy? Trzeba pilnować ją.
-Na razie jest u Marka, ale jak wróci, to oka z niej nie spuszczaj. A jakby Paulina wróciła to również.
-Będę jej cierniem -zapewniała.
-Cieniem jak już Wiolka.
-Pauliny cierniem Cebulku.
Wioletta pomimo tego, że obiecała Sebastianowi, że z nikim nie będzie rozmawiać na ten temat, to w akcję o kryptonimie PP zaangażowała również przyjaciółki Uli. Wszystkie zgodziły się mieć na oku Paulinę i Ulę i dbać, aby nic nie piła z nieznanego źródła.

Ula tymczasem nie świadoma, że zbierają się nad nią czarne chmury czas spędzała z Markiem. 


-Ula wiem, że szpital nie jest odpowiednim miejscem na takie sprawy, ale nie chcę dłużej czekać -mówił, biorąc ją za rękę. —Powinienem również klęczeć, mieć kwiaty i pierścionek, ale moje kości nie są w najlepszej formie, jubilera tu nie ma, a kwiaty są zabronione. Będą czekać za to na ciebie w firmie.  Wyjdziesz za mnie? Chcę ożenić się z tobą, najszybciej jak się da i nie zmarnować ani jednego dni bycia z tobą. Życie szybko mija.
-To są najpiękniejsze oświadczyny Marek, jakie mogłabym sobie wymarzyć -odparła ze wzruszeniem. —I tak zgadzam się. Bez kwiatów, pierścionka i klęczenia. To tylko rzeczy materialne.
Po jej słowach nie pozostało im nic innego jak przypieczętować przyjęte oświadczyny długim pocałunkiem.
-Najpierw myślałem o tym, żeby oświadczyć ci się na pokazie, ale byłoby to jak wejście do tej samej rzeki po raz drugi -stwierdził, gdy skończyli się całować. —Chociaż rok temu oświadczyłem się Pauli z egoistycznych pobudek.
-I ja wolę taką formę. Ja i ty. I będziemy mieli co opowiadać dzieciom i wnukom Marek. Kto oświadcza się w takich niecodziennych okolicznościach?
-Ktoś szaleńczo zakochany Ula.
Po pojawieniu się w firmie Ula skierowała się prosto do swojego biura. Chciała jak najszybciej zobaczyć kwiaty od Marka. Gdy weszła doznała małego pozytywnego szoku, bo zamiast jednego bukietu dojrzała ich pięć. Chwilę po niej pojawił się tam i Sebastian, bo postanowił niezwłocznie powiedzieć Uli o swoich i Wioli podejrzeniach.
-Piękne kwiaty Ula -rzekł na widok bukietów. —Mam nadzieję, że to od Marka.
-Od Marka -odparła, układając kwiaty w jednym z nich, chociaż były ułożone perfekcyjnie.
-Ma gest. Chyba pół kwiaciarni wykupił. Muszę powiedzieć ci coś Ulka -dodał niepewnie. —Tylko się nie denerwuj.
-Tak się mówi, jak dzieje się coś złego -odparła, podchodząc do Olszańskiego. —Znowu coś z kolekcją nie tak?
-Nie Ula. Inna sprawa. Wiolka przyszła dzisiaj prędzej do pracy i zastała Paulinę w biurze brata, jak przeglądała laptopa. Okazało się, że szukała informacji o pewnych lekach i witaminki to nie są. Szukała wiadomości o psychotropach, gwałtu i innych świństwach.
-I myślicie, że dla siebie ich nie potrzebuje?
-Dokładnie tak samo myślimy. Powinnaś uważać na siebie. Zwłaszcza jak Paula byłaby w pobliżu.
-Będę uważała, co piję i jem. Dzięki Seba, że martwicie się o mnie.
-Jesteś miłością mojego najlepszego kumpla i teraz mi głupio, że tyle czasu przekonywałem go, żeby w swoim czasie wrócił do Pauliny. Ona zniszczyłaby go i fizycznie, i psychicznie.
-Obawiam się, że i tak będzie to robić -mówił z przejęciem.  —Albo przynajmniej próbować.
Do końca dnia Paulina w firmie nie pokazała się i Ula mogła nieco odetchnąć. Podobnie było kolejnego dnia. Od rodziców Marka dowiedziała się natomiast, że na pokazie będzie reprezentować rodzinę Febo. Marek również dowiedział się, co może jej grozić i choć lekarze chcieli zatrzymać go dzień – dwa dłużej to postanowił wyjść na własne żądanie. Jeszcze tego samego dnia dopełnił oświadczyn i kupił Uli pierścionek zaręczynowy oraz ogłosili wszystkim o swoim szczęściu.
Dzień później tuż po osiemnastej rozpoczął się pokaz F&D Gusto i przebiegał bez niespodzianek. Po reakcjach publiczności można było przypuszczać, że odniósł sukces i publice się spodobał. Ula i Marek odbierali również gratulacje z okazji zaręczyn i udanej kolekcji.
Tymczasem Paulina postanowiła, że wprowadzi swój plan i Piotra w życie. Sama rąk nie zamierzała brudzić sobie postanowiła, więc że pomoże jej Klaudia modelka. Była charakterna i w mniemaniu Pauliny również porzucona przez Marka i żądna zemsty. Nie wiedziała, tylko że Nowicka w ostatnich tygodniach zmieniła się i postanowiła zniknąć z życia Uli i Marka. To, co oferowała jej Paulina wysłuchała jednak i obiecała, że da jej znać, jak sprawę przemyśli.

Pojawienie się Klaudii obok Marka zaniepokoiło Ulę. Nie zamierzała jednak podchodzić i być zazdrosna. Paulina również ich widziała i była przekonana, że Nowicka namyśliła się już, zaczęła działać i umawia się z nim niby służbowo.
-Marek to, co ci teraz powiem będzie wymagało od ciebie kunsztu aktorskiego i nie przerywaj mi -mówiła konspiracyjnie Nowicka. —Na koniec dobrze byłoby, gdybyś udał wzburzenia. Nie chcę, żeby Paulina myślała, że ją wkopałam i miałam kłopoty. Sam z tym szkopułem będziesz musiał sobie radzić. Paulina chciała, abym cię czymś odurzyła i rozebrał. Później Ula miała na to wszystko wejść i znaleźć nas w jednoznacznej sytuacji. Szczegóły miały dopiero być obgadane. Na razie miałam tylko spotkać się z tobą w sprawie służbowej.
-Co!? -pytał z niedowierzanie. —Wiedzieliśmy, że coś knuje, ale pod uwagę braliśmy Ulę. Ona miała być celem jakichś tabletek.
-Przynajmniej wiecie, kto jest jej celem.  A teraz powiedz coś w stylu wynoś się Klaudia.
-Nie i zniknij z mojego życia -odparł wystarczająco głośno, aby wzbudzić zainteresowanie otoczenia.
-Nie wiesz, co tracisz -odparła i odeszła z udawaną wściekłością.
-Marek co ona chciała od ciebie? -zapytał Seba chwilę później.
-Nagabywała cię na coś? -dodała Ula.
-Pogadamy po bankiecie. To grubsza sprawa.
Klaudia również miała rozmowę z Pauliną i powiedziała jej z bólem serca, że chyba nic z tego nie będzie.

Marek tak jak obiecał, to co tak naprawdę chciała Klaudia wyjaśnił Uli i Sebastianowi, gdy tylko wyszli z bankietu.


-Paulina z Sosnowskim zamierzali mnie odurzyć i skompromitować w twoich oczach Ula. Miałaś myśleć, że się nie zmieniłem. Klaudia uprzedziła mnie i odegraliśmy całą scenkę, aby Paula nie myślała, że ją zdradziła.
-A myśmy nastawiali się na Ulę -rzekł Olszański. —Wiolka nas tak nakręciła.
-I co teraz? Jak mamy zdobyć dowody na ich knucia? Jak nie Klaudia to znajdzie się inna -mówiła Ula.
-Najlepiej zatrudnić detektywa i niech ich zdemaskuje -zasugerował Olszański. —Paulinie powie się prawdę, że widziałem, jak rozmawia z Piotrem, wyglądało to podejrzane i że śledziłem ją. Mój kolega z podstawówki ma agencję detektywistyczną, to sprawą może się zajmie.

Znajomy Sebastiana Adam Frass czasu nie marnował i nazajutrz umówił się w firmie na rozmowę z Markiem, Ulą i Sebastianem.
-Dobrze byłoby dostać się do jej domu i tam założyć kamery -mówił Adam po wysłuchaniu sprawy.  —Musimy zastanowić się, tylko kim mógłbym być, żeby się dostać.
-Kompletny idiota ze mnie -rzekł Marek z olśnieniem. —Mam ciągle klucze od domu, a znając ją, to nie pofatygowała się o zmianę zamków. Szyfr do alarmu musi być też taki sam, bo z każdą zmianą szyfru byłem powiadamiany. Mamy również założone kamery. Były w pakiecie z agencji ochroniarskiej.  Co prawda tylko w salonie, ale są.
-To ułatwia nam sprawę panie Marku -odparł z zadowoleniem detektyw.
Od tego momentu sprawa szybko nabierała tempa, bo bez przeszkód weszli do domu Pauli, zdobyli nagrania i założyli kamerkę w sypialni. Podczas jej wizyty w F&D natomiast udało się również założyć podsłuch na jej telefon i sprawdzić połączenia oraz SMSy.  Asystentka Adama zaś zajęła się Sosnowskim i gdy był na obiedzie, to dosiadła się do jego stolika i używając swoich wdzięków, próbowała zainteresować sobą lekarza. Udało się jej to w stu procentach, bo Sosnowski umówił się z nią na następny dzień. Z tym że on miał w planach nająć dziewczynę do swoich celów. Z samych nagrań z domu Febo dowiedzieli się natomiast, że to Piotr ma postarać się o odpowiednie środki odurzające. Oboje byli również śledzeni, a wieczorem w czasie kolacji mieli towarzystwo Adama i jego drugiej współpracownicy. Siedzieli blisko ich stolika i mogli co nieco słyszeć.
-Anita jest dość naiwna i może nam pomóc -mówił Piotr. —Jej mamę czeka operacja, a kolejki są długie i szuka pracy, aby móc prywatnie przyspieszyć zabieg. Musiałabyś tylko wprowadzić ją do firmy. Jako twoja powiedzmy asystentka, nowa przyjaciółka.
-Da się załatwić -odparła Febo. —Tylko czy ona się zgodzi?
-Praca w twojej firmie to nie lada gratka.
Anita w towarzystwie Pauliny w firmie pojawiła się po dwóch dniach, a Marek z miejsca udał zainteresowanie nią.  Gdy odkryła to Febo postanowiła, że czas, aby Anita zrobiła swoje. Najpierw musiała znaleźć odpowiedni motyw do zmobilizowania dziewczyny. Do tego nadawało się typowe oskarżenie o kradzież cennej rzeczy. Tak było i w tym przypadku, bo w osobistych rzeczach Anity znalazły się kolczyki Pauliny.
-Mogę zapomnieć o sprawie, jak zrobisz coś dla mnie -mówiła tonem, który sugerował, że nie chce słyszeć sprzeciwu.
-Co konkretnie? -pytała ze strachem.
-Skompromitujesz Marka. Widzę, że spodobałaś się mu i da się uwieść. Musisz jeszcze dosypać mu pewnych środków, aby był bardziej uległy. Jutro ci je dostarczę. Gdy będzie już półprzytomny, to rozbierzesz go trochę i sama zrzucisz ciuch. Do bielizny powiedzmy, że starczy. Później zadzwonisz po mnie. Najlepiej jakby było to w jego biurze.
-Na jedno wychodzi Paulino. Jak nie ty to Marek mnie oskarży. Nie pomyślałaś o tym.
-Będzie bał się skandalu. Albo sama zaszantażujesz go molestowaniem. Możesz powiedzieć również, że z zemsty za uwiedzenie koleżanki. Miał tyle panienek, że nie będzie kojarzył. Sama widzisz, że masz wiele możliwości, aby z kłopotów się wyplątać.
Dzień później Anita dostała od Pauliny woreczek z jakąś tabletką.
-Tylko nie spieprz tego –rzekła Febo rozkazująco.
-Ty specjalnie mnie wrobiłaś w tę kradzież.
-Taka głupia nie jesteś -odparła ironicznie.
-Skoro pracuję w biurze detektywistycznym, to potrzebuję sprytu i inteligencji -odparła, wyciągając ukryty mikrofon. —Pracuję dla Marka i wszystkie nasze rozmowy nagrywam. Łącznie z tą. Potrzebny był nam tylko dowód rzeczowy. To już wasz koniec.

Po zebraniu dowodów Ula i Marek niezwłocznie udali się na policję. Ta zaś sprawą zajęła się szybko i choć Paulina i Piotr nic nie zrobili, to już sam fakt chęci popełnienia przestępstwa był karalny.
-Twoje lenistwo cię zgubiło Paula –mówił jej Marek, gdy spotkali się. —Nie postarałaś się o zmianę zamków i bez trudu mogliśmy wejść do domu sprawdzić nagrania i śledzić każdy wasz krok. Boję się pomyśleć, co by było, gdyby w dniu mojego wypadku Sebastian nie zauważył ciebie i Piotra rozmawiających przed szpitalem.
-Prędzej czy później Cieplak i tak ci się znudzi -mówiła z pogardą. —Ty nie potrafisz być wierny.
-Żebyś się nie zdziwiła Paulino -odparł, odchodząc.
Oprócz konsekwencji prawnych mieli i osobiste, bo Piotr pożegnał się z karierą w Stanach i wylądował na prowincji, a Paulina straciła względy u Dobrzańskich.
Tymczasem Ula zyskała nie tylko u Krzysztofa, ale i u Heleny. Pani Dobrzańska poznała ją lepiej i wychwyciła wszystkie jej zalety.



Tydzień po rozwikłaniu sprawy Ula z Markiem wyjechali na zasłużony urlop. W pół roku później zabiły dzwony weselne. W kolejnych latach doczekali się trójki dzieci, siedmioro wnucząt i trójki prawnucząt. Tym samym wbrew słowom Pauliny doczekali w związku późnej starości i dopiero Bóg ich rozłączył. Nie na długo, bo w parę tygodni po śmierci Marka i Ula odeszła z tego świata i zostali złączeni już na wieczność.

czwartek, 19 września 2019

Spisek 1/2 Mini o Uli i Marku.


Życie Uli Cieplak ponownie znalazło się na zakręcie, bo jej ukochany wrócił do swojej byłej narzeczonej, a ona była w niby związku z niedawno poznanym Piotrem Sosnowskim. Nie wiedziała, tylko że spotkanie Marka z Pauliną Febo mają na celu zdobycie informacji na temat co może knuć jej brat. Za obecny stan rzeczy mogła i siebie winić, bo w ostatnich dniach nie porozmawiała szczerze z Markiem. Ku temu była choćby okazja po tym, jak przeczyła list, który napisał Marek do niej przed jej ucieczką od niego samego do samotni mistrza. To tam nomen omen poznała Piotra Sosnowskiego i choć nie miała ochoty kontynuować znajomości, to jej przyjaciółki postarały się, aby ponownie pojawił się w jej życiu i zapewniały, że to jej wymarzony książę. Ona natomiast myślała całkiem inaczej. Zwłaszcza że przed paroma miesiącami koleżanki mówił jej, że jej miłość do Marka nie ma przyszłości, bo on nigdy nie zdecyduje się na porzucenie Pauli. A teraz, gdy mówią o miłości do Piotra i związku z nim, to ona wiedziała, że jest to niemożliwe.
Sprawa rzekomego zejścia się Pauliny i Marka szybko się wyjaśniła, ale i nic nie zmieniła w ich relacjach, bo dalej nie mogli dogadać się co do swoich uczuć. Wszystko zmieniło się, dopiero gdy po wspólnej nocy spędzonej na pracy Marek uległ wypadkowi samochodowemu.
Wiadomość o wypadku Marka spadła na Ulę nieoczekiwanie i nie marnując czasu w towarzystwie Sosnowskiego pojechała do szpitala. Chciała jak najszybciej spotkać się z nim i dowiedzieć się o jego stan zdrowia. Tuż po wejściu do szpitala trafiła na Paulinę.
-Co pani tu robi? -pytała ostro Febo.
-Przyszłam do Marka. Jak się czuje?
-On nie życzy sobie pani odwiedzin -mówiła wyniośle. —Do mnie zadzwonił -dodała, kalkulując słowa.
-Nie wierzę pani -odparła bez zająknięcia. —Marek nigdy by czegoś takiego nie powiedział. —Znam go. Przepraszam, ale gdzie znajdę Marka Dobrzańskiego -zagadnęła pierwszą napotkaną pielęgniarkę. —Przywieźli go tu z wypadku.
-A pani jest z rodziny?
-Nie. Bliską znajomą.
-Ale ja jestem jego narzeczoną -wtrąciła Febo z uśmiechem do siostry Doroty, jak można było wyczytać z plakietki, pchając się jednocześnie przed Ulę. — Jako narzeczona mam chyba prawo widzieć się z nim i spytać o zdrowie?
-Czyli pani nie widziała się z Markiem -rzuciła Ula do Pauliny.
-Nie mam zamiaru z panią na ten temat dyskutować -wysyczała Febo. —To , gdzie mogę znaleźć Marka -zwróciła się ponownie do pielęgniarki.
-Ona jak już jest byłą narzeczoną - rzekła spokojnie Ula.  —Może pani powiedzieć panu Dobrzańskiemu, że jesteśmy tu obie i żeby sam wybrał czy chce zobaczyć Ulę, czy Paulinę?
-Nie zgadzam się na takie wybory -rzekła rozkazująco Febo.
-Będzie sprawiedliwie -mówiła Ula.
-Mogą się panie nie kłócić -odparła im pielęgniarka. —Pan Dobrzański jest na badaniach i odwiedziny są i tak na razie zabronione.

Po dziesięciu minutach oczekiwania na wiadomość o zdrowiu Marka Paulina poszła do łazienki, a chwilę po niej weszła tam ta sama pielęgniarka, co rozmawiała z nimi. Tam Paula postanowiła przekupić pielęgniarkę i dała jej banknot dwustuzłotowy za to, aby to ona mogła wejść do Marka i nie mówiła mu o obecności Uli.
Ula tymczasem postanowiła zadzwonić do Piotra i powiedzieć mu, aby nie czekał na nią, tylko odjechał. Ten jednak nie zamierzał opuszczać posterunku i poczekać, aż wyjdzie.
Kolejne półgodziny spędzone na korytarzu Uli i Paulinie dłużył się niemiłosiernie. W końcu pielęgniarka przełożona przyszła do nich.
-Która z pań jest panią Febo? -zapytała.
-To ja- odparła momentalnie Paulina pewna, że zaraz usłyszy, że może wejść.
-Pan Dobrzański prosił, aby pani wyszła i nie wracała. A pani Ula może wejść do niego za parę minut.
-Ale jak to!? -pytała z oburzeniem Paulina. —Przecież zapłaciłam pani Dorocie!
-Wiem. To się nazywa łapówka i jest karalne, proszę pani -odparła ze stoickim spokojem.  —A pani nazwijmy, że datek poszedł na wyposażenie pokoju zabaw dla dzieci z oddziału chirurgii dziecięcej. Teraz pani będzie tak miła i opuści szpital.
-Nie zostawię tego tak -odgrażała się ze wzburzeniem. —Pójdę do dyrektora.
-Bardzo proszę. Gabinet dyrektora jest w budynku C. Musi pani wyjść na zewnątrz i pójść na prawo -poinformowała ją bez strachu.
-Oczywiście, że pójdę –wysyczała i odeszła obrażona.
-Pan Dobrzański powinien za około dziesięć minut być przewieziony na salę sto dwa i tam będzie mogła pani się z nim zobaczyć -oznajmiła pielęgniarka Uli.
-Dziękuje –odparła, siadając na krzesełku.
Oczekiwanie na możliwość zobaczenia się z Markiem przerwał jej telefon od Piotra.

Po wyjściu ze szpitala Paulina spotkała Piotra Sosnowskiego. Mężczyzna, pomimo tego, że Ula kazała mu jechać, to czekał z nadzieją, że zaraz wyjdzie i między nimi nic się nie zmieni. Febo po dojrzeniu go zmieniła zdanie co do wizyty u dyrektora szpitala i podeszła do niego.
-To ty jesteś Piotr Sosnowski? Mignąłeś mi na korytarzu w firmie.
-Tak. Mam przyjemność z Pauliną Febo.
-Dokładnie. Jeśli czekasz na Cieplak, to się nie doczekasz. Jest u Marka.
-Trudno w to uwierzyć. Ona skreśliła go ze swojego życia.
-To zadzwoń do niej i sprawdź.
Na połączenie długo nie czekał.
-Tak Piotr? Coś się stało, że dzwonisz?
-Czekam na ciebie, aż wyjdziesz.
-Piotr mówiłam ci, żebyś odjechał.
-Wiem, ale dla ukochanej osoby można poczekać. Załatwisz sprawy z Markiem i będziemy mogli...
-Nie Piotr -przerwała mu. —To potrwa dłużej niż myślisz. 
-Czy on kiedyś przestanie być dla ciebie najważniejszy?
-Nie przestanie -odparła, postanawiając, że powie mu prawdę. Ja już wybrałam Piotr. Marek jest moim przeznaczeniem.
-On twoim przeznaczeniem!? A nasze plany?! Mieliśmy wyjechać!
-On przynajmniej nie wywiera na mnie nacisku. 
-On cię tylko skrzywdził -wtrącił. Zapomniałaś już, jak uciekłaś od niego i schroniłaś się w ośrodku ?! „Przystań” *
-Nie, nie zapomniałam -mówiła ze spokojem. —Od tej pory sporo się jednak zmieniło.
-To, że wrócił do byłej narzeczonej?! To ma być te sporo. Igra uczuciami. Raz ona, raz ty i znowu ona.
-Jeśli mamy w ten sposób rozmawiać, to w ogóle nie będziemy -odparła, wyczuwając bez trudu, że poniosły go nerwy. —Miłego lotu i cześć Piotr.
-Cześć. Zniweczyła wszystkie moje plany –rzekł do Febo, hamując wybuch wściekłości.
-Moje również -zawtórowała Febo.
-Miałem nadzieję pojechać z nią do Stanów. W Bostonie cenią życie rodzinne i dobrze by było, gdybym pojawił się tam choćby z narzeczoną.
-Ja miałam nadzieję, że jak wywiozę Marka z Polski, to się opamięta i przestanie myśleć o tej uzurpatorce.
-Mam ochotę zrobić coś, aby nie było im tak słodko.
-Dobry pomysł panie Sosnowski -podchwyciła Febo. —Chętnie popatrzę na jej upokorzenie.
-Ubijamy interes? -zapytał, wyciągając do niej rękę.
-Z przyjemnością- odparła, podając swoją dłoń. —Dzisiaj wieczorem oczekuje cię w Ogrodach Smaku. Powiedzmy, że o dziewiętnastej. Pomyślimy, co możemy razem zdziałać.
Ich rozmowie przypatrywał się Sebastian, który dowiedział się o wypadku i również przyjechał do szpitala. Siedział nieopodal w samochodzie na parkingu i widział ich rozmowę. Nie słyszał jednak, o czym mówią. Z min mógł tylko przypuszczać, że oboje są wzburzeni.

Ula tymczasem mogła w końcu zobaczyć się z Markiem.
-Ula -rzekł czule Marek, jak tylko pojawiła się w drzwiach. —Gdy powiedziano mi, że jesteś, to poczułem się tak, jakbym dostał najlepsze lekarstwo.
- Powinnam natrzeć ci uszu Marek, a nie słuchać pochlebstw -rzekła, siadając na jego łóżku. —Kto to słyszał, aby prowadzić auto i dzwonić. Mogłeś się zabić, a tego nie przeżyłabym. To przeze mnie miałeś ten wypadek. Za długo zatrzymałam cię w pracy.
-Ula nie mogłem zostawić cię samej. Mieliśmy być związania na libor i wibor. Pamiętasz? Pamiętasz nasze wyjścia, rozmowy? Piękne czasy.
-Pamiętam każdą wspólną chwilę -mówiła, wpatrując się w niego z miłością i radością, bo Marek mówił, to głosem przepełnionym miłością.
-Czy to znaczy, że i ty…? -zaczął, ale bał się dokończyć.
-Tak Marek –przytaknęła. —Kocham cię i nie zamierzam więcej razy ubzdurać sobie, że jest inaczej.
-Ula kochanie -westchnął tylko.
Dalsze słowa były zbyteczne, bo Marek przyciągnął delikatnie do siebie i przylgnęli ustami w namiętnym pocałunku.
-Nie powinnaś teraz być we firmie i zajmować się pokazem? -zapytał, gdy oderwali się ustami od siebie.
-Wyrzucasz mnie? -pytała podejrzanie.
-Nie skąd Ula. Tylko pytam.
-To ja odpowiadam. Nie ma nic ważniejszego od ciebie.
Po tym wyznaniu Marek miał ochotę, aby po raz drugi pocałować Ulę. Był już u celu, bo usta dzieliły centymetry, ale przeszkodził im gość.
-Seba nie nauczyli cię pukać? -rzekł do przyjaciela z rozdrażnieniem.
-Nic nie widziałem i spadam -odparł, zasłaniając oczy dłonią.
-Skoro już wszedłeś, to zostań -wymruczał Marek.
-Ty Marek powinieneś na taksówki się przerzucić. Zostało ci jedno życie. A jak się czujesz? Na tak rozbity samochód to źle nie wyglądasz.
-Bywało lepiej Seba i dziękuję za radę.
-Widziałem przed szpitalem Paulinę i Piotra -oznajmił im. —Rozmawiali jak starzy znajomi, a nigdy chyba nie mieli okazji się poznać.
-Z tego, co mi wiadomo to nie -wtrąciła Ula.
-Chyba PP coś knuje. Ciągle byli jakby zdenerwowani, a przed rozstaniem podali sobie ręce, jakby ubijali interes.
-Paula, gdy dowiedziała się, że nie chcesz jej widzieć wyszła wściekła ze szpitala -dorzuciła Ula.
-Brakuje nam teraz tylko ich zemsty -rzekł Marek. —Seba możesz dyskretnie pilnować Pauli.
-Spokojnie Marek. Będę miał ją na oku -zapewniał Olszański. —I Ulę będę pilnował.

*Przystań -nie wiedziałam, jak nazywał się ten ośrodek i coś mi ta nazwa po głowie się kołatała.

Mam teraz drugi tydzień zaległego urlopu i dlatego wpisy są częste. Pogoda również temu sprzyja. Jak wrócę od poniedziałku do pracy, to nie wiem, jak będzie.

poniedziałek, 16 września 2019

Rodzeństwo Góreckich cz. 2


Dwa dni później w rodzinnej miejscowość Góreckich, Zielone Kamedulskie pojawił się nieoczekiwanie Wojtek szef Gabrysi. Przyjechał z dwóch powodów. Pierwszy był taki, aby zapytać o zdrowie pana Góreckiego i czy może w czymś pomóc. Drugi i ważniejszy dla niego, że chciał zaprosić Gabrysię na imprezę do szkolnego kolegi, a jego odwieczny rywal z czasów liceum i studiów Bartek miał atrakcyjną dziewczynę i on również chciał pokazać się, z kimś ładnym i atrakcyjnym a taka była właśnie Gabi.


Samej Gabrysi nie zastał, bo dzwoniła do niego, że się spóźni chwilę. Nim zajęła się pani Górecka, która upatrzyła sobie w nim przyszłego zięcia. Tym się nie dziwił, bo jego mama, gdy mówił jej o Gabrysi to zakładała, że to będzie jej synowa. Tylko że jemu samemu brakowało coś w Gabrysi, aby zacząć poważny związek. Lubił ją i podziwiał za wiele rzeczy, ale nie czuł szybszego bicia serca.
-Kawy, herbaty? -pytała życzliwie. —Albo może pan coś zje. Obiad mam już prawie gotowy.
-Wystarczy czarny napój. Podniesie mi ciśnienie. Poza tym wiozłem rodziców do rodziny do Augustowa i ciocia bez jedzenia mnie nie wypuściła.
-Córka mówiła, że pan firmę stworzył od podstaw -zagadnęła, gdy włączyła elektryczny czajnik.
-Tak. Miałem tylko zastrzyk gotówki od ojca i było mi łatwiej. Poza tym był dziadek w Krakowie i miałem gdzie mieszkać.
-Bardzo odważnie. Był pan taki młody, a tak daleko wyjechał.
-Musiałem poniekąd przenieś się do Krakowa, bo ktoś musiał zająć się dziadkiem. Po śmierci babci nie mógł dojść do siebie i baliśmy się o niego.  Poza tym we Warszawie było i tak ciasno proszę pani. Trzy pokoje i oprócz mnie mieszkali tam rodzice i dwie młodsze siostry. Tak więc po maturze pojechałem do Krakowa i dziadka. Dziadek zmarł niestety pięć lat temu, gdy kończyłem tam studia a ja zostałem na stałe.
-I nie brakuje panu nikogo z rodziny?
-Brakuje i dlatego przyjeżdżam do rodziców i sióstr tak często jak się da. A w Krakowie mam wielu znajomych firmę, która zajmuje mi czas od rana do wieczora. Tak naprawdę do domu wracam, tylko aby się przespać. Nawet jadam, gdzie popadnie, a kawą się pobudzam do działania.
-Tylko wie pan, że nie samą pracą się żyje. Ktoś musiałby zająć się panem i pana dietą. Takim trybem życia wykończy się pan bardzo szybko.
Od odpowiedzi uchroniło go pojawienie się w domu Marty z jakimś chłopakiem.
-Martuś to jest Wojtek szef Gabi, a to panie Wojtku młodsza córka i Damian jej znajomy.
Siostra Gabrysi jak zauważył nie była w ogóle podobna do siostry, ale za to podobna do matki i po niej odziedziczyła słowiańską urodę. W dodatku przyciągała jego uwagę.


-Miło cię poznać -rzekła, omijając grzeczności w stylu pan. —Gabi ciągle mówi o tobie. To chyba coś więcej niż znajomość z pracy -oznajmiła mu, a on zadowolony nie był, bo przecież nic nie czuł do niej. —Z jej strony przynajmniej.
-I ja ją lubię i spędzamy ze sobą dużo czasu. Możemy o wszystkim pogadać i pójść na piwo. Nasze rodziny są daleko od Krakowa, to jest co nas łączy.
-To już jakiś powód, choć niemocny -rzekła szczerze Marta. 
W głębi duszy przyznała, że był interesującym mężczyzną z urody. Brunet z brązowymi oczami.
-Czasami przyjaźń lepsza niż zły związek między kobietą a mężczyzną -odparł.
-Z tym masz rację -wtrącił Damian. —Skończyłem psychologię, to wiem.

Tymczasem w szpitalu brat panien Góreckich Tomek miał okazję poznać Misię córkę pana, który dzielił salę z jego ojcem. Michalina była bardzo ładna z interesującą figurą, ale mądrością nie grzeszyła. Widać było, że i ona jest zainteresowana Tomkiem, bo urodę miał modela z wyższej półki. Włosy ciemne odziedziczone po ojcu, niebiesko-szare oczy po mamie i uśmiech z dołeczkami w policzkach.



-To w tej Anglii uczysz dzieci po polsku czy angielsku? -pytała Misia.
-Powiedzmy, że staram się, aby dzieci Polonii mówiły po polsku na moich lekcjach polskiego i historii.
-To dwa przedmioty uczysz. Nieźle. Mnie wszystko pomieszałoby się. Zwłaszcza z datami.
-Daję, jakoś jadę -odparł od niechcenia.
Ich pierwszą rozmowę przerwało wejście pielęgniarki.
-Zabieram pana na badania panie Górecki -rzekła ta sama pielęgniarka, która dwa dni temu przypatrywała się mu.
-Znowu mnie męczycie? -pytał. —Dopiero co byłem na EKG.
-To dla pana dobra. Pan nie marudzi, tylko siada.
-Kasiu nie jestem jeszcze starcem, żeby kobieta na wózku mnie wiozła –odparł, a Tomka trochę zdziwiło, że ojciec mówi po imieniu pielęgniarce, a nie jak bywa siostro. —Pieszo zajdę.
-Ale takie są wymogi panie Górecki. Nie chce chyba pan, abym dostała naganę od siostry przełożonej.
Przed jego wyjściem ze szpitala sytuacja się wyjaśniła, bo jego siostra Gabi na korytarzu rozmawiała z nikim innym jak siostrą Kasią.
-Cześć Tomuś -zagadnęła nieznajoma.
-Cześć. My się znamy? -zapytał podejrzliwie.
-Swojej żony nie pamiętasz braciszku? -pytała Gabi.
-Co?
-To Kasia Brzeska. Miała babcię obok naszego domu -wyjaśniła. —Kiedyś bawiliśmy się w dom i ożeniłeś się z nią. Dziadek zrobił nam nawet zdjęcia.
-To ty? -dziwił się, bo ostatni raz widział ją, chyba jak miała z dziesięć lat i miała wtedy okulary i warkoczyki.
-Ja i dawno się nie widzieliśmy. Po śmierci babci rodzice sprzedali dom, a z Gabi chodziłyśmy do jednego liceum, choć do innej klasy.
-My też nie widziałyśmy się od czasu szkoły braciszku i trochę nadrabiamy w znajomości.
-To może spotkamy się kiedyś na dużej -zaproponował Tomek. —Ja ,wy i Paweł -mówił wspominając kolegę, który mieszkał i dalej mieszka na przeciwko ich domu. Trzeba powspominać nasze zabawy i dzieciństwo.


Pojawienie się Wojtka sprawiło Gabrysi radość i zaskoczenie, bo gdy przyjechała do domu, to jadł obiad i gawędził z jej siostrą i mamą, jakby znali się od dawna.



-Cześć wszystkim -rzuciła od drzwi.
-Jesteś w końcu. Pan Wojtek czeka od dobrej półgodziny- oznajmiła mama.
-Spotkałam w szpitalu Kasię Brzeską i porozmawiałyśmy chwile. Był tu Damian? Wydaje mi się, że jego widziałam, jak jechał drogą na Suwałki?
-Był. Wypił kawę i pojechał do wuja- odparła mama. —Nałożę ci obiadu, a później będziesz mogła porozmawiać sobie z Wojtkiem już bez nas i na spokojnie.
Przy obiedzie rozmawiali głównie o ojcu i o innych różnych sprawach. Po obiedzie natomiast Gabrysia odprowadziła gościa do samochodu.
-Miło, że przyjechałeś i że zainteresowałeś się ojcem.
-Obiecałem ci przecież, a od Augustowa jest blisko.
- I przepraszam, że nie zajęłam się tobą.
-Nie ma sprawy Gabi. Twoja siostra, mama i Damian wyręczyli cię. On i Marta są parą? -zapytał nieoczekiwanie.
-Coś jest na rzeczy. Ale tak na początku.
-Gabi przyjechałem do ciebie jeszcze w innej sprawie – mówił niezdecydowanie. —Chciałem zaprosić cię na domówkę do kumpla. Dokładnie to poza Warszawę na przyjęcie w ogrodzie. Wiem, że masz ojca w szpitalu, ale może dasz się skusić. Miałoby być w najbliższą sobotę.
-A mogę dać ci odpowiedź jutro rano?
-Ok. Gabi.
Po powrocie do domu powiedziała o zaproszeniu mamie i siostrze.
-Dobry pomysł -zapewniała mama. —A ojcem się nie martw.
-Może źle odebrać moje wyjście. Ja będę się bawiła a on chory.
-Tato da ci jeszcze pieniądze na sukienkę i błogosławieństwo -wtrąciła siostra.
 Po namowach siostry i mamy przystała na propozycję wyjścia i liczyła po cichu, że przy Wojtku i na imprezie odreaguje spotkania z Damianem. Po pierwszym spotkani w szpitalu mieli i okazję spotkać się po raz kolejny, gdy poprzedniego dnia przyjechał po jej siostrę do rodzinnego domu.


-Cześć Gabi -zagadnął ją, gdy siedziała przed domem i opalała zgrabne długie nogi na leżaku. —Znowu się widzimy. Cieszysz się?
-A jak myślisz?
-Myślę, że nie, ale obawiam się, że będziemy widywać się częściej -odparł, kucając przy leżaku. —Twój ojciec i mój wuja na dłużej zabawią w szpitalu, a ja z Martą razem działamy w wolontariacie i z racji, że w czasie wakacji jest więcej pracy, a nie ma dogodnych autobusów do waszej miejscowości, to zobowiązałem się ją dowodzić z Suwałk.
-Bardzo szlachetne -odparła ironicznie.
-Nie lubisz mnie, ale nie wiem dlaczego? Twoja mama, tato i siostra nic do mnie nie mają.
-Jesteś denerwujący i zarozumiały -rzuciła pierwsze lepsze powody.
-W niektórych ustach brzmi jak komplement.  No i mnie zauważasz i coś myślisz. Gorzej jest, jak nie ma się zdania o innych.
-Za to twoje zdanie o mnie musi być nie najlepsze? -prowokowała.
-Dlaczego od razu nie najlepsze? Jesteś inteligentna, atrakcyjna, masz cele. Tylko za dużo czasu poświęcasz pracy. Po rozmowie z twoim szefem wydaje mi się, że całkiem poświęcasz się karierze.
-To znaczy, że jestem mało kobieca w sensie charakteru?
-Tego nie powiedziałem Gabi, ale coś w tym rodzaju. Ja chciałbym na przykład, aby moja żona choć raz po raz ugotowała mi obiad.
-Mój szef ceni mnie właśnie za to, że jestem zawsze dyspozycyjna.
-I z tego, co słyszałem, to oboje harujecie całe dnie.
-Czasami wychodzimy również zabawić się gdzieś. Wojtek to interesujący facet. Interesujący i przystojny -mówiła, akcentując słowa.
-Nie wiem, tylko dlaczego mówisz mi o tym? Ja do ciebie na pewno nie startuję Gabi. Wolę kobiety w charakterze bardziej kobiecym.

Tomek Górecki tymczasem postanowił pójść późnym popołudniem do ojca do szpitala. Wybrał taką porę, aby mieć większą szansę na ponowne spotkanie z Kasią, bo mogła ciągle być na dyżurze dziennym albo przyjść na nockę. Wszystko wskazywało jednak na to, że na dniówce jej nie ma. Była za to Misia u ojca i skazany był na jej towarzystwo. Dziewczyna okazała się jeszcze bardziej denerwująca i tępa niż po pierwszym spotkaniu. Z natury i z wychowania był jednak grzeczny dla wszystkich kobiet i w spokoju znosił jej towarzystwo. To zaś dobrze wróżyło w mniemaniu pana Góreckiego, jak i o ojca Misi pana Tomczyka. 
Szczęście w spotkaniu Kasi dopisało mu, dopiero gdy wychodził ze szpitala, a ona szła z kartami chorych. Nie na długo jednak mógł się tym cieszyć, bo podszedł do niej młody lekarz, przywitał się czule i porozmawiał. Chwilę później lekarz wszedł do pokoju lekarskiego, a oni mogli chwilę porozmawiać.
-Cześć Kaśka -zagadnął pierwszy, podkreślając uśmiech.
-Cześć. Słyszałam, że nauczycielem zostałeś i do Londynu na zarobek się przeniosłeś?
-Nie na zarobek, ale chciałem w tych małych dzieciach, choć trochę polskości zachować.
-Piękna idea.
-Twoja idea pomagania chorym jest równie piękna. Pielęgniarka to w tych czasach zawód rzadko wybierany.
-Może w końcu przyjdą lepsze czasy.
-Tylko w współczesnych czasach coraz mniej jest dziewczyn z empatią, cierpliwością i powołaniem. A to jest potrzebne pielęgniarkom.
-Oboje tego potrzebujemy w naszych profesjach. A póki co Tomek, to muszę wracać do moich chorych i powpisywać ich parametry. Miło było cię zobaczyć ponownie. Cześć.
-Cześć.
Chwila rozmowy z koleżanką z dawnych lat była całkiem inna niż z Misią. Pamiętał nawet, że już wtedy była jak na dziewczynę Ok. Gdy odchodziła, a on patrzył na nią, to zastanawiał się czy się obróci i spojrzy na niego. Tracił już nadzieję na to, ale tuż przed jednymi z drzwi wejściowych na salę chorych obróciła się i spojrzała.