Wyjazd do SPA z Markiem był czymś
więcej niż spełnieniem marzeń dla Uli. Nie myślała, że będą mieli jeden pokój i
że tam przeżyje najpiękniejsze chwile swojego życia. Już po godzinie od
zameldowania Marek zaciągnął ją do łóżka, choć ona uważała, że powinni
popracować. Powiedział jej jeszcze, że Pauliny już nie ma i że po zarządzie
pożegna ją na dobre. Uwierzyła i oddała się mu po raz pierwszy w czasie
wyjazdu. Kolejne dwa dni i noce spędzili jak kochankowie. Marek nosił ją na
rękach, całował i kochał nocami.
Bajka o księciu i kopciuszku
skończyła się w dniu ich powrotu do Warszawy i pracy. Najpierw jednak Marek
odwiózł ją do domu do Rysiowa. Tam pożegnał się pocałunkami. Proponował jej
nawet, żeby wzięła sobie wolne na dzisiejszy dzień, ale odmówiła. Trzy godziny
później pożałowała, że go nie posłuchała. Zanim pojechała do firmy musiała
jeszcze porozmawiać z ojcem, bo widział przez okno ich czułe pożegnanie. Cieplakowi
trudno było uwierzyć w słowa córki, że uczucia jej szefa do niej są
szczere.
Gdy Ula przyjechała do firmy
wesoło nie było. Paulina pod wpływem Wioletty i jej fałszywych dowodów robiła
narzeczonemu awanturę o wyjazd z Anią. Kiedy sprawa z pomocą Uli wyjaśniła się
Marek dla udobruchania narzeczonej wybrał się z nią na lunch. Ula natomiast powiedział,
że ma spotkanie służbowe. Prawdy dowiedziała się od Wioletty, gdy przyszła do
jego gabinetu po dokumenty. Kłamstwo zabolało ją, ale próbowała na razie nie
myśleć o tym. Chwilę później, kiedy szukała potrzebnych jej dokumentów, w
jednej z szuflad znalazła pełno świecidełek i czekoladki.
Po co mu to -zastanawiała się oglądając jedno cacko.
Na wierzchu leżała
też kartka złożona na pół. Z ciekawości wzięła do ręki i przeczytała.
Wraz z
przeczytaniem trzech zdań w oczach pojawiły się łzy, a odgłosy przestały być
słyszalne dla niej. Tymczasem Marek
wrócił z lunchu i przez uchylone drzwi zauważył Ulę siedzącą przy jego biurku i
trzymającą jakiś skrawek papieru. Długo nie musiał nawet zastanawiać się nad
tym, co trzyma w dłoni. Zwłaszcza że widział, jak składa kartkę i chowa na
swoje miejsce. Ujawnić się nie zamierzał, tylko jak cicho wszedł, tak cicho wycofał
się do sekretariatu. Chwilę później obwieścił swoje przyjście głośnym
kaszlaniem.
-Szukałam umowy z Terleckim
Marek -powiedziała mu na wytłumaczenie.
-Powinna być gdzieś na
wierzchu Ula -odparł, przekładając teczki. —O jest. Ula gapula -rzekł, całując
w tył szyi.
-Dzięki. Jak było na
spotkaniu? Nie byłam ci potrzebna?
-Dobrze. Nie brałem cię, bo
to było takie pierwsze spotkanie -odparł, bez zająknięcia.
-Pójdę popracować do siebie
-odparła oficjalnie.
Kiedy zamknęły się za nią
drzwi, sprawdził dolną szufladę. Pamiętał, że na dnie leżały błyskotki, później
czekoladki a na górze kartka. Teraz wszystko było zamieszane. Dwie minuty później był już u Seby.
-Ty to masz szczęście Marek
-rzekł mu przyjaciel. —Prawie wydał się twój wyjazd z brzydulą. Udobruchałeś już
Paulinę.
-Nic się nie udało Seba. Gdy
mnie nie było Ula znalazła twój list i prezenty -oznajmił przyjacielowi,
chodząc nerwowo po jego biurze.
-Jak znalazła? Powiedziała ci
o tym?
-Nie. Widziałem przez szparę
w drzwiach, jak czytała i się wycofałem.
-To, gdzie to trzymałeś?
-W szufladzie, ale to jest
mało ważne. Ula już jest inna niż rano.
-Dziwne nie jest. To nasz
koniec. Ona zniszczy nas na zarządzie.
-Ty jak zwykle tylko o sobie.
Pomyśl, co ona teraz myśli i przez co przechodzi.
-Przecież taki był plan
Marek. Miałeś trzymać brzydulę do czasu zarządu, a później rzucić.
-Ulę Seba. Ulę. Kiedy do
ciebie to dotrze. Widziałem łzy w jej oczach.
-Wyliże się jak każda twoja...
-Seba lepiej nic już nie mów
-przerwał przyjacielowi. —Wracam do siebie.
Ula tymczasem nad pracą
skupić się nie potrafiła. Dlatego poszła do Marka, aby poprosić go o wolne do
końca dnia. Skłamała, że boli ją głowa i chciałaby popracować w domu. Kiedy
wyszła z jego gabinetu zatelefonował do Sebastiana i powiedział, że to chyba
naprawdę koniec. Przyjaciel nie zamierzał poddawać się i miał nowy pomysł jak
przekonać Ulę do Marka.
-Musisz tak poprowadzić
rozmowę, żeby Ula myślała, że pokłóciłeś się ze mną o te prezenty. Tylko nie
możesz zdradzić, że wiesz, że ona wie, że twoja miłość to lipa i że widziałeś jak grzebie w twoich szufladach.
-Będzie trudne Seba.
-To powiesz, że pokłóciliśmy
się o odwołanie ślubu i że ja chcę, żebyś niczego nie odwoływał -mówił, nie
mając pojęcia, że przyjaciel dokładnie ma to w planach i nie jest to kolejne kłamstwo dla panienki. —Tylko nie możesz jej
zdradzić, że wiem o was. Rozumiesz?
-Powiedzmy, że tak Seba.
Po powrocie do domu zastał Paulinę
przymierzającą welon pamiątkę po babci. Febo w przeciwieństwie do narzeczonego
była bardzo podekscytowana tym faktem. Marek
tak jak w czasie lunchu musiał udawać, że wszystko jest w jak najlepszym
porządku. Prawda była taka, że nie zamierzał z Pauliny zrobić pani
Dobrzańskiej i miał powiedzieć to za dwa dni. Wieczorem nie było mu łatwiej, bo wyczuł, że narzeczona ma ochotę
na kilka upojnych chwil. Aby zapobiec temu wziął szybki prysznic i zanim
Paulina przyszła do sypialni udawał, że śpi.
Następnego dnia rano Marek
zaryzykował i pojawił się w gabinecie Uli z propozycją. Ula siedziała za
biurkiem i pracowała. Podszedł do niej i przywitał się pocałunkiem w
szyje.
-Lepiej się już czujesz?
-Tak. Dziękuję.
-Co byś powiedziała na chwilę
wytchnienia i wyjście później na lunch albo zapiekanki?
-Mam sporo pracy Marek. Weź
Sebastiana.
-Nie bardzo. Pokłóciłem się z
nim wczoraj -przeszedł do planu Olszańskiego.
-To coś nowego. O co wam
poszło?
-Wolę nie rozmawiać o tym
Ula. To, co z tym lunchem?
-Na lunch ochoty nie mam, ale
chciałabym, żebyśmy byli sami Marek. Tak naprawdę sami.
-Będzie trudno coś wymyślić,
ale postaram się zorganizować coś po pracy.
Prawdę
powiedziałeś o kłótni, czy to kolejna farsa wymyślona z Sebastianem? -zastanawiała się. Zobaczymy,
do czego będziesz zdolny Marek. Znowu zaciągniesz mnie do łóżka? Ja dałam ci
mały znak.
W znalezieniu odpowiedniego
miejsca na spędzenie czasu z Ulą pomógł mu Sebastian. Po dziadkach odziedziczył
małą posiadłość z domkiem letniskowym za miastem i właśnie tam postanowił
zabrać Ulę. Prędzej pojechał tam sam, aby pochować zdjęcia przed Ulą i trochę
sprzątnąć. Przed piętnastą Marek pojawił się w gabinecie Uli gotowy do wyjścia.
-Koniec na dzisiaj z pracą
Ula. Jedziemy na wycieczkę. Niecała godzina jazdy przed nami, więc szykuj się
do wyjścia.
-A dokąd jedziemy?
-Nie powiem, bo nie byłoby
niespodzianki -mówił, zakręcając się obok niej i pakując rzeczy.
Pół godziny później mijali
rogatki Warszawy, a po kolejnym kwadransie wjechali w małą posiadłość.
-Czyje to -zapytała na widok
parterowego domku z małym tarasem.
-Nasz weekendowy domek Ula,
ale ostatnio rzadko z niego korzystamy. Dlatego wziąłem coś do jedzenia. Dom składał się z saloniku z
aneksem kuchennym, dwóch pokoi i łazienki -mówił, otwierając przed nią drzwi.
-Przytulnie -mówiła,
rozglądając się po pierwszym wnętrzu.
-Mama ma po prostu dobry
gust. Jesteś głodna? Mam owoce, zapiekanki, jakieś ciasteczka.
-Na razie nie. Widziałam
huśtawkę przed domem. Możemy tam usiąść i odpocząć po podróży i pracy.
Przez kwadrans rozmawiali o
pracy i pisanym przez Ulę raportem. Ale Marek ciągle myślami odbiegał od tematu
rozmowy. Nie mógł się skupić, bo bliskość Uli nie dawała mu spokoju.
-Powiesz mi, o co pokłóciłeś
się z Sebastianem?
-O Paulinę i ślub.
Powiedziałem mu, że nie zamierzam się żenić i oburzył się. Uważa, że to błąd i
że to mój pierwszy i ostatni zarząd jako prezes. Jest jeszcze osobista sprawa. Chciał
zmusić mnie do czegoś, co uważałem za ohydne.
Gdybym
tylko wiedziała, czy to prawda? Czy to tylko Sebastiana plan?
-Ile wie Sebastian? Wie, że
jesteśmy tak blisko?
-Nie. Tylko że nie chcę się
żenić z Pauliną. Pragnę cię Ula -rzekł w końcu dokładnie, to co czuł.
Czyli
się nie myliłam i jesteś gotowy zrobić wszystko, żeby dopiąć swojego i żebym przedstawiła
fałszywy raport.
-Ale jeszcze wczorajszej nocy
byliśmy razem.
-To było wczoraj Ula -mówił,
biorąc za ręce. —Nie wiem, co się dzieje ze mną, ale nie potrafię przestać
myśleć, o tym co wydarzyło się w SPA. Byłaś taka niesamowita. Chcę, żebyś dała
mi, to samo teraz albo i więcej.
-Marek to nie jest dobry
pomysł -mówiła, choć równie mocno pragnęła Marka.
-Myślałem, że chcesz.
Mówiłaś, że chcesz być z dala od ludzi.
-Tak, ale żeby porozmawiać,
pobyć ze sobą.
-Ula, spójrz mi w oczy i
powiedź, że mnie nie pragniesz -mówił, patrząc w oczy.
-To jest nie fair -mówiła bez
przekonania.
-Jedno nie Ula -mówił przy
jej ustach.
-Nie potrafię, ale nie
możemy.
Całować zaczęli się jeszcze
na ławce, a gdy dotarli do jednej z sypialni Ula była jedynie w bieliźnie, a
Marek w spodniach. Gdzie była reszta ich ubrań pojęcia nie mieli. Zanim
znaleźli się na łóżku, dłonie Marka znalazły się na plecach Uli i za pierwszym
razem uporał się z zapięciem. Sam pozbył się spodni i slip. Chwilę później
filmowym objęciem, położył Ulę na łóżku.
Do domku przyjechali przed
szesnastą, a do łóżka poszli półgodziny później. Teraz po dwugodzinnym seksie
leżeli wtuleni w siebie zaspokojeni i szczęśliwi.
-Było warto tak upierać się
Ula? -zapytał szeptem do ucha.
-Nie -odparła krótko, ale na
temat. —Mówiłeś coś o jedzeniu? Zgłodniałam.
-A tak. Ty leż, a ja
przyniosę nam zapiekanki, coś do picia i owoce.
Marek, aby nie chodzić nago
wciągnął na siebie tylko slipy i poszedł do kuchni. Bywał już tu prędzej i
wiedział, co i gdzie trzyma Sebastian. Ula tymczasem poszła do toalety i mijając mały
korytarzyk usłyszała, jak pogwizdywał z zadowoleniem. Chwilę później Marek wyszedł
na dwór, aby odebrać telefon od Seby. Stanął akurat przy uchylonym oknie od łazienki i
Ula mogła usłyszeć rozmowę.
-(….) Udany Seba.
Powiedziałem jej, jak uzgodniliśmy. (…) Da się wytrzymać w łóżku -odparł, kłamiąc
przyjacielowi, bo w łóżku było mu rewelacyjnie. (…) Ja też mam nadzieję, że
przedstawi odpowiedni raport.
Dalej Ula nie podsłuchiwała, tylko
przemknęła do sypialni, zanim Marek wrócił do kuchni. W głowie uknuła szybką
zemstę. Pięć minut później pojawił się w drzwiach z tacą z herbatą,
zapiekankami podgrzanymi w mikrofali i owocami.
-Zjemy i czas będzie wracać
Ula -rzekł, siadając obok.
-Na pożegnanie nic nie
będzie? -zapytała, biorąc jeden kawałek zapiekanki.
-Mówisz o seksie?
-Tak.
-Ja chętnie, ale nie myślałem,
że ty będziesz chcieć jeszcze.
-Apetyt maleje w miarę
jedzenia -jakby powiedziała Wioletta.
Kwadrans później ponownie
porwał ich szał miłości. Tym razem Ula postanowiła się wykazać i zajęła się
Markiem. Myślała, że kochanie się z nią jest dla niego katorgą, a było wręcz
odwrotnie i czuł się, jak w siódmym niebie. Ula siedziała na nim okrakiem i poruszała
się rytmicznie jak odbijana piłeczka. Nie tylko to dawało mu rozkosz, bo już samo
patrzenie na jej długie włosy spływające teraz na piersi było wystarczającą
podnietą.
Po powrocie do domu wzięła
się za pisanie raportu. Marek tymczasem zszedł do piwnicy swojego domu, gdzie
miał małą siłownię i spędził tam dwie godziny do czasu, aż Paulina się nie
położy spać. Nie chciał i nie zamierzał jej dotykać w jakikolwiek sposób.
Następnego dnia na rozmowę z
Ulą czasu nie miał, bo Paulina jak zwykle na wyjście szykowała się zbyt długo i
gdy pojawił się we firmie jego ojciec i Aleks już czekali w sali konferencyjnej.
Chwilę później pojawiła się Ula z teczką z raportem.
-Na dzień dzisiejszy sytuacja
finansowa firmy nie wygląda tak dobrze, jak zakładaliśmy -zaczęła Ula, patrząc
na Marka, który z niezadowoleniem wykrzywił twarz.
Nie zdążyła nic więcej dodać,
bo Krzysztof osunął się na stół.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.