Sześćdziesięcioletni
Piotr Górecki po raz drugi przechodził zawał. Tym razem był znacznie
poważniejszy niż przed pięcioma laty, bo doszło do zatrzymania pracy serca, utraty
przytomności i czekała go operacja. Dla jego żony Marysi był to wystarczający
powód, aby zadzwonić po ich dzieci. Mieli ich trójkę. Trzydziestoletniego syna
Tomka, który mieszkał i pracował jako nauczyciel języka polskiego i historii w
Londynie. Dwa lata młodszą córkę Gabrysię mieszkającą na stałe w Krakowie i
zajmującą się nieruchomościami. Najmłodsza pociecha Marta zaś studiowała
pedagogikę specjalną w Warszawie. Dzieci odwiedzały w miarę swoich możliwości
rodziców w Zielone Kamedulskie nieopodal Suwałk, ale na stałe żadne nie chciało
tam zostać.
Cała
trójka zmobilizowała się i różnymi środkami lokomocji próbowała dotrzeć w
rodzinne strony jak najszybciej. Syn złapał pierwszy samolot i przyleciał do
Warszawy. Gabrysia skorzystała z
uprzejmości szefa Wojtka, który miał jechać nazajutrz do Warszawy do rodziców
przyspieszył wyjazd i podwiózł swoją pracownicę do stolicy. Marta z gór, gdzie
wyjechała z grupą dzieciaków przyjechała natomiast pociągiem do warszawy. Rodzeństwo
Góreckich tam się umówiło i nie jadąc do rodzinnego domu skierowało się prosto
do szpitala w Suwałkach. Na jednym z korytarzy oddziału kardiologicznego
spotkali mamę.
-Witajcie
-rzekła do nich, a każde z nich cmoknęło matkę na powitanie w policzek. —Miło,
że tak szybko przyjechaliście.
-Jak
tato -zapytał syn.
-Już
dobrze. Przedwczoraj dostał ten zawał.
-To
znaczy, że jest tu już dwa dni, a dopiero wczoraj poinformowałaś nas? -pytał
syn.
- Jakbyś
ojca nie znał. Powiedział, że mam dzwonić, jak naprawdę będzie źle albo jak
wydobrzeje. Zadzwoniłam wczoraj, bo było gorzej.
-Możemy
wejść do niego? -zapytała Gabi.
-Nie
wszyscy na raz kochani, bo jest jeszcze słaby. I tylko na chwilę.
-To
ja pójdę pierwszy -zadeklarował się Tomek.
-Musisz
wiedzieć tylko synku, że ojciec miał proroczy sen, więc nie zdziw się jak
będzie ci mówił o waszych ślubach.
-Ty
Gabi idź -rzucił do siostry.
-Marta
ty jesteś córeczką tatusia, studiujesz i nie będzie wymagał od ciebie ślubu
-odrzuciła pałeczkę starsza Górecka. —Mnie za każdym razem, gdy dzwonię
wypytuje, kiedy znajdę sobie męża. W pracy chyba dopowiedzieli sobie, czego dotyczą
telefony ojca, bo pytali, czy mają składać się na prezent ślubny.
-To
ja pójdę po wodę i owoce dla ojca do sklepiku- powiedziała Górecka. —A wy sobie
uzgodnijcie kolejność.
Marta
poszła więc na pierwszy ogień, ale długo w sali nie była.
-No
i co? -zapytało chórem jej rodzeństwo.
-I
nic. Prawie nie mówił o moim zamążpójściu. Wspominał tylko, żebym nie brała z
was przykładu i nie patrzyła na to, że jestem najmłodsza i mam dwadzieścia
cztery lata i poszukała sobie w końcu chłopaka, a nie poświęcała się tylko
wolontariatowi i dzieciom.
-Tylko
mówił o chłopaku i nic o mężu -zastanawiała się Gabi. —Chociaż jedno z drugim
się łączy. Teraz ty Tomek.
-Dlaczego
ja? Kobiety mają pierwszeństwo.
-Bo
dzwoni mój telefon – mówiła ze szczęściem na swój dzwonek telefonu. —To Wojtek.
To znaczy mój szef i muszę odebrać.
-To
w końcu coś jest między wami? -pytała siostra.
-
Trudno wyczuć, co czuje Wojtek. Jest tak samo szarmancki do mnie, jak do
innych. Może tylko spędzamy ze sobą więcej czasu. A ja sama mogłaby z czasem
zakochać się w nim.
W
czasie, gdy Gabrysia zajęła się rozmową telefoniczną, Tomek chcąc nie, chcąc
poszedł do ojca.
-Witaj
tato. Całkiem dobrze wyglądasz -zagadnął.
-Ty
również synku. A jak ta twoja Susanna -zapytał, jak szybko domyślił się tylko
kurtuazyjnie.
-Rozstaliśmy
się niedawno.
-Mógłbyś
Polkę sobie znaleźć i tu mieszkać i pracować.
Od
odpowiedzi uchroniło go pojawienie się sanitariuszy pchających szpitalne łóżko
oraz dwóch pielęgniarek. Jedna z nich przykuła jego większą uwagę, bo
uśmiechała się do niego życzliwie.
-Był
tu twój bratanek i zostawił ci telefon -rzekł pan Piotr do pacjenta pana
Tomczyka. —Obiecał wpaść za dwie godziny, to znaczy zaraz powinien tu być. Poznał mnie i okazało się, że zna moją Martę.
-On
zna sporo dziewczyn, ale niestety nie w głowie ustatkowanie.
-Tak
jak Tomek. Tomek to on -powiedział, pokazując syna.
-Dzień
dobry -przywitał się z kolegą ojca.
-I
moja córka. Trzydziestka na karku i mówi, że ma czas -odparł Tomczyk w
komitywie z jego ojcem.
-Jakbym
słyszał swoje dzieci. My w ich wieku mieliśmy rodziny.
-Bo
to inne czasy tato -odparł mu Tomek.
-Misia
ma przyjść po pracy, to może się spotkacie -mówił pan Jan. —Misia to moja córka
i ma dwadzieścia siedem lat.
Tymczasem
na korytarzu Gabrysia miała nadzieję, że uniknie wizyty, bo pielęgniarki
wiozły, jakiegoś pacjenta do sali ojca i pomyślała, że będą nim zajmować się i
wizyty będą chwilowo zabronione. Postanowiła również pójść do toalety. Przy automacie
z kawą natknęła się na siostrę. Nie była sama, bo z przystojnym brunetem z
brązowymi oczami. Pomyślała sobie, że siostra wzięła słowa ojca na poważnie i
zaczęła szukać sobie chłopaka.
-Gabi
to jest Damian Tomczyk kolega z wolontariatu, moja siostra Gabrysia.
-Cześć
-rzekł chłopak.
-Damian
mówił, że jego ojciec również przechodził taką operację i że doktor Konopka to
świetny lekarz.
-Oby-
odparła Gabrysia siostrze. —Jakby co to Wojtek zna kogoś w Warszawie.
-To
w tej sprawie dzwonił twój szef -pytała Marta.
-Dokładnie.
Może w dwa dni wszystko załatwić.
-To
ja się pożegnam dziewczyny -wtrącił Damian. —Do miłego zobaczenia Marta.
Po
wyjściu z sali ojca Tomek poszedł na poszukiwania sióstr, bo chwilowo ich nie
było na korytarzu. Najpierw przy automacie z kawą natknął się na młodszą, a
chwilę później i na Gabi wychodząca z toalety.
-Tak
źle nie było siostrzyczko -rzekł pocieszająco do drugiej z nich. —Jest pacjent
obok, to może nie będzie się rozkręcał. Chociaż mają jakąś komitywę na ożenki. Mnie
już próbował ze swoją córką swatać.
-Brakowałoby
tylko wolnego syna -wymruczała.
Gdy
Gabrysia weszła do sali w pierwszej kolejności zauważyła Damiana, siedzącego
przy łóżku drugiego pacjenta.
-Jaka
miła niespodzianka Gabi -zagaił Damian.
-Znacie
się? -zapytał nieznajomy pacjent. —Chociaż nie powinno mnie to dziwić. Damian
zna tyle dziewczyn.
-Poznaliśmy
się przez Martę moją siostrę chwilę temu proszę pana.
-To
jest więc ta pana córka, co prędzej sprzeda ruderę bez wygód na końcu wsi zabitej
dechami mieszczuchowi, niż pójdzie na randkę? -pytał Damian.
-Tato
mówiłeś mu takie rzeczy? -pytała z oburzeniem.
-Wiem i o innych twoich zaletach, a nie tylko o tym, że w negocjacjach jesteś ekspertką. Jesteś zaradna, szczera, pomocna, masz empatię, poczucie humoru. Masz wszystko to co lubię u kobiety.
-Brakuje mi tylko tej najważniejszej zalety, co lubią faceci. Nie mam figury 90-60-90 -mówiła, bo zdawała sobie sprawę, że ma bardziej męską sylwetkę niż damską.
-Widzę,
że masz i cięty język -rzekł Damian.
-Mógłby
pan powiedzieć coś synowi -zwróciła się do pana Jana.
-On
nie jest moim synem -odparł.
-To
kim jest. On jest Damian Tomczyk a pan Jan Tomczyk. Tak
pisze na karcie. A Damian mówił, że ma tu ojca.
-Nie
mówiłem, że mam tu ojca, tylko że się leczył -wytłumaczył sam zainteresowany. —A
to jest mój wuja.
-Właśnie to mój bratanek i nie mogę mu niczego
zabronić -mówił z rozbawieniem starszy z Tomczyków.
-Spisek
uknuliście przeciwko mnie? -pytała, gdy zbierała się do wyjścia.
-Gabi
nie ma o co się obrażać, bo oni tacy są zawsze -mówił ojciec.
-Miło
było cię poznać Gabi -rzekł do odchodzącej dziewczyny Damian.
Kolejna część nie prędzej jak za tydzień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.