Rozmowa
Uli z Markiem na temat pocałunku z wigilii nie kleiła się od początku. W dodatku coś im
zawsze przeszkadzało. Marek chciał jej powiedzieć, że był to przypadek i oboje
powinni jak najszybciej zapomnieć o tym, ale jak tylko zaczynał coś mówić,
wychodziło odwrotnie. Ula natomiast w
przeciwieństwie do szefa była przekonana, że usłyszy, że było to coś ważnego. Kiedy
już wydawało się Markowi, że dobrnął do końca, Ula nieoczekiwanie przerwała
rozmowę i wyszła z jego gabinetu. Kiedy wróciła Marek zajęty już był rozmową z
narzeczoną, to nie chciała im przeszkadzać.
Kolejna
kłótni pomiędzy Pauliną i Markiem trwała już pewien czas. Febo miała pretensję
do narzeczonego o to, że ma czas na wszystko i dla wszystkich tylko nie dla
niej i dla ich związku. Zza drzwi przysłuchiwała się tym wymianom zdań Ula, ale
nie ujawniała swojej obecności. W pewnym momencie Paulina otworzyła szerzej
drzwi i miała już wyjść, ale zawróciła.
-Wszyscy
są ważniejsi Marek. Nawet brzydula -mówił z wyrzutami Febo.
-Brzydula!?
Nawet o nią jesteś zazdrosna -odparł Marek ze złością i kpiną. —Zwariowałaś!?
Nic mnie z nią nie łączy. Absolutnie nic!
Z
tą samą chwilą Ula Cieplak firmowa brzydula pojawiła się w drzwiach. Choć Marek
patrzył na nią z daleka, zauważył, jak bardzo ją skrzywdził.
-Ula
-zaczął, ale jego asystentka uciekła z sekretariatu wprost do wolnej windy. Szybko
nacisnęła guzik z zerem, a ostatnim widokiem, jaki dojrzała był wybiegający z
sekretariatu Marek.
Teraz już wiem, co tak
naprawdę o mnie sądzi. Jestem dla niego brzydulą. Myślałam, że chociaż on jest inny i nie mówi
tak o mnie. I zrozumiałam w końcu, to co chciał powiedzieć mi przez cały dzień.
Jestem naiwną idiotką, bo myślałam, że może być inaczej. Po co były te kwiaty i
po co ja wracałam. Powinnam posłuchać Maćka i Ali. Poniekąd sama jestem sobie
winna, bo wróciłam. Teraz będzie to koniec. Wrócę do firmy tylko po swoje
rzeczy.
Nie
marnując czasu i ku zakazowi Pauliny Marek pobiegł za nią. Zanim jednak dobiegł
do windy, ona zjeżdżała na dół. Później, gdy i on zjechał do holu i za
wskazówkami ochroniarza wyszedł na dwór po Uli nie było śladu.
Co ja miałem jej w ogóle po
takim czymś powiedzieć -myślał,
rozglądając się po okolicy. Zraniłem ją
w najgorszy z najgorszych sposobów. Tyle razy upominałem, że Ula to nie żadna
brzydula, tylko Ula a teraz sam tak powiedziałem. Pewnie myśli, że jak tak
zawsze o niej, a przecież tylko ten jeden raz w złości tak powiedziałem. To już
koniec. Ona nie wybaczy mi tego. Ja sam sobie nie mogę wybaczyć. I ja bym nie
wybaczył.
Ula
tymczasem nie zabierając ani płaszcza, ani torebki czy czapki wybiegła z firmy
i skręciła w lewo w stronę parku. Musiała tylko przebiec jedną z mniejszych
uliczek, aby tam się znaleźć. Miała jednak pecha, bo na ulicy upuściła okulary
i gdy podnosiła je, to o mały włos nie wpadłaby pod auto. Samochód na szczęście
szybko nie jechał i wyhamował tuż przed nią. Chwilę później wyskoczył z niego
kierowca i pasażer.
-Jak
idziesz? Życie ci niemiłe? -zapytał kierowca czerwonego BMW.
-Lepiej,
żebym zginęła, umarła, przepadła. Moje życie to jedne wielkie pasmo niepowodzeń,
krzywd i rozczarowań -odparła, wycierając oczy.
-Zawsze
jest jakieś rozwiązanie na problemy -mówił nieznajomy.
-Z
tego nie ma. Ktoś, komu ufałam właśnie mnie rozczarował.
-Jakiś
facet znaczy? -rzekł drugi.
-Mój
szef. Przypadkiem usłyszałam, to co naprawdę myśli o mnie.
-Takie
dowiadywanie się jest niestety, ale najgorsze -stwierdził pasażer auta.
-Nie
pracujesz przypadkiem w F&D? -pytał kierowca. —Twarz mi taka znajoma.
-Tak.
Zna pan kogoś od nas.
-Bywaliśmy
u was. Konkretnie to jesteśmy znajomymi projektanta i zajmowaliśmy się stylizacją
fryzur na pokaz F&D Sportivo.
-Coś
sobie przypominam. Chyba nawet dawałam wam umowy. Jeden z was to Filip.
-Dokładnie
to ja, a to Mateusz. Para gejów fryzjerów.
-A
ja jestem firmową brzydulą. Co gorsze? -pytała, jakby się z nimi licytowała.
-To,
dlaczego nic z tym nie zrobisz? -pytał Filip.
-A,
co ja mogę? Taka już jestem. Taka się urodziłam.
-Nie
ma brzydkich ludzi, tylko są źle ubrani albo z niedopasowaną fryzurą -mówił
Mateusz. —Ty powinnaś zmienić fryzurę i styl ubioru.
-Obawiam
się, że ja jestem beznadziejnym przypadkiem.
-Więcej
optymizmu. My z Filipem lubimy wyzwania. Tam jest nasze studio i wszystko to,
co będzie nam potrzebne. Pomożemy ci. Jak ci na imię?
-Ula.
-Ula
czas na zmiany -mówił Filip. —Jutro nikt we firmie cię nie rozpozna. Dasz Markowi
małą nauczkę.
Po
pół godzinie Ula siedziała przed wielkim lustrem z umytą już głową, a nowi
znajomi dyskutowali nad odpowiednią dla niej fryzurą.
W międzyczasie zadzwoniła jeszcze do
Wioletty z prośbą, aby uporządkowała jej biurko i powiedziała Markowi, że będzie
jutro. Nawet po rzeczy nie zamierzała wracać. Do domu również zadzwoniła, aby powiadomić
ojca i rodzeństwo o tym, że jest u fryzjera i żeby przygotowali się na mały
szok. Kiedy Mateusz przycinał jej włosy, Filip w tym czasie poszedł do butiku
obok i przyniósł jej nową kurtkę dżinsy i sweterek.
-Tu
masz Ula nowe ubrania.
-Nie
trzeba. Mogę zostać w tym, czym jestem. I tak robicie dla mnie dużo.
-Trzeba.
Jak się zmieniać, to się zmieniać.
Godzinę
później fryzura Uli była gotowa i mogła przymierzyć to, co przyniósł Filip. Wszystkiego
dopełnił makijaż wykonany przez ich pracownicę Monikę.
-Cudownie
wyglądasz Ula -zachwycała się cała trójka, gdy na zapleczu przebrała się.
-Tylko
czy to jeszcze ja.
-Dopiero
teraz to ty.
-Jeszcze
tylko optyk. I nie chcemy słyszeć sprzeciwu. Aparat ci zostawimy, bo musisz odpowiedni
czas nosić.
-Jak
ja się wam odwdzięczę? -pytała, patrząc ciągle w lustro. —To znaczy, ile płacę?
Nic nie ustaliliśmy.
-Nic
nie płacisz Ula. Potraktuj to jako prezent od nas.
Po
powrocie do domu rodzina tak jak przypuszczała, patrzyła na nią z
niedowierzaniem. Podobnie jak Maciek. Jemu również powiedziała o wydarzeniach z
firmy. Przyjaciel gotów był nawet pojechać nazajutrz do firmy i inaczej sprawę
załatwić. Ula powstrzymała go kłamiąc, że najgorszą karą dla niego będzie, jak
zatrzyma weksle. Wieczorem napisała wypowiedzenie z pracy i zapakowała je wraz
z wekslami.
Teraz przede mną
najtrudniejsza rzecz. Muszę zapomnieć o Marku i nauczyć się żyć bez niego.
Marek
tymczasem po powrocie do biura ochoty na rozmowę z nikim nie miał, a kolejka
była długa. Pshemko, Wiola, Paula i Sebastian. Zamknął się w biurze i otworzył
butelkę koniaku. Nawet Wiola wiadomość od Uli przekazała mu przez drzwi.
Podobnie odprawił Paulinę, która przyszła spytać, o której wracając do domu. Z Sebastianem,
który zdążył dowiedzieć się co się stało rozmawiał zaś telefonicznie.
-Marek
głupio wyszło, ale to nie powód, żebyś zamykał się i upijał w samotności.
-Seba
słyszysz, co mówisz? – pytał zezłoszczony na przyjaciela. —Jakie głupio.
Obraziłem ją. Raz jedyny tak ją nazwałem i od razu usłyszała. Teraz to już
naprawdę koniec.
-Nie
możesz się poddawać Marek. Jedziecie na tym samym wózku. Spotkaj się z nią i
powiedz, że jak wyjdą na jaw wasze kredyty to i ona będzie pogrążona. Straci
pracę, a ma chorego ojca i rodzeństwo. Albo zaszantażuj ją.
-Seba,
o czym ty w ogóle mówisz? Ja ją zraniłem. Będzie dobrze, jak w ogóle będzie chciała
jeszcze mnie widzieć i oglądać. Ja na jej miejscu nie chciałby.
-Ma
swoje rzeczy w biurze, to wróci.
-Albo
Maćka przyśle.
-To
pojedziesz do niej. Marek ty musisz pogodzić się z nią. Inaczej wszyscy źle
wyjdą na tym.
-Jedynie
co muszę to przeprosić ją Seba. A tak w ogóle to mi przeszkadzasz. Cześć -dodał
i zakończył rozmowę. Wyłączył jeszcze telefon komórkowy, a przy służbowym odłożył
słuchawkę.
Po
osiemnastej zamówił sobie coś do jedzenia, wyłączył ponownie telefon i położył
się spać.
Następnego
dnia do pracy Ula szła pewniejsza. Czuła się jakby wypiła, jakiś napój dodając
mocy. Przed wejściem do biurowca spojrzała na cały budynek i pewnym krokiem przekroczyła
próg. Równie pewnie szła do pulpitu recepcjonistki Ani.
Po raz ostatni odbieram
klucze i listy. Za godzinę już mnie tu nie będzie.
-Cześć
Ania -przywitała się z koleżanką. —Dasz mi klucze i korespondencję do Marka.
-Ula?
Ależ się zmieniłaś. To, dlatego wczoraj nie było cię popołudniem?
-Dokładnie.
Postanowiłam w końcu zrobić coś dla siebie. Dasz mi to o, co prosiłam?
-Marek
przyszedł kwadrans temu i wszystko wziął. Chyba tu spał, bo z góry zjechał i
jest tak samo ubrany, jak wczoraj. No i pokłócił się znowu z Pauliną.
-Nic
nowego -odparła.
Wjechanie
na piąte piętro długo nie trwało. Kiedy weszła do sekretariatu, drzwi do
gabinetu były lekko uchylone i Marek usłyszał obecność kogoś. Wiolettę z
miejsca wykluczył, bo było dopiero za piętnaście ósma, a Kubasińska miała to do
siebie, że zawsze się spóźniała. Kiedy wszedł, jakaś kobieta w jasnych włosach stał
tyłem do niego i rozbierała się z kurtki.
-Ula?
To naprawdę ty? -zapytał, gdy się obróciła.
-Ja.
Przyniosłam swoje wypowiedzenie z pracy i weksle.
-Wyglądasz
-Daruj
sobie -weszła mu w słowo. —Mamy sprawy służbowe do załatwienia.
-Daj
mi wytłumaczyć Ula. Wczoraj Paula mnie zdenerwowała. Powiedziałem to w nerwach.
Uwierz mi.
-Nie
Marek. Wczoraj dowiedziałam się prawdy i lepiej będzie, jak zniknę z waszego życia.
I nie utrudniaj mi tego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.