czwartek, 16 lipca 2020

Zarząd cz.2





-Zobacz, do czego doprowadziłaś -rzucił w jej stronę Aleks.
-Tato, tylko nie zamykaj oczu -mówił tymczasem Marek. —Masz leki przy sobie?
Krzysztof tylko kiwnął głową i próbował sięgnąć do kieszeni.
-Jak się to zażywa? -zapytał, kiedy wyciągnął pudełeczko.
-Pod język -odparł Ula.  —Tato bierze. Dzwonię na pogotowie.
-Jeśli Krzysztofowi coś się stanie, ty będziesz za to odpowiedzialna -zarzuciła jej Febo.
-Nie jej wina Paulino. Już rano źle się czułem -rzekł cicho Dobrzański.  —Te leki mi pomogą. Zawsze działają. Pani Ula ma rację. Są na obniżenie ciśnienia i zaraz poczuję się lepiej.
-Okno dobrze byłoby otworzyć -odezwała się ponownie Ula.
-Wystarczy pani rad -wysyczała Paulina.
-Nie jest pani z rodziny i nie powinna pani tu przebywać -dodał Aleks
-Możecie przestać obwiniać panią Ulę -odezwał się ponownie Krzysztof. —Mówiłem, że nie jest winna.
-Krzysztof nie broń jej -odparł Febo.
-Niesłusznie ją obwiniacie -mówił swoje Krzysztof.
-Tato nie mów już nic. Tylko się męczysz. Pójdę po swoje rzeczy, a wy zostańcie -rzekł do Febo. —Ula pójdziesz ze mną.
-Przepraszam Marek -mówiła, gdy wyszli na korytarz i szli w stronę windy. —Nie chciałam, żeby tak się stało. Powinnam pomyśleć.
-Ula tato cię nie oskarża i ja nie oskarżam. Mam dziwne wrażenie, że ma to coś wspólnego z Febo. Nigdy się tak nie zachowywał.
-To samo zauważyłam.
-Stało się coś, że zachowałaś się tak? -zapytał, o to co najbardziej go ciekawiło. — Patrzyłaś na mnie z pogardą i jeszcze ten raport. Nie jest podkoloryzowany prawda?
-Nie lubię kłamstwa Marek -odparła, gdy wchodzili do windy.
-Ja też nie lubię Ula, ale czasami tak trzeba.
-Ja mówię teraz o kłamstwach z premedytacją. Okłamałeś mnie prywatnie.
-Tych też nie lubię.  Tak jak niedomówień. Powiesz w końcu, co zrobiłem? -pytał, choć znał odpowiedź.
-Znalazłam list i błyskotki w twoim biurku -oznajmiła mu, nie wiedząc, że wie. A wczoraj podsłuchałam twoją rozmowę przez telefon, jak byliśmy za miastem. Tak pechowo stanąłeś przy otwartym oknie od toalety, że słyszałam, jak mówiłeś, że wyjazd jest udany, że wcisnąłeś mi bajkę, którą razem z Sebastianem wymyśliłeś i że w łóżku da się wytrzymać.
-Ula mówiłem to na potrzeby Seby -tłumaczył się gorliwie. To co było w łóżku, było prawdziwe. Z żadną nie było mi tak dobrze. Seba by tego nie zrozumiał. Prawdą jest jeszcze to, że to co jest między nami, jest prawdziwe. Jesteś wyjątkowa i taka inna od dziewczyn, jakie poznałem.
-Tylko zapomniałeś dodać, że jestem nieatrakcyjna ładnie mówiąc.
-Nie mów tak -mówił z rozdrażnieniem. —Naprawdę masz piękne oczy i uśmiech. Taki szczery.
-Marek oszczędź sobie -odparła, gdy wychodzili z windy. Nie dam się już nabrać na czułe słówka. Lepiej wracaj do ojca.
-Pójdę, ale wrócimy do rozmowy Ula. Nie zostawię tego.




Karetka we firmie pojawiła się po pięciu minutach i po wstępnych badaniach wzięli Krzysztofa do szpitala.  Marek pojechał razem z ojcem w karetce, a Helena zaalarmowana przez syna wkrótce dotarła taksówką.   
-Jak to się stało Marek? Dzwonił Aleks i mówił, że coś na radzie się stało. Ta Cieplak podobno doprowadziła do tego, że znalazł się w szpitalu. Firma podobno jest w złej kondycji.
-Aleks jak zwykle przesadza mamo. Ula zdążyła tylko powiedzieć, że sytuacja firmy tak dobrze, jak zakładaliśmy nie wygląda i nie sądzę, żeby ojciec tak szybko się tym zmartwił.
-Bo widzisz synu -zaczęła Helena. —Rano o siódmej był u niego jakiś mężczyzna. Nie chciał powiedzieć kto, tylko że opowie nam przy obiedzie. Wtedy zaczął źle się czuć. Mówiłam mu, żeby przełożyć rade, ale uparł się, żeby przyjechać.
-Ciekawe? Spytam go, kto to był.
-Tylko delikatnie Marek.
Do Krzysztofa mogli wejść pojedynczo kwadrans później. Leżał podpięty do monitora, ale był całkiem przytomny i w dobrym humorze.
-Marek nie wiem, co tu robię? Nie wybieram się na tamten świat.
-Tato nie żartuj. Nastraszyłeś nas. Skoro źle się czułeś, mogłeś posłuchać mamy i nie przyjeżdżać do firmy. Wszyscy by zrozumieli.
-Mogłem, ale chciałem załatwić pewne sprawy jak najszybciej. Z firmą jest tylko źle czy bardzo źle?
-Zapamiętałeś, to co powiedziała Ula?
-Tak i muszę przyznać, że wykazaliście się z panią Cieplak odwagą. Nie jest łatwo przyznać się do błędu synu. Jej wybór na dyrektora finansowego był dobry. Nic nie ukrywała, tylko prawdziwe fakty chciała przedstawić.
-Miło słyszeć i przepraszam, że mi nie wyszło.
-Nie masz za co przepraszać Marek. Jest kryzys i nie tylko w naszej firmie źle się dzieje. Poradzimy sobie.
-Dziękuję tato. Mama mówiła coś, że rano odwiedził cię ktoś i że zamknąłeś się z nim w gabinecie.
-To był prywatny detektyw Marek. Przypadkiem usłyszałem, jak Paulina rozmawiała z Aleksem przez telefon. Marek zrobi dla mnie wszystko Aleks. Przekonałam go, żeby nie mówił nic Krzysztofowi o nagraniu i że sam odejdziesz to przekonam go, żeby wszedł w spółkę z braćmi Scatti. Zawsze Krzysztof nam pozostaje. On zawsze ciebie faworyzował i ci ufa, a Markowi zawsze patrzył na ręce i uważał za nieodpowiedzialnego nieudacznika. To przez to, czego dowiedziałem się od detektywa ciśnienie mi tak podskoczyło. Wiem, że Aleks chciał przekupić tę twoją sekretarkę a przyjaciółkę Pauliny. Ale najgorsze jest to, że chciał wejść w układ z tymi braćmi. Miał namówić nas na oddanie im po pięć procent akcji, aby mogli brać udział w zarządach. Później Aleks odkupiłby je i miałby większość.
-Nie wierzę -rzekł po chwili. —Chciał wszystkich nas oszukać.
-Wychodzi na to, że miałem żmiję we firmie. To co ustalił detektyw schowałem w sejfie. Pamiętasz numer?
-Tak. Dzień twoich urodzin, miesiąc mamy i mój rok.
-Zgadza się. Pozwalam ci przejrzeć te dokumenty Marek. Ale ta rozmowa nie na teraz i nic nie mów Aleksowi. Jak wyjdę ze szpitala spotkamy się i poważnie porozmawiamy.
-Nic nie powiem tato. I dziękuję za zaufanie.
Kiedy wyszedł z sali, a weszła mama, zadzwonił do Uli.
-Jak ojciec Marek?
-Dobrze, ale musi zostać w szpitalu z trzy dni. To tylko wysokie ciśnienie. Wygląda na to, że raz kolejny mnie ratujesz Ula. Ojciec zapamiętał, że nie ma tyle zysków jak zapowiadaliśmy, ale powiedział, że mieliśmy wielką odwagę przyznać się do tego. I nie przez ciebie zasłabł. Rano dowiedział się czegoś o Febo i dlatego źle się poczuł. Nie jest to rozmowa na telefon Ula i opowiem ci jutro we firmie. Teraz muszę mamą się zająć.
-To oczywiste Marek. I cieszę się, że twojemu ojcu nic nie jest. Wiem, jak możesz się teraz czuć. Niedawno ja przez to przechodziłam.
-Dzięki Ula. Zobaczymy się jutro w pracy i porozmawiamy.

Po wyjściu ze szpitala pojechał z matką do domu rodziców, aby zapoznać się, z tym co mówił mu ojciec. Kiedy wrócił do swojego domu, Paulina już była. Siedziała w ich sypialni, przebrana w szlafrok i popijała wino. 


-I co teraz Marco? Za dwa tygodnie ślub. Wszystko przygotowane.
-Może spytasz najpierw o ojca Paula -rzucił wymownie.
-Rozmawiałam z Heleną i wiem, że jest lepiej, niż to wyglądało. Teraz zwolnisz Cieplak?
-Nie jest już Ulą? Tydzień temu nią była. Ula nie jest niczemu winna -dodał, zanim Febo odparła. —Sam ojciec tak powiedział. I zapewniam cię, że wiedział, co mówi. A co do ślubu, to ślubu nie będzie Paula. W ogóle nie będzie -sprecyzował. —Ani za dwa tygodnie, ani za miesiąc, ani za rok. Nie zamierzam żenić się z tobą.
-Żartujesz sobie? -zapytała po chwili. —Wszystko gotowe.
-Nie, nie żartuję. Nie mogę ożenić się, z kimś do kogo nie czuję choćby zbliżonego uczucia do miłości. I z kimś dla kogo jestem mniej ważny niż brat i kto widzi tylko swój czubek nosa.
-Teraz przesadziłeś. Obrażasz mnie. Ślub odbędzie się -mówiła kategorycznie. —Jak nie teraz to później. Nie zrobisz ze mnie pośmiewiska.
-Nie Paulino. Nikt i nic mnie nie przekona do zmiany decyzji.
-Pomyślałeś o ojcu? Chcesz dodać mu kolejnych zmartwień?
-O ojca nie musisz się martwić. Sam mu powiem. Jestem zmęczony i idę spać do gościnnego.
-Tylko tyle masz mi dopowiedzenie -rzekła, zatrzymując go w sypialni. —Kim ona jest? Myślisz, że nie zauważyłam, że w ostatnie noce mnie unikałeś. Ten wyjazd niby służbowy może był w trójkącie?
-Nie, nie był. Byłem tylko ja i Ula. I był bardzo udany, skoro tak bardzo chcesz wiedzieć. Zarezerwowałem dla nas pokój w SPA.  
-Bajki zachowaj dla siebie -rzuciła z kpiną.
-Paula ja nie kłamię. Ja naprawdę spędziłem z Ulą dwa dni i noce nie tylko na pracy – odparł wraz z policzkiem wymierzonym przez Paulinę.
Pół godziny później przez okno widział, że jak odjeżdża taksówką. Tym ani trochę się nie zmartwił, tylko dla relaksu nalał sobie szklaneczkę koniaku i położył się spać.
Nazajutrz rano odwiedziła go mama. Paulina zdążyła się już jej wyżalić i przyjechała spytać, czy wszystko co mówiła, jest prawdą. Przed rodzicielką nie zamierzał nic ukrywać i przyznał się do zdrady. 

-Nie wiem, jak się to stało i kiedy, ale Ula stała się dla mnie kimś więcej niż asystentką i przyjaciółką. Na niej zawsze mogę polegać i jej ufać.
-Marek, ale z Paulinką tyle lat się znacie i dopiero teraz dotarło do ciebie, że nie jest wam po drodze. Sam przyznasz mi racje, że to dość dziwne.
-Mamo ja dochodziłem do tego od roku. I sporo nie wiesz, jak wygląda życie z Pauliną. Ciągle mnie sprawdza, a Wiolettę przyprowadziła do firmy po to, aby mnie śledziła.
-Powinniście odpocząć od siebie Marek, a nie pochopnie podejmować decyzję -nie ustępowała Helena. —Tato jest chory i nikt nie będzie się dziwił odwołanym ślubem. A ty przemyślisz wszystko.  Tyle chyba możesz zrobić Marek.
-Tyle mogę -odparł, ale tylko dlatego aby matka dała mu spokój.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.