piątek, 24 lipca 2020

Zarząd cz. 3

Po wyjściu Dobrzańskiej Marek zadzwonił do Uli z nieoczekiwaną propozycją. Rozmowa z matką oraz poprzedniego dnia z Pauliną były wystarczającym powodem do podjęcia takiej decyzji. Znał swoją byłą narzeczoną i wiedział, że po tym co powiedział jej wieczorem, spotkanie z Ulą może źle się skończyć.
-Część Ula. Wyjechałaś już, bo lepiej byłoby, gdybyś nie pojawiła się dzisiaj we firmie? Obawiam się, że Paula może zgotować ci piekło na ziemi.
-Ona ciągle obwinia mnie o zasłabnięcie twojego ojca?
-Nie o ojca chodzi Ula. Wczoraj powiedziałem jej, że ślubu nie będzie i że nasz wyjazd tak służbowy, jak myśli nie był.
-Naprawdę Marek? Odważyłeś się w końcu?
-Tak Ula i dlatego powinnaś zostać dzisiaj w domu. Albo wziąć trzy dni wolnego i wrócić do pracy w poniedziałek. Do tej pory powinno wszystko się uspokoić. Również z tym, co ojciec odkrył. Rozmawiałem z ojcem rano i chce sprawę załatwić w niedzielę przy obiedzie. Kto wie czy w poniedziałek oboje Febo nie będą już mieli wstępu do firmy. Tobie przywiozę laptopa i będziesz pracować zdanie na wypadek czegoś ważnego.
-Nie przesadzasz z tą ostrożnością -pytała . — Paula nie zrobiłaby awantury na całą firmę, bo musiałaby się przyznać, że rzuciłeś ją dla mnie.
-Ula wiem, co mówię. W ataku szału nie myśli rozsądnie.
-Skoro uważasz, że tak będzie bezpieczniej, to zostanę w domu.
-Będę u ciebie za jakieś dwie godziny z laptopem. Jakieś dokumenty przywieź ci również?
-Sprawozdania finansowe z dwóch ostatnich pokazów. Zadzwonię do Doroty i powiem co konkretnie. Powiem jej jeszcze, że Betti źle się czuje i muszę z nią zostać w domu. Nie będzie taka podejrzana moja nieobecność.
-OK. Będę się trzymał twojej wersji Ula.
Po rozłączeniu się z Markiem wróciła myślami do tego, co powiedział o odwołaniu ślubu. Tyle czasu czekała, aby usłyszeć te słowa i teraz gdy ziściły się, zdała sobie sprawę, że Marek nigdy nie powiedział jej, że ją kocha.
Nie nadaję się do życia bez miłości. Ale bez Marka również nie. Dlaczego uczucia muszą być tak skomplikowane? Z jego dotychczasowym prowadzeniem się nie mogę być nawet pewna wierności i w związku z nim. Nie jestem nawet pewna czy mówi mi prawdę, o tym jak doskonale czuje się ze mną w łóżku. Sama też nie chciałabym, aby widział we mnie tylko fascynację erotyczną, ale i poczuł coś znacznie więcej.  Taka fascynacja do niczego nie prowadzi. Jak szybko zrodziła się, tak szybko może odejść.


Kiedy Marek przyjechał do firmy, okazało się, że jego przypuszczenia nie okazały się bezpodstawne, bo Paulina szukała Uli. Od Doroty obecnej sekretarki Uli dowiedziała się, że w pracy dzisiaj jej nie będzie, bo musi zająć się siostrą. To jej nie powstrzymało od rozmowy z Cieplak. W zdobyciu adresu pomocna okazała się Wioletta i powiedziała jej, gdzie dokładnie mieszka Ula. Marek miał już dzwonić do Uli i uprzedzić o nowych okolicznościach, kiedy dopadł go Sebastian przed firmą.


-Marek możesz powiedzieć mi, co się dzieje? Paulina niedawno zrobiła mi hałas, że niby ja cię namówiłem do odwołania ślubu.  I o co chodzi z tym ślubem? Nie zrozumiałem jej, tak krzyczała. Chcesz odwołać czy co?
-Dobrze zrozumiałeś. Nie zamierzam żenić się z Paulą.
-Zwariowałeś -zaczął krzyczeć i on. —Przecież to twój koniec. Na szczęście uspokoiłem ją i powiedziałem, że z brzydulą to nic ważnego.  
-Ulą Seba Ulą. Kiedy zaczniesz mówić jej po imieniu. I co konkretnie powiedziałeś Pauli.
-Że z brzy Ulą to takie twoje zabezpieczenie interesów i weksli firmy. Jak mówiłem nic ważnego. A mówiłeś o odwołaniu ślub, bo strach cię obleciał.
-To właśnie jeszcze bardziej mnie pogrążyłeś Seba -odparł pesymistycznie. —Oni nic nie wiedzieli o wekslach.
-Przecież na radzie wszystko wyszło. Twój ojciec zasłabł, a Aleks taki zadowolony wyszedł.
-Seba nie wiesz, co zaszło na zarządzie, to nie zabieraj głosu.  Powiedziałeś właśnie Pauli prawdę. Ona wybiera się do Rysiowa i może być zdolna do najgorszego.
Nie tracąc dłużej czasu, Marek zadzwonił do Uli, ale nie odbierała. Szybko powziął decyzję i pojechał do Rysiowa. W połowie drogi wyprzedził jedną z taksówek. W tyle siedział jeden pasażer i wydawało się mu, że była to Paulina.
Do Rysiowa swoim Lexusem i brawurową jazdą dojechał bardzo szybko. Ulę spotkał przy furtce, gdy wracała ze sklepu.


-Ulka Paula chyba tu jedzie -zaczął, jak tylko wyskoczył z samochodu. —Szukała cię w pracy, wypytywała koleżanki. W końcu od Wioli dostała adres. A mijałem taksówkę. Paula chyba w niej siedziała.
-Teraz zaczynam się bać Marek.
-Jestem przy tobie i nie pozwolę, żeby coś ci zrobiła.
-Chodźmy lepiej do domu. Paulina jeszcze zacznie na ulicy robić hałas. Dobrze, że ojca nie ma. Ani Betti i Jasia. Dąbrowska -dodała, patrząc na sąsiadkę zmierzającą w ich stronę. —Jej tu jeszcze brakowało.
-To rodzina Bartka czy zbieg nazwisk? -pytał Marek, spoglądając na pulchną kobietę z puszką farby w jednej ręce i z pędzlem w drugiej.
-Jego matka i największa plotkara w okolicy -mówiła cicho. —Jak usłyszy Paulinę i nas kłócących się, to jutro będzie wiedzieć cała okolica w wersji mocno naciągniętej.
-Może lepiej będzie, jak szybko się stąd odjedziemy Ula. Unikniemy spotkania z Paulą i awantury.
-Lepiej nie Marek. Dąbrowska będzie kończyć malować płot przy naszym i jeszcze zacznie z Pauliną rozmawiać. A ona nawet od umarłego wszystko wyciągnie. Przy odrobinie szczęścia Paula od razu skieruje się do domu i nie będą rozmawiały.
-Ula ty w domu o tej porze? -zagadnęła tymczasem Dąbrowską.
-Tak się złożyło, że muszę popracować przez kilka dni w domu.  Czuję się przeziębiona.
-A pana znam -mówiła, patrząc na Dobrzańskiego. —To pan pobił Bartusia -wybuchła. —Tak wykształcony, a bandyta.
-To pani syn rzucił się na mnie pierwszy to po pierwsze. Po drugie broniłem Uli, bo był natarczywy. Po trzecie pani syn próbował wyłudzić ode mnie pieniądze w zamian za informacje o samochodzie, który jak sądzę sam zwinął. To kto jest tu bandytą?
-Obraża mnie pan i to pod moim własnym domem -mówiła wzburzona.
-Pod domem Uli jak już.
-My musimy iść popracować, pani Dąbrowska, a pani powinna w końcu dokończyć malować płot -przerwała im Ula. —Przy naszym wygląda opłakanie.

W domu Ula nastawiła czajnik na kawę i zaczęła rozpakowywać zakupy. Zdążyła jednak wyjąć tylko chleb, gdy Marek przylgnął do jej ust. Pocałunek delikatny nie był, tylko długi i namiętny.



-Od dwóch dni czekałem, aż będziemy sami Ula -wymamrotał, przerywając na chwilę pocałunek.
-Może lepiej będzie, jak opowiesz mi, o tym czego dowiedział się twój ojciec.
-Mamy czas Ula. Są milsze rzeczy do robienia.
Przez kolejne sekundy oddawali się tej przyjemność i dopiero gwizdek czajnika przywrócił ich na ziemię.
Kiedy ostatni zakupiony produkt przez Ulę został wypakowany, a kawa była już na stole, pod dom Uli podjechała taksówka z Pauliną. Ona i Marek przez okno dokładnie widzieli jej przyjazd i jak mówi coś do kierowcy. Ich pobożne życzenie uniknięcia rozmowy Pauli z Dąbrowską również nie spełniło się, bo jak tylko Febo wyszła z taksówki, obok niej pojawiła się Dąbrowska.
-Pani do Uli?
-Tak -odparła, patrząc głównie na dom Cieplaków. —Pani jest z rodziny Cieplaków?
-Nie. Tylko sąsiadką, ale jak rodzina. Po śmierci pani Cieplakowej pomagałam jak mogłam, a teraz nie mam odwdzięczenia. A pani kim jest? Niedawno przyjechał do Uli właśnie ten jej szef.
-Paulina Febo. Narzeczona jej szefa. I wiem, że Marek tu jest, bo stoi jego samochód -odparła, odchodząc szybko, bo na rozmowę z jakąś wiejską kobieciną czasu nie zamierzała marnować.
-Źle pani wybrała. Ten pani narzeczony pobił mi syna, tylko dlatego że odezwał się do Uli. Od bandytów i złodziei go wyzywał.
-Pamięta pani, kiedy to było? -zainteresowała się i chęć szybkiego odejścia jej minęła.
-W Walentynki.  Trudno nie zapamiętać. Przyjechała policja i zakuli Bartusia w kajdanki jak jakiegoś groźnego przestępcę.
Przypomnieć sobie ten dzień Paulinie trudno nie było, bo czekała na niego we walentynki. Później myślała, że bił się o nią z Lwem, a teraz okazało się, że pobił się z jakimś Bartkiem o brzydulę.
-Dziękuję. Pomogła mi pani -odparł i poszła w stronę drzwi.
-Nie ma za co. Pójdę z panią, bo Józuś ojciec Uli miał dać mi rozpuszczalnik.

Chwilę później obie pojawiły się w korytarzyku. Febo nie zamierzała czekać, z tym po co tu przyjechała. Nawet obecność sąsiadki jej nie powstrzymywało. Była jej na rękę, bo mogła skompromitować Ulę przed sąsiadami.


-Paula mogę wiedzieć, co tu robisz? -spytał spokojnie Marek.
-Nie do ciebie przyjechałam tylko do tej …
-Licz się ze słowami Paula i nawet nie kończ -wtrącił ostro Marek.
-A pani co chciała? -zapytała Ula Dąbrowską.
-Rozpuszczalnik. Józek obiecał mi dać.
-A ona liczyła się z moimi uczuciami? -kontynuowała Febo. —Złodziejka narzeczonych -rzuciła do Cieplak. —Wlazłaś mu do łóżka.
-Mogłabyś poczekać, aż będziemy sami -odparł jej Marek.
-Niech wiedzą, jaka to cicha woda jest z ich sąsiadki -mówiła triumfalnie Febo.
-Ula nie jest niczemu winna Paula.
-Marek sama mogę obronić się -wtrąciła Ula, nie zważając już na Dąbrowską. —Gdyby Marek był z panią szczęśliwy, nie zdradzałby pani tyle czasu. Swoim egoizmem doprowadziła pani do rozpadu swojego związku.
-Nie masz wstydu i jeszcze masz czelność pyskować i mówić mi o moim zachowaniu. Upadłaś do poziomu modelek, sekretarek i panienek z klubu na jedną noc. Może myślałaś, że Marek na serio zainteresował się tobą?
-Nasze progi za niskie były i chciałaś wyżej wejść -odezwała się Dąbrowska. —Bartuś dobrze zrobił zostawiając ciebie. 
-Pani już podziękujemy -odparł jej Marek, widząc łzy w oczach Uli. —Nie jest pani z rodziny i nie ma nic do powiedzenia w tym temacie.
-A mam? Gdzie ona teraz męża znajdzie? -pytała.  —I co jej ojciec na to powie. Tak się sponiewierać.
-Ja i Ula zamierzamy się wkrótce pobrać, więc ta rozmowa i wyzwiska nie mają sensu -oznajmił im nieoczekiwanie.  —Tak Paulino, dobrze słyszałaś -zwrócił się do zszokowanej Febo. 




Ula zostanie panią Dobrzańska, a nie ty. A pani może rozpowiedzieć po sąsiadach o rychłym ślubie Uli -dodał do Dąbrowskiej. 

czwartek, 16 lipca 2020

Zarząd cz.2





-Zobacz, do czego doprowadziłaś -rzucił w jej stronę Aleks.
-Tato, tylko nie zamykaj oczu -mówił tymczasem Marek. —Masz leki przy sobie?
Krzysztof tylko kiwnął głową i próbował sięgnąć do kieszeni.
-Jak się to zażywa? -zapytał, kiedy wyciągnął pudełeczko.
-Pod język -odparł Ula.  —Tato bierze. Dzwonię na pogotowie.
-Jeśli Krzysztofowi coś się stanie, ty będziesz za to odpowiedzialna -zarzuciła jej Febo.
-Nie jej wina Paulino. Już rano źle się czułem -rzekł cicho Dobrzański.  —Te leki mi pomogą. Zawsze działają. Pani Ula ma rację. Są na obniżenie ciśnienia i zaraz poczuję się lepiej.
-Okno dobrze byłoby otworzyć -odezwała się ponownie Ula.
-Wystarczy pani rad -wysyczała Paulina.
-Nie jest pani z rodziny i nie powinna pani tu przebywać -dodał Aleks
-Możecie przestać obwiniać panią Ulę -odezwał się ponownie Krzysztof. —Mówiłem, że nie jest winna.
-Krzysztof nie broń jej -odparł Febo.
-Niesłusznie ją obwiniacie -mówił swoje Krzysztof.
-Tato nie mów już nic. Tylko się męczysz. Pójdę po swoje rzeczy, a wy zostańcie -rzekł do Febo. —Ula pójdziesz ze mną.
-Przepraszam Marek -mówiła, gdy wyszli na korytarz i szli w stronę windy. —Nie chciałam, żeby tak się stało. Powinnam pomyśleć.
-Ula tato cię nie oskarża i ja nie oskarżam. Mam dziwne wrażenie, że ma to coś wspólnego z Febo. Nigdy się tak nie zachowywał.
-To samo zauważyłam.
-Stało się coś, że zachowałaś się tak? -zapytał, o to co najbardziej go ciekawiło. — Patrzyłaś na mnie z pogardą i jeszcze ten raport. Nie jest podkoloryzowany prawda?
-Nie lubię kłamstwa Marek -odparła, gdy wchodzili do windy.
-Ja też nie lubię Ula, ale czasami tak trzeba.
-Ja mówię teraz o kłamstwach z premedytacją. Okłamałeś mnie prywatnie.
-Tych też nie lubię.  Tak jak niedomówień. Powiesz w końcu, co zrobiłem? -pytał, choć znał odpowiedź.
-Znalazłam list i błyskotki w twoim biurku -oznajmiła mu, nie wiedząc, że wie. A wczoraj podsłuchałam twoją rozmowę przez telefon, jak byliśmy za miastem. Tak pechowo stanąłeś przy otwartym oknie od toalety, że słyszałam, jak mówiłeś, że wyjazd jest udany, że wcisnąłeś mi bajkę, którą razem z Sebastianem wymyśliłeś i że w łóżku da się wytrzymać.
-Ula mówiłem to na potrzeby Seby -tłumaczył się gorliwie. To co było w łóżku, było prawdziwe. Z żadną nie było mi tak dobrze. Seba by tego nie zrozumiał. Prawdą jest jeszcze to, że to co jest między nami, jest prawdziwe. Jesteś wyjątkowa i taka inna od dziewczyn, jakie poznałem.
-Tylko zapomniałeś dodać, że jestem nieatrakcyjna ładnie mówiąc.
-Nie mów tak -mówił z rozdrażnieniem. —Naprawdę masz piękne oczy i uśmiech. Taki szczery.
-Marek oszczędź sobie -odparła, gdy wychodzili z windy. Nie dam się już nabrać na czułe słówka. Lepiej wracaj do ojca.
-Pójdę, ale wrócimy do rozmowy Ula. Nie zostawię tego.




Karetka we firmie pojawiła się po pięciu minutach i po wstępnych badaniach wzięli Krzysztofa do szpitala.  Marek pojechał razem z ojcem w karetce, a Helena zaalarmowana przez syna wkrótce dotarła taksówką.   
-Jak to się stało Marek? Dzwonił Aleks i mówił, że coś na radzie się stało. Ta Cieplak podobno doprowadziła do tego, że znalazł się w szpitalu. Firma podobno jest w złej kondycji.
-Aleks jak zwykle przesadza mamo. Ula zdążyła tylko powiedzieć, że sytuacja firmy tak dobrze, jak zakładaliśmy nie wygląda i nie sądzę, żeby ojciec tak szybko się tym zmartwił.
-Bo widzisz synu -zaczęła Helena. —Rano o siódmej był u niego jakiś mężczyzna. Nie chciał powiedzieć kto, tylko że opowie nam przy obiedzie. Wtedy zaczął źle się czuć. Mówiłam mu, żeby przełożyć rade, ale uparł się, żeby przyjechać.
-Ciekawe? Spytam go, kto to był.
-Tylko delikatnie Marek.
Do Krzysztofa mogli wejść pojedynczo kwadrans później. Leżał podpięty do monitora, ale był całkiem przytomny i w dobrym humorze.
-Marek nie wiem, co tu robię? Nie wybieram się na tamten świat.
-Tato nie żartuj. Nastraszyłeś nas. Skoro źle się czułeś, mogłeś posłuchać mamy i nie przyjeżdżać do firmy. Wszyscy by zrozumieli.
-Mogłem, ale chciałem załatwić pewne sprawy jak najszybciej. Z firmą jest tylko źle czy bardzo źle?
-Zapamiętałeś, to co powiedziała Ula?
-Tak i muszę przyznać, że wykazaliście się z panią Cieplak odwagą. Nie jest łatwo przyznać się do błędu synu. Jej wybór na dyrektora finansowego był dobry. Nic nie ukrywała, tylko prawdziwe fakty chciała przedstawić.
-Miło słyszeć i przepraszam, że mi nie wyszło.
-Nie masz za co przepraszać Marek. Jest kryzys i nie tylko w naszej firmie źle się dzieje. Poradzimy sobie.
-Dziękuję tato. Mama mówiła coś, że rano odwiedził cię ktoś i że zamknąłeś się z nim w gabinecie.
-To był prywatny detektyw Marek. Przypadkiem usłyszałem, jak Paulina rozmawiała z Aleksem przez telefon. Marek zrobi dla mnie wszystko Aleks. Przekonałam go, żeby nie mówił nic Krzysztofowi o nagraniu i że sam odejdziesz to przekonam go, żeby wszedł w spółkę z braćmi Scatti. Zawsze Krzysztof nam pozostaje. On zawsze ciebie faworyzował i ci ufa, a Markowi zawsze patrzył na ręce i uważał za nieodpowiedzialnego nieudacznika. To przez to, czego dowiedziałem się od detektywa ciśnienie mi tak podskoczyło. Wiem, że Aleks chciał przekupić tę twoją sekretarkę a przyjaciółkę Pauliny. Ale najgorsze jest to, że chciał wejść w układ z tymi braćmi. Miał namówić nas na oddanie im po pięć procent akcji, aby mogli brać udział w zarządach. Później Aleks odkupiłby je i miałby większość.
-Nie wierzę -rzekł po chwili. —Chciał wszystkich nas oszukać.
-Wychodzi na to, że miałem żmiję we firmie. To co ustalił detektyw schowałem w sejfie. Pamiętasz numer?
-Tak. Dzień twoich urodzin, miesiąc mamy i mój rok.
-Zgadza się. Pozwalam ci przejrzeć te dokumenty Marek. Ale ta rozmowa nie na teraz i nic nie mów Aleksowi. Jak wyjdę ze szpitala spotkamy się i poważnie porozmawiamy.
-Nic nie powiem tato. I dziękuję za zaufanie.
Kiedy wyszedł z sali, a weszła mama, zadzwonił do Uli.
-Jak ojciec Marek?
-Dobrze, ale musi zostać w szpitalu z trzy dni. To tylko wysokie ciśnienie. Wygląda na to, że raz kolejny mnie ratujesz Ula. Ojciec zapamiętał, że nie ma tyle zysków jak zapowiadaliśmy, ale powiedział, że mieliśmy wielką odwagę przyznać się do tego. I nie przez ciebie zasłabł. Rano dowiedział się czegoś o Febo i dlatego źle się poczuł. Nie jest to rozmowa na telefon Ula i opowiem ci jutro we firmie. Teraz muszę mamą się zająć.
-To oczywiste Marek. I cieszę się, że twojemu ojcu nic nie jest. Wiem, jak możesz się teraz czuć. Niedawno ja przez to przechodziłam.
-Dzięki Ula. Zobaczymy się jutro w pracy i porozmawiamy.

Po wyjściu ze szpitala pojechał z matką do domu rodziców, aby zapoznać się, z tym co mówił mu ojciec. Kiedy wrócił do swojego domu, Paulina już była. Siedziała w ich sypialni, przebrana w szlafrok i popijała wino. 


-I co teraz Marco? Za dwa tygodnie ślub. Wszystko przygotowane.
-Może spytasz najpierw o ojca Paula -rzucił wymownie.
-Rozmawiałam z Heleną i wiem, że jest lepiej, niż to wyglądało. Teraz zwolnisz Cieplak?
-Nie jest już Ulą? Tydzień temu nią była. Ula nie jest niczemu winna -dodał, zanim Febo odparła. —Sam ojciec tak powiedział. I zapewniam cię, że wiedział, co mówi. A co do ślubu, to ślubu nie będzie Paula. W ogóle nie będzie -sprecyzował. —Ani za dwa tygodnie, ani za miesiąc, ani za rok. Nie zamierzam żenić się z tobą.
-Żartujesz sobie? -zapytała po chwili. —Wszystko gotowe.
-Nie, nie żartuję. Nie mogę ożenić się, z kimś do kogo nie czuję choćby zbliżonego uczucia do miłości. I z kimś dla kogo jestem mniej ważny niż brat i kto widzi tylko swój czubek nosa.
-Teraz przesadziłeś. Obrażasz mnie. Ślub odbędzie się -mówiła kategorycznie. —Jak nie teraz to później. Nie zrobisz ze mnie pośmiewiska.
-Nie Paulino. Nikt i nic mnie nie przekona do zmiany decyzji.
-Pomyślałeś o ojcu? Chcesz dodać mu kolejnych zmartwień?
-O ojca nie musisz się martwić. Sam mu powiem. Jestem zmęczony i idę spać do gościnnego.
-Tylko tyle masz mi dopowiedzenie -rzekła, zatrzymując go w sypialni. —Kim ona jest? Myślisz, że nie zauważyłam, że w ostatnie noce mnie unikałeś. Ten wyjazd niby służbowy może był w trójkącie?
-Nie, nie był. Byłem tylko ja i Ula. I był bardzo udany, skoro tak bardzo chcesz wiedzieć. Zarezerwowałem dla nas pokój w SPA.  
-Bajki zachowaj dla siebie -rzuciła z kpiną.
-Paula ja nie kłamię. Ja naprawdę spędziłem z Ulą dwa dni i noce nie tylko na pracy – odparł wraz z policzkiem wymierzonym przez Paulinę.
Pół godziny później przez okno widział, że jak odjeżdża taksówką. Tym ani trochę się nie zmartwił, tylko dla relaksu nalał sobie szklaneczkę koniaku i położył się spać.
Nazajutrz rano odwiedziła go mama. Paulina zdążyła się już jej wyżalić i przyjechała spytać, czy wszystko co mówiła, jest prawdą. Przed rodzicielką nie zamierzał nic ukrywać i przyznał się do zdrady. 

-Nie wiem, jak się to stało i kiedy, ale Ula stała się dla mnie kimś więcej niż asystentką i przyjaciółką. Na niej zawsze mogę polegać i jej ufać.
-Marek, ale z Paulinką tyle lat się znacie i dopiero teraz dotarło do ciebie, że nie jest wam po drodze. Sam przyznasz mi racje, że to dość dziwne.
-Mamo ja dochodziłem do tego od roku. I sporo nie wiesz, jak wygląda życie z Pauliną. Ciągle mnie sprawdza, a Wiolettę przyprowadziła do firmy po to, aby mnie śledziła.
-Powinniście odpocząć od siebie Marek, a nie pochopnie podejmować decyzję -nie ustępowała Helena. —Tato jest chory i nikt nie będzie się dziwił odwołanym ślubem. A ty przemyślisz wszystko.  Tyle chyba możesz zrobić Marek.
-Tyle mogę -odparł, ale tylko dlatego aby matka dała mu spokój.