niedziela, 28 czerwca 2020

Spotkanie po latach 3


Po tygodniu wynik na ojcostwo Marty był gotowy i Ania mogła odebrać go.  Przyszedł również Wojtek. Ale to, co wyczytali, zaskoczyło oboje. Test wykluczał ojcostwo Wojtka, ale łączyło go z Martą bliskie pokrewieństwo.
-To, kto? -zastanawiała się Ania. —Kasia była sekretarką twojego ojca.
-Mój ojciec nigdy by nie zdradził mamy -odparł zdecydowanie, ale fakty mówiły co innego. —Oni kochali się i kochają.
-Najwidoczniej masz złe zdanie o ojcu. We wyniku pisze o bliskim pokrewieństwie.
Wynik zszokował Wojtka do tego stopnia, że chciał iść od razu do ojca i rzucić mu w twarz papierkiem i powiedzieć, jaki to jest podły. Wstrzymał się jednak, bo chciał mieć niezbite dowody. Dlatego wziął szczoteczkę do zębów ojca i zaniósł do laboratorium razem z materiałem genetycznym Marty. Wynik miał być gotowy za tydzień. Przez ten czas starał się unikać ojca. Więcej czasu za to spędzał z Anią i Martą. Całą trójką chodzili na spacery i do szpitala do Kasi mamy Marty. Po przebytej śpiączce dochodziła do zdrowia, ale stan fizyczny był w znacznie lepszej formie niż stan umysłowy. Kasia miała sporo luk w mózgu i część rzeczy nie pamiętała albo nie umiała znaleźć odpowiedniego wyrazu, aby się wysłowić. Lekarze uspakajali, że to normalne i musi uczyć się wyrazów jak dziecko. Zalecili również wyjazd do dobrego sanatorium.
-Mamy znajomości i zajmę się tym -zapewniał Anię. —Marta to moja siostra. Wiesz, że zawsze chciałem mieć rodzeństwo, ale nie myślałem, że stanie się tak późno.
-Nigdy nie należy tracić nadziei Wojtek. I wielkie dzięki. Nie wiem, jak bym sobie poradziła. A jak twoje relacje z ojcem?
-Nijak. Staram się nie chodzić do domu. I nie chcę rozmawiać o tym. Może ty i Marta dacie zaprosić się na jutro albo w niedziele do Wesołego Miasteczka.
-Nie mamy planów, to chętnie. Ale w niedzielę, bo w sobotę Kasia jedzie do sanatorium i chcę iść do nie przed wyjazdem do szpitala. A w zamian Wesołego Miasteczka ja zapraszam cię do nas na obiad niedzielny.
-Skorzystam, bo nie miałbym się, gdzie spędzić sensownie niedzielę.
Obiad wymyślny nie był. Ania przygotowała kurczaka z piekarnika, surówkę z pora, a specjalnie dla Marty zrobiła frytki. Na deser była szarlotka.  Wszystko, choć proste było smaczne.
-Częstuj się czym chata bogata.
-Lubię kurczaka. Dań wykwintnych na razie mam dość. Sandra ciągała mnie po restauracjach, a tu czuję się jak w domu u rodziców.
-Miło słyszeć Wojtek. Dzwoniła pielęgniarka z sanatorium i Kasia zadomowiła się już. Ma pokój z dziewczyną w podobnym wieku
Obecność w ostatnich dniach Wojtka w otoczeniu Ani i Marty trzeba było wytłumaczyć Marcie, bo zaczęła zadawać pytania, kim jest. Na razie oszczędzili sobie tłumaczenia, że jest z rodziny i zgodnie z prawdą mówili, że znajomym cioci Ani z pracy. To dziewczynce wystarczyło i nie drążyła tematu. Więź rodzinną pomiędzy nimi dało się wyczuć, bo dziewczynka w ogóle nie czuła skrępowania i przez cały obiad śmiała się z żartów pana Wojtka. Mieli również wspólne zainteresowania czasami prehistorycznymi. Atmosfera udzieliła się także Ani, bo bawiła się równie dobrze, jak siostrzenica.
Reszta niedzieli upłynęła w takiej samej przyjemnej atmosferze. Oboje chodzili po Wesołym Miasteczku, trzymając Martę za rękę. Śmiało można było wziąć ich za rodzinę. 


-Było miło spędzić z wami te popołudnie dziewczyny -rzekł, gdy odwiózł je pod blok. —Dawno się tak nie bawiłem. Był to dla mnie jak powrót do dzieciństwa.
-To my dziękujemy za zawiezienie, przywiezienie, za bilety i lody -odparła Ania.
-Drobnostka. Polecam się na przyszłość. I do jutra w pracy.
Następnego dnia po pracy zaskoczył Anię, bo poczekał, aż wyjdzie i zaproponował podwiezienie do domu. Kiedy dojechali, Ania w podzięce zaprosiła go na górę na kawę. 


-Z przyjemnością skorzystam i spotkam się z Martą. Mam dla niej te obiecane książki o czasach prehistorycznych.
-Ucieszy się. Przed snem pytała, czy będziesz częściej nas odwiedzał.
-Jeśli pozwolisz, to chętnie.
Następnego dnia Wojtek odebrał wynik na ojcostwo Marty. To, co wyczytał zaskoczyło go nie mniej, niż za pierwszym razem. Ale i ucieszyło. DNA bowiem wykluczyło jego ojca na ojca Marty. Pokrewieństwa z dziewczynką istniało jednak, ale nie tak duże, jak w jego przypadku.
-Jeśli nie ty ani twój ojciec to kto? -pytała Ania, gdy Wojtek przyjechał do niej.
-Mój kuzynek ten łajdak -odparł. —Kamil był dziesięć lat temu we firmie i był zdolny do najgorszych rzeczy. Odpowie za to, co zrobił Kasi. Ojciec wyciągnął go z aresztu i pojadę od razu do niego.
-Może lepiej zostawimy to w spokoju -zastopowała go. —Nie chcę z nim kolejnych problemów. Przeze mnie został zdemaskowany.
-Nic wam nie zrobi. Teraz jest na łasce i niełasce mojej. Dobrze, że ojcu nic nie powiedziałem. Oskarżyłbym go niesłusznie.
-I ja wiem, że lepiej mieć niezbite dowody, a nie tylko domysły.
Rozmowa z kuzynem do najprzyjemniejszych nie należała, bo kategorycznie zaprzeczał oskarżeniom Wojtka. Ten nie zamierzał ustępować i gdy Kamil nie patrzył, wziął niedopałek papierosa. Korzystając z znajomości zaniósł go do laboratorium, gdzie pracowała koleżanka z liceum i zajmowała się genetyką.   Tym razem wynik był podobny do pierwszego i wskazywał na bliskie pokrewieństwo. Ostatnim krewnym męskim w rodzinie był ojciec Kamila, a jego wujek. Tym razem łupem padły włosy wujka. I tym razem udało się, bo badania jednoznacznie wskazywały na to, że ojcem Marty jest jego wujek. 
-Dziwne te wyniki i to, co mówiłeś -mówiła laborantka Monika. —Tak na logikę to ty, Kamil i ta dziewczynka macie jednego ojca.
-To znaczy, że mój ojciec nie jest moim ojcem i mama zdradziła go.
-Na to wychodzi.
-Chcę mieć pewność Monika, że to prawda. Co mam zrobić?
-Pobadać wszystkich jeszcze raz.
Choć wydawało się mu to niemożliwe, to dał zbadać swój materiał z materiałem genetycznym wujka. Badanie tylko potwierdziło przypuszczenia Moniki. Wujek okazał się ojcem zarówno jego Kamila, jak i Marty.
Rozmowę z matką nie zamierzał odkładać. Chciał wiedzieć, dlaczego zdradziła ojca i to w dodatku z wujkiem. Zadanie ułatwiła mu nieobecność ojca w domu. Najpierw opowiedział matce o znajomości z Anią, Kasią, Martą i całej reszcie, a następnie zapytał o to po co przyszedł. Rodzicielka nawet nie zaprzeczała. 




-Kiedy dowiedziałam się, że twój ojciec nie może mieć dzieci, to postanowiłam, że postaram się spełnić jego marzenia o potomku -mówiła, nie patrząc na syna.  —Dokładnie wyliczyłam, kiedy mam odpowiednie dni i przespałam się z twoim wujem. Wybrałam go, bo chciałam, żeby dziecko miało geny Jaskólskich. Tylko że twój wujek myślał, że to twoja ciocia zaciągnęła go do łóżka. Wtedy byliśmy identycznymi bliźniaczkami, a ona była bez zobowiązań. Przysięgłam sobie, że będzie to tylko jeden raz i jeśli się nie uda, to więcej razy twojego ojca nie zdradzę. I udało się. Twój ojciec jest szczęśliwy, a wujek przekonany, że żonę zdradził z moją siostrą. Nie ma sensu synku mówić ojcu o tym. Jesteś dla niego wszystkim.
-Nie powiem mamo -zapewniał. —On mnie wychował i kocham go. I cieszę się, że pomimo genów wuja nie mam nic z jego charakteru.
-Dziękuję. Jest mi trochę lżej na sercu. Ukrywanie sekretu przez ponad trzydzieści lat jest strasznie ciężkim doświadczeniem synku.

Życie po tych wszystkich wydarzeniach wracało na spokojniejsze tory. Wojtek tak jak obiecał matce słowem nie wspomniał o tajemnicy mamy, cioci a teraz jego. Cieszyła go miłość rodziców i tym bardziej nie chciał psuć tego. Sam zaczął szukać swojego szczęścia, a na obiekt swoich uczuć wybrał Anię. Nie wiedział tylko dwóch rzeczy. Jak zareaguje, gdy zaproponuje jej randkę i że ona już dawno temu obdarzyła go uczuciem.
-Mogę zapytać cię o coś? -zapytał delikatnie, gdy jechali razem windą we firmie.
-Tylko nie o wagę Wojtek.
-O to nie. Umówisz się ze mną.
-W sensie randki? -zapytała zaskoczona.
-Tak. Chciałbym zaproponować ci kolację na dobry początek.
-Zgadzam się.
-Świetnie -odparł z uradowaniem. —Pewnie zaskoczyłem cię taką propozycją, ale od dwóch miesięcy, kiedy zaczęliśmy więcej czasu spędzać razem, zacząłem czuć się tak wyjątkowo w twoim towarzystwie.
-Chyba rozumiem cię Wojtek. Ja miałam to samo.
Od tego dnia ich spotkania nabierały tempa, a z każdym kolejnym spotkaniem odkrywali coraz więcej rzeczy, które ich łączyły. Wojtek pomagał jej także w opiece nad Martą i zawoził do Kasi, która wracała do zdrowia w sanatorium. Jej stan był na tyle dobry, że wkrótce miała wrócić do domu i mogła sama zająć się córką. Cieszyło ją i szczęście siostry, choć związana była z jej byłym chłopakiem. Miesiąc po pierwszej randce Ania dostała zaproszenie na obiad do rodziców Wojtka.
-Taka wizyta jest strasznie stresująca Wojtek.  
-Rodzice nie gryzą Aniu. I są ciekawi ciebie. Mają o tobie jak najlepsze zdanie.
-Właśnie. Wyrobione zdanie może okazać się tragiczne w skutkach.
Wbrew jej obawą pierwsze spotkanie z rodzicami Wojtka było udane. I całkiem inne niż te, kiedy przyprowadził na obiad dawną narzeczoną Sandrę. Teraz Jaskólscy byli zauroczeni Anią i całkowicie zaakceptowali ją przy boku syna.
-Tylko nie wypuść jej z rąk -mówił mu ojciec, gdy odwiózł dziewczynę do domu i wrócił do rodziców. —Ona ma rozum i używa go.
-Takiej synowej chcieliśmy. Ona da ci szczęśliwy dom. Taki jak nasz synku -dodała matka.
-Wiem, że jest skarbem i zamierzam ten skarb zatrzymać przy sobie -zapewniał rodziców.

Koniec

czwartek, 11 czerwca 2020

Spotkanie po latach cz.2

Korzystając z zamieszania spowodowanego małym remontem gabinetu Wojtka oraz chwilowym brakiem monitoringu Ania bez najmniejszych wyrzutów umieściła w niszczarce dopiero co dostarczone dokumenty. Zanim maszyna pochłonęła kilka papierków spojrzała, co zawierały. Były to dokumenty dotyczące przetargu na zakup atrakcyjne działki pod inwestycję.  Z treści wynikało, że decyzję zarząd Jaskólski i spółka ma podjąć w ciągu dwóch dni. W innym przypadku ich chęć kupna uważana byłaby za nieważną. Sprawa dokumentów, które zniszczyła tego dnia nie ujrzała światła dziennego. Tak jak następnego dnia. Dopiero w dniu przetargu wszyscy zaczęli szukać papierów. Kiedy nie znalazły się, zaczęto szukać winnego. Z tym było podobnie, bo nikt niczego nie widział, a intratna działka przeszła im koło nosa. Parę dni później Ania całkiem przypadkiem wrócił do sekretariatu po zapomniany portfel i usłyszała ciekawą rozmowę.
-To daj w łapę komu trzeba -mówił przez telefon Kamil jej szef i kuzyn Wojtka. —Ten budynek musi być nasz. (….) Co mnie interesują jacyś lokatorzy. Są na nich sposoby.


Dalej nie podsłuchiwała z obawy, że szef zauważy ją i cicho wyszła. Żałowała, że nie miała przy sobie żadnego dyktafonu, bo nagrałaby wszystko i miałaby biało na czarnym, że firma nie działa zgodnie z prawem. Ale miała kolegę z jednej z gazet i opowiedziała mu o wszystkim. Ten skontaktował ją z tzw. dziennikarzem śledczym Cezarym Lipskim, który działał na terenie Wielkopolski i już niejeden szwindel wyśledził. Dał jej urządzenia do podsłuch i instrukcję, jak je zamontować. Jeden trafił do gabinetu prezesa a drugi to wiceprezesa. Sam zajął się prześledzeniem działalności spółki Jastrzębscy. Ania tymczasem miała wszystko obserwować, ale nie wychylać się, bo mogłaby wszystko zepsuć. Działania Lipskiego takie tajne, jak myślała Ania nie były, bo pojawiał się we firmie z dociekliwymi pytaniami.
Jej stosunek do prezesa był za to dziwny, bo z jednej strony nienawidziła, a z drugiej coraz bardziej ją pociągał. Z tych ich krótkich spotkań zawsze wszystko pamiętała. Tak jak uśmiechy skierowane do niej. Było jej i żal go. Sandra jego narzeczona robiła z nim i zbliżającym się ślubem, co chciała. Już teraz mówiono, że ślub ma kosztować z pół miliona, a gości ma być z 500. Była nawet świadkiem, jak kłócili się o wystrój stolików na weselu. Swoje rozterki szybko porzuciła i zajęła się powodami, dla których pojawiła się w otoczeniu Wojtka.
Jej siostra tymczasem po dwóch miesiącach śpiączki wybudziła się, a lekarze dawali jej spore szanse na powrót do normalności. Codziennie chodziła do niej, chociaż dużego kontaktu z nią nie miała. Opowiadała jej o pracy i jej córce.
W czasie dwóch tygodni udało się jej nagrać parę rozmów Wojtka i Kamila. Z tą różnicą, że na prezes nic nie było, a ten drugi prowadził rozmowy i interesy z podejrzanymi osobami.  Dowody zebrane przez Lipskiego były wystarczające, aby we firmie pojawiła się policja. Pierwsze poszlaki wskazywały, że Kamil działa na dwa fronty i ma drugą firmę, którą prowadzi niezgodnie z prawem, posługuje się firmowymi pieczątkami i działał na szkodę rodzinnej firmy. Sam prezes natomiast był niewinny. Mimo to przesłuchiwany był również. Przeprowadzone śledztwo przez Lipskiego i policję wykazało, że Ania uratowała firmę przed powolnym bankructwem i przejęciem przez konkurentów, a nie zniszczyła.
Kiedy wszystko wyszło na jaw czekała na nią rozmowa z szefem. Wpadł do jej sekretariatu, kiedy pakowała się już.
-W co ty pogrywasz? -pytał ją Wojtek, gdy dowiedział się, że Ania w dużej mierze przyczyniła się do zdemaskowania Kamila. —Od dawna próbujesz zniszczyć nas i co zdążyłaś zrobić.
-Zniszczyłam tylko te dokumenty przetargowe i sprowadziłam Lipskiego.
-Po, co -zapytał krótko i rozkazująco.
- Pamiętasz, jak zatrudniałeś mnie i pytałeś o Kasię Wójcik i jej siostrę? -pytała, patrząc na niego wrogo.
-Powiedziałaś, że nie jesteś a jesteś -bardziej stwierdził, niż zapytał. —Tylko dlaczego kłamałaś i próbowałaś zrujnować firmę?
-Bo rzuciłeś Kasię, gdy okazało się, że jest w ciąży. I wykorzystywałeś.
-Oszalałaś chyba -krzyczał.
-Nie oszalałam.
-Nie porzuciłem Kasi. To ona rzuciła mnie. Po jakimś miesiącu znajomości powiedziała, że nie ma to sensu. I jeśli dobrze pamiętam, nie byłem z nią w łóżku.
-Pamięć zawodzi.
-Owszem, ale nigdy nie wyparłbym się swojego dziecka -mówił stanowczo. 
- Masz z nią dziecko -usłyszeli od drzwi zbulwersowany głos Sandry. —Jesteście podli.
-A ty musisz podsłuchiwać -odparł równie rozgorączkowany.
-Powiedziałam, co miałam i żegnam -rzekła Ania, zabierając karton ze swoimi rzeczami. Chwilę opuściła swój sekretariat. 
Rozmowa z narzeczoną do łatwych nie należała, ale przyniosła nieoczekiwane efekty.
-Nic nie potrafisz uszanować -wysyczała. —Po ślubie dalej będziesz mnie zdradzał, skoro teraz to robisz? -pytała głośno, ale nie na tyle, aby usłyszeli ich na korytarzu. W Monachium ją bzyknąłeś? Mogłeś, chociaż się zabezpieczyć.
-Bzyknąłeś? Od kiedy używasz takich słów? Zawsze mówiłaś o tym iść do łóżka albo kochać się.
-Nie łap mnie za słówka -huknęła.
-I o co masz pretensję. O to, że z nią spałem czy o to, że jest w ciąży?
-Teraz to jest najmniej ważne. Stało się i załatw to jakoś.
-Czyli jak? -pytał, nie zamierzając na razie mówić jej, że rozmawiał z Anią o dziecku, które ma już jakieś dziewięć lat i nie jest jego. —Mam zaproponować, aby je usunęła?
-Tego nie powiedziałam. Wystarczy, że będziesz trzymał je z dala ode mnie.
-Tylko tyle? -pytał zdziwiony. —Myślałem, że zrobisz mi awanturę na całą firmę, rzucisz pierścionkiem i odwołasz ślub. Tak powinno to wyglądać.
-Nie zrobię tego, bo mam to na własne życzenie Wojtek -odparła zadziwiająco spokojnie. —Nie pojechałam z tobą do Monachium i przez ostatnie tygodnie zajęta byłam naszym ślubem, a nie tobą i może mogłeś czuć się samotny i zaniedbany. Również w tych sprawach.
-Zaniedbany? Podchodzisz do sprawy zaskakująco lekko. Może zależy ci na mojej pozycji i pieniądzach, a nie na mnie?
- Oczywiście, że na tobie, ale nie możesz kazać mi niańczyć twoje dziecko. Z naszymi chcemy poczekać przynajmniej pięć. Pomijając to, że chcę jeszcze przez te parę lat pracować jako modelka, a nie zmieniać pieluchy. Mam dopiero dwadzieścia cztery lata.
-To ty chcesz poczekać. Ja jestem gotowy być ojcem. A Ania mówiła o dziecku siostry, które ma dziewięć lat. Uważa, że ja jestem ojcem, ale nie jestem. Ale przynajmniej wiem, jaki miałabyś stosunek do ewentualnego mojego dziecka Sandro. I mam coraz więcej wątpliwości, czy nasz ślub ma sens.
-Chcesz zrezygnować.
-Żebyś wiedziała, że chcę.

Tego samego wieczora Wojtek przyjechał do mieszkania Ani, Kasi i Marty.
-Po co przyjechałeś? -zapytała Ania z wyczuwalną wrogością.
-Porozmawiać i zobaczyć się z Kasią.
-Kasia leży w szpitalu. Na rehabilitacji. Siadaj. Kawy, herbaty?
-Może być kawa. Co się stało z Kaśką. Miała wypadek?
- Ponad dwa miesiące temu straciła przytomność i przeszła operację mózgu -wyjaśniła, gdy włączyła elektryczny czajnik.  —Po niej zapadła w śpiączkę. Wybudziła się dwa tygodnie temu i dochodzi do siebie. Ale całkowitej sprawności może nigdy nie odzyskać.
-Nawet słowem nie wspomniałaś. Pomógłbym przecież. Mam znajomości.
-Tylko wtedy nie miałabym możliwości zrealizowania planu zemsty na tobie.
-Powinienem podziękować ci, bo wychodzi na to, że zamiast zrujnować firmę i mnie przy okazji, uratowałaś. Kamil działał tak sprytnie, że jeszcze pół roku, a nie miałbym nic.  
-Tak bywa -odparła, zalewając kawę dla niego i herbatę dla siebie.
-Tak szybko wyszłaś, że nie dałaś dojść mi do słowa. Dlaczego uważasz, że ja jestem ojcem dziecka Kasi.
-Marta ma dziewięć lat, a wtedy spotykaliście się. I mam dowód. List, w którym piszesz, że nie masz zamiaru zajmować się dzieckiem.
-To chciałbym zobaczyć go.
-W każdej chwili -odparła, podchodząc do szuflady. —Kasia przez ciebie zaharowywała się, aby utrzymać Martę i mnie.  I nie chodzi o płacenie alimentów. Chodzi mi tylko, o to co jej zrobiłeś.  Proszę twój dowód -powiedziała, podając mu kartkę z logo firmy i paroma zdaniami.
Na dziecko się nie umawialiśmy. Miała to być znajomość bez zobowiązań. Seks za pieniądze. Może jedyny nie byłem i tylko chcesz mnie wrobić. Jestem bogaty i chciałaś coś uzyskać. I nie kontaktuj się więcej ze mną. Inaczej wszyscy dowiedzą się, jaka jesteś naprawdę.
-I to ma być ten dowód?  Zresztą to nie jest moje pismo.
-Mógł napisać za ciebie ktoś inny. Papeteria jest z waszym logo.
- Nie byłem jedynym facetem w tamtych czasach we firmie i nie wykorzystywałbym w ten sposób kobiety. Sam chciałbym wiedzieć kim był ten ktoś.
-Jutro okaże się czy jesteś ojcem Marty. Zrobiłam badania DNA. Udało mi się wyciągnąć chusteczkę higieniczną, którą używałeś.
-Nie miałaś prawa bez mojej zgody -mówił ze wzburzeniem. —Mógłbym podać cię do sądu. I tylko to, że dzięki tobie zdemaskowany został Kamil, tego nie zrobię. Ale będziesz miała przynajmniej dowód, że nie ja jestem ojcem Marty.
-A co z Sandrą? Wytłumaczyłeś jej na spokojnie, że nie chodzi o nasze dziecko, tylko Kasi.
-Tak, ale nie ma to znaczenia już. Rozstaliśmy się.
-Nie zrozumiała, że chodzi o przeszłość? -zapytała mocno zdziwiona.  
-Zanim powiedziałem jej o Kasi, ona powiedziała, że może wybaczyć mi w skok bok, bo zaniedbywała mnie. Zrozumiałem wtedy, że chodzi jej tylko o majątek i pozycję, a nie o mnie. Wracając do Kasi, to czy mógłbym zobaczyć się z nią.
-Na razie nie są wskazane odwiedziny. Nawet mnie nie pamięta za bardzo. Ale jeśli chcesz, to możesz pojechać ze mną i popatrzeć na nią przez szybę. Jadę do niej za półgodziny.
Wizyta w szpitalu była krótka, bo Kasia przechodziła badania i oboje widzieli ją tylko przez szybę.


-Zmieniła się przez te lata -rzekł cicho.
-Sporo przeszła. Najpierw śmierć rodziców, później mną musiała się zająć i jeszcze ta sprawa. Kiedy urodziła się Marta, miałam piętnaście lat i pomagałam, jak mogłam.
-A gdzie teraz jest Marta.
-Na zajęciach z gry na gitarze. Za jakąś godzinę muszę ja odebrać.
Po Martę pojechali razem, a później obie zaprosił na lody.  Dziewczynka okazała się wykapana mamą i była bardzo rezolutna.

Dzień później Ania odebrała wynik na ojcostwo. Wojtek przyszedł również. Ale to co wyczytali zaskoczyło oboje. Test wykluczał ojcostwo Wojtka, ale łączyło go z Martą bliskie pokrewieństwo.
-To, kto? -zastanawiała się Ania. —Kasia była sekretarką twojego ojca.
-Mój ojciec nigdy by nie zdradził mamy -odparł zdecydowanie, ale fakty mówiły co innego. —Oni kochali się i kochają.

-Najwidoczniej masz złe zdanie o ojcu. We wyniku pisze o bliskim pokrewieństwie.