poniedziałek, 17 sierpnia 2020

Zarząd cz.6

Ula z Markiem do Warszawy wrócili w niedzielę wieczorem. Przez większą część drogi rozmawiali o pracy i czekającym ich zarządzie. Ustalili, że dla ich dobra, a przede wszystkim dla dobra Krzysztofa, nie będą wspominać, że Ula z zamian za wzięcie kredytu dostała od Marka weksle. 


 Następnego dni rano po dziewiątej w gabinecie Marka pojawił się Alex.


-Mam propozycję nie do odrzucenia -mówił Febo, rozsiadając się w jednym z foteli.
-Twoje propozycje mnie nie interesują Aleks -odparł bez najmniejszego zainteresowania.
-Ta cię zainteresuje. Moi znajomi chcą zainwestować w naszą firmę. Są z Włoch i goszczę ich właśnie. Dzisiaj na zarządzie opowiem Krzysztofowi o nich i pomyśle, a ty mnie poprzesz.
-A jeśli nie poprę, to co? Naślesz na mnie mafię?
-Nie. PRO -es mówi ci coś? -zapytał nieoczekiwanie.
-Jeśli nawet to co?-odparł bez zająknięcia.
-Jak nie poprzesz mojego pomysłu, opowiem Krzysztofowi o firmie i kredytach. Twój ojciec niedawno wyszedł ze szpitala i chyba nie chcesz, aby wrócił tam szybko. Może go to mocno zdenerwować -mówił z miną zwycięzcy.
-Nic z tego Aleks. Tato wie o firmie -oznajmił z satysfakcją, ale i zastanawiając skąd wie i ile wie.
-Myślisz, że ci uwierzę.
-To zadzwoń do niego i zapytaj. Nawet teraz, abyś nie mówił, że uprzedziłem ojca.
Febo zrobił tak, jak mówił Marek. Zadzwonił przy Marku, a Krzysztof wszystko potwierdził.
-To, co Aleks -rzekł Marek, wstając z fotela -widzimy się w konferencyjnej za trzy godziny.
-Scatti mogą nam pomóc wyciągnąć firmę z kryzysu bardziej niż ta Cieplak.
-Nie Alex. Mnie nie przekonasz. Próbuj z moim ojcem -mówi, nie zdradzając, że tak naprawdę senior już wie o Scatti i że z tego powodu zasłabł na poprzednim zarządzie. —Ja będę obstawiał Ulę.
-Jak chcesz. Krzysztof może będzie mądrzejszy.
Kiedy Aleks wyszedł i on opuścił swoje biuro. Dla pewności, że nikt nie będzie go słyszał, wyszedł na dwór i dopiero zadzwonił do ojca, i opowiedział o wizycie Aleksa.
O dwunastej w sali konferencyjnej pojawił się najpierw Krzysztof, następnie Aleks z Pauliną, a na końcu przyszedł Marek z Ulą.


-To, kto znowu? -zapytała Paulina na widok odmienionej Uli.
-Ula. Nie poznajesz Paula?
-Ależ pani się zmieniła -dodał życzliwie Krzysztof. —Ja pani nie poznałbym na pewno. Może dopiero po głosie.
-Gdzie robią tak ekspresowe operacje plastyczne -pytał Alex.
-Alex, chociaż ty mógłbyś oszczędzić tych -prychnęła Paulina.
-Może zaczniemy załatwiać sprawy służbowe -wtrącił Marek. —Mamy, jak wiadomo do omówienia raport i plan Aleksa. Może zaczniemy od raportu Uli.
-Który sporządziła Cieplak i jest zapewne nierzetelny -rzucił Febo.
-Jest rzetelny -odparła mu Ula. —Ostatnio jak mówiłam, sytuacja firmy nie jest tak dobra, jak zakładaliśmy.
-Dzięki kredytom wziętym na niejakie PRO-es -przerwał Alex. —Ciekawy jestem, co panią kierowało. To duże ryzyko. 
-Alex omawiamy teraz raport. Później  porozmawiamy o PRO-es i kredytach -przerwał mu Krzysztof. —Proszę kontynuować pani Urszulo -rzekł do niej życzliwością.
-Dziękuj. 
Przez kolejne dziesięć minut Ula już bez przeszkód omawiała wszystkie analizy, przeliczenia i inne zagadnienia. Później przyszło Uli odpowiadać na pytania Alex.
-Skoro raport jest przyjęty,  chętnie usłyszę powody dla których wzięła pani kredyty.
-Marek dał mi pracę i chciałam pomóc.
-Pomóc? -mówił, kpiąc. —Gdyby poszło coś nie tak oboje, mielibyście kłopoty. To jest ta pomoc? 
-Wszystko policzyłam. Nie było zagrożenia bankructwem.
-A te PRO-es?
-Powstało zanim dostałam tu pracę i wykorzystałam istniejącą firmę, aby prędzej dostać kredyt.
-Albo pieniądze wyciągać od nas, bo trudno uwierzyć w pani bezinteresowność.
-Aleks nie obrażaj Uli -rzekł Marek.
-Dla kogoś, kogo się kocha można wiele zrobić panie Febo -wyznała cicho Ula.
-Możesz mi nie przypominać -wysyczała Febo. —Przez ciebie i nią wszystko straciłam -mówiła, patrząc na Marka. Znajomi wyśmiewają się ze mnie.
-To wyjedź Paula -rzekł jej Marek. —Świat nie kończy się na Warszawie i Mediolanie
-Tu miał być mój dom, a ona wszystko mi zniszczyła. Powinna dawno temu wylecieć z firmy.
-Nie ty na szczęście o tym decydujesz Paula -mówił ostro były narzeczony.
-Możecie uspokoić się wszyscy -przywołał ich do porządku Krzysztof. —Pozwólcie, że teraz ja zabiorę głos. Paulina, Alex muszę z bólem w sercu powiedzieć, że mnie rozczarowaliście.
-Krzysztof, ale… -zaczął Alex.
-Alex nie przerywaj mi -upomniał ostro -przypadkiem usłyszałem rozmowę telefoniczną Pauliny z tobą Alex i wiem, że chcieliście wykorzystać tych Scatti do przejęcia firmy. Wiem to od detektywów. Tego dnia, gdy zasłabłem dowiedziałem się prawdy i dlatego poczułem się źle. Pani Urszula nie miała nic z tym wspólnego.
-Kompletne bzdury -odezwał się Alex.
-Nie Alex mam sporo nagrań. Umówiłeś się z nimi, że po oddaniu im akcji oni tobie oddadzą, będziesz miał większość i będziesz mógł samodzielnie rządzić. Chciałeś zemścić się na Marku i na mnie przy okazji. Słyszałem, jak mówiłeś, że uwierzę we wszystko co mówisz i że umiesz manipulować mną. Wiedziałem, że między tobą a Markiem dobrze nie jest, ale nie myślałem, że jest aż tak źle. Najlepiej będzie, jak ty z Pauliną nie będziecie mieć żadnego udziału w zarządzaniu firmą i pozostawicie to w gestii Marka i pani Uli. Pojawiać się będziecie tylko na zarządzie.
-Poważnie nie mówisz Krzysztof -odezwał się Aleks.
-Bardzo poważnie Alex -odparł, wstając z krzesełka. —Na razie macie ostrzeżenie. Na mnie już pora. Powiedziałem, co zamierzałem -dodał i wyszedł.
-To wszystko przez Cieplak Aleks -odezwała się Paulina po wyjściu seniora. —Gdyby nie ona z Wiolettą wszystko byłoby inaczej. Przez nią straciliśmy firmę, przychylność Krzysztofa, a ja Marka.  Firmowa brzydula wszystko popsuła.
-Paula przestań -ostrzegał Marek. —Mówisz o kobiecie, którą kocham i z którą chcę stworzyć rodzinę. Jak tylko wybaczy mi moje świństwa.
-On chce być z panią, bo jest pani teraz ładna – mówiła przebiegle. —Inaczej, by na poważnie się nie zainteresował.
-Paula mylisz się -rzekł stanowczo Marek. —Chcę ożenić się z Ulą.
-Marek przyjeżdżając do mnie do Starych Jabłonek nie wiedział, że zmieniłam wygląd -dodała Ula. —A przyjechał, aby powiedzieć mi, żeby dać mu drugą szansę na bycie razem i że w końcu docenił moje wnętrze. Dlatego wiem, że zależy mu na mnie.
-A pani jego na pieniądzach -rzuciła argumentem.
-Nieprawda -mówiła patrząc na Febo. —Kocham Marka, a nie jego bogactwo. I wyjdę za niego, choćby dzisiaj.
-Naprawdę Ula? -pytał z uśmiechem Marek.
-Tak -odparła, patrząc już tylko na Marka. 

Po tych słowach oboje Febo opuścili salę konferencyjną. Marek z Ulą natomiast zostali, aby porozmawiać.
-Jeden zarząd a tyle się wydarzyło -mówił Marek. —Paula i Alex odeszli, ojciec do mnie nabrał zaufania i jeszcze my Ula. Ula ja naprawdę chcę ożenić się z tobą -mówił, patrząc w jej piękne oczy. —Liczę, że i ty mówiłaś poważnie.
-Mówiłam bardzo poważnie. Kocham ciebie, tylko ciebie Marek i będzie dla mnie zaszczytem być twoją żoną. Tylko co ludzie powiedzą?
-Niech sobie mówią, co chcą kochanie. Dla mnie naprawdę nie ma to znaczenia. Najważniejsza jest nasza miłość. Dla ciebie gotowy jestem na wszystko.
Na koniec wyznania pocałował w usta.

Koniec

poniedziałek, 10 sierpnia 2020

Zarząd cz. 5


W sobotę rano Marek wstał już o szóstej i pomknął do Starych Jabłonek. Uprzedzać Uli, że jedzie do niej nie zamierzał i dopiero, po dotarciu na miejsce chciał zadzwonić do niej i powiedzieć, że przyjechał. Na miejsce dotarł przed dziewiątą i zaparkował przed dworcem PKP. Następnie wybrał numer Uli. 


-Cześć Ula. Nie obudziłem cię?
-Cześć. Nie obudziłeś. Jest prawie dziewiąta, a rano jest moją ulubioną porą na przechadzkę po plaży. Nie ma upału. A ty, gdzie jesteś? Chyba słychać pociąg w oddali.
-Bo słychać. Jestem przy dworcu PKP. Tu w Starych Jabłonkach.
-Przyjechałeś do mnie?
-Tak Ula. Chciałem porozmawiać i nie jest to rozmowa na telefon. To, gdzie się zatrzymałaś? Podjadę.
-W ośrodku wypoczynkowym Stary Bór. Ale teraz jestem nad jeziorem. Lepiej będzie, jak ja dojdę do ciebie. Na plaży już jest tłok, a do ośrodka nie warto mi wracać. Naprzeciw dworca jest kawiarenka, to usiądź i poczekaj na mnie. Będę za jakieś pięć – dziesięć minut.
Tak jak mówiła mu Ula poszedł do kawiarni, zamówił kawę i zajął jedno z miejsc na dworze. Tłumu jeszcze nie było o tej porze i usiadł tak, aby widział kto wchodzi do ogródka.
Po około pięciu minutach przy płotku pokazała się jakaś kobieta. Ubrana była w kwiecistą sukienkę i ciemne okulary. Choć prawdopodobnie była ładna uwagi na nią nie zwrócił, bo czekał na kogoś innego. Nieznajoma usiadła niedaleko niego i chyba również na kogoś czekała, bo zerknęła na zegarek.  Chwilę później usłyszał, jak zamawia wodę. Posłała mu również uśmiech, ale nie zareagował ani nie przysiadł się do jej stolika. Po kolejnych pięciu minutach kobieta wstała, podeszła do niego i odsunęła krzesełko.

-Miejsce zajęte -rzekł jej. —Czekam na kogoś.
-Cześć Marek -rzekł mu nie kto inny jak Ula.
-Ula -odparł, gdy ta zdjęła okulary. —Jesteś nie do poznania.
-Tak myślałam, że mnie nie poznałeś. Nie wstałeś od stolika, jak przyszłam i postanowiłam poudawać obcą.
-To ci się udało. Kto za tym stoi?
-Syn właścicieli ośrodka wypoczynkowego. Jest fryzjerem w Ostródzie i zafundował mi przemianę. Jeszcze jak byłam dzieckiem czesał moje długie włosy i mówił, że w przyszłości będzie właśnie fryzjerem. Wczoraj wieczorem dopadł mnie z farbą i całą torbą akcesoriów fryzjerskich. A sukienka jest kupiona tu niedaleko w galerii.
-Gdyby mogli zobaczyć cię teraz ludzie z firmy.
-Zobaczą we środę. A tobie warto było jechać taki kawał drogi na jeden dzień. Jutro jest wasz obiad z Febo.
-Tak się składa, że obiad z Febo odwołany. Tato zadzwonił do mnie z tą nowiną wczoraj wieczorem. Aleks ma, jakiś gości z Włoch. Zresztą tato doszedł do wniosku, że we środę na zarządzie sprawę Aleksa i Pauliny omówi. Ja może zostanę do jutra wieczora Ula. Jeśli znajdę jakieś lokum na noc.
-W Hotelu Anders na pewno coś się znajdzie. A jak nie tam to w Ostródzie.
-Na pewno. Co miałaś w planach na sobotę.
-Jechać właśnie do Ostródy.
-Mogę ci potowarzyszyć Ula.
-A nie wolisz leżeć na plaży?
-Nie Ula. Ja dopiję kawę ty wodę i możemy jechać.
Do Ostródy daleko nie było, bo tylko dziesięć kilometrów i czas ten Marek postanowił wykorzystać na rozmowę, o tym co wydarzyło się w jej kuchni. Jednak zanim on cokolwiek powiedział, Ula zadała mu pytanie wprowadzające.
-To, co tak ważnego masz, że pofatygowałeś się aż tutaj? -zapytała chwilę po tym jak ruszyli.
-Powinniśmy pomówić o oświadczynach.
-Marek nie były to prawdziwe oświadczyny, więc nie ma o czym mówić -wtrąciła.
- Nie do końca Ula, bo ja chyba poczułem coś w rodzaju rozczarowania.
-Nie rozumiem?
-Twoja odmowa mnie nie tylko rozczarowała, ale i dała do myślenia. Ula nie wiem, jak się to stało, ale ja naprawdę chciałbym zacząć spotykać się z tobą tak na poważnie. O tym chciałem porozmawiać. Chciałem, abyś dała mi szansę na bycie twoim chłopakiem. 
-Marek tyle się wydarzyło się między nami, że obawiam się, że może się nie uda-odparła, patrząc przed siebie.
-To co było między nami do czasu, jak nie znalazłaś tego listu w moim biurku, było prawdziwe -mówił, zjeżdżając na pobocze. —Ula popatrz na mnie -poprosił, gdy zatrzymał auto. —Lubiłem cię, szanowałem, a rozmowy z tobą wiele mi dały i w końcu przyniosły efekt -mówił, gdy patrzyła na niego. —Wiem, jakie błędy popełniałem. Dałem tylko namówić się głupim pomysłom Sebastiana jego radom i podszeptom. Nawet nie wiesz, jak bardzo żałuję tego, co się stało. Ale to już przeszłość i z czystą kartką chcę rozpocząć wszystko od nowa z tobą.
-Nie wiem, co powiedzieć Marek -rzekła po chwili.
-Ula tylko nie myśl, że to dlatego że się zmieniłaś. Gdybym zastał Ulę w okularach i starej odsłonie powiedziałbym to samo. Uwierz mi.
-Wierzę Marek. W końcu przyjechałeś tutaj.
-Czyli nie przekreślasz mnie ?
-Nie Marek.
Ula miasto znała z przeszłości zabrała, więc Marka w najciekawsze miejsca.


Wypad do Ostródy zamąciło spotkanie Uli z Tomkiem, chłopakiem, który zmienił jej wizerunek. Ula już prędzej umówiła się z nim i był skazany na jego towarzystwo w czasie obiadu. Był on przystojnym, wysportowanym blondynem z niebieskimi oczami i zabójczym uśmiechem. Z Ulą w dodatku świetnie się dogadywał, a on sam czuł się niepotrzebny. Kiedy patrzył na nich przypomniał mu się sen, w którym Ula bierze ślub. Po objedzie Ula poszła do Lidla i zrobiła zakupy na trzy pozostałe dni. On w tym czasie pobiegł do kwiaciarni i kupił bukiet siedmiu róż. Na sam koniec poszli na zamek.




 Przed dziewiątą  wrócili do Starych Jabłonek i ośrodka Uli, gdzie miała swój domek. 



-Ładne wnętrze -mówił Marek, rozglądając się po jedynym pokoju z aneksem kuchennym i drzwiami do toalety jak można było się domyślić.
-Są jeszcze domki dla rodzin z dodatkowy pokojem. Ale ja więcej nie potrzebuję. Mam nawet małą lodówkę -mówiła, kiedy odezwała się komórka Marka.
-Tato dzwoni -rzekł jej.
Z pokoju Marek nie wychodził i z urywków wywnioskowała, że Aleks czasu nie marnuje i dzisiaj w towarzystwie Scatti był we firmie. Kiedy skończył rozmowę dokładnie to samo jej powiedział.
-Tato prosił, abyśmy w poniedziałek w południe pojawili się we firmie -dodał. —Chce jak najszybciej załatwić sprawę z Febo.
-Nie ma sprawy Marek. Pojedziemy.
-Przenocujesz mnie Ula. Łóżko jest duże.
-Dodatkowy materac również jest Marek.
Po rozpakowaniu zakupów poszli nad jezioro, aby pospacerować pomostem. 



Do domku wrócili przed dziesiątą i  razem zrobili sobie jajecznicę na kolację, sprzątnęli aneks i obejrzeli film. Po jedenastej zmęczeni całym upalnym dniem postanowili pójść spać.
-To, gdzie ten materac Ula? -zapytał, ale liczył, że nie będzie tam spać.
-Pod łóżkiem. Koc i poduszka są w górnej szafce. Ty zrób sobie posłanie , a ja pójdę pod prysznic.