niedziela, 23 lutego 2020

Przemiana 3/3


Następnego dnia po zdemaskowaniu Febo Marek dalej nie mógł uwierzyć w swoje szczęście, że za jednym zamachem pozbył się obu Febo. Już pierwszego dnia miał ochotę pójść do klubu i w towarzystwie przyjaciela i jakichś dziewczyn uczcić swoje szczęście, ale po zastanowieniu postanowił wrócić do domu.  Chciał dopilnować, aby narzeczona wyprowadziła się i nie wyniosła nic więcej niż swoich ubiorów. Paulina oczywiście nie zamierzała się tak łatwo poddawać i wróciła do ich wspólnego domu. W progu zastała jednak spakowane swoje walizki. Marek z przezorności i obawy, że tak szybko Febo nie oddadzą mu skradzionych z kont pieniędzy, schował tylko jej biżuterię. Próbowała jeszcze porozmawiać z Markiem, ale decyzji swojej nie zmienił. Szansy na odzyskanie Marka i pozycji postanowiła poszukać u Heleny, bo Krzysztof już wyraził swoje zdanie. Z tym się nie myliła, bo Helena jeszcze tego samego wieczora zadzwoniła do syna i chciała przekonać go, aby przemyślał swoją decyzję. On był jednak nieugięty zarówno w sprawie rozstania z Paulą, jak i w sprawie oskarżenia ich o kradzież i fałszerstwo w razie nieoddania mu pieniędzy. Kolejnego dnia Paulina przeniosła się do brata, a pieniądze wróciły na jego konto. Tym samym Marek mógł już bez żadnych trudności świętować.
-Za Febo Seba -rzekł trącając się z nim szklaneczką z trunkiem.
-Nie bądź złośliwy -odparł Przyjaciel. —Teraz możemy wyskoczyć gdzieś dalej Marek. Tu znają nas i coraz trudniej o dziewczynę. Ula zajmie się firmą, a my możemy zawojować inne miasta.
-Ula? Od kiedy wiesz jak jej na imię?
-Zawsze wiedziałem.  Swoją drogą to ciekawe jak udawało się jej ukrywać taki potencjał.  Wczoraj jej norowania wzrosły.
-Jakie znowu notowania? Możesz jaśniej? 
-Zaczęli słuchać jej i poważać.  Nawet Pshemko był pod jej wrażeniem. A ten cały Christopher Koch oczu nie umiał oderwać od niej.
-Tak bardzo przypatrzyłeś się im?
-Tak przy okazji, jak na Wiolę patrzyłem i na to, jak mizdrzy się do Davida Wernera.
-Seba zazdrosny jesteś? Sam rzuciłeś Wiolę.
-Może i rzuciłem, ale nie oznacza to, że ma tak szybko znaleźć sobie pocieszenie. Nic nie wiemy o nich.
-Nie wyglądają na takich, którzy mogliby oszukiwać.
-A my Marek to co? Wyglądamy?  A ile mamy takich panienek na koncie i przekrętów we firmie?
-Co racja to racja. 
-Kogo sobie teraz wybierzesz Marek. Klaudie, Domi, Mirabelle czy może jakaś czwarta. Założę się, że będą walić do ciebie oknami i drzwiami.
-Na razie to ja mam tych Niemców na karku. I muszę znaleźć sposób, żeby Ula została na stałe we firmie.
Tymczasem Christopher i David niemieccy odpowiedniki z charakteru Marka i Sebastiana w innym lokalu omawiali ostatnie dwa dni.


-Mówię ci Chris Wiola jest zabawna -mówił blondyn. —Gdybyś tylko słyszał, jak nieudolnie próbuje mówić po niemiecku.
-To po co się męczysz, skoro znasz polski? -zapytał brunet spadkobierca fortuny po dziadku.
-Może przypadkiem coś powie, a czego nie chcą nam powiedzieć o firmie -argumentował David.
-Może to pomysł -odparł Christopher. —Ula zna dla odmiany perfekcyjnie niemiecki i musimy uważać, co mówimy.
-Obie są interesujące -westchnął drugi. —Przyjazd do mojej babci był strzałem w dziesiątkę.
Współpracę zaczęli od sprawdzenia kondycji firmy. W tym celu wysunęli wniosek o zebranie i o przedstawienie kondycji firmy. David podobnie jak Ula był ekonomistą i jemu miało przypaść to zadanie.  
-Zacznie grzebać w papierach i dojdzie, że za ciekawie nie jest Seba-mówił Marek w czasie wieczornego spotkania.
-Co za problem? Alex zwiał do Włoch, a ty z Ulą podkolorujesz pewne fakty.
-Pytanie czy się zgodzi. 
-Dwa kredyty wzięła dla ciebie, oddała weksle to, to przy tym co zrobiła drobnostka. Zresztą na tym samym wózku jedzie, to nie będzie miała wyjścia.
-Spróbuję jutro porozmawiać z Ulą i namówić.
Z Ulą łatwiej mu poszło, niż myślał, bo widziała powagę sprawy. Zapowiedziała jednak, że po raz ostatni robi mu przysługę i że później odchodzi z firmy.
-To źle Marek -mówił Olszański w czasie lunchu. —Bez niej nie poradzisz sobie. Zwłaszcza przy tym Davidzie. Facet cwany jest jak Alex.  
-Siłą Uli nie zatrzymam.
-To zajmij się nią. Teraz kiedy jest ładna, powinno być ci łatwiej.
-Seba już raz przechodziliśmy przez to. Poza tym Ula jest moją przyjaciółką i nie o urodę chodzi.
-To zajmij się nią jak przyjaciółką. Masz zaproszenie na jubileusz dwudziestolecia Książęcej, to weź ze sobą. To tak jak wyjście służbowe.
-Nie wiem, czy to dobry pomysł. Pamiętasz, jak zachowywała się na spotkaniach z Terleckim?
-Ale później z menadżerem piłkarz nabrała ogłady i było już dobrze.
-Fakt. Nabrała ogłady.
Zaproszenie zdziwiło Ulę, ale zgodziła się wyjść z Markiem. Przekonało ją to, że będzie tam sporo ludzi biznesu i że może uda się nawiązać ciekawe kontakty. Samo pojawienie się Marka z nową kobietą u boku wzbudziło zainteresowanie nie tylko ludzi z prasy, ale i samych gości. Nikt kto znał Ulę nie rozpoznał jej i szybko została uznana za nową zdobycz Marka. Obawy Marka natomiast, że Ula nie poradzi sobie w towarzystwie się nie sprawdziły. On sam musiał przyznać w duchu, że w towarzystwie Uli czuł się dobrze i zrelaksowanie. 



Po udanym wyjściu przyszedł czas na powrót do rzeczywistości i pracy nad raportem.  Na ich korzyść działał czas, bo na przedstawienie raportu mieli parę dni. W życiu prywatnym Marka nudą również nie wiało, bo już w dwa dni po pamiętnym dniu pojawiła się u niego Dominika. Po niej zjawiła się Mirabella, która od pewnego czasu mieszkała w Londynie, ale specjalnie przyleciała do Polski. Klaudia zaś zadzwoniła do niego z Mediolanu i oznajmiła, że za miesiąc kończy się jej kontrakt i że dla niego może wrócić na stałe do Polski. Marek jak na razie odrzucał wszystkie propozycje zajęcia miejsca po Paulinie. Inaczej sytuacja miała się z Ulą, bo pomimo że miała obiekcje i dalej kochała Marka, to coraz częściej widywana była z Chrisem. Nie widziała również szans na coś więcej ze strony Marka. W dodatku była świadkiem pojawienia się Dominiki i Mirabelli, a o chęci powrotu Klaudii było głośno za sprawą słów Izy.
Ładna czy nie Marek nigdy się mną nie zainteresuje. Ani nie zmieni.  Woli puste modelki.  Jego wybór, jego życie -myślała ze smutkiem.
Dwa tygodnie po pojawieniu się we firmie Chrisa i Davida Sebastian odkrył coś, co dało do myślenia jemu i Markowi.  
-Marek pamiętasz, jak mówiłem ci, że Chris i David nie podobają mi się?
-Pamiętam. Bo co?
-Właśnie słyszałem, jak w sklepie David rozmawiał przez telefon z babcią po polsku. Rozumiesz Marek. Mówi po polsku, a z nami po angielsku tylko gada. Od Wioli wiem, że dla niego uczy się niemieckiego, bo nie umieją się dogadać. On coś knuje Marek z tym swoim kolegą. A raczej Chris z nim, bo on jest właścicielem weksli a David tylko jego doradcą. Skoro oszukiwali nas w tym, to dlaczego nie mieliby oszukiwać w innych sprawach. Musimy ich sprawdzić.
-Pewny jesteś, że to był on?
-Tak jak tego, że wczoraj była środa. Będę po siedemnastej babciu. To mówił. 
Sprawdzanie zaczęli od portali społecznościowych i osób o personaliach Dawid Werner. Wyświetliła się im cała lista, więc skorygowali na David. Takich osób było znacznie miej i już przy trzecim podejściem odkryli, że urodził się w Polsce i że ma sporo znajomych tu i rodzinę. O Chrisie nic nie znaleźli i dopiero prasa niemiecka dostarczyła im informacji o tym że jest wnukiem potentata z dziedziny hotelarskiej. Podobnie jak o tym, że głośno jest o jego podbojach miłosnych. 
-I co teraz? Ujawniamy się Marek?
-Nie. I nic Wioli nie mów. Ulą ja się zajmę.
Kiedy chwilę później weszli do sekretariatu na biurku Uli dojrzeli bukiet róż.
-Musisz chyba szybko zająć się Ulką. Chris czasu nie marnuje Marek, a za dwa dni wasze zebranie.  Pomijając to że on i David to kobieciarze. 


Słowa Sebastiana Marek wziął sobie do serca i jeszcze tego samego popołudnia po dłuższej pracy zaproponował jej zapiekanki i odwiezienie do domu. Nic podejrzanego w tym nie widziała i zgodziła się. Atmosferę wyjścia miała podkreślać sceneria zimowa parku.
-Będzie brakować mi tego Ula -zagadnął Marek.
-Czego? Zapiekanek?
-Nie. Naszych rozmów i wspólnych wyjść. Musisz odejść Ula? Wiem, że się powtarzam, ale będzie brakować cię we firmie.
-Tak będzie najlepiej.
-Ale będę mógł dzwonić albo odwiedzić cię w Rysiowie.
-Jest w końcu PRO -es. To nas łączy Marek.
-Ja jeszcze wiele dobrego wyniosłem z naszej znajomości. Chociaż może wydawać się, że jest inaczej Ula, ale pamiętam co mówiłaś mi o miłości, wybaczaniu. I jeszcze tak jak szarlotka, racuchy czy pieczone żeberka kojarzą się mi z babcią, zapiekanki będą kojarzyły mi się z tobą. Pokazałaś mi życie, jakiego nie znałem.
-Powiedzmy, że porównanie zapiekanki do szarlotki było miłe Marek -odparła z uśmiechem. —A co do żeberek, to narobiłeś mi smaku.
-Mówisz masz Ula. Jutro po pracy zapraszam cię na najlepsze żeberka w okolicy. Niedawno z Sebastianem znaleźliśmy fajne miejsce.   

Dzień później tak jak obiecał Marek po pracy poszli na  żeberka. Marek dla siebie zamówił podwójną porcję w piwie a Ula skromniej, bo jedną w miodzie. Do tego pieczone ziemniaki i buraczki.
-Muszę przyznać, że są wyśmienite Marek. Tylko kalorii przybędzie.
-Przytycie ci nie grozi Ula. Wyglądasz tak szczupło w tej sukience.
-Dziękuję -odparła trochę zażenowana. —To jeden z pierwszych komplementów jaki usłyszałam na temat wyglądu.
-Jeśli ci powiem, że masz piękne oczy i uśmiech to co się stanie? -zapytał z szelmowskim uśmiechem.
-To zależy, czy mówisz prawdę.
-Jak najbardziej Ula. Nie wiedziałaś o tym?
-Coś tam kiedyś widziałam w lustrze, ale co innego jest usłyszeć z czyiś ust. 



Następnego dnia rano tuż przed zebraniem nieoczekiwanie w firmie pojawiła się Klaudia. Zajęta szukaniem telefonu w torebce wpadła na Chrisa, który zajęty pisaniem SMS -a również nie patrzył, gdzie idzie. Oboje uśmiechnęli się na swój widok i na samych przeprosinach się nie skończyło.
Zebranie do pewnego czasu przebiegło bez zakłóceń i David nie dopatrzył się żadnych nieprawidłowości. Dopiero gdy podjęto temat wakatu na stanowisku dyrektora finansowego, zaczęły się kłopoty, bo Chris właściciel weksli nieoczekiwanie na to miejsce zaproponował Davida. Tym samym wyszło na jaw, że kolega umie mówić po polsku.
-To chyba żart -oburzał się Marek. —Przez ponad dwa tygodnie tailiście fakt znajomości polskiego i teraz wymagacie stanowiska kierowniczego? Jestem ciekawy, dlaczego David ani jednego słowa po polsku nie powiedział. Miała to być forma szpiegostwa?
-Ula zna niemiecki, więc mogliście kontrolować, co my mówimy i chcieliśmy mieć równe szanse -mówił David, mając sporo racji.  
-Brzydzę się kłamstwem, ale on ma rację Marek. Ja tylko zostałabym przy rozmowach po angielsku. Wszyscy bylibyśmy zadowoleni.
-Wszystko za szybko się działo -usprawiedliwiał ich Chris. — Wiemy przynajmniej, że firma jest rzetelna i że warto było zainwestować. A Davida zaproponowałem, bo jest świetnym ekonomistą. Ja zostanę przy swojej fotografii. Dużo podróżuję i chcę mieć kogoś, kto dopilnuje moich spraw.
-Na początek wystarczy mi okres próbny -zaproponował David.
-Marek to chyba dobre rozwiązanie -odezwała się Ula. —Bądź co bądź mają weksle firmy.

Dwa dni później po pracy Sebastian zawitał do gabinetu Marka.
-Zamykaj laptopa i spadamy Marek. Najpierw klub, a później przeniesiemy się do mnie albo do ciebie i obejrzymy sobie mecz.
-Raczej nie Seba. Z Ulą wychodzę.
-Alarm odwołany Marek. David i Chris nic nie knują, a Chris zainteresował się Klaudią.
-A ja zainteresowałem się Ulą na serio. Po raz pierwszy czuję coś więcej niż pożądanie do kobiety. A ty zajmij się pocieszaniem Wioli. Nie chce znać Davida po tym jak kpił z niej tyle czasu.
-Myślisz, że będzie chciała rozmawiać ze mną? Ostatnio dobrze między nami się nie układało.
-Tak jak ze mną i z Ulą, a udało się. Ja na twoim miejscu zaryzykowałbym i zaprosił gdzieś. Powiem nawet więcej. Wy bez siebie żyć nie potraficie. Byłeś, jesteś i będziesz jej Cebulkiem.
-Tak zrobią Marek -odparł podbudowany słowami przyjaciela. —Zaproszę ją na kolację.
-Powodzenia -powiedział mu na pożegnanie.
Pół roku później mistrz Pshemko miał sporo pracy, bo musiał zaprojektować dwie suknie ślubne i kreacje odpowiednie na wesele dla gości. Wśród zaproszonych był również Chris z Klaudią i David, który swoje uczucia ulokował w swojej sekretarce Dorocie.

niedziela, 16 lutego 2020

Przemiana 2/3



Słowa Uli o odejściu z firmy zszokowały Marka i błyskawicznie zaczął szukać kontrargumentów. Znał swoje możliwości oraz charakter Alexa i wiedział, że Febo wykorzysta jego pierwsze potknięcie do pozbawienia go prezesury.  W dodatku mogłyby wyjść na jaw jego kredyty i powiązania z PRO-es. Nie uchroniłoby go nawet to, że Ula chwilę temu oddała mu weksle. Dla Febo oznaczałoby to tylko jedno, że jest nieodpowiedzialny. To zaś równałoby się z udowodnieniem Krzysztofowi, jakim to jest nieodpowiedzialnym nieudacznikiem.
-Ula nie zrobisz tego.
-Siłą mnie nie zatrzymasz -odparła, zaczynając pakować się.
-Ula -mówił, wzbierając myśli. -Ja jestem prezesem tylko z tytułu, a tak naprawdę, to ty wszystkim zarządzasz. Bez ciebie nie poradzę sobie.
-Znajdziesz sobie inną asystentkę.
Rozmowę na chwilę przerwała im Ania z recepcji. 


-Marek dzwonię i dzwonię do ciebie. Przyszło jakichś trzech facetów. Dwóch Niemców i Polak. Mecenas Kostecki. Chcą widzieć się z Alexem.
-To idź do niego -odparł bez zainteresowania.
-Tylko że nie ma go.
-To niech poczekają, aż przyjdzie. Tak trudno było domyślić się. 
-Marek, Alex przychodzi zawsze dużo wcześniej od innych, a od trzech dni nie ma go w pracy i jak łatwo wywnioskować dzisiaj nie będzie go również.
-Jak to nie ma? Dlaczego nic o tym nie wiem?
-Nie miej do mnie pretensji. Tylko do Sebastiana albo Doroty. Gdy powiedziałam im o jego nieobecności, to powiedzieli, że chcą z tobą się widzieć i że przyszli rozejrzeć się po firmie.
-Jak po firmie?
-To kolejne pytanie, na które ci nie odpowiem. Ale wyglądają na biznesmenów.
-OK. Ania. Przyprowadź ich tutaj.
-Ula proszę cię, nie odchodź. I przepraszam. Paulina mnie nakręciła. Przez te minione miesiące nigdy przecież nie obraziłem cię w żaden sposób. Broniłem nawet na każdym kroku. Pamiętasz, jak Wiola porozsyłała twoje zdjęcia z tym obraźliwym podpisem. Od razu zająłem się tym. Wykłócałem się o ciebie z Pshemko, Julią, Aleksem, Pauliną. Musiałaś chyba to widzieć?
-Noszę okulary, to jednak trochę mam coś nie tak z oczami.
-Ula, proszę cię. Nie psuj naszej przyjaźni.
-Sam ją zepsułeś. Ale skoro ci tak zależy na wybaczeniu, to przeprosiny przyjęte. Teraz daj mi się ze spokojem spakować.
-Słychać was na ... -zaczęła Wioletta od wejścia. —A ty kto? Głos Uli masz.
-Bo to ja.
-Jak ja. To znaczy, jak ty? -pytała, szczypiąc w policzki.


-Po prostu Wiola. Poszłam do fryzjera i optyka.
-Ty to potrafisz człowieka zaskoczyć Ula.  Chciałabym zobaczyć minę Pauliny i pana Pshemka jak cię zobaczą. Padną nieboszczykiem. Mogę przejść się z tobą po firmie? I dlaczego się pakujesz?
-Odchodzę Wiola -odparła i zastanawiała się, co bardziej zdziwiło koleżankę. To, że się zmieniła czy to, że odchodzi.
Zanim Ula zdążyła spakować swoje rzeczy do końca, w sekretariacie pojawił się Kostecki z gośćmi z Niemiec.
-Witam panów -zaczął Marek, witając się podaniem dłoni. —Marek Dobrzański. W czym mogę panom pomóc.
-Mecenas Mariusz Kostecki. To pan Christopher Koch i David Werner -mówił, pokazując to jednego, to drugiego mężczyznę -Panowie dwa miesiące temu pożyczyli panu Febo sporą kwotę pieniędzy. Miał do końca roku zwrócić, ale jest już połowa stycznia i spłaty nie widać.
-A co ja mam z tym wspólnego?
-W zastaw mamy weksle firmy. Przekładając na akcje, to będzie dwadzieścia pięć procent.
-To chyba jakieś nieporozumienie -mówił Marek.
-Mamy wszystko tutaj wyszczególnione. W języku polskim i niemieckim. Pan Febo źle zainwestował, a później próbował odbić się w kolejnych inwestycjach. I zapewniam, że nie jest to żadna pomyłka. Próbowaliśmy się skontaktować z panem Febo, ale jego telefon nie odpowiada.
-Zanim cokolwiek przejrzę, muszę skontaktować się z Alexem i naszym prawnikiem.
-Ma pan prawo.
Trzykrotne próby dodzwonienia się do Febo skończyły się fiaskiem. Więcej szczęścia miał z mecenasem Nowakowskim, który obiecał pojawić się w F&D w ciągu półgodziny. Do firmy dotarła również Paulina. Pech chciał, że na korytarzu trafiła na Ulę i Wiolettę.
-Wiola dzwonię do ciebie od pięciu minut na firmowy telefon, a ty szwendasz się po korytarzu. Powinnaś siedzieć w biurze. Ciągle cię nie ma i jeszcze dziwisz się, że Marek ma do ciebie pretensję i brzydule faworyzuje.
-Dzień dobry pani -odezwała się do niej Ula.
-Dzień dobry -odparła bez większego zainteresowania.
-Paulina, ale to nasza Ula -wyjaśniał Wiola.
Chociaż dla Uli uczucie złośliwości było obce, to teraz poczuła małą satysfakcję. Mina Pauliny była dla niej bezcenna. Chwilę później Febo obróciła się i czym prędzej odeszła.



Do biura Marka Ula, chciała wejść tylko na chwilę, aby zostawić papiery z kadr, ale wspomnienia z minionych miesięcy same zaczęły płynąć do jej głowy. Tymczasem Marek po powrocie z konferencyjnej, gdzie chwilowo pozostawił całą trójkę gości i z braku obecności Wioletty zaczął kserować umowy, które przyniósł Kostecki. Chwilę później wpadła tam Paulina.
-Robisz mi to na złość Marek!?-zaczęła od drzwi.  Co ma znaczyć ta przemiana brzyduli?!
-Nie rozumiem cię Paula -odparł ze spokojem. Jak Ula była brzydula było źle, teraz jest ładna i też jest źle.
-Przynajmniej trzymałeś się od niej z daleka, a teraz zaczniesz te swoje ...
-Ula chce odejść z firmy, więc oszczędź sobie jakichkolwiek słów -wtrącił, zanim Febo dokończyła. 
-Już raz po świętach chciała i co?
-I pstro -rzekł do siebie. —Teraz odejdzie. Po tym co usłyszała nie dam rady jej zatrzymać.  Cieszysz się prawda Paula? Zawsze ci zawadzała. A prawda jest taka, że to przy niej odżywałem, a nie przy tobie.
-Ciekawa jestem, w czym ona może być lepsza ode mnie? -prychnęła.
-W czym jest lepsza? Już ci mówię. Nie krytykuje mnie, słucha, nie narzuca swojego zdania, nie podnosi nigdy głosu, nie zostawia w biedzie. Jest uczciwa, zabawna, inteligentna. Takich pozytywnych jest i nie mógłbym wiele wymienić.
-To ożeń się z nią, skoro jest zbiorem cnót -odparła obrażonym tonem.
-Niegłupi pomysł. Możesz powiedzieć mi, gdzie jest twój brat? Narobił problemów i zniknął. Muszę do ojca zadzwonić. Nie wiem, tylko co mu powiedzieć. Aleks oddał firmę w obce ręce.
-Wyjechał i nie wiem, kiedy wróci. Kazał nic ci nie mówić. Pójdę i spróbuję dodzwonić się do niego.
-Byłbym wdzięczny Paula. 
Chwilę później Marek pojawił się w swoim gabinecie.
-Ula?  Znowu słyszałaś?
-Trudno było nie słyszeć Marek. Miło wiedzieć, że widzisz we mnie tyle dobrych cech.
-Zawsze widziałem. Ula proszę cię, nie odchodź -mówił, wpatrzony w jej piękne oczy. Potrzebuję cię. Z Wiolą nic nie zdziałam, a nie chcę żadnej innej asystentki. Teraz jeszcze te problemu. Jak się wali to wszystko na raz. 
-Paulina nie da mi żyć Marek, a Alex będzie jej wtórował -próbowała jeszcze coś mówić, ale spojrzenie Marka robiło swoje. 
-Nie pozwolę, żeby spotkała cię, jakaś krzywda z ich strony. 
-Febo pozostaną Febo -odparła dość wydatnie. 
-Ula , Alex po tym, co zrobił prawdopodobnie nie będzie miał już czego szukać we firmie, więc nim nie powinnaś się martwić. Pomyśl tylko ile możemy zdziałać bez niego. Możemy zrealizować nasze pomysły.
-W tym masz rację. Tylko, co będzie jak dojdzie tych dwóch Niemców do zarządu.
-Sam się boję -odparł z niepokojem. —Febo przynajmniej wróg znajomy i można było przewidzieć ich ruch, a po nich nie wiadomo, czego można się spodziewać.
-Zostanę do czasu, aż nie wyjaśni się sprawa z nimi Marek -zadecydowała nieoczekiwanie nawet dla siebie.  Tyle mogę ci obiecać. Później zobaczymy.
-Dzięki Ula. Ty nigdy w biedzie przyjaciela nie zostawisz.
-Pójdę rozpakować się. 
Po odejściu Uli uśmiechał się z zadowoleniem.
Nie jest źle Marek. Ula zostaje, Alex prawdopodobnie narozrabiał i do niego ojciec będzie miał pretensje. Gdyby tak jeszcze znalazł sposób, żeby z tego idiotycznego małżeństwa się wycofać życie, byłoby już w pełni piękne.


Dokumenty przyniesione przez Kosteckiego okazały się autentyczne. Tym samym przewidywania czarnego scenariusza przez Ulę, Marka i Krzysztofa się sprawdził. Ten ostatni próbował dodzwonić się do Alexa, ale ciągle był nieuchwytny. Dyskusję o konkretach odłożyli na później, bo były to sprawy, które na jednym krótkim spotkaniu nie dało się omówić. Pod koniec zebrania w gabinecie Marka pojawiła się również Paulina. Na pytania o brata odpowiadała, że nie wie, gdzie może teraz być i że sama jest zmartwiona. Kiedy przed końcem pracy oświadczyła Markowi, że jeszcze nie wraca do domu, tylko jedzie na spotkanie z koleżankami, Marek nabrał podejrzeń. Narzeczoną znał od dawna i wyczuwał, kiedy kłamie. Teraz miętosiła torebkę i była ewidentnie zdenerwowana, a nie jak zazwyczaj bywało przed spotkaniami z koleżankami zrelaksowana. Chciał sam pojechać za nią, ale ojciec źle się czuł i chciał odwieźć go do domu. Poza tym Paula znała jego samochód i mogła zauważyć, że jedzie za nim. Za narzeczoną wysłał Sebastiana. Olszański sprawił sobie właśnie nowe auto bardziej popularne niż jego Lexus i mogła doprowadzić do Aleksa. Z tym się nie mylił, bo już po półgodzinie i zanim wyszedł z ojcem z firmy, przyjaciel zadzwonił do niego z informacją, że pojechała do hotelu Novotel. Z oferty hotelowej jako firma, często korzystali i cały personel dokładnie wiedział, kim jest. Dlatego też, gdy dodzwonił się do obsługi, bez trudu dowiedział się, że Febo od trzech dni jest u nich gościem. Z odwiedzinami długo nie zwlekał i razem z ojcem pojechał do hotelu.



Pojawienie się ich kompletnie zaskoczył Febo. W dodatku wyglądało na to, że Alex się pakuje.


-Co tu robicie? -zapytała Paulina.
-Podobno nie wiedziałaś, gdzie jest twój braciszek -odparł jej Marek. —A ty Aleks wybierasz się gdzieś? –pytał widząc jego paszport na stoliku i plik banknotów euro. Obok leżał laptop, a na ekranie widniała strona z kontem bankowym Alexa.
-Alex w co ty wpakowałeś nas? -pytał Krzysztof. —Oddałeś firmę w obce ręce. Teraz jeszcze uciekasz jak złodziej.
-Krzysztof chciałem rozwinąć swoją firmę, ale źle zainwestowałem.
-Trzeba było przyjść do mnie i Marka, a nie wplątywać się w kolejne problemy.
-Jak na problemy finansowe masz niezłe konto -rzekł Marek. —Ponad milion złotych.
-To moje konto -rzekł Aleks, zatrzaskując mu przed nosem matrycę laptopa.  
-Ten ostatni przekaz był z dziś. Pół miliona. Ciekawy jestem, kto był tak hojny? Może firma? Jesteś wystarczająco cwany, żeby torbami wynosić pieniądze firmowe.
-To jest bezczelność Marek -stanęła w obronie brata Paulina.
-To niech pokaże, kto jest tym sponsorem -odparł narzeczonej. —Skoro nie ma nic na sumieniu, nie powinien niczego się obawiać.
-Marek ma rację -odezwał się Krzysztof. —Udowodnij swoją niewinność albo będzie oznaczać, że masz coś do ukrycia.
-Od nas ma te pieniądze Marek -odezwała się za brata Paulina. —Zerwałam jedną z lokat.
-Co zrobiłaś? -zapytał cicho jak na zaistniałą sytuację. —To jakiś żart? Reszta to też nasza? Założę się, że ostanie wydatki ślubne to tak naprawdę Alex. 
-Możesz chyba mu pomóc. Niedługo będziemy rodziną. A Alex musi wyjechać. Ma dług u jakichś podejrzanych typków.
-Paula to się nazywa kradzież, a nie pomoc -wtrącił brutalnie. — I gdyby sytuacja była odwrotna i to Alex musiał mi pomóc, to palcem by nawet nie kiwną. Doniósłby jeszcze ojcu o tym, jaki to jestem nieodpowiedzialny. Spójrz, jak teraz uśmiecha się cwaniacko. W dodatku musiałaś mój podpis podrobić.
-Aleks odda ci jak tylko stanie na nogi -mówiła obrażonym tonem i jakby nie widziała nic złego w swoim i brata zachowaniu.
-Nie Paula. Wszystko ma wrócić na moje konto jeszcze dzisiaj. Inaczej oskarżę was o kradzież i fałszerstwo.
-Nie zrobisz tego Marek. Jestem twoją narzeczoną.
- Zrobię. I jeszcze jedno Paula. Zapomnij o ślubie. Po raz kolejny udowodniłaś, kto jest dla ciebie najważniejszy. Poza tym nie mogę ożenić się, z kimś, kto jest tak podły i złodziejem. Masz dzień na wyniesienie się z mojego domu.
-Chyba żartujesz? Krzysztof możesz coś mu powiedzieć -zażądała zbyt ostro.
-Zgadzam się z Markiem Paulino -odparł niedoszły teść. —Oboje mnie rozczarowaliście.



niedziela, 9 lutego 2020

Przemiana mini o Uli i Marku 1/3


Rozmowa Uli z Markiem na temat pocałunku z wigilii nie kleiła się od początku. W dodatku coś im zawsze przeszkadzało. Marek chciał jej powiedzieć, że był to przypadek i oboje powinni jak najszybciej zapomnieć o tym, ale jak tylko zaczynał coś mówić, wychodziło odwrotnie.  Ula natomiast w przeciwieństwie do szefa była przekonana, że usłyszy, że było to coś ważnego. Kiedy już wydawało się Markowi, że dobrnął do końca, Ula nieoczekiwanie przerwała rozmowę i wyszła z jego gabinetu. Kiedy wróciła Marek zajęty już był rozmową z narzeczoną, to nie chciała im przeszkadzać.
Kolejna kłótni pomiędzy Pauliną i Markiem trwała już pewien czas. Febo miała pretensję do narzeczonego o to, że ma czas na wszystko i dla wszystkich tylko nie dla niej i dla ich związku. Zza drzwi przysłuchiwała się tym wymianom zdań Ula, ale nie ujawniała swojej obecności. W pewnym momencie Paulina otworzyła szerzej drzwi i miała już wyjść, ale zawróciła.
-Wszyscy są ważniejsi Marek. Nawet brzydula -mówił z wyrzutami Febo.
-Brzydula!? Nawet o nią jesteś zazdrosna -odparł Marek ze złością i kpiną. —Zwariowałaś!? Nic mnie z nią nie łączy. Absolutnie nic!
Z tą samą chwilą Ula Cieplak firmowa brzydula pojawiła się w drzwiach. Choć Marek patrzył na nią z daleka, zauważył, jak bardzo ją skrzywdził.


-Ula -zaczął, ale jego asystentka uciekła z sekretariatu wprost do wolnej windy. Szybko nacisnęła guzik z zerem, a ostatnim widokiem, jaki dojrzała był wybiegający z sekretariatu Marek.
Teraz już wiem, co tak naprawdę o mnie sądzi. Jestem dla niego brzydulą.  Myślałam, że chociaż on jest inny i nie mówi tak o mnie. I zrozumiałam w końcu, to co chciał powiedzieć mi przez cały dzień. Jestem naiwną idiotką, bo myślałam, że może być inaczej. Po co były te kwiaty i po co ja wracałam. Powinnam posłuchać Maćka i Ali. Poniekąd sama jestem sobie winna, bo wróciłam. Teraz będzie to koniec. Wrócę do firmy tylko po swoje rzeczy.  

Nie marnując czasu i ku zakazowi Pauliny Marek pobiegł za nią. Zanim jednak dobiegł do windy, ona zjeżdżała na dół. Później, gdy i on zjechał do holu i za wskazówkami ochroniarza wyszedł na dwór po Uli nie było śladu.
Co ja miałem jej w ogóle po takim czymś powiedzieć -myślał, rozglądając się po okolicy. Zraniłem ją w najgorszy z najgorszych sposobów. Tyle razy upominałem, że Ula to nie żadna brzydula, tylko Ula a teraz sam tak powiedziałem. Pewnie myśli, że jak tak zawsze o niej, a przecież tylko ten jeden raz w złości tak powiedziałem. To już koniec. Ona nie wybaczy mi tego. Ja sam sobie nie mogę wybaczyć. I ja bym nie wybaczył.
Ula tymczasem nie zabierając ani płaszcza, ani torebki czy czapki wybiegła z firmy i skręciła w lewo w stronę parku. Musiała tylko przebiec jedną z mniejszych uliczek, aby tam się znaleźć. Miała jednak pecha, bo na ulicy upuściła okulary i gdy podnosiła je, to o mały włos nie wpadłaby pod auto. Samochód na szczęście szybko nie jechał i wyhamował tuż przed nią. Chwilę później wyskoczył z niego kierowca i pasażer.
-Jak idziesz? Życie ci niemiłe? -zapytał kierowca czerwonego BMW.
-Lepiej, żebym zginęła, umarła, przepadła. Moje życie to jedne wielkie pasmo niepowodzeń, krzywd i rozczarowań -odparła, wycierając oczy.
-Zawsze jest jakieś rozwiązanie na problemy -mówił nieznajomy.
-Z tego nie ma. Ktoś, komu ufałam właśnie mnie rozczarował.
-Jakiś facet znaczy? -rzekł drugi.
-Mój szef. Przypadkiem usłyszałam, to co naprawdę myśli o mnie.
-Takie dowiadywanie się jest niestety, ale najgorsze -stwierdził pasażer auta.
-Nie pracujesz przypadkiem w F&D? -pytał kierowca. —Twarz mi taka znajoma.
-Tak. Zna pan kogoś od nas.
-Bywaliśmy u was. Konkretnie to jesteśmy znajomymi projektanta i zajmowaliśmy się stylizacją fryzur na pokaz F&D Sportivo.
-Coś sobie przypominam. Chyba nawet dawałam wam umowy. Jeden z was to Filip.
-Dokładnie to ja, a to Mateusz. Para gejów fryzjerów.
-A ja jestem firmową brzydulą. Co gorsze? -pytała, jakby się z nimi licytowała.
-To, dlaczego nic z tym nie zrobisz? -pytał Filip.
-A, co ja mogę? Taka już jestem. Taka się urodziłam.
-Nie ma brzydkich ludzi, tylko są źle ubrani albo z niedopasowaną fryzurą -mówił Mateusz. —Ty powinnaś zmienić fryzurę i styl ubioru.
-Obawiam się, że ja jestem beznadziejnym przypadkiem.
-Więcej optymizmu. My z Filipem lubimy wyzwania. Tam jest nasze studio i wszystko to, co będzie nam potrzebne. Pomożemy ci. Jak ci na imię?
-Ula.
-Ula czas na zmiany -mówił Filip. —Jutro nikt we firmie cię nie rozpozna. Dasz Markowi małą nauczkę.

Po pół godzinie Ula siedziała przed wielkim lustrem z umytą już głową, a nowi znajomi dyskutowali nad odpowiednią dla niej fryzurą. 


W międzyczasie zadzwoniła jeszcze do Wioletty z prośbą, aby uporządkowała jej biurko i powiedziała Markowi, że będzie jutro. Nawet po rzeczy nie zamierzała wracać.  Do domu również zadzwoniła, aby powiadomić ojca i rodzeństwo o tym, że jest u fryzjera i żeby przygotowali się na mały szok. Kiedy Mateusz przycinał jej włosy, Filip w tym czasie poszedł do butiku obok i przyniósł jej nową kurtkę dżinsy i sweterek.
-Tu masz Ula nowe ubrania.
-Nie trzeba. Mogę zostać w tym, czym jestem. I tak robicie dla mnie dużo.
-Trzeba. Jak się zmieniać, to się zmieniać.
Godzinę później fryzura Uli była gotowa i mogła przymierzyć to, co przyniósł Filip. Wszystkiego dopełnił makijaż wykonany przez ich pracownicę Monikę.
-Cudownie wyglądasz Ula -zachwycała się cała trójka, gdy na zapleczu przebrała się.
-Tylko czy to jeszcze ja.
-Dopiero teraz to ty.
-Jeszcze tylko optyk. I nie chcemy słyszeć sprzeciwu. Aparat ci zostawimy, bo musisz odpowiedni czas nosić.
-Jak ja się wam odwdzięczę? -pytała, patrząc ciągle w lustro. —To znaczy, ile płacę? Nic nie ustaliliśmy.
-Nic nie płacisz Ula. Potraktuj to jako prezent od nas.
Po powrocie do domu rodzina tak jak przypuszczała, patrzyła na nią z niedowierzaniem. Podobnie jak Maciek. Jemu również powiedziała o wydarzeniach z firmy. Przyjaciel gotów był nawet pojechać nazajutrz do firmy i inaczej sprawę załatwić. Ula powstrzymała go kłamiąc, że najgorszą karą dla niego będzie, jak zatrzyma weksle. Wieczorem napisała wypowiedzenie z pracy i zapakowała je wraz z wekslami.
Teraz przede mną najtrudniejsza rzecz. Muszę zapomnieć o Marku i nauczyć się żyć bez niego.
Marek tymczasem po powrocie do biura ochoty na rozmowę z nikim nie miał, a kolejka była długa. Pshemko, Wiola, Paula i Sebastian. Zamknął się w biurze i otworzył butelkę koniaku. Nawet Wiola wiadomość od Uli przekazała mu przez drzwi. Podobnie odprawił Paulinę, która przyszła spytać, o której wracając do domu. Z Sebastianem, który zdążył dowiedzieć się co się stało rozmawiał zaś telefonicznie.
-Marek głupio wyszło, ale to nie powód, żebyś zamykał się i upijał w samotności.
-Seba słyszysz, co mówisz? – pytał zezłoszczony na przyjaciela. —Jakie głupio. Obraziłem ją. Raz jedyny tak ją nazwałem i od razu usłyszała. Teraz to już naprawdę koniec.  
-Nie możesz się poddawać Marek. Jedziecie na tym samym wózku. Spotkaj się z nią i powiedz, że jak wyjdą na jaw wasze kredyty to i ona będzie pogrążona. Straci pracę, a ma chorego ojca i rodzeństwo. Albo zaszantażuj ją.
-Seba, o czym ty w ogóle mówisz? Ja ją zraniłem. Będzie dobrze, jak w ogóle będzie chciała jeszcze mnie widzieć i oglądać. Ja na jej miejscu nie chciałby.
-Ma swoje rzeczy w biurze, to wróci.
-Albo Maćka przyśle.
-To pojedziesz do niej. Marek ty musisz pogodzić się z nią. Inaczej wszyscy źle wyjdą na tym.
-Jedynie co muszę to przeprosić ją Seba. A tak w ogóle to mi przeszkadzasz. Cześć -dodał i zakończył rozmowę. Wyłączył jeszcze telefon komórkowy, a przy służbowym odłożył słuchawkę.
Po osiemnastej zamówił sobie coś do jedzenia, wyłączył ponownie telefon i położył się spać.



Następnego dnia do pracy Ula szła pewniejsza. Czuła się jakby wypiła, jakiś napój dodając mocy. Przed wejściem do biurowca spojrzała na cały budynek i pewnym krokiem przekroczyła próg. Równie pewnie szła do pulpitu recepcjonistki Ani.
Po raz ostatni odbieram klucze i listy. Za godzinę już mnie tu nie będzie.
-Cześć Ania -przywitała się z koleżanką. —Dasz mi klucze i korespondencję do Marka.
-Ula? Ależ się zmieniłaś. To, dlatego wczoraj nie było cię popołudniem?
-Dokładnie. Postanowiłam w końcu zrobić coś dla siebie. Dasz mi to o, co prosiłam?
-Marek przyszedł kwadrans temu i wszystko wziął. Chyba tu spał, bo z góry zjechał i jest tak samo ubrany, jak wczoraj. No i pokłócił się znowu z Pauliną.
-Nic nowego -odparła.
Wjechanie na piąte piętro długo nie trwało. Kiedy weszła do sekretariatu, drzwi do gabinetu były lekko uchylone i Marek usłyszał obecność kogoś. Wiolettę z miejsca wykluczył, bo było dopiero za piętnaście ósma, a Kubasińska miała to do siebie, że zawsze się spóźniała. Kiedy wszedł, jakaś kobieta w jasnych włosach stał tyłem do niego i rozbierała się z kurtki.


-Ula? To naprawdę ty? -zapytał, gdy się obróciła.
-Ja. Przyniosłam swoje wypowiedzenie z pracy i weksle.
-Wyglądasz
-Daruj sobie -weszła mu w słowo. —Mamy sprawy służbowe do załatwienia.
-Daj mi wytłumaczyć Ula. Wczoraj Paula mnie zdenerwowała. Powiedziałem to w nerwach. Uwierz mi.
-Nie Marek. Wczoraj dowiedziałam się prawdy i lepiej będzie, jak zniknę z waszego życia.  I nie utrudniaj mi tego.

niedziela, 2 lutego 2020

Sny -mini o Uli i Marku





Katedra Narodzin ŚW. Marii w Mediolanie prezentowała się w tą słoneczną czerwcową sobotę okazale. Środek był równie imponujący. Tego dnia dodatkowo każdą ławkę przyozdabiała biała róża a przy ołtarzu bukiety z lilii. Można było również dostrzec dwa stare i ręcznie zdobione klęczniki dla młodej pary i cztery krzesełka. Dwa dla nich i dwa dla świadków. Już półgodziny przed dwunastą zaczęły nadjeżdżać samochody z gośćmi weselnymi. W jednym z nich przyjechał pan młody w eleganckim fraku i wraz z rodzicami poszedł przed ołtarz, aby poczekać na przybycie panny młodej. Ta zaś pojawiła się pięć minut przed czasem w towarzystwie swojego brata, który prowadził ją do ołtarza. Idąc po białym dywanie obsypanym czerwonymi płatkami róż, rozglądała się po katedrze z niesmakiem. Katedra mogła pomieścić nawet 40 000 tysięcy osób, a teraz było ich zaledwie 300. Zaproszeń oczywiście wysłała dwa razy tyle, ale polowa gości zrezygnowała z wyjazdu.
Powinnam prędzej pomyśleć o tym -pomyślała, patrząc na garstkę osób ściśniętych w pierwszych ławkach katedry.
-Marek to garstka naszych gości. Oni są tylko tłem.
-Mówiłem ci, że to był zły pomysł Paula -rzekł z sarkazmem Marek.
-Możesz oszczędzić mi uszczypliwość -syknęła.
Ślub do czasu, kiedy kapłan zakładał im ślubną stułę na dłonie, przebiegał bez zakłóceń.




-Marek mówiłeś, że mnie kochasz. Jeszcze niedawno -usłyszeli z końcowych ławek z gośćmi głos Uli Cieplak.
-Co ona tu robi?! -zapytała z wyrzutem swojego ciągle narzeczonego. —Miałeś ją nie zapraszać!
-Paula Ula to moja przyjaciółka
-Marek będziemy mieć dziecko. To stało się na wyjeździe.
-Nieeeeeeeeeeeee -rozległ się krzyk Febo, po sypialni.



-Paula co się stało? -zapytał Marek.
-Jestem w domu -odparła z ulgą.
-A gdzie miałabyś być?
-W katedrze na naszym ślubie. Śniło mi się, że Cieplak przerwała nasz ślub i powiedziała, że będziecie mieć dziecko i stało się to na wyjedzie.
-Paula, o co ty mnie osądzasz znowu.
-Jeśli chodzi o ciebie, wszystkiego można się spodziewać.
-Paula jest przed pierwszą, wczoraj wróciłem z objazdu szwalni, jutro czeka mnie kolejny ciężki dzień. Muszę się przespać choć chwilę.
-Odmów Cieplak wyjazdu na nasz ślub. Wyślij ją gdzieś albo zawal pracą. Będę spokojniejsza -mówiła rozkazująco.
-Paula mówiłem ci, że gdyby waliło się i paliło, to nasz ślub odbędzie się bez przeszkód -kłamał po raz drugi w ciągu ostatnich niecałych 24 godzin. —Śpij spokojnie. Dla większego efektu cmoknął w policzek.
Na większe czułości nie miał ochoty. Tak jak zasypiać obok niej. Nie chciał jednak wzbudzać w niej podejrzeń. Wystarczyło mu, że po powrocie ze SPA zrobiła mu awanturę o romans z Anią. Wspólne wyjście na lunch, a później, gdy przymierzała welon po babci i zapewniał o swojej miłości trochę ją udobruchał. 
Po tak udanym popołudniu Febo liczyła na przyjemny wieczór, ale gdy po dziesiątej kładli się spać Marek w planach upojnej nocy nie miał.
-Paulino dwie poprzednie noce źle spałem -kłamał bez zająknięcia. —Sama wiesz, że mam trudności zasypiania w hotelowych pokojach. A jutro z Ulą musimy popracować nad raportem. Ulę  dzisiaj rozbolała głowa i szybciej poszła do domu.
-Znowu ta Cieplak -odburknęła. Kiedy ostatni raz kochaliśmy się Marek?
-To już nie jest dla ciebie Ulą? -zapytał, nawiązując go rozmowy sprzed wyjazdu, kiedy nazwała ją właśnie Ulą.
-Dobranoc -odparła, przewracając się plecami do Marka.

Po niecałej półgodzinie Paula już miarowo oddychała i zasnęła ponownie. W przeciwieństwie do Marka, bo zasnąć nie potrafił. Poprzedniej nocy spał w ramionach Uli, było mu przyjemnie i wracał wspomnieniami do tej nocy i całego wyjazdu.



To jak znalazła się w pobliżu małego kościółka Paulina nie wiedziała. Nawet w takich miejscach nie bywała. Zainteresowały ją za to wystroje aut stojących na parkingu, bo wskazywały na jakiś ślub. Dziwiła się, że obok tych luksusowych za 300 tyś. stały również te, które można było kupić za parę tysięcy.  Do kościoła weszła z  ciekawości kto bierze ślub. Mały uroczy kościółek wypełniony był prawie po brzegi i miejsc siedzących było mało. Pary młodej jeszcze przy ołtarzu nie było. 
-Kiedy mają przyjechać przyszli małżonkowie? -zapytała jakiejś kobiety.
-Już są. W zakrystii składają podpisy.
Wkrótce z pomieszczenia wyszła Wioletta Kubasińska pod rękę z Sebastianem Olszańskim. Wioletta ubrana była w jasną sukienkę z ozdobą we włosach i z daleka wyglądała na pannę młodą.  Z tą samą chwilą Febo znalazła w ostatniej ławce miejsce, choć dobrego widoku na ołtarz nie miała. Parę minut później po kościele rozbrzmiała pieśń na wejście kapłana. Kiedy organy ucichły rozpoczęła się msza.
-Zgromadziliśmy się tutaj, aby połączyć świętym węzłem małżeńskim Urszulę i Marka -rzekł kapłan po powitaniu wiernych formułką z księgi mszału.
Po tych słowach Febo podeszła bliżej ołtarza, a jej czarne przewidywania się sprawdziły. 



W pierwszej ławce siedzieli Dobrzańscy i odezwała się do nich.
-Co się tu dzieje Helenko?
-Marek w końcu się żeni. Tyle czasu czekaliśmy -mówiła z nieukrywaną radością.
-Ula to taka dobra dziewczyna. Da szczęście naszemu synowi -zawtórował żonie Krzysztof.
-Czyż Urszula nie wygląda pięknie Bella -westchnął mistrz. 
-Marek nie. Nie, nie...
-Paula obudź się -mówił ktoś, trącając za ramię. —Co tym razem? Jest po trzeciej.  Znowu przyśnił ci się odwołany ślub?
-To było jeszcze gorsze Marek. Widziałem ciebie i brzydulę. Braliście ślub i byłeś szczęśliwi jak nigdy. Tak jak twoi rodzice.
-Paula masz jakąś obsesję. Idę spać do salonu.


Tam Marek pomimo niewygody szybko zasnął. Wkrótce i on miał swój sen.
Z pracy wyszedł zadowolony, bo udało mu się podpisać nowy kontrakt, a ojciec mu pogratulował. Po pracy wstąpił po kwiaty i gdzieś jechał. Okolica znana mu nie była. Tak jak dom, pod który podjechał. W korytarzu przywitał go merdający ogonem pies i zapachy pieczeni. Rozkładu domu nie znał, ale idąc korytarzem dotarł do kuchni. Przy stole odwrócona tyłem do niego siedziała jakaś kobieta i karmiła jakieś dziecko. Było ubrane w różowy sweterek, a na głowie widniał mały kucyk. Tym sposobem wydedukował, że to dziewczynka. Dziecko spojrzało na niego również pięknymi błękitnymi oczami, a na policzkach pojawiły się dwa dołeczki.
-Tam tata -powiedziała, wskazując paluszkiem na drzwi.
-Jesteś kochanie -usłyszał głos Uli. —Zaraz będzie obiad. Jak w pracy?
-Bardzo dobrze -odparł, przyglądając się żonie, bo wyglądała jak nie Ula.


-Obiad będzie za kwadrans. Dokończę tylko karmić małą.
-Tak Ula. Pójdę umyć jeszcze ręce -odparł, patrząc na dłoń z obrączką.
-Sprawdź jeszcze, co robią chłopcy. Adaś miał odrabiać lekcje, a przypuszczam, że Franio mu przeszkadza.
-Oczywiście kochanie.
Miał już wchodzić to pokoju, gdy poczuł, że ktoś go szturcha za ramiona.
-Marek wstawaj już po siódmej – usłyszał, a gdy otwarł ociężale oczy, ku rozpaczy zobaczył Paulinę.
-Spóźnisz się d pracy, a mówiłeś, że masz coś ważnego.
-Paula mogłaś poczekać chwilę z obudzeniem mnie. Nie wiem jak...
Jak wyglądają moi synowie i jak ma na imię córeczka -dodał w myślach. 


Prorocze sny Pauliny sprawdziły się bardzo szybko, bo już nazajutrz Marek przyznał się jej do romansu z Ulą. Nie myślała jednak, że to początek jej problemów, a wyśniony ślub oddala się. W dniu, kiedy tak wspaniałomyślnie chciała wybaczyć Markowi romans z Ulą, ten bez owijania w bawełnę powiedział jej, że ślubu nie będzie, bo kocha Ulę. To samo powiedział swojej matce. Wkrótce na Febo padły kolejne ciosy, bo Krzysztof stał się sprzymierzeńcem Uli. Po tym spróbowała skłócić Ulę z mistrzem, wmawiając mu, że to przez nią Marek odwołał ślub. Udało się jej nawet na parę dni, ale wkrótce Ula wróciła w łaski Pshemko.
Markowi tymczasem spełnienie snu oddalało się i zaczął tracić nadzieję na związek z Ulą. Zwłaszcza gdy w pobliżu niej zaczął pojawiać się Piotr Sosnowski i planowali wyjazd do Bostonu. Nadszedł w końcu dzień, kiedy los uśmiechnął się i do niego.  Choć okoliczności były dramatyczne, bo Ula, to kogo kocha zrozumiała po wypadku Marka. Przez pewien czas myślała jednak, że wszystko przepadło i Marek wrócił do byłej narzeczonej.
Pokaz F&D Gusto był nie tylko triumfem kolekcji, ale i miłości Uli i Marka. Marek nie zważając na nic wyznał miłość Uli na estradzie przez mikrofon.


Kiedy zostali sami Marek nawiązał do tego, co tkwiło w jego głowie od dawna.
-Kochanie chciałbym mieć trójkę dzieci. Najlepiej dwójkę chłopców. Frania i Adasia oraz dziewczynkę.
-Czyli wszystko ustaliłeś sam?
-Nie sam. Córeczce możesz wybrać imię. Kiedyś śniło mi się, że jesteś moją żoną i że mamy Frania i Adasia oraz córeczkę. Tylko imienia nie miała.
-Może Magdalena albo Amelka -proponowała.
-Oba imiona są piękne kochanie -odparł Marek.