sobota, 11 lipca 2020

Zarząd 1 -mini o Uli i Marku

Wyjazd do SPA z Markiem był czymś więcej niż spełnieniem marzeń dla Uli. Nie myślała, że będą mieli jeden pokój i że tam przeżyje najpiękniejsze chwile swojego życia. Już po godzinie od zameldowania Marek zaciągnął ją do łóżka, choć ona uważała, że powinni popracować. Powiedział jej jeszcze, że Pauliny już nie ma i że po zarządzie pożegna ją na dobre. Uwierzyła i oddała się mu po raz pierwszy w czasie wyjazdu. Kolejne dwa dni i noce spędzili jak kochankowie. Marek nosił ją na rękach, całował i kochał nocami.  


Bajka o księciu i kopciuszku skończyła się w dniu ich powrotu do Warszawy i pracy. Najpierw jednak Marek odwiózł ją do domu do Rysiowa. Tam pożegnał się pocałunkami. Proponował jej nawet, żeby wzięła sobie wolne na dzisiejszy dzień, ale odmówiła. Trzy godziny później pożałowała, że go nie posłuchała. Zanim pojechała do firmy musiała jeszcze porozmawiać z ojcem, bo widział przez okno ich czułe pożegnanie. Cieplakowi trudno było uwierzyć w słowa córki, że uczucia jej szefa do niej są szczere.  


Gdy Ula przyjechała do firmy wesoło nie było. Paulina pod wpływem Wioletty i jej fałszywych dowodów robiła narzeczonemu awanturę o wyjazd z Anią. Kiedy sprawa z pomocą Uli wyjaśniła się Marek dla udobruchania narzeczonej wybrał się z nią na lunch. Ula natomiast powiedział, że ma spotkanie służbowe. Prawdy dowiedziała się od Wioletty, gdy przyszła do jego gabinetu po dokumenty. Kłamstwo zabolało ją, ale próbowała na razie nie myśleć o tym. Chwilę później, kiedy szukała potrzebnych jej dokumentów, w jednej z szuflad znalazła pełno świecidełek i czekoladki. 
Po co mu to -zastanawiała się oglądając jedno cacko.



Na wierzchu leżała też kartka złożona na pół. Z ciekawości wzięła do ręki i przeczytała. 



Wraz z przeczytaniem trzech zdań w oczach pojawiły się łzy, a odgłosy przestały być słyszalne dla niej.  Tymczasem Marek wrócił z lunchu i przez uchylone drzwi zauważył Ulę siedzącą przy jego biurku i trzymającą jakiś skrawek papieru. Długo nie musiał nawet zastanawiać się nad tym, co trzyma w dłoni. Zwłaszcza że widział, jak składa kartkę i chowa na swoje miejsce. Ujawnić się nie zamierzał, tylko jak cicho wszedł, tak cicho wycofał się do sekretariatu. Chwilę później obwieścił swoje przyjście głośnym kaszlaniem.
-Szukałam umowy z Terleckim Marek -powiedziała mu na wytłumaczenie.
-Powinna być gdzieś na wierzchu Ula -odparł, przekładając teczki. —O jest. Ula gapula -rzekł, całując w tył szyi.
-Dzięki. Jak było na spotkaniu? Nie byłam ci potrzebna?
-Dobrze. Nie brałem cię, bo to było takie pierwsze spotkanie -odparł, bez zająknięcia.
-Pójdę popracować do siebie -odparła oficjalnie.
Kiedy zamknęły się za nią drzwi, sprawdził dolną szufladę. Pamiętał, że na dnie leżały błyskotki, później czekoladki a na górze kartka. Teraz wszystko było zamieszane.  Dwie minuty później był już u Seby.


-Ty to masz szczęście Marek -rzekł mu przyjaciel. —Prawie wydał się twój wyjazd z brzydulą. Udobruchałeś już Paulinę.
-Nic się nie udało Seba. Gdy mnie nie było Ula znalazła twój list i prezenty -oznajmił przyjacielowi, chodząc nerwowo po jego biurze.
-Jak znalazła? Powiedziała ci o tym?
-Nie. Widziałem przez szparę w drzwiach, jak czytała i się wycofałem.
-To, gdzie to trzymałeś?
-W szufladzie, ale to jest mało ważne. Ula już jest inna niż rano.
-Dziwne nie jest. To nasz koniec. Ona zniszczy nas na zarządzie.
-Ty jak zwykle tylko o sobie. Pomyśl, co ona teraz myśli i przez co przechodzi.
-Przecież taki był plan Marek. Miałeś trzymać brzydulę do czasu zarządu, a później rzucić.
-Ulę Seba. Ulę. Kiedy do ciebie to dotrze. Widziałem łzy w jej oczach.
-Wyliże się jak każda twoja... 
-Seba lepiej nic już nie mów -przerwał przyjacielowi. —Wracam do siebie.
Ula tymczasem nad pracą skupić się nie potrafiła. Dlatego poszła do Marka, aby poprosić go o wolne do końca dnia. Skłamała, że boli ją głowa i chciałaby popracować w domu. Kiedy wyszła z jego gabinetu zatelefonował do Sebastiana i powiedział, że to chyba naprawdę koniec. Przyjaciel nie zamierzał poddawać się i miał nowy pomysł jak przekonać Ulę do Marka.
-Musisz tak poprowadzić rozmowę, żeby Ula myślała, że pokłóciłeś się ze mną o te prezenty. Tylko nie możesz zdradzić, że wiesz, że ona wie, że twoja miłość to lipa i że widziałeś jak grzebie w twoich szufladach.  
-Będzie trudne Seba.
-To powiesz, że pokłóciliśmy się o odwołanie ślubu i że ja chcę, żebyś niczego nie odwoływał -mówił, nie mając pojęcia, że przyjaciel dokładnie ma to w planach i nie jest to kolejne kłamstwo dla panienki. —Tylko nie możesz jej zdradzić, że wiem o was. Rozumiesz?
-Powiedzmy, że tak Seba.
Po powrocie do domu zastał Paulinę przymierzającą welon pamiątkę po babci. Febo w przeciwieństwie do narzeczonego była bardzo podekscytowana tym faktem.   Marek tak jak w czasie lunchu musiał udawać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Prawda była taka, że nie zamierzał z Pauliny zrobić pani Dobrzańskiej i miał powiedzieć to za dwa dni. Wieczorem nie było mu łatwiej, bo wyczuł, że narzeczona ma ochotę na kilka upojnych chwil. Aby zapobiec temu wziął szybki prysznic i zanim Paulina przyszła do sypialni udawał, że śpi.  



Następnego dnia rano Marek zaryzykował i pojawił się w gabinecie Uli z propozycją. Ula siedziała za biurkiem i pracowała. Podszedł do niej i przywitał się pocałunkiem w szyje. 
-Lepiej się już czujesz?
-Tak. Dziękuję.
-Co byś powiedziała na chwilę wytchnienia i wyjście później na lunch albo zapiekanki?
-Mam sporo pracy Marek. Weź Sebastiana.
-Nie bardzo. Pokłóciłem się z nim wczoraj -przeszedł do planu Olszańskiego.
-To coś nowego. O co wam poszło?
-Wolę nie rozmawiać o tym Ula.  To, co z tym lunchem?
-Na lunch ochoty nie mam, ale chciałabym, żebyśmy byli sami Marek. Tak naprawdę sami.
-Będzie trudno coś wymyślić, ale postaram się zorganizować coś po pracy.
Prawdę powiedziałeś o kłótni, czy to kolejna farsa wymyślona z Sebastianem? -zastanawiała się. Zobaczymy, do czego będziesz zdolny Marek. Znowu zaciągniesz mnie do łóżka? Ja dałam ci mały znak. 


W znalezieniu odpowiedniego miejsca na spędzenie czasu z Ulą pomógł mu Sebastian. Po dziadkach odziedziczył małą posiadłość z domkiem letniskowym za miastem i właśnie tam postanowił zabrać Ulę. Prędzej pojechał tam sam, aby pochować zdjęcia przed Ulą i trochę sprzątnąć. Przed piętnastą Marek pojawił się w gabinecie Uli gotowy do wyjścia.
-Koniec na dzisiaj z pracą Ula. Jedziemy na wycieczkę. Niecała godzina jazdy przed nami, więc szykuj się do wyjścia.
-A dokąd jedziemy?
-Nie powiem, bo nie byłoby niespodzianki -mówił, zakręcając się obok niej i pakując rzeczy.
Pół godziny później mijali rogatki Warszawy, a po kolejnym kwadransie wjechali w małą posiadłość.
-Czyje to -zapytała na widok parterowego domku z małym tarasem.
-Nasz weekendowy domek Ula, ale ostatnio rzadko z niego korzystamy. Dlatego wziąłem coś do jedzenia. Dom składał się z saloniku z aneksem kuchennym, dwóch pokoi i łazienki -mówił, otwierając przed nią drzwi.
-Przytulnie -mówiła, rozglądając się po pierwszym wnętrzu.
-Mama ma po prostu dobry gust. Jesteś głodna? Mam owoce, zapiekanki, jakieś ciasteczka.
-Na razie nie. Widziałam huśtawkę przed domem. Możemy tam usiąść i odpocząć po podróży i pracy.
Przez kwadrans rozmawiali o pracy i pisanym przez Ulę raportem. Ale Marek ciągle myślami odbiegał od tematu rozmowy. Nie mógł się skupić, bo bliskość Uli nie dawała mu spokoju.
-Powiesz mi, o co pokłóciłeś się z Sebastianem?
-O Paulinę i ślub. Powiedziałem mu, że nie zamierzam się żenić i oburzył się. Uważa, że to błąd i że to mój pierwszy i ostatni zarząd jako prezes. Jest jeszcze osobista sprawa. Chciał zmusić mnie do czegoś, co uważałem za ohydne.
Gdybym tylko wiedziała, czy to prawda? Czy to tylko Sebastiana plan? 
-Ile wie Sebastian? Wie, że jesteśmy tak blisko?
-Nie. Tylko że nie chcę się żenić z Pauliną. Pragnę cię Ula -rzekł w końcu dokładnie, to co czuł.
Czyli się nie myliłam i jesteś gotowy zrobić wszystko, żeby dopiąć swojego i żebym przedstawiła fałszywy raport.
-Ale jeszcze wczorajszej nocy byliśmy razem.
-To było wczoraj Ula -mówił, biorąc za ręce. —Nie wiem, co się dzieje ze mną, ale nie potrafię przestać myśleć, o tym co wydarzyło się w SPA. Byłaś taka niesamowita. Chcę, żebyś dała mi, to samo teraz albo i więcej.
-Marek to nie jest dobry pomysł -mówiła, choć równie mocno pragnęła Marka.
-Myślałem, że chcesz. Mówiłaś, że chcesz być z dala od ludzi.
-Tak, ale żeby porozmawiać, pobyć ze sobą.
-Ula, spójrz mi w oczy i powiedź, że mnie nie pragniesz -mówił, patrząc w oczy.
-To jest nie fair -mówiła bez przekonania.
-Jedno nie Ula -mówił przy jej ustach.
-Nie potrafię, ale nie możemy. 


Całować zaczęli się jeszcze na ławce, a gdy dotarli do jednej z sypialni Ula była jedynie w bieliźnie, a Marek w spodniach. Gdzie była reszta ich ubrań pojęcia nie mieli. Zanim znaleźli się na łóżku, dłonie Marka znalazły się na plecach Uli i za pierwszym razem uporał się z zapięciem. Sam pozbył się spodni i slip. Chwilę później filmowym objęciem, położył Ulę na łóżku.
Do domku przyjechali przed szesnastą, a do łóżka poszli półgodziny później. Teraz po dwugodzinnym seksie leżeli wtuleni w siebie zaspokojeni i szczęśliwi.
-Było warto tak upierać się Ula? -zapytał szeptem do ucha.
-Nie -odparła krótko, ale na temat. —Mówiłeś coś o jedzeniu? Zgłodniałam.
-A tak. Ty leż, a ja przyniosę nam zapiekanki, coś do picia i owoce.  
Marek, aby nie chodzić nago wciągnął na siebie tylko slipy i poszedł do kuchni. Bywał już tu prędzej i wiedział, co i gdzie trzyma Sebastian. Ula tymczasem poszła do toalety i mijając mały korytarzyk usłyszała, jak pogwizdywał z zadowoleniem. Chwilę później Marek wyszedł na dwór, aby odebrać telefon od Seby. Stanął akurat przy uchylonym oknie od łazienki i Ula mogła usłyszeć rozmowę. 
-(….) Udany Seba. Powiedziałem jej, jak uzgodniliśmy. (…) Da się wytrzymać w łóżku -odparł, kłamiąc przyjacielowi, bo w łóżku było mu rewelacyjnie. (…) Ja też mam nadzieję, że przedstawi odpowiedni raport.
Dalej Ula nie podsłuchiwała, tylko przemknęła do sypialni, zanim Marek wrócił do kuchni. W głowie uknuła szybką zemstę. Pięć minut później pojawił się w drzwiach z tacą z herbatą, zapiekankami podgrzanymi w mikrofali i owocami.
-Zjemy i czas będzie wracać Ula -rzekł, siadając obok.
-Na pożegnanie nic nie będzie? -zapytała, biorąc jeden kawałek zapiekanki.
-Mówisz o seksie?
-Tak.
-Ja chętnie, ale nie myślałem, że ty będziesz chcieć jeszcze.
-Apetyt maleje w miarę jedzenia -jakby powiedziała Wioletta. 


Kwadrans później ponownie porwał ich szał miłości. Tym razem Ula postanowiła się wykazać i zajęła się Markiem. Myślała, że kochanie się z nią jest dla niego katorgą, a było wręcz odwrotnie i czuł się, jak w siódmym niebie. Ula siedziała na nim okrakiem i poruszała się rytmicznie jak odbijana piłeczka. Nie tylko to dawało mu rozkosz, bo już samo patrzenie na jej długie włosy spływające teraz na piersi było wystarczającą podnietą.
Po powrocie do domu wzięła się za pisanie raportu. Marek tymczasem zszedł do piwnicy swojego domu, gdzie miał małą siłownię i spędził tam dwie godziny do czasu, aż Paulina się nie położy spać. Nie chciał i nie zamierzał jej dotykać w jakikolwiek sposób.   
Następnego dnia na rozmowę z Ulą czasu nie miał, bo Paulina jak zwykle na wyjście szykowała się zbyt długo i gdy pojawił się we firmie jego ojciec i Aleks już czekali w sali konferencyjnej. Chwilę później pojawiła się Ula z teczką z raportem.
-Na dzień dzisiejszy sytuacja finansowa firmy nie wygląda tak dobrze, jak zakładaliśmy -zaczęła Ula, patrząc na Marka, który z niezadowoleniem wykrzywił twarz.
Nie zdążyła nic więcej dodać, bo Krzysztof osunął się na stół.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.