niedziela, 2 lutego 2020

Sny -mini o Uli i Marku





Katedra Narodzin ŚW. Marii w Mediolanie prezentowała się w tą słoneczną czerwcową sobotę okazale. Środek był równie imponujący. Tego dnia dodatkowo każdą ławkę przyozdabiała biała róża a przy ołtarzu bukiety z lilii. Można było również dostrzec dwa stare i ręcznie zdobione klęczniki dla młodej pary i cztery krzesełka. Dwa dla nich i dwa dla świadków. Już półgodziny przed dwunastą zaczęły nadjeżdżać samochody z gośćmi weselnymi. W jednym z nich przyjechał pan młody w eleganckim fraku i wraz z rodzicami poszedł przed ołtarz, aby poczekać na przybycie panny młodej. Ta zaś pojawiła się pięć minut przed czasem w towarzystwie swojego brata, który prowadził ją do ołtarza. Idąc po białym dywanie obsypanym czerwonymi płatkami róż, rozglądała się po katedrze z niesmakiem. Katedra mogła pomieścić nawet 40 000 tysięcy osób, a teraz było ich zaledwie 300. Zaproszeń oczywiście wysłała dwa razy tyle, ale polowa gości zrezygnowała z wyjazdu.
Powinnam prędzej pomyśleć o tym -pomyślała, patrząc na garstkę osób ściśniętych w pierwszych ławkach katedry.
-Marek to garstka naszych gości. Oni są tylko tłem.
-Mówiłem ci, że to był zły pomysł Paula -rzekł z sarkazmem Marek.
-Możesz oszczędzić mi uszczypliwość -syknęła.
Ślub do czasu, kiedy kapłan zakładał im ślubną stułę na dłonie, przebiegał bez zakłóceń.




-Marek mówiłeś, że mnie kochasz. Jeszcze niedawno -usłyszeli z końcowych ławek z gośćmi głos Uli Cieplak.
-Co ona tu robi?! -zapytała z wyrzutem swojego ciągle narzeczonego. —Miałeś ją nie zapraszać!
-Paula Ula to moja przyjaciółka
-Marek będziemy mieć dziecko. To stało się na wyjeździe.
-Nieeeeeeeeeeeee -rozległ się krzyk Febo, po sypialni.



-Paula co się stało? -zapytał Marek.
-Jestem w domu -odparła z ulgą.
-A gdzie miałabyś być?
-W katedrze na naszym ślubie. Śniło mi się, że Cieplak przerwała nasz ślub i powiedziała, że będziecie mieć dziecko i stało się to na wyjedzie.
-Paula, o co ty mnie osądzasz znowu.
-Jeśli chodzi o ciebie, wszystkiego można się spodziewać.
-Paula jest przed pierwszą, wczoraj wróciłem z objazdu szwalni, jutro czeka mnie kolejny ciężki dzień. Muszę się przespać choć chwilę.
-Odmów Cieplak wyjazdu na nasz ślub. Wyślij ją gdzieś albo zawal pracą. Będę spokojniejsza -mówiła rozkazująco.
-Paula mówiłem ci, że gdyby waliło się i paliło, to nasz ślub odbędzie się bez przeszkód -kłamał po raz drugi w ciągu ostatnich niecałych 24 godzin. —Śpij spokojnie. Dla większego efektu cmoknął w policzek.
Na większe czułości nie miał ochoty. Tak jak zasypiać obok niej. Nie chciał jednak wzbudzać w niej podejrzeń. Wystarczyło mu, że po powrocie ze SPA zrobiła mu awanturę o romans z Anią. Wspólne wyjście na lunch, a później, gdy przymierzała welon po babci i zapewniał o swojej miłości trochę ją udobruchał. 
Po tak udanym popołudniu Febo liczyła na przyjemny wieczór, ale gdy po dziesiątej kładli się spać Marek w planach upojnej nocy nie miał.
-Paulino dwie poprzednie noce źle spałem -kłamał bez zająknięcia. —Sama wiesz, że mam trudności zasypiania w hotelowych pokojach. A jutro z Ulą musimy popracować nad raportem. Ulę  dzisiaj rozbolała głowa i szybciej poszła do domu.
-Znowu ta Cieplak -odburknęła. Kiedy ostatni raz kochaliśmy się Marek?
-To już nie jest dla ciebie Ulą? -zapytał, nawiązując go rozmowy sprzed wyjazdu, kiedy nazwała ją właśnie Ulą.
-Dobranoc -odparła, przewracając się plecami do Marka.

Po niecałej półgodzinie Paula już miarowo oddychała i zasnęła ponownie. W przeciwieństwie do Marka, bo zasnąć nie potrafił. Poprzedniej nocy spał w ramionach Uli, było mu przyjemnie i wracał wspomnieniami do tej nocy i całego wyjazdu.



To jak znalazła się w pobliżu małego kościółka Paulina nie wiedziała. Nawet w takich miejscach nie bywała. Zainteresowały ją za to wystroje aut stojących na parkingu, bo wskazywały na jakiś ślub. Dziwiła się, że obok tych luksusowych za 300 tyś. stały również te, które można było kupić za parę tysięcy.  Do kościoła weszła z  ciekawości kto bierze ślub. Mały uroczy kościółek wypełniony był prawie po brzegi i miejsc siedzących było mało. Pary młodej jeszcze przy ołtarzu nie było. 
-Kiedy mają przyjechać przyszli małżonkowie? -zapytała jakiejś kobiety.
-Już są. W zakrystii składają podpisy.
Wkrótce z pomieszczenia wyszła Wioletta Kubasińska pod rękę z Sebastianem Olszańskim. Wioletta ubrana była w jasną sukienkę z ozdobą we włosach i z daleka wyglądała na pannę młodą.  Z tą samą chwilą Febo znalazła w ostatniej ławce miejsce, choć dobrego widoku na ołtarz nie miała. Parę minut później po kościele rozbrzmiała pieśń na wejście kapłana. Kiedy organy ucichły rozpoczęła się msza.
-Zgromadziliśmy się tutaj, aby połączyć świętym węzłem małżeńskim Urszulę i Marka -rzekł kapłan po powitaniu wiernych formułką z księgi mszału.
Po tych słowach Febo podeszła bliżej ołtarza, a jej czarne przewidywania się sprawdziły. 



W pierwszej ławce siedzieli Dobrzańscy i odezwała się do nich.
-Co się tu dzieje Helenko?
-Marek w końcu się żeni. Tyle czasu czekaliśmy -mówiła z nieukrywaną radością.
-Ula to taka dobra dziewczyna. Da szczęście naszemu synowi -zawtórował żonie Krzysztof.
-Czyż Urszula nie wygląda pięknie Bella -westchnął mistrz. 
-Marek nie. Nie, nie...
-Paula obudź się -mówił ktoś, trącając za ramię. —Co tym razem? Jest po trzeciej.  Znowu przyśnił ci się odwołany ślub?
-To było jeszcze gorsze Marek. Widziałem ciebie i brzydulę. Braliście ślub i byłeś szczęśliwi jak nigdy. Tak jak twoi rodzice.
-Paula masz jakąś obsesję. Idę spać do salonu.


Tam Marek pomimo niewygody szybko zasnął. Wkrótce i on miał swój sen.
Z pracy wyszedł zadowolony, bo udało mu się podpisać nowy kontrakt, a ojciec mu pogratulował. Po pracy wstąpił po kwiaty i gdzieś jechał. Okolica znana mu nie była. Tak jak dom, pod który podjechał. W korytarzu przywitał go merdający ogonem pies i zapachy pieczeni. Rozkładu domu nie znał, ale idąc korytarzem dotarł do kuchni. Przy stole odwrócona tyłem do niego siedziała jakaś kobieta i karmiła jakieś dziecko. Było ubrane w różowy sweterek, a na głowie widniał mały kucyk. Tym sposobem wydedukował, że to dziewczynka. Dziecko spojrzało na niego również pięknymi błękitnymi oczami, a na policzkach pojawiły się dwa dołeczki.
-Tam tata -powiedziała, wskazując paluszkiem na drzwi.
-Jesteś kochanie -usłyszał głos Uli. —Zaraz będzie obiad. Jak w pracy?
-Bardzo dobrze -odparł, przyglądając się żonie, bo wyglądała jak nie Ula.


-Obiad będzie za kwadrans. Dokończę tylko karmić małą.
-Tak Ula. Pójdę umyć jeszcze ręce -odparł, patrząc na dłoń z obrączką.
-Sprawdź jeszcze, co robią chłopcy. Adaś miał odrabiać lekcje, a przypuszczam, że Franio mu przeszkadza.
-Oczywiście kochanie.
Miał już wchodzić to pokoju, gdy poczuł, że ktoś go szturcha za ramiona.
-Marek wstawaj już po siódmej – usłyszał, a gdy otwarł ociężale oczy, ku rozpaczy zobaczył Paulinę.
-Spóźnisz się d pracy, a mówiłeś, że masz coś ważnego.
-Paula mogłaś poczekać chwilę z obudzeniem mnie. Nie wiem jak...
Jak wyglądają moi synowie i jak ma na imię córeczka -dodał w myślach. 


Prorocze sny Pauliny sprawdziły się bardzo szybko, bo już nazajutrz Marek przyznał się jej do romansu z Ulą. Nie myślała jednak, że to początek jej problemów, a wyśniony ślub oddala się. W dniu, kiedy tak wspaniałomyślnie chciała wybaczyć Markowi romans z Ulą, ten bez owijania w bawełnę powiedział jej, że ślubu nie będzie, bo kocha Ulę. To samo powiedział swojej matce. Wkrótce na Febo padły kolejne ciosy, bo Krzysztof stał się sprzymierzeńcem Uli. Po tym spróbowała skłócić Ulę z mistrzem, wmawiając mu, że to przez nią Marek odwołał ślub. Udało się jej nawet na parę dni, ale wkrótce Ula wróciła w łaski Pshemko.
Markowi tymczasem spełnienie snu oddalało się i zaczął tracić nadzieję na związek z Ulą. Zwłaszcza gdy w pobliżu niej zaczął pojawiać się Piotr Sosnowski i planowali wyjazd do Bostonu. Nadszedł w końcu dzień, kiedy los uśmiechnął się i do niego.  Choć okoliczności były dramatyczne, bo Ula, to kogo kocha zrozumiała po wypadku Marka. Przez pewien czas myślała jednak, że wszystko przepadło i Marek wrócił do byłej narzeczonej.
Pokaz F&D Gusto był nie tylko triumfem kolekcji, ale i miłości Uli i Marka. Marek nie zważając na nic wyznał miłość Uli na estradzie przez mikrofon.


Kiedy zostali sami Marek nawiązał do tego, co tkwiło w jego głowie od dawna.
-Kochanie chciałbym mieć trójkę dzieci. Najlepiej dwójkę chłopców. Frania i Adasia oraz dziewczynkę.
-Czyli wszystko ustaliłeś sam?
-Nie sam. Córeczce możesz wybrać imię. Kiedyś śniło mi się, że jesteś moją żoną i że mamy Frania i Adasia oraz córeczkę. Tylko imienia nie miała.
-Może Magdalena albo Amelka -proponowała.
-Oba imiona są piękne kochanie -odparł Marek. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.