-Pobrać -odparła chórem
Paulina z Dąbrowską?
-Dobrze słyszałyście -odparł
im Marek, przyciągając Ulę do siebie. —Za parę tygodni w Rysiowie odbędzie się
weselisko, jakiego Rysiów nie widział.
-Marek, ale … -zaczęła Ula
-Ula wiem, że nie tak powinny
wyglądać oświadczyny Ula, ale niedługo wszystko będzie, jak należy. Będą
kwiaty, pierścionek, małe przyjęcie.
-Nie o to chodzi -próbowała
coś ponownie powiedzieć.
-Nawet ona uważa to za
nonsens -rzekła Paulina. —Robisz z siebie wariata.
-Marek mnie zaskoczył. To
chciałam powiedzieć, a nie że to nonsens -odparła jej Ula.
-Teraz wielka pani będzie z
ciebie -odezwała się Dąbrowska.
-Teraz to chciałabym
porozmawiać z Markiem sam na sam? -odezwała się stanowczo Ula. —Mogą panie
zostawić nas samych -dodała, otwierając im drzwi.
-A mój rozpuszczalnik?
-zapytała Dąbrowska o cel swojej wizyty.
-Stoi w korytarzu przy
drzwiach. Wychodząc zabierze pani.
Zarówno Paulina, jak i
Dąbrowska ochoty na opuszczanie kuchni Cieplaków nie miały, ale Ula stała demonstracyjnie
przy drzwiach i czekała aż wyjdą i będzie mogła zamknąć za nimi drzwi.
-Możesz mi wytłumaczyć, co to
wszystko znaczy? -zapytała, kiedy zostali już sami. —Za pół godziny cały Rysiów
będzie o tym mówił.
-Ula nie mogłem inaczej
postąpić. Paula od najgorszych zaczęła się przezywać.
-Bardzo honorowe Marek. I co
mam teraz ci podziękować? Pomyślałeś co teraz? Jak wytłumaczysz się przed
ojcem.
-Ula przecież taki mieliśmy
plan. Po zarządzie mieliśmy przestać ukrywać się.
-Nie rób ze mnie głupią.
Powiedziałeś o ślubie, bo Dąbrowska była i chciałeś od zniesławienia mnie
uchronić. Nawet ani razu nie powiedziałeś, że mnie kochasz.
-Nie jestem wylewny w
uczuciach.
-Jedne kocham cię, nie jest
wylewne.
-Ula słowa nie są
najważniejsze w związku. Pauli mówiłem, że ją kocham, a tak nie było. Ślub w
naszej sytuacji jest najlepszym wyjściem.
-Nie Marek. Nie będzie
żadnego ślubu -mówiła z bólem w sercu.
-Ula myślałem, że chcesz.
-Bo chcę, ale nie z takich
powodów. Ślub bierze się z miłości, a ty mnie nie kochasz. Lepiej będzie, jak pojedziesz już -dodała,
powstrzymując łzy. —Sama chcę zostać i pomyśleć.
Do Warszawy Marek wracał z
mieszanymi uczuciami. Odmowa Uli nawet zabolała go, ale i musiał przyznać rację
Uli, bo nigdy o miłości nie wspomniał i oświadczył się jej z powodów dokładnie,
o których mówiła Ula. W połowie drogi do
Warszawy zadzwonił do Sebastiana i umówił na spotkanie.
Do klubu dotarł, gdy Seba już
siedział przy barze i popijał drinka. Dosiadł się i poprosił o to samo.
-Opowiadaj Marek. Co się
takiego stało w Rysiowie. Paula zrobiła jej hałas na całą okolicę.
-Nie. Tylko przy jednej
sąsiadce zepsuła jej reputację. To była matka Bartka i największa plotkara w
Rysiowie. Ratując sytuację powiedziałem przy niej i Pauli, że zamierzamy się
pobrać z Ulą.
-Co zrobiłeś? -zapytał
Olszański, dławiąc się trunkiem.
-Powiedziałem, że się
pobieramy, ale Ula, gdy byliśmy już sami, dała mi kosza.
-Co zrobiła? -spytał z
jeszcze większym zdziwieniem. —Przecież tylko czekała aż rzucisz Paulę i z nią
się zwiążesz.
-Sam się dziwię Seba
-stwierdził smętnie.
-Dlaczego mówisz o tym
głosem, jakby było ci przykro? -pytał podejrzliwie.
-Bo chyba jest Seba -odparł
cicho.
- Nie wierzę Marek. Nie
wierzę.
Ula tymczasem postanowiła
wyjechać i odpocząć z dala od Marka i firmy. Wypisała sobie trzy dni urlopu i
wysłała go pocztą elektroniczną. Miejsce na wypoczynek wybrała sobie Mazury i
pensjonat, do którego jeździli jeszcze na wakacje za życia jej mama, a później
w czasach liceum i studiów dorabiała tam w czasie wakacji. Zanim skończyła się
pakować, to do domu wrócił Józef. Spotkał po drodze Dąbrowską i rozmowa na
temat wizyty Pauli i Marka była nieunikniona.
-Taka niespodzianka córciu
-rzekł od drzwi. —Tak szczerze to wątpiłem, że będzie stać pana Marka na
rozstanie z narzeczoną i na związanie się z tobą. Bałem się, że będziesz
cierpieć z jego powodu.
–Tato nie rozpędzaj się, bo
nie zgodziłam się na ślub -oznajmiła spokojnie i spoglądając na ojca przelotnie.
—Kocham go, ale on nie jest stały w uczuciach. Ona nawet nie zna uczuć miłości.
-To po co mówił o ślubie? Tylko
kłopoty sprowadzi na nas. Dąbrowska
zdążyła już rozpowiedzieć po mieszkańcach Rysiowa. Pawłowski gratulował mi,
zanim Dąbrowska mnie dopadła. Teraz rozmawia z panią Kupczyk -mówił, patrząc przez
okno.
-Od mówienia o ślubie do
ślubu daleka droga. Zapomną.
-Rysiów to nie Warszawa
córciu i tak łatwo ludzie nie zapominają pewnych spraw.
-To powiemy, że się
rozmyśliłam tato. Teraz wyjeżdżam do Starych Jabłonek. Dzwoniłam już do pani
Piątek i ma wolny pokój. Wrócę we wtorek
wieczorem. Do tego czasu ludzie przestaną pytać. A na wypadek pytań mów, że to
sprawa moja i Marka.
Bez rozmowy z rodzicami u
Marka się nie obyło. Po pracy pojechał do szpitala do ojca, bo i tam mógł
zastać matkę. Paula oczywiście zdążyła już podzielić się nowinami i chcieli
dowiedzieć się, czy to prawda.
-Rano obiecałeś mi, że
zastanowisz się nad odwołanym ślubem z Paulinką, a ty nie tylko nie
zastanowiłeś się, ale planujesz z inną się związać -mówiła rodzicielka. —Ojcu
ciśnienie od razu podskoczyło.
-Nie z tego powodu Heleno
-odparł Krzysztof. —Paulina mnie zdenerwowała swoją natarczywością i przebiegłością.
Wymagać od nas, aby za karę wydziedziczyć Marka i dać mu do zrozumienia, że
rozczarował nas, było ciosem.
-Powiedziała to wszystko?
-pytał z niedowierzaniem Marek.
-Mniej więcej przytoczyłem
jej słowa -mówił Krzysztof. —Prosiła nas jeszcze, abyśmy wybili ci z głowy ten
ślub z panią Ulą.
-Cała Paulina. Jak tylko
wyszła od Uli wiedziałem, że pójdzie się poskarżyć. Liczyłem, tylko że będzie
rozmawiać tylko z mamą, a ona nawet nie potrafiła uszanować faktu, że leżysz w
szpitalu. Mnie jeszcze oskarżała, że ja to chcę dodać ci utrapień odwołanym
ślubem.
-Sporo odwagi wykazałeś Marek
odwołując ślub -mówił z pochwałą ojciec.
-Akceptujesz jego wybór?
-odezwała się z rozczarowaniem Dobrzańska.
-Heleno, skoro nie kocha
Pauliny, to nie ma sensu, aby żenił się z nią. Lepiej jak poślubi kogoś, kogo
kocha. Ja nie będę go przekonywał do ślubu z Pauliną. Chcę, żeby był
szczęśliwy, a Ula najwidoczniej uszczęśliwi go.
-Dziękuję tato -odparł z ulgą. —Twoje słowa wiele znaczą.
-Zmieniłeś się -mówił z
uśmiechem. —Jeszcze niedawno nie zainteresowałbyś się dziewczyną taką jak Ula.
Zawsze otaczały cię piękne kobiety.
-Wiem tato, ale po raz
pierwszy popatrzyłem na charakter, a ten Ula ma bez skazy.
Po wyjściu ze szpitala jeszcze raz
przeanalizował rozmowę z ojcem i było mu głupio. W pewnej części okłamywał
ojca, bo przecież uczucia do Uli nie były jeszcze sprecyzowane, a o ślubie
powiedział, aby uchronić ją od ludzkiego gadania. Jeszcze tego samego dnia
próbował dodzwonić się do Uli, ale wyłączyła telefon na całe popołudnie i
wieczór.
O wyjeździe jej dowiedział
się następnego dnia. Najpierw Sebastian powiedział mu o urlopie a później, gdy
zadzwonił do Uli sama mu powiedziała.
- Tak będzie najlepiej Marek.
Sprawy z Febo uspokoją się. Zresztą potrzebuję odpocząć.
-Ok. Ula, ale weekend ci nie
wystarczy? W poniedziałek ważny dzień. Pierwszy bez Aleksa i Pauli we firmie.
Moglibyśmy pójść gdzieś i świętować.
-Weź Sebastiana Marek. I nie nalegaj.
Wrócę za pięć dni. W pracy zastąpi mnie Adam a ty jakby, co dzwoń.
-Czyli mogę dzwonić? Wczoraj
cały czas miałaś wyłączony telefon.
-Możesz. Wczoraj
potrzebowałam trochę samotności i po przyjechaniu do Starych Jabłonek wyłączyłam
telefon i poszłam spać.
-Chociaż tyle Ula. Musimy
porozmawiać o wczorajszym dniu.
-Marek, ale nie teraz i nie
przez telefon. Jak wrócę pomyślimy, co zrobimy z tym szkopułem.
Z efektu rozmowy z Ulą
zadowolony do końca nie był, ale przynajmniej wiedział, gdzie jest. Wpisał w
wyszukiwarkę Stare Jabłonki i określił, o którym miejscu wspomniała Ula.
W czasie lunchu spotkał się z
przyjacielem.
-Teraz jak brzydula wyjechała,
będzie okazja wycofać się z tych oświadczyn Marek.
-Ula wyjechała Seba -wrzasnął
mu wprost do ucha. —Ile razy mam ci przypominać, że ma imię.
-Teraz jak ogłuchnę, to
zapamiętam na pewno. I o co się wściekasz?
Że nazwałem ją brzydulą, że wyjechała czy dała ci kosza.
-Na siebie, że dałem namówić
ci się na twoje głupie pomysły z uwodzeniem Uli. Miałbym teraz spokój.
-Marek nie narzekaj. Źle nie
jest. Aleksa dni we firmie są policzone, a ty wyjdziesz obronną ręką z całej
sytuacji. Jeszcze podziękujesz mi za ten plan. Zobaczysz.
-Albo i nie Seba.
Po pracy pojechał po ojca do
szpitala. Ciśnienie ustabilizowało się i mógł wyjść ze szpitala. Helena w tym
czasie czekała na nich w domu z obiadem. Jazda do posiadłości Dobrzańskich była
dobrą okazją, aby porozmawiać na tematy firmy.
-Jest bardzo źle, czy tylko
źle Marek? -pytał senior.
-Ula robiła wszystko, aby
bardzo źle nie było tato -zaczął wyjaśniać. —Znalazła sposób na przetrwanie
najgorszego okresu firmy -dodał głosem dziecka przyznającego się do winy.
-To był gorszy okres od
teraz?
-Pod koniec roku wpadłem w tarapaty,
ale z pomocą Uli udało się wyjść z kryzysu. Ona i Maciek jej przyjaciel mają
firmę, która powstała dzięki nam. Nazywa się PRO-es i zajmują się sprzedażą
dawnych kolekcji. Dałem Uli te kolekcje w zamian za kredyt, który wzięła dla
mnie, to znaczy na swoją firmę, aby podreperować budżetu na kolekcje Sportiwo.
-Czy ja dobrze zrozumiałem?
Firma miała kłopoty i zadłużyłeś firmę Marek?
-Ale wychodzimy na prostą i
spłacamy systematycznie Ulę.
-Na ile?
-Na osiemset tysięcy.
-Najpierw Aleks a teraz ty
-mówił z niezadowoleniem. —Czy wy młodzi nie możecie bez kłopotów obejść się?
Powinieneś ze mną najpierw porozmawiać, a nie załatwiać sprawy z asystentką.
-Chciałem udowodnić, że daję
radę zarządzać firmą tato. Poza tym Aleks tylko czekał na moje potknięcie, aby
pozbyć mnie stanowiska.
-Mam tylko nadzieję, że pani
Urszula nie puści nas z torbami Marek -mówił z obawami.
-Zapewniam cię tato, że Ula
jest najuczciwszą osobą, jaką znam i nie zaszkodzi firmie -odparł uspokajająco.
-Dobrze by było spotkać się w
naszym gronie i porozmawiać. Już bez Aleksa.
-Teraz wyjechała, ale
zadzwonię i umówię nas na środę. Ma urlop do wtorku.
O oddaniu weksli Uli wolał
nie mówić ojcu, aby ponownie nie trafił do szpitala.
Wieczorem zadzwonił do Uli i
opowiedział o rozmowie z ojcem i uprzedził, że o oddaniu weksli nic mu nie
mówił. Kiedy zasnął, śniła się mu Ula w pięknej sukni ślubnej w towarzystwie,
jakiegoś nieznanego mu mężczyzny. On również występował we śnie, ale był
księdzem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.