środa, 27 listopada 2019

Galeria cz. 2/2



W czasie pobytu Marka i Roksany w telewizji zaszły kolejne nieprzewidziane sytuacje. Jego dawna kochanka Mirabella, gdy spotkali się w jednym w studio, rzuciła się nieoczekiwanie na niego i zaczęła całować. Na jego nieszczęście całe zdarzenie można było zobaczyć przez szybę.


-Co ty wyprawiasz!? Zwariowałaś?! – oburzał się. —Jeszcze ktoś nas zauważy!
-Marek witam się z tobą. Nie widzieliśmy się z 10 lat.
-Ale ja nie życzę sobie takich powitań! Od dawna nic nas nie łączy.
-Ale mogło znowu połączyć. Było nam razem dobrze -mówiła, ponownie zbliżając się do niego.
-Nie Mirabella. Mam żonę, dzieci i oni są dla mnie najważniejsi.

Godzinę po powrocie Marek na swojej poczcie znalazł wiadomość.
Wiem, że masz romans.  Albo zapłacisz 20 tyś., albo         
       twoja żona się dowie, że ją zdradzasz. Masz czas do jutra          
       popołudnia.
Na wiadomość nie zamierzał odpowiadać. Poszedł tylko do informatyków, aby potwierdzić swoje przypuszczenia. Przed laty jeden z pracowników doszedł do celu wyjaśnienia, kto wysyłał obrażające zdjęcia Uli i teraz przy odrobinie szczęścia mogło udać się również. Nie mylił się, bo informatycy bez trudu odnaleźli adresata. Pani Matylda być tą osobą nie mogła, ale jej córka jak najbardziej. Z dziewczyną nawet długo nie rozmawiał, tylko wręczył zwolnienie z pracy z małym wyjaśnieniem.
-Szew tu? Co za miła niespodzianka -zaczęła Roksana.
-Nie będziemy się tak bawić -mówił przeszywającym tonem. —Odrzuciłem twoje wdzięczenie się, wiec postanowiłaś znaleźć inny sposób na zdobycie pieniędzy albo się zemścić.
-Marek nie wiem, o czym mówisz.
-O wiadomości, że mam kochankę. Mirabella to przeszłość -mówił przypuszczając, że miała na myśli sytuację z telewizji.
-Nic ci nie wysłałam -zaprzeczała z ulgą, że mówi o piosenkarce, a nie o dziewczynie z galerii.
-Nie zgrywaj głupiej. Sprawdziłem IP komputera, z którego została wysłana mi pewna wiadomość. Tak się składa, że to ten komputer z tego biura. Twoja mama nie zrobiłaby nic tak głupiego, więc pozostajesz ty.
-Może ktoś pod naszą nieobecność wkradł się tutaj.
-Nie wymyślaj. Ale możemy sprawdzić, kto tu wchodził w ostatniej godzinie. Są kamery. Sadzę jednak, że możesz się już pakować.  
Sprawdzenie monitoringu było tylko formalnością i chwilę później Marek mógł już bez przeszkód zwolnić pracownicę.
Przed Ulą nie ukrywał tego, co się wydarzyło.


-Zwolniłem Roksanę -rzekł jej, gdy mieli okazję porozmawiać. —Najpierw próbowała uwodzić mnie, a później szantażować. Chciała 20 tysięcy w zamian za milczenie. Chciała donieść ci, że mam kochankę.
-Jaką kochankę Marek? -zapytała mimo to z niepokojem.
-W telewizji spotkałem Mirabelę, rzuciła się na mnie, zaczęła całować i Roksana musiała mnie zobaczyć.
-Dobrze, że ją zwolniłeś. Nie podobało mi się coś w niej. I dziękuję, że mi powiedziałeś o Mirabelli.
-Ula, kochanie. Już dawno temu obiecywaliśmy sobie, że nie będziemy mieć przed sobą tajemnic. Ja słowa dotrzymuję.


Przed opuszczeniem firmy przez Roksanę w windzie Ula miała okazję spotkać się z byłą pracownicą.
-Już dawno powinnaś odejść -rzekła wyraziście Ula. —Myślisz, że nie wiem, że próbowałaś zwrócić uwagę Marka. Sam powiedział mi o tym.
-Czyli zauważał mnie, skoro widział co robię -odparła z wyraźną satysfakcją. —Miłe nawet. Nic nie straciłam z atrakcyjności.
-I, co chciałaś osiągnąć swoim zachowaniem? Rozbić rodzinę?
-Kto tu mówi o jakimś wiązaniu się -prychnęła z pogardą. —Dom, rodzina, dzieci to nie dla mnie. Za młoda jestem. Chciałam tylko pobawić się nie za swoje i poużywać życia. Kilka drobnych prezentów za łóżko byłoby sprawiedliwe.
-Szczera jesteś. Tylko że nie ten adres. Marka takie związki nie interesują i nie będą interesować. Takie życie ma już za sobą. Kocha mnie i nasze dzieci.  A ty się tylko kompromitujesz.
-Myśl sobie co chcesz. Ja wiem, że każdy facet znudzi się w końcu żoną i dziećmi. Jak nie ja to znajdzie się inna chętna małolata. 
Wychodząc z firmy, zaś postanowiła dać nauczkę Uli.

Po pracy Ula i Marek pojechali na zakupy, a później po dzieci do dziadków. W pieleszach swojego domu natomiast zajęli się tym, czym zajmuje się wiele typowych rodzin. Najpierw Marek z dziećmi nakarmił psa i kota, a później razem z synem przejrzał jego zadanie domowe. Grzesiu problemu z nauką żadnego problemu nie miał i odrobienie lekcji poszło mu szybko. Był nawet czas, aby pograć w piłkę z ojcem. Ula w tym czasie rozpakowała zakupy, wstawiła pranie i wraz z córeczką zajęła się podwieczorkiem. Na dzisiejszy wieczór upiekła dzieciom i mężowi gofry.  Po podwieczorku poświęciła czas obojgu dzieciom i obejrzała z nim ich ulubiony program w telewizji. Marek korzystając z wolnego czasu, wyskoczył do siłowni. Wieczorem po kolacji i kąpieli Ula poczytała córeczce bajkę na dobranoc, a Grześ w swoim pokoju również czytał. Gdy dzieci smacznie spały małżonkowie mieli czas dla siebie. Przytuleni siedzieli na kanapie w salonie i oglądając telewizję omawiali swoje sprawy. Przed położeniem się spać Ula zajrzała jeszcze do swoich pociech i popatrzyła na nie z miłością. 



Marek również zdążył zasnąć i nie budziła go. Kładąc się obok niego, poczuła ogromną radość, że ma udane dzieci, kochającego męża i ogólnie mówiąc szczęśliwą rodzinę.

Trzy dni później idylla pękła jak bańka mydlana. Był to również najgorszy dzień dla Uli w czasie trwania małżeństwa. Biała zwykła koperta zaadresowana do niej nie zapowiadała nieszczęścia. Gdy otwarła ją skamieniała, bo wewnątrz były dwa zdjęcia Marka w towarzystwie jakiejś nieznanej jej dziewczyny w butiku Modna dziewczyna i krótka notka.


Twój mąż jak widzisz, nie jest taki idealny, jak myślisz.  
Oglądając zdjęcia i czytając, nie wiedziała, co ma myśleć. Szybko pozbierała się i pozbyła się myśli sprzed chwili. 
Najpierw Roksana chciała wmówić mi romans Marka z Mirabellą, a teraz to. Kto jeszcze chce zniszczyć nasze małżeństwo? Może ponownie Roksana. Może chce się zemścić.Ta dziewczyna śmiało mogłaby być w wieku Beaty, a ona mówiła coś o chętnych małolatach.
 Zadzwoniła do Marka, ale był na rozmowie z kontrahentem z Niemiec daleko poza Warszawą i miał wyłączony telefon.
Odwożąc Marcelinę do przedszkola spotkała natomiast Edytę, odprowadzającą swoją córkę Amelkę.
-Cześć Ula -zaczęła dziewczyna. —Wołam cię, a ty nic.
-Przepraszam Edyta. Zamyśliłam się.
- Masz jakieś problemy? -zapytała delikatnie. 
-Kto ich nie ma -rzekła markotnie. 
-Dzieci czy mąż?  -pytała zachęcająco.
-Nikt z nich. Ktoś chce namieszać mi w małżeństwie. Chce, abym myślała, że Marek prowadza się z małolatami po galerii. Podejrzewam jednego babsztyla, ale nie wiem jak jej to udowodnić. 
-Po tej galerii, gdzie ja pracuję?
-Nie wiem.  A, dlaczego pytasz? Widziałaś go z kimś?
-Spokojnie Ula. Twój mąż był u mnie w tym tygodniu z jakąś dziewczyną na lodach i wyglądało na to, że znają się jakiś czas. Tylko że zachowywali się dziwnie. Jak brat i siostra albo kumple.
-To znaczy co? -zapytała z zainteresowaniem.
-Ula, jeśli myślisz, że Marek to sponsor i utrzymuję jakąś dziewczynę, to nie sądzę, żeby tak było. Chociaż na początku tak sobie myślałam. Przypatrzyłam się im jednak i doszłam do wniosku, że to nie to. Poza tym faceci raczej nie przyprowadzają swoich panienek na lody. Twój mąż jest inny i nie zrobiłby ci takiego świństwa.
-Mam pewne zdjęcie. Dostałam dzisiaj je pocztą -mówiła, szukając po torebce fotki. —To ona była z Markiem na lodach? -zapytała, pokazując fotografie.
-Nie. Na pewno nie -odarła zdecydowanie. —Tamta miała czarną bluzkę w białe paski, jaśniejsze włosy i oryginalny plecak Vans. Betti do niej mówił.
-Betti? Jesteś pewna? -pytała z ulgą i ze zdziwieniem.
-Tak. Znasz kogoś takiego?
-Moja siostra ma tak na imię, taką bluzkę, jasne włosy i plecak. Co tu jest grane? Po co Marek był w sklepie dla młodzieży i po co jakaś dziewczyna daje mu jakiś ciuch, a on jej później firmową torebkę.
-Nie wiem Ulka, ale znajomy jest ochroniarzem w tym butiku i może sprawdzić monitoring. 

Zanim ochroniarz sprawdził monitoring zadzwoniła do siostry, aby spytać kiedy dokładnie spotkała się z Markiem.
-Betti wiem że widziałaś się z Markiem ostatnio w galerii. Możesz powiedzieć kiedy? 
-Dlaczego pytasz?
-Betti zadałam ci proste pytanie. Kiedy to było?
-Spotkaliśmy się trzy dni temu -odparła z obawy, że szwagier tłumaczy się z czegoś i Ula sprawdza wersję tego czegoś. —Byłam z koleżanką i chciałam kupić sobie sukienkę na wasze przyjęcie. Marek dołożył mi nawet pięćdziesiąt złotych, a później wziął na lody. Sama prosiłam go, żeby nic ci nie mówił. 
-Dzięki siostrzyczko. Tylko to chciałam wiedzieć.
Godzinę później Ula wszystko już wiedziała. Włącznie z tym, kto zrobił zdjęcia i kto je wysłał. Po powrocie do firmy poszła do kadr po adres do Roksany. Sebastian dał jej bez pytania i pojechała do niej. Pojawienie się Uli  zadziwiło dziewczynę.
-Postanowiłaś zemścić się za zwolnienie Roksano i za to, co ja ci powiedziałam? -rzekła od drzwi.
-Nie wiem, o czym mówisz.
-Doskonale wiesz. Wysłałaś mi dzisiaj zdjęcia Marka z galerii, jak był w towarzystwie pewnej dziewczyny i list. Po raz kolejny nie udało ci się uknuć intrygi. Ani z Mirabellą, ani teraz. Ty naprawdę jesteś naiwna. Jak mogłaś pomyśleć, że udać ci się skłócić nas i że prawda nie wyjdzie na jaw. Wystarczyły mi dwie godziny, żeby dowiedzieć się wszystkiego.  
-Ja nie mam nic z tym wspólnego.
-Masz. Tak się składa, że sprawdziłam monitoring z tego sklepu i było widać, jak robisz Markowi zdjęcia i koleżance mojej siostry. Jeszcze jedna taka akcja, a inaczej będziemy rozmawiać.
-Grozisz mi?
-Ostrzegam. Każdego twojego nowego szefa możemy ostrzec i powiedzieć, jaka jesteś. Zapamiętaj sobie. 


Godzinę później Ula wróciła do firmy i zajęła się obowiązkami. Tuż przed fajrantem wrócił Marek. Ulę zastał w swoim gabinecie.
-Jak miną ci dzień kochanie -zagadnął do żony, całując w ulubione miejsce na szyi.
-Sporo się działo, ale poradziłam sobie ze wszystkim. Roksana wysłała mi to -mówiła, pokazując zdjęcia i liścik.
-To jest koleżanka Beatki.
-Wiem Marek. Zadzwoniłam do Beaty i powiedziała mi o waszym przypadkowym spotkaniu w galerii.
-Miała to być nasza tajemnica, a prawdę sama ci powiedziała. A jak dowiedziałaś się, że to Roksana wysłała ci zdjęcia.
-Sprawdziłam za namową Edyty monitoring z tego sklepu.  Edyta to mama Amelki.
-Ja zauważyłem Roksanę na korytarzu galerii i specjalnie schowałem się w sklepie dla młodzieży, aby uniknąć spotkania z nią. Czy my kiedyś uwolnimy się od tej kobiety kochanie?
-Powiedziałam jej, że mamy znajomości i że jeśli się nie odczepi, to będziemy jej utrudniać życie tak, jak ona utrudnia nasze.
-Dobrze Ula, że nie ukrywałaś przede mną tego.
-Obiecaliśmy sobie, że będziemy mówić sobie zawsze prawdę. Nawet najgorszą.
-I nie miałaś najmniejszych wątpliwości co do wiarogodności zdjęć? -pytał podchwytliwie.
-Głównie zastanawiałam się nad tym, kto oprócz Roksany chciałby zniszczyć nasz związek. 
-Na pewno Ula?
-Tylko w pierwszym momencie.  Szybko się pozbierałam i poskładałam fakty. 
-I za to cię kocham. Ufasz mi. Chciałbym mieć jeszcze jedno dziecko Ula -dodał nieoczekiwanie. —Nasze dzieci są tak wspaniałe, że szkoda poprzestać na dwójce.
-Miałam powiedzieć ci dopiero jutro, ale skoro jesteśmy już w temacie to…
-Będziemy mieć kolejne dziecko? -wtrącił.
-Tak. Byłam u lekarza i potwierdził. Szósty tydzień.
-Tak się cieszę kochanie -mówił, przytulając i całując żonę. —To najwspanialszy prezent, jaki mogłem dostać na rocznicę ślubu.

Następnego dnia wraz z rodziną i znajomymi Ula z Markiem obchodzili dziesiątą rocznicę ślubu. O problemach ostatnich dni nikomu nie wspominali, aby nie robić zbędnego zamieszania. Był to zamknięty dla nich rozdział. Dał im jednak sporo argumentów na to, jak bardzo kochają się i ufają sobie, a co jest jednym z elementów szczęśliwego życia małżeńskiego. Oboje ogłosili również radosną nowinę o powiększeniu rodziny. Były również prezenty. Marek podarował Uli srebrną bransoletkę z brylancikami w kształcie ósemki.



Ona mężowi natomiast zestaw jedwabnych krawatów wraz ze spinkami do mankietów i krawatów.


Po odejściu gości w zaciszu sypialni Marek podarował żonie jeszcze jeden prezent. Komplet bielizny w ich ulubionym czerwonym kolorze.
-Obawiam się kochanie, że za miesiąc dwa nie będę się mieściła w nią -rzekła Ula.
-Za miesiąc dwa kochanie będzie nadawała się do wyrzucenia. Zamierzam korzystać z niej tak często, jak się da.
-Tak myślałam, że kupiłeś ją z myślą o sobie -odparła Ula.   


środa, 20 listopada 2019

Galeria. 1/2 Mini o Uli i Marku.



To już 10 lat -myślała Urszula Dobrzańska, zasypiając obok swojego męża. Dokładnie za tydzień minie rocznica. My, nasze dzieci, rodziny i nasi znajomi będziemy świętować razem. Mam już nawet dla ciebie dwa prezenty. Jeden głęboko schowany w szafie, a drugi również schowany pod moim sercem. Ciekawa jestem, jaką ty masz dla mnie niespodziankę.
Marek prezent miał już również kupiony i schowany w biurku we firmie. Do tego drobnego srebrnego upominku zamierzał dokupić jeszcze Uli coś, z czego i on będzie mógł korzystać. Wyjście do galerii i kupno jakiejś bielizny pozostawił sobie na następny dzień.

Przez te wszystkie lata życie ich rozpieszczało. Zarówno te rodzinne jak i służbowe. W pracy Ula była ponownie asystentką Marka, ale nie bywała tam pełnych ośmiu godzin tylko cztery, aby móc zajmować się również dziećmi. Miała i dłuższe przerwy, gdy była tuż przed porodem albo na macierzyńskim. W opiece nad dziećmi pomagali także dziadkowie, czyli rodzice Marka oraz Ala, która była już na emeryturze, ale wpadała do Uli i Marka.
Firma F&D dalej dobrze prosperowała, choć już bez Febo w firmie, bo rodzeństwo na stałe zamieszkało w Mediolanie i pokazywali się tylko na zarządzie.  Była to jednak formalność, bo we Włoszech mieli swoje nowe biznesy. Paulina nawet męża, bo wydała się za jakiegoś rozwodnika z dziećmi i na dziecko z nią nie nalegał.
Ula z Markiem doczekali się zaś dwójki uroczych dzieci. Obecnie dziewięcioletniego Grzesia i sześcioletniej Marceliny. Teraz los miał obdarzyć ich kolejnym dzieckiem. Oprócz pracy i prowadzeniem domu Ula zajmowała się pomaganiem teściowej we fundacji oraz w komitecie rodzicielskim w szkole syna i przedszkolu córki. Tym samym poznawała sporo nowych osób.  Jedną z nich była Edyta mama Amelki chorej na porażenie dziecięce. Dziewczynka chodziła razem z Marcelinką do przedszkola integracyjnego i była podopieczną fundacji Heleny. Ula, choć była starsza od Edyty o dwanaście lat znalazła doby kontakt i dużo jej pomagała. Widziała w niej samą siebie sprzed paru lat. Nie chodziło jednak o urodę, bo można było ją zaliczyć do ładnych, ale o to, z jakim poświęceniem dbała o swoje dziecko.  W tym musiała radzić sobie sama, bo ojciec dziecka zostawił ją dawno temu, a rodzice mieszkali daleko od stolicy. Tylko znajomość z Ulą dodawała jej otuchy, chociaż były chwile, że zazdrościła jej bogactwa, męża i udanego rodzinnego życia.

Podobnie harmonijnie jak u Dobrzańskich było w związku Wioletty i Sebastiana. Oni jak na razie mieli jedną pociechę synka Rafała, który był w wieku córki Uli i Marka. Chodzili nawet razem do przedszkola i zerówki. Teraz Olszańscy spodziewali się drugiego dziecka, bo Wioletta była w ósmym miesiącu ciąży. Oboje dalej pracowali również w firmie. Sebastian na swoim dawnym stanowisku, a Wioletta po skończeniu PR-u wraz z panią Matyldą zajmowała się wizerunkiem firmy. Teraz Wiola była jednak na dłuższym zwolnieniu lekarskim, bo ciąża tak bez komplikacji, jak pierwsza nie przebiegała i dla dobra dziecka musiała dużo leżeć. Tym samym w pracy musiała zastąpić ją pani Matylda.  Od dwóch tygodni pomagała jej natomiast córka Roksana.  Dziewczyna nie zamierzała jednak samą pracą zajmować się, tylko ustawić się i zainteresować sobą szefa. Długo nawet nie czekała, bo już tydzień po rozpoczęciu pracy pokazała się w gabinecie szefa w króciutkiej mini i usiadła na biurku pokazując zgrabne kolana.


-Biurko nie krzesło -rzekł jej ostro. —Bądź tak miła i usiądź na krześle.
-Ale służbistą jesteś –odparła z niezadowoleniem.
-Staram się zachować pewne granice. Na castingu na modelkę nie jesteśmy. Teraz bądź tak miła i zorganizuj spotkanie z dziennikarką Anną Grzesik. Najlepiej na pojutrze. Za to ci płacę.
-Coś jeszcze Marek? Może potrzebujesz kogoś do pomocy przy rozmowach z tym Niemcem. Dobrze znam niemiecki.
-Nie potrzebuję -odparł służbowo. On zna doskonale polski.  Możesz wrócić do siebie.

Marek do galerii wybrał się tuż przed lunchem i spotkaniem z kontrahentem. Długich zakupów ani dłuższego pobytu nie planował, bo miał upatrzony konkretny butik i konkretną bieliznę. Pech chciał jednak, że spostrzegł Roksanę. Dziewczyna ostatnimi czasami stała się natręta i chcąc uniknąć spotkania z nią, wszedł do butiku z odzieżą dla młodzieży. Tam natomiast natknął się na Beatkę Cieplak.


-Betti? Co robisz tu w południe? Nie powinnaś być w szkole?
-O Marek. Cześć -odparła młodsza siostra żony. —Jakie niespodziewane spotkanie.
-Cześć -odparł, cmokając w policzek na powitanie. —To, co robisz o tej porze w centrum handlowym? Tylko mi nie mów, że nauczyciel jest chory.
-Wiem, że tobie nie da się żadnej bajki sprzedać. Urwałam się z koleżanką z dwóch ostatnich lekcji wuefu.  Tylko nie mówi tacie ani Ulci, że mnie widziałeś. Chcę kupić sobie jakiś ciuch na wasze przyjęcie.
-Wiesz, że nie powinienem kłamać. Ulka tego nie lubi.
-Ulcia nie wie, że tu jestem, więc nie będzie pytać, a ty nie skłamiesz.
-No tak. Wybrałaś już coś? -postanowił, jak najdłużej zabawić w towarzystwie Beatki i jej koleżanki i jak na razie nie wracać na korytarz.
-Podoba mi się jedna sukienka, ale brakuje mi pięć dych. Daria też jest spłukana.
-Która sukienka? -pytał, rozglądając się po stojakach.
-Ta niebieska -odparła, pokazując palcem.


-Idź i przymierz. Zobaczę, jak będzie leżała na tobie. Jeśli będzie Ok to dam ci te pieniądze.
-Serio? –pytała podejrzliwie.
-Czy ja kiedyś mówiłem nie serio? –przekomarzał się z nią.
-Kiedyś średnio raz na wizytę Marek.
Beatce dwa razy nie trzeba było dwa razy mówić i poszła przymierzyć sukienkę. Chwilę później pokazała się szwagrowi i koleżance.
-No i?
-Idealnie -odparł Marek, spoglądając okiem znawcy. —Jak szyta na ciebie.
-Mówiłam jej to samo, ale wie pan jak to jest -rzekła koleżanka. —Zdanie faceta ważniejsze.
-Coś w tym jest. Moja córeczka zawsze mnie pyta, jak wygląda, a nie mamę. Idź przebierz się Betti, a ja pójdę i zapłacę.
Gdy Beatka po raz drugi znikła za kotarą przymierzalni Marek podszedł do stojaka, gdzie wisiały kreacje Pshemka. Beatka w tym czasie przebrała się i podała sukienkę Darii. Ta z ciuszkiem podeszła do Marka. Z tą samą chwilą w butiku pojawiła się Roksana. Szew w towarzystwie jakiejś młodej dziewczyny zainteresował ją i postanowiła zrobić mu zdjęcia. Na kilka nie miała okazji, bo kręciło się sporo osób oraz ochrona sklepu i ktoś mógłby coś zauważyć. To, co najważniejsze jak myślała, miała uwiecznione. Na pierwszym zdjęciu uwieczniła chwilę, gdy dawała mu sukienkę. Drugie zdjęcie zrobiła tuż po tym, jak zapłacił za sukienkę, a torbę z sukienką podał Darii, bo zadzwonił jego telefon i chciał spokojnie odebrać.  Roksana tymczasem z zadowoloną miną usunęła się z butiku. Resztę zakupów odpuściła sobie i zaczęła planować, co zrobi ze zdjęciami.  

Po udanych zakupach Marek zaprosił obie dziewczyny na lody do lokalu, gdzie pracowała Edyta znajoma Uli. Z tym że Daria musiała już iść, pożegnała się z nimi w drzwiach lokalu. Gdy usiedli do stolika podeszła do nich Edyta. Ona dokładnie wiedziała, kim jest przystojny mężczyzna i towarzystwo młodej dziewczyny zdecydowanie się jej nie spodobało. Zwłaszcza że wyglądało na to, że znają się dłużej.
-Ciągle nie potrafię niczego ci odmówić Betti. Mam wrażenie, że owinęłaś mnie sobie wokół palca.
-Dlatego wykorzystuję twoją słabość bez zahamowań Marek.
-Co dla państwa? -zapytała zniesmaczona Edyta, po usłyszeniu wymiany zdań.
Z tym, co widziała i słyszała długo się gryzła, bo Ula wiele jej pomagała i nie chciała ranić jej w ten sposób.

Kolejny dzień pracy dla Marka dobrze się nie rozpoczął, bo Roksana pojawiła się w jego biurze prowokacyjnie ubrana i przypomniała mu, że mają umówione spotkanie w telewizji. Gdy jechali do siedziby TVP dziewczyna postanowiła wykorzystać swoje wdzięki i odsłoniła nieco górę nóg.
-Możesz tak nie eksponować nóg -rzekł, spoglądając jak zapina swój pas i przelotnie na jej kolana.
-Rozpraszam cię -pytała słodko.
-Nie. Tylko twoje zachowanie jest nie na miejscu i niestosowne delikatnie mówiąc.
-Nie mów, tylko że ci się nie podobam -odparła, kładąc rękę na jego dłoni spoczywającej na skrzyni biegów.
-Ręka – rzekł zdecydowanie. —Jeszcze jedna taka akcja, a z pracy wylecisz Roksano -dodał jej spokojnym tonem i nie odrywając wzrok od drogi. —Mam kamerkę zainstalowaną w aucie. Tak jak w moim gabinecie. Jakby przyszły ci na myśli jakieś oskarżenia to nic z tego.
-Nie umiesz korzystać z życia -odparła.
-Mylisz się. Moje życie jest w pełni wykorzystane. A ty nie próbuj nawet tego zmienić.  

Pojawienie się Roksany nie tylko Markowi się nie podobało, ale i Uli. Przez te wszystkie lat, choć pojawiały się nowe modelki i inne pracownice nie czuła takiego zagrożenia jak teraz. Nie były to też jej odczucia, ale również i Izy, i Eli.
-Dziewczyna za dużo sobie pozwala -mówiła krawcowa. —Dwa tygodnie tu pracuje, a ciągle, by do Marka latała.
-Ja słyszałam, jak z kimś rozmawiała przez telefon i mówiła, że już niedługo będzie ją stać na najdroższe buty -dodała Ela. —A gdy mnie zobaczyła urwała rozmowę.
-Ona jest zdolna jakąś intrygę wymyślić przeciwko tobie i Marku -dodała Iza. —Pięknością nie jest i tylko podstępem może coś wskórać.
- A ja nie wiem, z której strony uderzy -odparła Ula.
-Powinnaś porozmawiać z Markiem -radziła Iza.
-Porozmawiam. Jeszcze dzisiaj.

Jeszcze tego samego dnia co Marek z Roksaną byli w telewizji był zmuszony ją zwolnić.

sobota, 16 listopada 2019

Rodzeństwo Góreckich cz. 6


Wojtka do odwiedzin w Zielonych Kamedulskich dwa razy nie trzeba było zachęcać i pokazał się tam po tygodniu. Zwłaszcza że we Warszawie miał rodziców i przy okazji wizyty u nich pojawił się i u Góreckich. Ze swoją wizytą zapowiedział się prędzej Gabrysi, aby nie jechać ponad trzy godziny nadaremno. Górecka mimo to postanowiła zniknąć z domu i zostawić swoją młodszą siostrę z Wojtkiem.
-Dłużej niż godzinę mi to nie zajmie -zapewniała siostrę. —Zobaczę, co ma do mnie Damian i wrócę. Zrobisz mu kawę i zabawisz przez ten czas. Może rodzice zdążą wrócić od cioci.
-Ale może on do siebie przyjeżdża i chce sprawdzić, co z waszym biurem nieruchomości -stwierdziła sensownie.
-To chwilę poczeka Marta. Wojtek nie gryzie.
-Ok. Posiedzę z nim. Ale wracaj szybko. Chcę pojechać wieczorem na rynek.
Po zgodzie siostry na pozostanie w sobotnie popołudnie w domu Gabrysia zaczęła się szykować na spotkanie z Damianem. Wbrew siebie robiła to wyjątkowo starannie i przykładała do siebie kolejne rzeczy sprawdzając w lustrze, jak wygląda. W końcu po dziesięciu minutach wybrała białą bluzkę i czarny żakiet.  Na makijaż poświęciła również trochę czasu.

-To lecę Marta -rzekła do siostry, gdy pojawiła się w kuchni.
-Idź. Ładnie wyglądasz Gabi. Damianowi spodobasz się.
Wojtek pojawił się rodzinny domu Góreckich po półgodzinie i brakiem Gabrysi się nie przejął w ogóle.
-Cześć Marta -rzekł, witając się z nią. —Ostatnio nic nie przywiozłem ze sobą na przywitanie z twoją rodziną, więc dzisiaj postanowiłem naprawić błąd. Mam nadzieję, że wszyscy lubicie sernik z brzoskwinią. Mama ze siostrą upiekły.
- Lubimy, ale na razie jestem sama. Gabi pojechała do Damiana, a rodzice poszli do ciotki. Kawy Wojtek? Mamy jeszcze biszkopt z galaretką.
- Chętnie się napije po długiej drodze. Mówiłaś, że Gabi poszła na spotkanie z Damianem czy to znaczy, że coś jest między nimi?
-Gabrysia twierdzi, że tylko pomaga mu w urządzeniu domu, a Damian na pewno chciałby tego coś.
-Nie zazdroszczę mu. Z Gabi uparciucha jest.
-Wiem, bo to moja siostra. Damian na szczęście jest cierpliwy i potrafi wszystkich do siebie przekonać. Miło by było mieć go za szwagra. 
-Lepiej niż mnie?
-Nie chwytaj mnie za słówka Wojtek.
-Spokojnie Marta. Ja siebie nigdy nie widziałem jako mąż Gabrysi. Mój ideał to blondynka z niebieskimi oczami.
-Z nogami do szyi i odpowiednimi wymiarami -dodała.
-Niekoniecznie Marta. Najważniejsze, żeby była miła, dobra i w miarę inteligentna. 



Gabrysia tymczasem pojechała na spotkanie z Damianem i na uzgadnianie wystroju salonu. Dojeżdżając na miejsce zobaczyła go rozmawiającego z jakąś kobietą.
Czyżby miał kogoś? -myślała.
Damian natomiast umówił się tutaj ze swoją znajomą w dwóch celach. Po pierwsze pracowała w dużym salonie meblowym i miała pomóc mu w wyborze mebli. Drugim jej celem była współpraca z Gabrysią i wydobycie z niej tego, co się jej podoba w urządzaniu domu i wszystko robić pod jej gust.
-Ok. Wojtek -mówiła dziewczyna. —Pomogę ci w wyborze mebli, ale dlaczego mam wyciągać od niej inne informacje. Zakochałeś się w końcu?
- Dokładnie tak Aśka. Sama wiesz, że nigdy nie uganiałem się za dziewczynami. Ale teraz spotkałem Gabrysię i wiem, że tylko z nią chcę się ożenić i będzie tu panią domu.
-Dobrze Wojtek. Lubię cię od lat i pomogę ci z tą Gabrysią.
-Powinna być tu za kwadrans Aśka. Na pewno ją polubisz.
Gabrysia podeszła do nich zdecydowanym krokiem.
-Cześć Damian -przywitała się. —Chyba się nie spóźniłam.
-Nie Gabi. Ja i Aśka byliśmy prędzej. Poznajcie się dziewczyny. Moje koleżanka jeszcze z czasów liceum Aśka Skowrońska Gabrysia Górecka znajoma od niedawna. Aśka przywiozła katalogi meblowe i spróbujemy coś wybrać do salonu i pokoju na dole. Resztą będziemy zajmować się stopniowo.
-Ty jesteś szefem i ty decydujesz Damian -odparła.
-Tylko muszę zostawić was same na jakiś -usprawiedliwiał się gorliwie. —Wypadło mi spotkanie z pewnym chłopcem. Jesteśmy w trakcie terapii. Powinienem być za godzinę z powrotem.
- Ok. Wojtek. Poradzimy sobie -wtrąciła Gabrysia.
Po jego odjeździe Asia wzięła się razem z Gabrysią do pracy.
-Na razie pomierzę wszystko i wybiorę z katalogu odpowiednie rozmiary elementów. Nad konkretnymi kolorami i kolekcją będzie myślał Wojtek. Powiedziałam mu już to, bo chciał, żeby wybrała coś za niego. Nie cierpię, jak klienci pytają mnie, a pani co by wybrała.
-Zwłaszcza że to jego dom i ma się czuć tutaj dobrze -poparła ją Górecka.
-Dokładnie. To, co Gabrysia może zaczniemy od kuchni -dodała, otwierając strony z kuchniami. —Te mebelki najlepiej się sprzedają -dodała, pokazując jedną z kolekcji.
-Mi podobają się te z kolorem jasnym i ciemnym brązem -odparła, nie dostrzegając podstępu.  
Przez kolejną godzinę Asia sporo dowiedziała się o jej upodobaniach.  Po powrocie Wojtka dziewczyna dała mu tylko dyskretnie znak ok dłonią oraz katalogi z zaznaczonymi stronami i zostawiła go samego z Gabrysią.
-To, co Gabi? -zagadnął. —Kończymy na dzisiaj, czy jeszcze chcesz trochę popracować. Jest sobota popołudnie i nie chcę czasu ci zajmować więcej niż trzeba.
-Może innym razem. Przyjechał Wojtek i chcę opowiedzieć mu jeszcze, jak idzie mi w pracy. Poza tym obiecałam Marcie, że szybko wrócę.
-Nie ma sprawy Gabi. Już i tak sporo czasu ci zająłem.
-Ale zapraszam do nas na podwieczorek. Wojtek od mamy i siostry przywiózł sernik z brzoskwiniami i nie ma kto go zjeść, a ty lubisz.
-Nie odmówię Gabi -odparł z zadowoleniem na perspektywę spędzenia kolejnych godzin z Gabrysią.
Do rodzinnego domu Góreckich jechali osobno, bo Gabrysia przyjechała swoim nowo zakupionym autem. Gdy weszli do domu to oprócz Marty i Wojtka zastali i Góreckich. Cała czwórka siedziała na dworze i piła kawę. Nieopodal nich palił się również grill.
-Dobrze, że jesteście -zaczęła pani Górecka. —Mamy sporo naszykowanych szaszłyków z piersi kurczaka, dorsza i warzyw.
-  A z jakiej okazji taka uczta? -zapytała Gabrysia.
-Gościa mamy -rzekł jej ojciec.
-Teraz nawet dwóch -dodała z zadowolenie Górecka. —Wojtek praktycznie od rana nic nie jadł konkretnego, to ktoś musiał go nakarmić. W Krakowie za szybko żyje i tu również.
-Skąd możesz to wiedzieć mamo? -pytała starsza córka.
-Rozmawialiśmy sporo dzisiaj i poprzednio, to wiem. Tyle dzisiaj mówi się o zdrowym odżywianiu, a idzie na zawałowca i na wrzodowca. Tato jest dobrym tego przykładem. Jeździł godzinami tym swoim tirem niedosypiał, niedojadał i skończył zawałem po pięćdziesiątce. 
-Od tego czasu moja  żona ma manie na zdrowy tryb życia i innych poucza -wytłumaczył Górecki.
-A to źle? -pytała męża i pozostałych.
-Całego świata nie zbawisz mamo -tłumaczyła Marta.
-Ale chociaż o jednego się zatroszczę.
-Mamo -rzuciła z pretensją Gabrysia. —Czajnik gwiżdże.
-Ma pani rację -odezwał się i Wojtek. —Za szybko żyję i będę musiał coś z tym zrobić. Uprawianie sportu nie wystarczy.
-Mama już taka jest Wojtek i nie miej do niej żalu -mówiła Marta, gdy jej matka poszła z Gabrysią do kuchni. —Ponarzeka i przestanie. Damian jest tego przykładem.
-Da się wytrzymać Wojtek -zapewnił Damian. —Chociaż ma sporo racji. Źle się odżywiamy.  A te jej dietetyczne dania są całkiem smaczne. Dodaje sporo ziół i to dodaje potrawom smaku.
-Zobaczymy po tych szaszłykach -odparł Wojtek. —Widziałem, że pani Maria sypała czymś.
Po powrocie pani Góreckiej i Gabrysi do tematu sprzed ich wyjścia nie wracali i zajęli się rozmową na inne tematy.
-Może pojedziemy, jak już zjemy, we czwórkę do Suwałk zabawić się na rynek -zagadnęła Gabrysia, gdy kończyli jeść. —Dzisiaj rozpoczynają się obchody nadania praw miejskich Suwałkom.
-Ja chętnie się wybiorę -odparł Damian, a Wojtek mu przytaknął.
Po wyjściu córek i gości Góreccy mieli o czym rozmawiać.
-Miesiąc temu Piotrusiu martwiliśmy się, że nasze dzieci nie myślą o przyszłości, a teraz obie nasze córki wyszły zabawić się z chłopakami -zaczęła Górecka. —Miło ze strony Wojtka, że przyjechał do Gabrysi prawda.
-Marysiu tłumaczyłem ci już -odparł Górecki. —Gabi i Damian są stworzeni dla siebie. A teraz widzę, że i Martusia z Wojtkiem, a nie na odwrót.
-Nie ma sensu dyskutować, która lepiej pasuje do kogo. Oby coś wyszło z jednego z nich coś -stwierdziła Górecka. —Obaj marnuj się w samotność.
-W tym mogę się zgodzić -odparł mąż.

Zabawa na suwalskim rynku przyniosła oczekiwane i nieoczekiwane zdarzenia. Te oczekiwane były związane z Martą i Wojtkiem, bo przez cały wieczór trzymali się razem. Gabi co prawda musiała pomóc im i powiedziała Wojtkowi o uczuciach siostry do niego. Resztą już sam się zajął i po godzinnej zabawie chodzili już objęci.
-Nigdy nie widziałem cię na zdjęciu u Gabi i dopiero u was w domu zobaczyłem cię po raz pierwszy -mówił, wpatrzony w nią i przekrzykując muzykę. —To było jak uderzenie piorunem. Od razu spodobałaś mi się.
-Tak jak ja. Wiedziałam, tylko że masz ciemne włosy. Później już wiesz, jak było. Oboje sądziliśmy, że mamy kogoś i trzymaliśmy się z daleka.  
-Całe szczęście, że czuwała nad nami Gabi i wzięła spawy w swoje ręce -odparł.
-I za to kocham swoją siostrzyczkę. Zawsze była chętna do pomocy innym.
Te nieoczekiwane zdarzenia zaś zawiązane były z pielęgniarką Kasią. Gdy Gabrysia był w toalecie, to do środka weszły również dwie dziewczyny z ratownictwa medycznego, które miały tu za zadanie opiekę medyczną. Dziewczyny przyszły na krótko, bo tylko umyć ręce, a ona zamknięta była w jednej z kabin i podsłuchała ich rozmowę. Szybko zorientowała się, że mówią o jej koleżance i jej chłopaku doktorze Adamie.
-Kaśka Brzeska to jest ta z kardiologii z ciemnymi długimi włosami -pytała jedna z nich.
-Dokładnie ta -przytaknęła druga. —Faceci to jednak świnie -dodała.  —Cztery lata z nią był, a teraz urwał się na parę miesięcy do Malmo i w głowie mu się poprzewracało. Spotkał tam doktor Elizę Jarosz i Kaśka poszła w odstawkę. Nie pracowałaś jeszcze z nami wtedy to powiem ci, że chodziły plotki, że Adam i doktor Eliza byli razem. On początkujący student, a ona już lekarka. Wszystko skończyło się, jak wyjechała do Glasgow.
-To znaczy, że jest starsza od niego -mówiła jakby z pogardą.
-Jakieś pięć lat. Ale co tam pięć lat Dorota. Macron ma starszą o dwadzieścia pięć lat żonę. A ona najpierw pracowała w Anglii trzy lata, a później w Szwecji to zdążyła się już się ustawić i stała się interesująca.
Gdy dziewczyny odeszły zastanowiła się nad tym, co usłyszała i ile jest w tym prawdy. Zwłaszcza że dwa dni temu, gdy spotkała się przypadkiem z Kasią wydawała się jej markotna. Następnego dnia, gdy dzwonił brat Tomek opowiedziała mu o tym, czego dowiedziała się o Kasi.

sobota, 9 listopada 2019

Rodzeństwo Góreckich cz. 5



Od ostatnich wydarzeń minęły dwa tygodnie. Tym samym życie Góreckich zmieniło się.  Pan Górecki po operacji serca wrócił do domu, a jego żona zajęła się nim troskliwie.  Najstarsza ich latorośl Tomek po ponad dwóch tygodniach pobytu w rodzinnym domu poleciał do Londynu. To tam od sześciu lat mieszkał i pracował jako nauczyciel polskiego w polskiej szkole. Marta najmłodsza z rodzeństwa ponownie oddała się wolontariatowi i razem z kolegą Damianem zajmowała się dziećmi z Domów Dziecka i będących w szpitalach. Najwięcej zmian zaszło w życiu Gabrysi, bo z Krakowa wróciła w rodzinne strony i zajęła się uruchomieniem biura nieruchomości, które to wspólne z szefem Wojtkiem odkupiła od pani Matyldy. W wolnych chwilach natomiast spotykała się z Kasią dawną koleżanką i z którą znajomość odnowiła w czasie pobytu ojca w szpitalu. Kasia podobnie jak ona miała sporo wolnego czasu, bo jej narzeczony wyjechał do Szwecji, aby dorobić się własnego gabinetu lekarskiego. Kasia była również dawną znajomą Tomka i teraz gdy spotkał się z nią po raz pierwszy po latach i nie wiedząc jeszcze, kim jest spodobała mu się. Trzymał się od niej jednak z daleka, bo była już zajęta. Ta, której on się podobał, jemu do gustu nie przypadała. Mimo to utrzymywał znajomość z Misią.
Znacznie bardziej skomplikowane związki uczuciowe łączyły Martę, Gabrysię, Wojtka i Damiana. Marta zakochała się w Wojtku szefie siostry i było to uczucie odwzajemnione, choć oboje nie wiedzieli o tym. Młodsza Górecka najpierw trzymała się z dala od Wojtka, bo sądziła, że łączy go coś z Gabrysią i nie chciała wchodzić między nich. Gdy od samego Wojtka dowiedziała się, że łączy ich tylko przyjaźń uznała, że może jest inna i nie zdradziła swoich uczuć. Wojtek tymczasem myślał podobnie, bo na początku znajomości z Martą założył, że jest dziewczyną Damiana. Gdy sam Damian wyprowadził go z błędu i powiedział o koleżeńskich zażyłościach oraz że Marcie podoba się inny zrezygnował ze zdobycia uczuć dziewczyny.
Gabrysia tymczasem sprawę jeszcze bardziej komplikowała, bo przed Damianem i nie wiedząc, co czuje siostra do Wojtka udawała uczucie do szefa. Namówiła nawet Wojtka, aby udawał, że i on nią jest zainteresowany. Chciała w ten sposób odegrać się na nielubianym i zainteresowanym nią jak wyczuwała Damianie. Wojtek tymczasem nie chcąc wchodzić w niebezpieczną grę ani rozbijać uczucia upewnił się najpierw czy na pewno Damiana i Martę nic nie łączy. Gdy z ust Damiana usłyszał, że Marta zakochała się w innym, to zgodził się na mistyfikację. Nie wiedział, tylko że najmłodsza Górecka w nim się właśnie zakochała.

Sprawy uczuciowe rodzeństwa bywały częstym tematem rozmów ich rodziców Piotra i Marii Góreckich. Oboje mieli po około sześćdziesiąt lat i chcieli w końcu doczekać się wnuków. Tylko ich poglądy kto do kogo pasuje różniły się kolosalnie.


-Damian to taki miły i uczciwy chłopak -mówiła któregoś dnia pani Górecka po wizycie chłopaka. —Martusia ma szczęście, że spotkała go.
-On nie dla Martusi Marysiu -odparł pan Górecki. —On pasuje do Gabi. Gdybyś tylko słyszała, jak rozmawiali, gdy byłem w szpitalu i przychodził w odwiedziny do wujka. —Toczyli boje, że aż iskry leciały. 
-Gabrysia ma Wojtka -mówiła nieustępliwie Górecka. —Tak się troszczył o Gabryśkę, gdy byłeś w szpitalu. Dzwonił codziennie i wypytywał czy może w czymś pomóc.
-Nie znam go, ale wiem, że jakby coś miało być między nimi, dawno by się wydarzyło. Teraz bez żalu pozwolił jej wrócić do domu. Sprawy służbowe przełożył nad uczuciowe. Gdyby kochali się nie pozwoliłby na rozłąkę. Ma kierować tym biurem, a z Krakowa nie będzie tego robić.
-Nie pomyślałam o tym -mówiła ze strapieniem Górecka.  —Moja radość znowu była przedwczesna.  
-Nadzieja w Tomku Marysiu. Wydaje mi się, że Michasia jest zainteresowana nim, a Tomek nią. Może przestanie w końcu szukać żony wśród angielek i wróci do Polski.
-Prędzej ona wyjedzie do Londynu -stwierdziła jego żona. —Widziałam ją i rozmawiałam tylko raz i wydawała mi się nieszczera. Pani Marysiu to, pani Marysiu tamto. Szkoda, że Kasia jest zajęta -westchnęła z żalem. —Gabrysia mówiła mi, że chyba Tomkowi podoba się.
-Oni są z innej bajki -rzekł pan Piotr. —Kasia rodzinna, a Tomek ciągle by się bawił. Tylko zraniłby Kasię.
-Ja obawiam się, że po tym, co zrobiła Martyna, Tomek zraził się na głębsze uczucia.  
-Niestety -westchnął pan Piotr. —Jemu i Gabrysi nie spieszy się do zakładania rodziny. Praca i kariera ważniejsza.  
-Nadzieja w Martusi. Od dziecka miała instynkt rodzinny -stwierdziła Marysia.
-Ona najpierw powinna skończyć studia -odparł Górecki. —Ma jeszcze czas na miłość i zakładanie rodziny.


Jedyną osobą, która orientowała się w pełni w prawdziwych uczuciach panien Góreckich, był Damian. Był psychologiem oraz dobrym obserwatorem i widział więcej niż inni. Zwłaszcza na szczęściu Marty mu zależało. Sam również nie zamierzał rezygnować ze zdobycia Gabrysi a jego częste wizyty w domu u Góreckich miały mu w tym pomóc. Oderwana nagle od znajomych i życia w Krakowie była tutaj trochę osamotniona oraz zagubiona i postanowił tę pustkę zapełnić. Okazja szybko znalazła się, bo Gabrysia ze względu na pracę potrzebowała kupić samochód. Brata w Polsce już nie było, ojciec nie znał się i za namową Marty umówiła się z Damianem. Zwłaszcza że trzy tygodnie wcześniej to Gabrysia doradzała mu w kupnie domu i teraz była okazja na odwzajemnienie się.
-Marta powiedziała mi, że skończyłaś kurs aranżacji wnętrz -zagadnął, gdy jechali oglądać auta do komisu. 
-No i?
-Jak sama wiesz kupiłem dom i potrzebuję kogoś do pomocy w wystroju salonu.
-I niby ja mam się tym zająć?
-Dokładnie tak Gabi.
-Tylko że ja nic o tobie nie wiem. Nie wiem jaki styl lubisz.
-To powiem ci, co lubię, a raczej nie lubię. Nie lubię nowoczesności, gdzie się tylko nie spojrzy, przesytu i bogactwa.
-Tym bardziej powinieneś zatrudnić kogoś z większym doświadczeniem. Na pewno są jacyś dekoratorzy wnętrz w Suwałkach i ci doradzą.
-Żeby wszystko wyglądało jak w katalogu i wielu innych domach.
-Tylko że ja znam się głównie na dekoracji. Nie umiem wybierać mebli -próbowała wymigać się od propozycji Damiana.
-O meble nie chodzi mi Gabi, bo sam wybiorę. Potrzebuję pomocy właśnie w dodatkach. Obrazy, oświetlenie, kwiaty, gdzie co postawić. Dobrze zapłacę i dam referencje. Słyszałem, że Wojtkowi urządziłaś przytulnie sypialnię.
-Skąd wiesz?
-Od Marty. 
-A ona skąd wie?
-Niedawno była w Krakowie to może i była u niego w mieszkaniu.
-Nic mi nie powiedziała. Ani Wojtek.
-Tylko nie udawaj, że jesteś zazdrosna. Wiem, że nic do siebie nie czujecie. Nie wiem tylko dlaczego chcesz, aby inni myśleli, że jest inaczej.
-Za dużo sobie wyobrażasz.
-To ty za mało wiesz. Marcie podoba się Wojtek i na odwrót.
-Skąd takie przypuszczenia?
-Rozmawiałem z Martą i powiedziała mi. A na festynie widziałem, jak patrzy na nią Wojtek.
-Oni mieliby coś razem? -pytała ze zdziwieniem. —Wiedziałabym coś. To moja siostra i kolega. Któreś z nich powiedziałoby coś. 
-Nie wszyscy tak prosto z mostu mówią o uczuciach Gabi. I byliście bardziej zajęci ojcem.
-Fakt. Ostatnio głównie o ojcu rozmawialiśmy. Wypytam ją dzisiaj, jak jest.
- A co z moim salonem. Może chociaż obejrzysz go i coś doradzisz?  
-Tyle mogę zrobić.
Z pojechaniem do nowo kupionego domu przez Damiana nie czekali i pojechali prosto po wizycie w komisie. Powrót do miejsca, gdzie Gabi gościła parę dni wcześniej, wywarł na niej dziwne wrażenie.


-Jak widzisz w salonie zostały, tylko zasłonki i firanki a reszta to gołe ściany. Wiem, że wychodzą z mody, ale lubię, jak coś wisi w oknie.
-I ja do firan jestem przyzwyczajona. A pod oknem mogłyby stać kwiaty. A tu komoda z telewizorem -mówiła, pokazując jedną ze ścian.
-Świetnie Gabi. Po drugiej stronie jest kominek i miejsce na kanapę i ławę. Będzie można późnymi zimowymi wieczorami patrzeć zarówno w telewizor, jak i w ogień i delektować się czymś słodkim albo choćby pić zwykłą herbatą.
-Tylko skóry przy kominku brakuje do całości.
Słowa Damiana o kominku i trzaskającym ogniu spowodowały, że poczuła w okolicach serca coś z rodzaju zazdrość czy tęsknoty, że chciałaby tak samo.
-Na resztę pomieszczeń nie dasz się skusić?
-Zobaczymy. Najpierw z tym się uporamy.

Po powrocie do domu Gabrysia postanowiła podstępem rozpocząć rozmowę z siostrą o facetach.
-Faceci to naprawdę dzieci -rzekła, gdy przygotowywały sobie kolację.
-To, co zrobił Damian?
-Nie on tylko Wojtek. Kupił sobie duży stół do gry w piłkarzyki i postawił w salonie -oznajmiła siostrze zgodnie z prawdą. —Chce trenować i w przyszłym roku wystartować w jakimś amatorskim turnieju.
-Przynajmniej bezpieczny sport Gabi. Wojtek raczej krzywdy sobie nie zrobi.
-Tylko że on wydał na ten stół tysiąc złotych. A Damian to drugie dziecko. W komisie samochodowym nie umiał oczu oderwać od jakiegoś starego Jaguara.
-To Damian podoba ci się w końcu czy nie? Zależy ci na nim czy nie? Tyle o nim mówisz?
-Nie zależy i nie podoba mi się. Nigdy nie spotkałam tak denerwującego faceta, jak on.  Nie wiem, jak ty z nim wytrzymujesz. Wojtek ma łagodniejszy charakter.
-Może, dlatego że tylko praca z dziećmi nas łączy. A ty znasz go dopiero jakieś trzy tygodnie. To za mało, żeby kogoś dobrze poznać.
-Mam sporo kontaktów z obcymi osobami i potrafię wyczuć niektóre rzeczy. 
- Ciekawa jestem, czym cię zraził?
-Może porozmawiamy o twoich związkach z facetami -wtrąciła. —Jest ktoś nowy po tym Kamilu.
-Emilu Gabi. Nie, nie ma. Mam czas. Muszę na studiach się skupić.
-A później na pracy i wpadniesz w codzienność tak jak ja, Tomek i Wojtek. Założę się, że gdy byłaś w Krakowie, Wojtek mówił głównie o pracy.
-Nie dlaczego? Rozmawialiśmy o wielu sprawach -mówiła nerwowo.
-Spokojnie Marta. Ja tylko pytałam -odparła.
Rozmowy z siostrą dalej nie drążyła, ale po jej zdenerwowaniu była pewna, że jest coś na rzeczy. Marta zawsze była skryta i nie chciała jej jeszcze bardziej zadręczać. Zadzwoniła za to do Wojtka.
-Gabi masz coś ważnego? Zaraz zaczynamy z kumplami drugą połowę meczu i wygrywam.
-Trzy godziny temu również grałeś. Jeszcze trochę a na życie prywatne nie będziesz miał czasu. Dziewczynę byś mógł w końcu sobie znaleźć. Kto teraz będzie pomagał ci w porządkach, jak mnie nie ma.
-Przyjdzie czas to sobie znajdę.
-Mówisz teraz jak moja siostra. Rękę moglibyście sobie podać.
-Mówiła coś o mnie? -zainteresował się z miejsca.
-Nie. Tylko to, że ma czas na miłość jak ty -odparła, choć myślała podobnie, że i ona ma czas na męża i dzieci. Wojtek na szczęście faktów nie skojarzył i nie skomentował ani jednym słowem.
-W sumie ma jeszcze czas Gabi -zagadnął natomiast.  
-Jak znowu wpadniesz do nas, będziecie mieli o czym rozmawiać.
-Zapamiętam sobie i dzięki za zaproszenie.  
Po rozmowie z Wojtkiem stwierdziła, że chyba faktycznie coś jest na rzeczy i będzie musiała tej dwójce pomóc się zejść. Zamarzyło się jej również pomóc Tomkowi w zdobyciu Kasi. Jej koleżanka była jednak szczęśliwa ze swoim chłopakiem.