niedziela, 31 maja 2020

Spotkanie po latach cz 1.

Firma Jaskólscy i spółka poszukuje kompetentnej, dyspozycyjnej pani znającej dobrze język niemiecki i umiejąca prowadzić sekretariat.
Czytając te ogłoszenie, Anna Wójcik uśmiechała się delikatnie. Od dwóch miesięcy szukała możliwości kontaktu z Jaskólskimi. Dlatego śledziła losy firmy i prezesa Wojciecha Jaskólskiego w prasie i Internecie. Chciała nawet wynająć detektywa, aby dowiedział się o jego zwyczajach. Po namyśle stwierdziła, że to zbyt ryzykowne i sama poświęciła parę dni, aby pojeździć za nim. Planu jak mogłaby się zemścić, jeszcze nie miała. Chociaż chodziło jej po głowie, aby skompromitować go w prasie lub wparować na jego ślub do kościoła, który miał odbyć się za trzy miesiące i powiedzieć o zobowiązaniach wobec dziecka. Oba pomysły odrzuciła. Pierwszy, bo nie chciała zadzierać z prasą, a drugi z powodu panny młodej. To miał być również jej dzień i jakaś tam Sandra niczemu nie była winna. Tak więc na razie chciała tylko wkraść się w jego otoczenie. Miała z nimi rachunki do wyrównania i teraz przyszedł na to czas. Zrobiła nawet pierwszy krok, bo zawarła znajomość z kuzynem Wojtka Mateuszem. Podobnie jak Wojtek chodził do jednego z klubów, a ona dosiadła się do niego. Rozmawiało się im łatwo, bo byli w jednym wieku i mieli podobne zainteresowania.
Wojciech Jaskólski miał trzydzieści cztery lata i od dwóch lat pełnił funkcję prezesa firmy zajmującej się nieruchomościami na terenie Unii Europejskiej. Miał brązowe duże, przenikliwe oczy, ciemne włosy i obecnie nosił zarost.


Wzrostu Bóg mu nie szczędził, bo było to powyżej metra osiemdziesięciu. Do tego szczupła, aczkolwiek wysportowana budowa ciała. Dziesięć lat temu był tak samo przystojny, jak teraz. Z tym że wtedy Ania wzdychała po kryjomu do niego, a teraz czuła wstręt. Nie była jedyną, która kochała się w chłopaku jej siostry. A umiał uwagę przyciągnąć zabójczym uśmiechem. Dotąd zostało mu to, bo cały czas był otoczony wianuszkiem pięknych kobiet. Głównie były to celebrytki. Choć nie gardził zwykłymi dziewczynami. Nigdy nie związał się z nikim na stałe. Dopiero teraz i głównie po namowach rodziców, którzy chcieliby doczekać się wnuka.
- Kiedy znajdziesz sobie kogoś porządnego -mawiał niegdyś jego ojciec. —Taką kobietę, która ma mózg i umie z niego korzystać. Inne walory nie są ważne synu.
-Pracuję nad tym tato. Chcę poznać kogoś, z kim będę tak długo szczęśliwy, jak ty z mamą -mówił w takich sytuacjach.  
-Tylko sprawdź dokładnie, co ona będzie widziała w tobie. Firmę czy ciebie. I pamiętaj, że z ładnego talerza się nie najesz.
W tym musiał przyznać rację ojcu. Był podatny na wdzięki kobiet, a nie na inteligencję. Kiedy więc przyprowadził im Sandrę, nawet bez pytania wiedział, że rodzice są rozczarowani.

Z telefonem do firmy Ania nie czekała i zadzwoniła tuż po przeczytaniu ogłoszenia. Od razu umówiła się na rozmowę kwalifikacyjną. Później wydrukowała CV i przygotowała resztę dokumentów. Na rozmowę szła zdenerwowana, bo mógł ją poznać i nici z planu. Pocieszała się tym, że tylko dwa razy widzieli się i to przelotnie. Była wtedy podlotkiem i miała myszowaty kolor włosów, a teraz kobiece kształty i kasztanowe włosy. W zanadrzu miała Mateusza, bo obiecał jej, że wspomni kuzynowi o niej. Chłopak był tak samo przystojny, jak starszy kuzyn, ale brakowało mu tego czegoś, co miał Wojtek dziesięć lat temu.
Kiedy pojawiła się w biurze i powiedziała sekretarce, że była umówiona, kobieta poszła do przeszklonych drzwi z napisem prezes i zapukała. Chwilę później usłyszała miłe proszę. Przez plecy sekretarki widziała, jak po zaanonsowaniu jej wstaje z krzesełka i zapina guzik od marynarki. 
-Dzień dobry panu. Anna Wójcik -przywitała się, wyciągając rękę. Kiedy ich dłonie zetknęły się już, poczuła dreszcze. Jego dłoń była przyjemnie ciepła, a uścisk nie za mocny. Ale nie tylko dotyk spowodował drżenie. Wystarczył jego widok. Choć ostatnio wiele razy oglądała go na zdjęciach, to co innego było oglądać go na żywo.
-Witam. Jest pani bardzo punktualna. To się chwali. Wojciech Jaskólski. Proszę siadać.
-Dziękuję. Proszę moje CV i inne dokumenty -mówiła, oddając mu teczkę.
-Znałem kiedyś jedną Kasię Wójcik -oznajmił jej nieoczekiwanie. —Miała siostrę. Chyba Annę albo Hannę.
-Wójcików w Polsce jest cała masa. Jak imion Katarzyna. Jest tak samo popularne, jak Anna. A ja nie mam siostry. Tylko dwóch braci. Marcina i Krzysia -skłamała na doczekaniu.
-Rozumiem. Zastanawiałem się, jak wygląda koleżanka Mateusza. Rzadko zainteresuje się jakąś dziewczyną.
-Mam uznać to za komplement panie Jaskólski?
-W samej rzeczy.
Po kwadransie żegnała się z nim.  Na odejście obiecał, że w ciągu dwóch dni odezwie się. Stało się to już następnego dnia. Kolejnego miała pojawić się w firmie.
Szykując się do pracy, wróciła myślami do czasu sprzed ponad dwóch miesięcy, kiedy któregoś dnia przeglądała rzeczy siostry. Znalazła wtedy jej stary notes i listy sprzed niespełna dziesięciu lat. Wtedy dowiedziała się, że obiekt jej westchnień było ostatnią świnią i zostawił ją samą z kłopotem. Siostra próbowała wtedy popełnić samobójstwo.  Od tego desperackiego kroku, uchroniło ją przyjście Ani ze szkoły. Więcej razy nie próbowała, bo zabiłaby nie tylko siebie, ale i dziecko. A ona albo trafiłaby do domu dziecka, albo musiała pojechać do Niemiec do rodziny matki. Z nimi nie mieli dobrego kontaktu, bo ciągle mieli żal do ich matki, że poślubiła Polaka, a nie bogatego Niemca. Nawet po pogrzebie córki nie powiedzieli nic na ten temat. Rodzice byli zgodnym małżeństwem i przeżyli ze sobą dwadzieścia pięć lat. Jadąc jednak na wycieczkę z okazji rocznicy ślubu, zginęli oboje w wypadku samochodowym. Bliskiej rodziny od strony ojca nie mieli. Byli tylko dalsi kuzynowie. Kasia miała już dwadzieścia cztery lat i mogła zająć się czternastoletnią siostrą. Pomagała im przybrana babci pani Basia. Przez kolejne lata, źle się im nie żyło. Nawet po urodzeniu Marty było dobrze. Kolejny cios przyszedł nieoczekiwanie, bo któregoś dnia Kasia zasłabła w centrum handlowym na zakupach i po operacji zapadła w śpiączkę, w której była do teraz.  Lecz lekarze byli dobrej myśli. Tym samym opieka nad Martą spadła na nią, a historia zatoczyła koło. Ania wiele razy mówiła siostrze, aby w końcu odpoczęła i zajęła się sobą, bo od 10 lat tylko pracuje. Przede wszystkim miała pójść do lekarza i sprawdzić skąd ma te zawroty głowy. Kasia nie słuchała jej. W sprawie alimentów była równie nieugięta i nic od niego nie chciała. Kto jest ojcem Marty Ania długo nie wiedziała. Dopiero niedawno, odkryła prawdę. 

Przez pierwszy tydzień Ania wdrażała się w obowiązki sekretarki zastępcy prezesa. Miał nim zostać starszy brat Mateusza Kamil. W przeciwieństwie do pozostałych Jaskólskch dobrego wrażenia nie zrobił. Był zimny, wyniosły z zaciętym wyrazem twarzy i równolatkiem Wojtka. Kamil urodził się tylko osiem miesięcy prędzej. Ania starając się o pracę liczyła, że będzie sekretarką prezesa, a nie tylko vice. O tym dowiedziała się jeszcze tego samego dnia, gdy była na rozmowie. Trochę krzyżowało jej to plany. Ale i znalazła dobre strony, takiej konfiguracji, bo nie musiała oglądać Wojtka przez cały czas. Mogła i ze spokojem zaplanować zemstę. Z oglądaniem Wojtka do końca nie było tak jak myślała. Codziennie chodziła do jego gabinetu i pomagała w tłumaczeniach. Podczas jednej z wizyt w dwa tygodnie po rozpoczęciu pracy w jego biurze spotkała Sandrę Malec byłą Miss Poznania i finalistkę konkursu piękności na szczeblu krajowym oraz modelkę. Prywatnie narzeczoną Wojtka. Kobieta od razu dokładnie obejrzała nową pracownicę i oceniła. Ania Wójcik do piękności nie należała, ale nie była też brzydka. Jej atutem były długie kręcone kasztanowe włosy i duże brązowe oczy.


Sama była farbowaną blondynką z prostymi włosami i małymi zielonymi oczami. Figurą ją jednak przebijała, bo miała ponad metr siedemdziesiąt i figurę 92-60-90. Ania natomiast była dużo niższa i nie tak kształtna. Mimoto postanowiła na nią uważać. Nie uspokajał ją fakt, że była już zaręczona z Wojtkiem, a do ślubu trwały przygotowania. Zawsze mogło stać się coś nieprzewidzianego. Zwłaszcza że dowiedziała się, że narzeczony wybiera się z Anią na trzy dni do Monachium w delegację. Sama chętnie by pojechała, ale była modelką i miała zaplanowaną sesję.
-Wyjazd szykuje się nam -oznajmił jej, gdy zapoznał obie kobiety. —Do Monachium na trzy dni. Samolot mamy rano w piątek a powrót popołudniu w niedzielę. W piątek będziemy mieć trzy spotkania, w sobotę do późnego popołudnia wolne. Będziesz mogła skorzystać z atrakcji hotelu, a wieczorem mały bankiet. Wracamy w niedzielę popołudniowym lotem.
-Rozumiem. Mam jakoś szczególnie się przygotować?
-Nie. Weź tylko jakąś sukienkę na bankiet.
Wyjazd zbytnio nie koligował jej z opieką nad siostrzenicą Kasią, bo miała gdzie ją zostawić. Ciągle miały przyszywaną babcię panią Basię, a Marta miała przyjaciółkę w tym samym bloku, u której mogłaby przenocować dwie noce.  
Ze swoją ostrożnością Sandra się nie myliła, bo Ania już od pierwszej rozmowy zrobiła na nim wielkie wrażenie. Nie tylko inteligencją, ale urodą. Burza loków opadała jej na ramiona, a na twarzy widniał delikatny makijaż. Ale miał swoje zasady, że nie romansował z podwładnymi. W przeciwieństwie do jego wuja i kuzyna.
Trzy dni później wylecieli do Monachium. W pierwszym dni tak jak zapowiedział Wojtek, mieli trzy spotkania z przerwą na obiad. Na spotkaniach Ania świetnie radziła sobie z językiem niemieckim. Jeden z ich rozmówców pochwalił ją nawet twierdząc, że mówi z idealnym akcentem i nawet rodowici Niemcy mówią gorzej. Chciała już powiedzieć, że jej mama była z Frankfurtu, ale przypomniało się jej, że Wojtek siedzi o bok. Mógł skojarzyć fakty, że jej mama i Kasi była również Niemką i z planu zemsty nic by nie wyszło.  W sobotę rano Ania szykowała się na wyjście, gdy zapukał do niej Wojtek i zaproponował swoje towarzystwo. O chęci zwiedzania miasta przez Anię dowiedział się poprzedniego dnia. On z racji, że i tak nie miał nic lepszego do roboty, postanowił wybrać się również. Towarzystwo nie bardzo jej odpowiadało, ale była w obcym mieście i byłoby jej raźniej. W planach mieli pięć miejsc w tym Victory Gate i Stare Miasto.




Przed szesnastą wrócili do hotelu. Po chwili odpoczynku o osiemnastej wyjechali na bankiet wieńczący podpisanie umów. Sala posiadała parkiet i można było zatańczyć. Od tańca z szefem Ania nie wymigała się. Dotyk i zmysłowy zapach jego wody po goleniu spowodował, że traciła trzeźwe myślenie. Obawiała, że zakocha się w nim jak kiedyś jej siostra. A raczej dalej kocha się w nim dalej, a tego chciała uniknąć.

Dwa dni później znalazła sposób, aby jak najszybciej rozprawić się z Wojtkiem Jaskółskim. 

sobota, 23 maja 2020

Nieudany pokaz - mini o Uli i Marku.


Dzień pokazu FD Gusto nie tylko dla Uli miał okazać się szczęśliwy. Tegoż samego dnia Paulina postanowiła polecieć do Włoch razem z Markiem. Tam już z dala od Uli Cieplak i ich znajomych ponownie związać się z Markiem. Wszystko do pewnego czasu szło według jej planu. Gdy jednak Marek nie przyjeżdżał po nią o omówionej porze, postanowiła pojechać na lotnisko sama. Marek tymczasem miał już wyjeżdżać, gdy podszedł do niego Piotr. To, co powiedział mu całkowicie zmieniło jego plany i zamiast po Febo skierował się na miejsce pokazu. Przed wyjazdem wysłał do byłej narzeczonej smsa z wiadomością, że nigdzie nie leci i że życzy jej powodzenia. Z chwilą odczytania wiadomości domyśliła się, co stoi za zmianami planów. Zmieniła równocześnie swoje plany i zamiast na lotnisko kazała zawieść się na pokaz. Po drodze mijała swój dom i odniosła walizkę. Marek również tam jechał, ale wybrał złą trasę. Było przed osiemnastą i szczyt weekendowych wyjazdów. Dodatkowo trafił na roboty drogowe i ruch odbywał się wahadłowo. Na miejsce pokazu Febo dotarła, jako pierwsza i niezatrzymana przez nikogo weszła do środka. Ci, co mijali ją, nawet nie pomyśleli o tym, bo miała prawo tu być. Bez planu, co dalej udała się do pomieszczeń, gdzie F&D miało swoją garderobę. Tam w szale agresji pocięła zarówno kreacje przeznaczone na pokaz, jak i osobiste rzeczy. Odnalazła i chabrową sukienkę Uli, którą widziała na niej rano i zniszczyła doszczętnie. Obok wisiała torebka Uli i wzięła ze sobą. Na koniec zaopatrzyła się w krawieckie nożyczki i wyszła z pomieszczenia. Na chwilę weszła do toalety i z obawy, że ktoś wejdzie, zamknęła się w jednej z kabin. Kilka minut później usłyszała dziecięcy głos.


-Ula, Ulcia. Gdzie jesteś? Zaraz masz wyjście. Wszyscy szukają cię. Jesteś tam -pytał ten ktoś nieznany Pauli, kręcąc przy okazji gałką od kabiny, gdzie ukryła się Febo.
-Cześć -rzekła do małej z uśmiechem, kiedy otwarła od środka drzwi. —Ula zaginęła?
-To jej torebka -odparła Betti, spoglądając na to, co Febo trzyma w dłoni. —Co pani jej zrobiła? I kim pani jest?
-Znajomą Uli. Mam na imię Dorota i byłam kiedyś sekretarką Uli. A mam jej torebkę, bo kazała mi przypilnować. Jak ci na imię?
-Beatka Cieplak.
-Chodź skarbie. Pójdziemy jej poszukać.
-A ma pani coś do picia?
-Przy sobie nie mam, ale widziałam automat z wodą i sokami w korytarzu. Kupię ci sok i pójdziemy poszukać Uli. A ty poczekaj tu na mnie i umyj buzię. Umazałaś się czekoladą.
Odchodząc, zauważyła przyjazd Marka.



Po wyjściu z toalety zastanawiała się, w jaki sposób mogłaby zemścić się na Uli za pomocą małej. Pomysł sam się nawinął, bo na końcu korytarza mijała małe gospodarcze pomieszczenie z gazetami i jakimiś kartonami. Na stole leżała jeszcze paczka papierosów i zapałki. Długo nie myśląc, postanowiła pociąć nożyczkami karton i rozniecić ogień. Zanim plan wprowadziła w życie, kupiła Betti soczek odkręciła zakrętkę i wsypała do butelki pół rozkruszonej tabletki uspakajającej i zamieszała. Leki te zawsze miała przy sobie, bo często miewała ataki szału, a szybko działały. Teraz tylko zmniejszyła dawkę, aby efekt był mniejszy.  Później podpaliła gazety, a gdy wyszła na korytarz, uruchomiła system sygnalizacji pożaru. Wraz z rozbiciem szybki i naciśnięciem przycisku po całym obiekcie rozbrzmiały syreny alarmowe. Ludzie w panice zaczęli się rozbiegać w różne strony. Ona sama zabierając po drodze Beatkę, wmieszała się w tłum.  Dziewczynka w panice dała się ciągnąc za rękę i wyprowadzić z miejsca pokazu. 

Ula parę minut przed alarmem nie zważając na to, że jest w sukni ślubnej, wyszła z terenu pokazu i pobiegła do pobliskiej budki telefonicznej, aby zatelefonować do Marka. Przez cały pokaz wypatrywała go, ale bez skutku i telefon do niego było ostatnią deską ratunku. 



Chciała powiedzieć mu, aby nie wyjeżdżał. Telefonu jednak nie odebrał, bo wyładował się mu chwilę po wysłaniu smsa do Febo. Gdy była jeszcze na dworze zauważyła, że ludzie w panice uciekają na dwór. Co się stało dokładnie nie wiedziała, ale alarm nie zapowiadał nic dobrego. Marek natomiast przyszedł na pokaz chwilę przed alarmem. Jego przyjazd przez okno w toalecie zauważyła Paulina. Widziała jak szybko wyskoczył z auta i śpieszy się do wejścia. To jeszcze bardziej ją rozwścieczyło.
Gdy sytuacja została opanowana, a gazety i kartony ugaszono wodą, okazało się, że nie ma nigdzie Beatki. Jej rodzina wraz z paroma osobami przeszukała każde pomieszczenie, ale żadnego tropu nie znaleziono. 
W garderobie F&D tymczasem odkryto poniszczone rzeczy.


-Kto to zrobił? -pytał mistrz, trzymając się kurczowo zniszczonych kreacji. —Co za podlec tak potraktował moje dzieła?
-Ja nie -rzekła Wioletta. —Wszyscy widzieli, że byłam na scenie. Mam no te na a –mówiła, pstrykając palcami, jakby miało ułatwić jej przypomnienie słowa.
-Alibi Wiola –rzekł Sebastian. Masz jakichś wrogów Pshemko?
-Żeby to jednego.
-To tylko część kreacji. Reszta ocalała, bo modelki i modele mieli na sobie i nie ma nad czym ubolewać.
-A pokaz? -pytał niepocieszony słowami kadrowego. — Urszula nie zdążyła zaprezentować sukni ślubnej. A to dzieło mojego życia.
-Jeszcze ujrzy światło dzienne. Może na własnym ślubie. Ona zerwała z tym doktorkiem, a Marek ciągle ją kocha. Własny ślub to najlepszy moment na zaprezentowanie sukni -przekonywał kadrowy.
- Może masz i rację. My tu gadu, gadu a siostra Urszuli przepadła -dodał przytomnie i już bez użalania się nad swoim losem.
-Pewnie wyszła za tłumem i pogubiła się na ulicy -stwierdziła Wiola. —Nie będzie nawet wiadomo, gdzie jej szukać.

Paulina tymczasem poszła do parku po drugiej stronie ulicy i usiadła na jednej z ławek. Aby przekonać Betti, że szukają Uli udawała, że dzwoni do niej.  Po kwadransie, kiedy leki uspakajające zaczęły działać, wzięła za rękę i poszła kawałek dalej, gdzie nie było tyle ludzi. Później, gdy Betti jeszcze bardziej odpłynęła, odeszła. Chwilę później znowu była w pobliżu miejsca pokazu i odnalazła auto Marka. Zaparkował tak, że od strony pasażera był płotek i drzewa i mogła tam ze spokojem przykucnąć i poprzebijać opony nożyczkami wziętymi z garderoby. Udało się jej i porysować i przedziurawić karoserię. Kolejnym jej krokiem było ukrycie się na jakiś czas. Wybrała pierwszy napotkany trzy gwiazdkowy dla niepoznaki hotel.


Beatką zainteresowali się spacerowicze. Ale nie na długo, bo na alejkach parku pojawiła się Wioletta z Sebastianem i zajęli się nią. Policję mimo to, zdążono powiadomić, bo trzeba było wyjaśnić fakt jej stanu i to, że była sama. W międzyczasie Wiola zadzwoniła po Ulę. Ula wraz z Markiem przybiegła w pięć minut.  Równo z nimi pojawiło się dwóch policjantów, którzy mieli wezwanie na pokaz. Kiedy Betti oznajmiła im, że przyszła tu z Dorotą sekretarką Uli, wszyscy się zdziwili. Dopiero po wyjaśnieniu, że ta pani miała ciemne włosy do ramion i pokazaniu przez Wiolę zdjęcia z telefonu, okazało się, że była to Paulina Febo.  
-Ona jest szalona -orzekł Sebastian. —Założę się, że ona zniszczyła kreacje mistrza i stoi za wszczęciem alarmu.
-Nie wiadomo, do czego jest jeszcze zdolna –dodał Marek.
-Gdzie możemy znaleźć panią Febo -pytał jeden z policjantów.
-Nie wiem. Mieszka na Kopernika 8. To moja była narzeczona i jest zdolna do wszystkiego.
Na swoje pytanie, Marek odpowiedział sobie chwilę później, gdy chciał pojechać do Pauliny swoim autem. Wtedy zauważył przebite opony i  porysowaną karoserię.




Ula tymczasem próbowała znaleźć jakieś przebranie, bo ciągle miała na sobie suknię ślubną. Z pomocą przyszły modelki z innego pokazu i podarowały jej ubrania. W międzyczasie lekarz, który przyjechał na alarm pożaru, zbadał Betti. Nic groźnego nie stwierdził. Wypytał tylko, co ostatnio jadła albo piła. Gdy Beatka powiedziała, że piła sok i był gorzkawy wywnioskował, że prawdopodobnie do soku były dosypane jakieś leki uspakajające i do końca dnia może być senna.
Paulina swoją zemstą długo nie cieszyła się, bo po godzinie policja wiedziała, gdzie jej szukać. Gdy nie zastali jej w domu, wystarczyło sprawdzić, logowania jej telefonu. Ten od godziny logował się w pobliżu miejsca pokazu. Bardziej szczegółowe dane wskazywały na hotel. Febo przez ten czas zadzwoniła do brata, aby powiedzieć, co zrobiła i świadoma tego, że będzie mieć problemy, poprosiła o pomoc.  Brat obiecał przylecieć do niej najbliższym wolnym lotem, a na razie miała nie wychodzić z hotelu. Niebawem zastukała do niej policja, ale zasnęła kamiennym snem po zażyciu swoich tabletek. Kiedy w końcu dobudzili ją i wyjaśnili, o co jest oskarżona, zawieźli na komisariat. Z braku pomysłu zadzwoniła po Dobrzańskich, ale oni nie zamierzali jej pomóc i musiała czekać na brata.

Marek z Ulą z kolei w końcu mogli porozmawiać. Usiedli w pobliskiej kawiarni, zamówili po kawie i ciastku i wszystko sobie wyjaśnili.


-Przyjechałeś w końcu -mówiła. —Cały czas wypatrywałam cię.
-Piotr mnie z tej drogi głupoty i największego życiowego błędu odwiódł. Przyjechał pod mój blok i powiedział, że to mnie kochasz i że zerwałaś z nim, gdy leżałem w szpitalu. W ostatniej chwili mnie złapał. Miałem jechać już po Paulinę, a później na lotnisko.
-Będę musiała mu podziękować. Wyjazd z nim do Bostonu byłby takim samym błędem i głupotą. Kocham cię Marek. Nigdy nie przestałam.
-Tak długo czekałem, aby znowu usłyszeć od ciebie te słowa -odparł wzruszony. —Jesteś moją jedyną i największą miłością Ula. Tak bardzo cię kocham. Kocham cię całym sobą i kocham cię całą.
-Tak długo czekałam na te słowa -odparła niedawnymi słowami Marka. —Jestem tak szczęśliwa, że boję się, że może znowu coś się stać.
-Kochanie, to koniec naszych problemów i nic złego się nie stanie -zapewniał. —Zaufaj mi.

Kolejne dni były dla nich istną sielanką i nadrabiali ostatnie tygodnie. Wyjaśnili wszystkie nieporozumienia i zbiegi okoliczności. Był i czas na bardziej intymne chwile. Te mieli okazję doświadczyć trzy dni później, kiedy Marek zaprosił ją do swojego mieszkania. Idąc tam była niemal pewna, co ją czeka. Gdy obejrzała już wszystko, Marek bez pytania zaprowadził do sypialni. Przez chwilę patrzyli sobie w oczy, aby chwilę później oddać się pocałunkom. Nie minęła minuta, gdy Marek wsuwał już ręce pod bluzkę Uli, a ona nie rozpinała jego koszuli. Górna część ich odzieży szybko znalazła się na podłodze, a Marek kładł Ulę na łóżko. Z tą chwilą tak naprawdę zaczęła się gra wstępna i powoli zaczął wędrować swoimi ustami po ciele Uli. Zaczął przy ustach, a skończył przy pasku spódniczki, którą przy okazji zdjął. Teraz miał Ulę tylko w bieliźnie i aby dostosować się do sytuacji, zdjął swoje spodnie. Od tego momentu ich pieszczoty nabrały intensywności, a spełnienie miało przyjść lada moment. Kiedy zaspokoili się już, leżeli wtuleni w siebie.
-Kochanie z żadną i nigdy nie było mi tak przyjemnie, jak z tobą -szeptał do ucha. —Wiem to od czasu SPA i nie byłem przez ten czas z nikim. Nie potrafiłbym kochać z inną.
-I jak tu nie wierzyć słowom, że miłość i seks ma ze sobą wiele wspólnego kochanie.


Miesiąc później akt oskarżenia przeciwko Paulinie Febo był gotowy. Na sądzie tłumaczyła się, że działała w afekcie, panowała nad sytuacją i chciała tylko nastraszyć i zemścić się na paru osobach. Dlatego roznieciła mały ogień, dała Beatce pół tabletki i wyprowadziła w pobliże pokazu. Samochód Marka również bezpiecznie uszkodziła. Mimo to sędzia zarzucił jej umyśle niebezpieczeństwo utraty życia lub uszczerbku na zdrowiu wielu ludzi. Głównie pod uwagę brano Beatkę. Za to groziła jej kara do trzech lat pozbawienia wolności. Taką też zasądzona. Zamieniono ją jednak na prace społeczne. Musiała również sporo zapłacić za wszystkie szkody i akcje straży. Tym samym razem z bratem musieli pozbyć się akcji firmy na rzecz Dobrzańskich. Tak samo dom wrócił do Marka. Kiedy kara minęła, Paulina dołączyła do brata i na stałe wyjechała do Włoch.
W tym samym czasie okazało się, że Ula jest w ciąży. Ich pierwszy seks po pokazie zaowocował pojawieniem się na świecie Hani. Zanim nastąpiło to, to przysięgali sobie przed ołtarzem miłość, która trwała długie lata, aż do starości. Ślub był skromny, aczkolwiek bardzo wzruszający. Tego dnia również suknia mistrza ujrzała światło dzienne. Dodatkiem do niej był tylko welon.


W dwa latach po córce na świat przyszedł Fabian, a po kolejnych trzech Ignaś. Później pieluchy i noce budzenia postanowili zostawić na czas wnuków i mieć więcej czasu dla siebie.

środa, 20 maja 2020

Spotkanie w Mediolanie 4/4


Od ostatnich wydarzeń minął tydzień. Ula i Marek w tym czasie cieszyli się sobą i próbowali nie przejmować się tym, co pisze prasa. Było tak do czasu, aż nie odkryli bloga Klaudii. Modelka w szczegółach i pikantnie opisywała ich romans. Tego Marek nie zamierzał zostawić i zgłosił naruszenie prywatności na policji.


Jak dobrze znasz serial Brzydula? | sameQuizy


Późnym popołudniem  opowiedział Uli o wizycie na policji i u Klaudii w mieszkaniu.
-Powiedziała mi, że kiedy byliśmy w Mediolanie, spotkała nas wieczorem w restauracji i stąd wiedziała, gdzie jestem i z kim. Nie mogła pogodzić się z tym faktem  i dlatego wydzwaniała. Później jak wiesz,  powiedziałem jej kilka dość niemiłych zdań.
-I znalazła  sposób na zemstę –dokończyła Ula.
-Dokładnie tak.  Robiła to wszystko, aby zniszczyć nasze plany. Ale będzie mieć troszkę problemów i  nauczkę.  Mogę oskarżyć ją o dręczenie prasowe. Zapowiedziałem jej, że jak jeszcze raz wyskoczy z czymś takim, skorzystam z prawa. Chyba przestraszyła się, bo spytała policjanta, co jej grozi.
-Oby Marek, oby. 

Oprócz  Klaudii w ich życiu i planach matrymonialnych, próbowała namieszać Paulina. W tym miała pomóc jej Dobrzańska i odwiedziła niedoszłą teściową, kiedy wróciła z mężem  z krótkiego wypoczynku.
-Heleno wiem, że jeszcze nie wszystko stracone i Marek i ja możemy być jeszcze razem -mówiła z uśmiechem w sobotnie popołudnie. —Pomimo to, co mi zrobił, kocham go dalej.
-Raczej nie tym razem Paulinko. Marek już zadecydował i nic nie zrobisz.
-Ja sama nie, ale razem możemy jeszcze coś zrobić. Musiałabyś tylko mi pomóc. Mogłabyś dawać do zrozumienia tej Cieplak, że nie jest mile widziana w rodzinie. Albo poważnie porozmawiać z Markiem, że rozczarował was.
-A ty byłabyś szczęśliwa z kimś na siłę Paulinko? Albo z litości? I po co była ta twoja konferencja?
-Byłam w desperacji. Ale teraz wszystko przemyślałam i wiem, że było to głupie. Mogłabyś powiedzieć, że straci was, jak zwiąże się z Cieplak. -Poważnie nie mówisz. Mam szantażować Marka?
-Nie szantażować. Nazwałabym perswazją.
-Nie zamierzam niczego na nim wymuszać -odparła stanowczo. —Nie zamierzam być podła. 
-To chcesz, żeby był ze mną czy z tą Cieplak.
-Paulinko z całym szacunkiem do ciebie, ale mówię nie. Nie zamierzam brać w tym udziału.   
-Rozczarowujesz mnie -wysyczała.
-Nie mniej niż ty mnie. Próbujesz po trupach dążyć do celu, a to nie jest dobry pomysł.
-A Cieplak, co zrobiła? Odebrała narzeczonego. Założę się, że widziała bogactwo Marka. Oszukiwał ją, a ona dalej chciała z nim być. Nie uważasz, że jest to podejrzane?
-Nie. Z tego, co mi wiadomo, Ula zakochała się w Marku, kiedy nie miała u niego najmniejszych szans. Jednak pokochał ją i nie zamierzam ranić go. Nie chcę stracić syna swoją postawą. Pomijając to, że dzięki niej Marek żyje. Uratowała mu życie albo uchroniła od poparzeń.
-Czyli nie pomożesz mi?
-Nie. I ta rozmowa dalszego celu nie ma. Lepiej będzie, jak wyjdziesz.
Febo dwa razy nie trzeba było powtarzać. Od niedoszłej teściowej wyszła obrażona.
Po wyjściu od Dobrzańskiej zadzwoniła do brata i umówiła się z nim na spotkanie.
-Helena nie pomoże mi Aleks. Nie zamierza ranić syn. Naprawdę grozi nam bankructwo?
-Naprawdę Paula. Źle zainwestowałem we Włoszech i za trzy miesiąc jak nie oddam kredytu bank, wystawi 40% naszych akcji na sprzedaż. Oszczędności też mało. Gdy Krzysztof dowie się, że bank jest akcjonariuszami firmy, wyleje mnie z firmy bez zastanowienia.
-To, co zrobimy? Nie zamierzam biedować.
-Nie wiem sorella. Może dom Marek ci odda i sprzedamy go za niezłą sumkę. Należy ci się zadośćuczynienie za siedem lat życia z Mareczkiem i jego zdrady. Pomyślałem jeszcze, że można by było Mareczkowi kochankę podesłać. Ula tak pobłażliwa, jak ty raczej nie będzie i rzuci go, a ty mogłabyś znowu pojawić się u jego boku.
-Tylko, kim ona miałaby być. Brzydula nie jest już brzydulą.
-Klaudia jest w Polsce i za pewną sumkę może się zgodzić. On do niej od lat ma słabość, choć inne panny odchodziły w zapomnienie.

Dwa dni później w poniedziałkowe popołudnie Ula z Markiem zaprosili na obiad Dobrzańskich. Ula na lunch szła z duszą na ramieniu. Szybko okazało się, że diabeł nie taki zły jak go malują. Dużą zasługę miała w tym Paulina, bo sama Helena mogła przekonać się, jaka jest jej pupilka, a jaka Ula.


-Pięknie wyglądacie -zagadnęła na dobry początek rozmowy.
-Dziękujemy mamo -odparł z kurtuazją syn. 
-To, jakie macie plany na najbliższą przyszłość? -pytała.
-Pytasz o plany prywatne, jak sądzę mamo?
-Dokładnie. Planujecie uczcić zaręczyny przyjęciem?
-Raczej nie. Tylko chcemy urządzić oficjalny obiad dla rodzin i przyjaciół.
-Wie, pani ja nie lubię rozgłosu, szumu -odezwała się Ula. —Już teraz stałam się medialna i źle się z tym czuję. Chociaż powinnam wiedzieć, że przy Marku to nieuniknione. Czasami żałowałam, że nie jest na przykład zwykłym kadrowym. Ale serce nie sługa. Zakochałam się w nim przy pierwszym spotkaniu. Wiem, że nie ja miałam być przy jego boku, ale naprawdę kocham go i zrobię wszystko, aby był szczęśliwy. Państwa chciałam prosić, żeby dali mi szansę, żeby udowodnić, że zasługuję na Marka i że jego majątek nie ma dla mnie znaczenia.
- O tym wiemy. Marek wiele opowiadał nam o tobie o tym, jak pomagałaś mu desperacko i o rodzinie -odparł Dobrzański. —Ktoś taki zły nie może być.
-Pomijając to, że dzięki tobie jest teraz z nami Marek. Uratowałaś mu życie. To dla nas jest najważniejsze i zawsze będziemy ci wdzięczni za to -dodała Helena.
-Dziękuję proszę pani.
Kolejnego dnia po przyjściu do pracy Wioletta miała dla nich kolorową prasę. Na okładce widniał tytuł.  „Marek Dobrzański i jego kochanki”. Resztę znaleźli na kolejnej stronie.
Do serca Marka Dobrzańskiego było wiele kobiet. I wiele z nich płakało. Ale ile kochanek było faktycznie, nie wiemy. O kilku możemy z pewnością napisać. Modelki to jedna z jego słabości. Klaudia i Dominika to rywalki nie tylko w pracy, ale i do łóżka prezesa F&D. Z piosenką Mirabellą na pewno nie łączyła go przyjaźń. Z dalszej przeszłości warto wspomnieć Julię Sławińską późniejszą dziewczynę niedoszłego szwagra i Iwoną Karasińską dawną modelką, a obecną dyrektorką targów mody. Nie można nie wspomnieć o sekretarkach Casanovy Dobrzańskiego. Dziewczyny równie szybko pojawiały się, co i znikały z firmy. Narzeczeństwo z Pauliną Febo również nie zmieniło go, bo w czasie, kiedy był zaręczony, rozwinął się jego romans ze swoją ówczesną asystentką Ulą Cieplak.  Czy teraz będzie koniec jego niewierności? Czy panna Cieplak zaciągnie go do ołtarza? Czy może narzeczeństwo skończy się jak z panną Febo?  Dziewczyny na pewno łatwo nie odpuszczą.
-Wiola wyrzuć do śmieci -rzekł jej Marek. —Miejscem na śmieci jest kosz.
-Marek na rację. Wyrzuć.

Kolejny dwa dni minęły im bez zgrzytów. Ale w piątkowe popołudnie do gabinetu Marka wparował Aleks z pretensjami, że z jego powodu Paulina wpadła w depresję. Ciągle siedzi w domu, zapuściła się, nic jej nie interesuje i że powinien zainteresować się tym. Przy okazji nadmienił, że jest jej winny zadośćuczynienie i że chociaż dom powinien jej oddać miejsce, gdzie czuła się bezpiecznie. Dla świętego spokoju zgodził się.  Z tymże zastrzegł, że oboje będą trzymać się z daleka od niego i Uli. Chwilę po odejściu Febo zadzwonił do rodziców i spytał o Paulinę i czy faktycznie jest z nią tak źle. Rodzice nic oczywiście nie wiedzieli i przy okazji powiedzieli o wizycie u nich Pauliny i o tym, że próbowała Helenę wciągnąć w odzyskanie Marka. Zaniepokojeni słowami syna postanowili sprawdzić, co się z nią dzieje.  Zwłaszcza że od paru dni nie rozmawiali ani nie pokazała się we firmie. Półgodziny po rozmowie z nimi poszedł do Aleksa. Doroty sekretarki nie a drzwi uchylone, więc słyszał, jak dzwoni telefon Aleksa i co mówi.
-Halo. Paula, gdzie się podziewasz? …. Masz w domu siedzieć, a nie chodzić po drogeriach po jakiś głupi krem do opalania. Bierz, chociaż ze sobą telefon.  Marek we wszystko uwierzył i zgodził się oddać ci dom. Teraz twoja kolej. Musisz przeprosić Helenę. … To się poświęć. Nawet jakbyś miała się płaszczyć. Zadzwonisz do nich i powiesz, jak się to źle czujesz i poproś, abyś mogła zamieszkać u nich na jakiś czas. Jak się tam zadomowisz, pomyślimy, co z tym zrobić. Musimy zdobyć te pieniądze.
To tak wygląda choroba Pauli –myślał Marek. Nic nie dostaniecie. Ani domu, ani to coś, co chcecie od rodziców wyciągnąć. Muszę zadzwonić do nich i o wszystkim opowiedzieć.  
Od Aleksa wyszedł bez słowa wyjaśnienia z Febo z tego, co usłyszał. Tak jak obiecał zadzwonił od razu do rodziców i opowiedział, co usłyszał. Ci zdążyli podjechać pod dom Aleksa, gdzie mieszkała obecnie Paulina i mimo to, że wszystko już wiedzieli, chcieli zobaczyć się z nią.  Nie musieli nawet dzwonić i wchodzić do środka, bo Paulina właśnie kończyła opalać się i wracała do domu.


-Helena, Krzysztof -rzekła na ich widok.  —Miła niespodzianka.
-Przyjechaliśmy sprawdzić, jak się czujesz i czy nie potrzebujesz czegoś -odparła Helena. —Marek mówił, że masz załamanie nerwowe, a ty nie wyglądasz na chorą Paulinko.
-Słońce to najlepsze lekarstwo na chandrę -stwierdziła z uśmiechem. —Ale problemy są.
-Może moglibyśmy jakoś pomóc -zaproponowała podchwytliwie Helena.
-Jest jedna taka rzecz.  Od Marka odeszłam z niczym, a tu u Aleksa nie chcę mieszkać. Mogłabym zatrzymać się u was na jakiś czas.
-Nic z tego -odparł jej Krzysztof. —Marek uprzedził nas o rozmowie, jaką usłyszał przypadkiem.
-Nie rozumiem, o czym mówicie?
-Aleks rozmawiał z tobą przez telefon o tym. Nie wiemy, po co wam pieniądze, ale trzeba było przyjść do nas, a nie kłamać i podstępem wyłudzać -wyjaśniła Helena. —Obrażałaś Ulę, a sama jesteś podstępna.
-Musimy poważnie porozmawiać z tobą i Aleksem. Oczekujemy was dzisiaj wieczorem na kolacji -mówił kategorycznie. —Jak się nie pojawicie, swoimi sposobami dowiem się prawdy.
Kiedy Dobrzańscy odeszli, zadzwoniła do brata i opowiedziała o ich wizycie.
  
Tymczasem plotkarski portal Pod obstrzałem dostarczył Uli i Markowi nowej dawki problemów. Tą osobą, która poinformowała ich o publikacji była Wioletta.
Stara miłość, nowe gniazdko -brzmiał tytuł pod zdjęciem Marka w towarzystwie Klaudii w krótkich włosach. Fryzurę tą modelka nosiła od tygodnia i zdjęcia miało uchodzić za wiarygodne.


Nie minął miesiąc od sensacyjnych doniesieniach o zaręczynach Uli Cieplak i Marka Dobrzańskiego a prezes firmy widziany był w towarzystwie wieloletniej kochanki Klaudii Nowickiej. Okolica, w której widziani byli przypadkowa nie była, bo tam mieści się nowe mieszkanie modelki.
-Założę się, że Klaudia stoi za tym Ula.
-Spokojnie Marek. Wiem, że wszystko, co tu piszą, jest nieprawdą.
-Oczywiście, że to fotomontaż i pomówienie. Zajmie się tym adwokat. Dość mam pisywania o mnie.
Podobnie jak sprawą Aleksa tą sprawą zajął się bezzwłocznie i zadzwonił do prawnika. Później do Klaudii.
-Chcesz wojny ze mną -zaczął bez przywitana. —Mogę zniszczyć twoją karierę jednym ruchem. Tak jak rozwinąłem ją, tak zakończę.
-Marek, co chcesz ode mnie –odparła. —Nie rozumiem.  Co zrobiłam?
-Wysłałaś zdjęcia do tego plotkarskigo portalu Pod obstrzałem z informacją, że dalej się spotykamy i wymownymi zdjęciami. Zapomniałaś, że mogę oskarżyć cię o dręczenie.
- Nie wysyłałam żadnych zdjęć Marek.  I nie zapomniałam. Nie chcę skandalu. Za dużo mogę stracić. Uwierz mi.
-Powiedzmy, że wierzę. Dowiem się, kto stoi za tym i zapłaci. Koniec z rozpisywaniem się nieprawdy o mnie.
Z tym uporał się w kolejne dwie godziny. Wtedy właśnie oddzwonił prawnik i oznajmił mu, że za publikacją zdjęć, odpowiedzialna jest Paulina. Zadzwoniła popołudniem i kazała machinę wprowadzić w ruch.
Rozmawiać z Febo przez telefon nie zamierzał tylko poczekać na kolację u rodziców i wtedy rozmówić się z rodzeństwem na wszystkie tematy. 

Na kolacji pojawiła się tylko Paulina. Gdy wraz z Ulą pojawił się u rodziców, zastał ją samotnie siedzącą na kanapie z kieliszkiem koniaku w dłoni. Od rodziców dowiedział się, że to jej trzeci kieliszek.



-Możesz tyle nie pić -zagadnął, dosiadając się.
-A, co mi pozostało. W jeden miesiąc wszystko straciłam. I ty jesteś wszystkiemu winny -mówiła, bawiąc się kieliszkiem.
-Paula są większe nieszczęścia niż odwołany ślub.
-Upokorzyłeś mnie. Zaręczyłeś się w dwa dni po naszym niedoszłym ślubie. W dodatku w Mediolanie. Poleciałeś do niej na spotkanie w dniu naszego ślubu i bawiłeś się w czasie, kiedy my mieliśmy się bawić.
-Masz pretensję o to, że cię zostawiłem czy o to, że byłem w Mediolanie? I co miały znaczyć te zdjęcia wysłane do gazety.
-Zostawiłeś mnie samą i zdruzgotaną. Zasłużyłeś razem z brzydulą na wszystko, co najgorsze.
-Sama nie jesteś. Masz brata, moich rodziców, firmę –odparł, puszczając mimo uszu jej wypowiedź.
-Nie mam firmy. Aleks źle zainwestował i stracił swoje i moje akcje. Zostało nam 10%. Reszta jest w posiadaniu jakiegoś banku -oznajmiła im zimnym, obojętnym tonem.
-Co to znaczy, że straciliście akcje? Kiedy przyjdzie Aleks -pytał Krzysztof?
-Nie przyjdzie. Popołudniem poleciał do Włoch i nie wiem, kiedy wróci.
Więcej od Pauliny tego wieczoru się nie dowiedzieli. Następnego dnia w Polsce już jej nie było.

Przez kolejne dni sprawy związane z firmą i Febo stały się pioryetetem. Marek razem z ojcem dowiedzieli się szczegółów i zaczęli zbierać pieniądze na wykup akcji od banku. Z rodzeństwem mieli wkrótce pożegnać się na dobre, bo postanowili szukać szczęścia we Włoszech. Gdy te sprawy były uporządkowane przyszedł czas, aby zająć się sprawami prywatnymi. Był koniec lipca i nic nie stało na przeszkodzie, aby jeszcze we wrześniu albo październiku zorganizować ślub. Większych problemów nie mieli, bo terminy w kościele w Rysiowie były wolne, a wesele miało być na około sześćdziesiąt osób, więc i sala się znalazła.  Dużo pomagała im Helena, która już w pełni zaakceptowała Ulę. Kiedy i te sprawy były uporządkowane Ula z Markiem wyjechali na krótki wypoczynek do Spa.
-Tu podoba mi się znacznie bardziej niż w Mediolanie Marek.
-I mamy takie same miłe wspomnienia –odparł, obejmując i całując w szyję.
-Ty tylko o jednym, a ja mam na myśli to, że przez nasze spotkanie w Mediolanie mieliśmy problemy z Klaudią i Pauliną.
-Kochanie to już przeszłość, a przed nami wspaniała przyszłość. Tę najbliższą widzę w łóżku. Mają tu duże wygodne łóżka.
-Jednak tylko jedno ci w głowie –odparł z westchnieniem, ale posłusznie oddała się pocałunkom Marka.



KONIEC.

sobota, 9 maja 2020

Spotkanie w Mediolanie cz. 3/4



Wtorkowy poranek Ula z Markiem rozpoczęli od śniadania w łóżku, a później zrobili coś, co jeszcze całkiem niedawno dla Uli było nie do pomyślenia. Pod prysznic Marek poszedł pierwszy, bo do Uli zadzwonił ojciec i chciała z nim porozmawiać. Rozmawiała parę minut, a kiedy Marek usłyszał, że skończyła rozmawiać, zawołał ją pod pretekstem podania ręcznika. Ula niczego nie podejrzewając, podała mu, a gdy tylko uchwycił jej dłoń, wciągnął do kabiny prysznicowej i pocałował w szyję.


-Marek można wiedzieć, co robisz?
-A jak myślisz -usłyszała tuż przy swoich ustach. —Chcę kochać się z tobą tutaj i teraz.
-Ale miałam kąpać się -mówiła bez przekonania.
Sprzeciw Uli nic nie dał, bo ściągał z niej biały płaszcz kąpielowy i zaczął całować usta. Pod spodem Ula nic nie miała, więc dłonie Marka powędrowały do atrybutów kobiecości Uli.
-Co ty ze mną robisz Marek -wyszeptała pomiędzy jednym a drugim pocałunkiem.
-Pytanie brzmi, co ty zrobiłaś ze mną Ula -odparł ochryple.  
Pocałunki i pieszczoty stawały się z każdą chwilą coraz bardziej gorące i gwałtowne. Przez głowę Uli przebiegły myśli, że tak wygląda ostry seks, że właśnie go uprawia i że chce tego. Ośmielona ostatnimi nocnymi godzinami odwzajemniała pieszczoty i odważyła się, aby dłonie powędrowały w stronę jego męskości. Po raz pierwszy dotykała mężczyznę w tych intymnych miejscach i mogła wyczuć efekty tego, co robi. Z chwilą, kiedy Marek podniósł ją delikatnie jak piórko i przycisnął do ściany Ula była tak samo gotowa i podniecona jak Marek. Wszedł w nią szybko, jakby bał się, że Ula się rozmyśli. Nic takiego nie stało się, bo Ula tylko na to czekał. Dla wygody oplotła nogami jego biodra, a rękoma szyję. Po chwili wytchnienia zaczął poruszać się rytmicznie, dając obojgu po raz kolejny w ciągu kilku ostatnich godzin niewiarygodną rozkosz. Niewygody było trochę, ale znaczenia dla nich to nie miało. Teraz liczyło się zaspokojenie, którego oboje doznawali.
-To było -zaczął Marek, kiedy Ula stała już na własnych nogach w brodziku prysznica.
-Niesamowite Marek -dokończyła za niego. 
-Raczej nieziemsko niesamowite Ula. 
Po tych cielesnych uciechach skorzystali z atrakcji hotelu. Z niedużego basenu oraz salonu masażu, fryzjerskiego i kosmetycznego. Z tych dwóch ostatnich miejsc skorzystała Ula. Fryzjer tylko nałożył jej farbę i rozczesał włosy, a wizażystka zrobiła delikatny makijaż. Efekt jednak był powalający. Marek cały czas towarzyszył jej i pilnował, aby zbyt dużo włosów jej nie ścieli. Tłumaczył również z języka włoskiego na polski.  
Dwie godziny później spacerowali już po mieście. Trzymali się za ręce, obsypywali pocałunkami, rozmawiali. Tym samym, jako para niczym się nie wyróżniali.


-Nie żałujesz Marek? Mogłeś teraz liczyć pieniądze ze ślubu i oglądać prezenty ślubne.
-Ula nie psuj nam humoru. I jedyne, czego żałuję, jest to, że po powrocie ze SPA nie powiedziałem prawdy.
-Możesz jeszcze wszystko stracić. Firmę, pozycję, rodziców -podpuszczała dalej.  
-Firma i pozycja nie mają dla mnie znaczenia, a rodzice, jeśli jestem dla nich ważny, będą musieli zaakceptować fakt, że ciebie kocham i będę kochał.
-Ciebie kocham -powtórzyła z rozczuleniem. —Ciągle nie mogę uwierzyć, że to do mnie.
-Skarbie będę mówił ci o tym codziennie do znudzenia. Jeśli trzeba, na cały świat rozgłoszę. Nigdy nie byłem tak szczęśliwy, jak teraz i niczego tak pewny, że cię kocham. Kocham twoje błękitne oczy, cudowny uśmiech, piękne ciało i jeszcze piękniejsze wnętrze. Twoje poczucie humoru i rozsądku. Kocham cię za to, że zawsze miałaś czas dla mnie, pomagałaś mi i nigdy nie zawiodłaś.
-A ja ciebie kocham za to, że jesteś Marek -odparła. —Nawet gdybyś był teraz żonaty, dalej kochałabym cię.
-Nie pytałem prędzej Ula, ale my się nie zabezpieczaliśmy. Chcę mieć kiedyś z tobą dzieci, ale chciałbym poczekać z rok. Marzą mi się kolejne takie noce jak ostatnia. 
-Jest taka możliwość Marek, ale na przód nie ma się co martwić.
Obiad również zjedli na mieście. Po nim Ula postanowiła kupić kilka pamiątek dla rodziny. Po kolacji Marek zabrał Ulę tak, jak obiecał na rejs po jednym z kanałów Mediolanu.


-Pięknie Marek -westchnęła Ula, patrząc na Mediolan oświetlony neonami. Marek tymczasem stał za nią, obejmował w pasie i cieszył się chwilą.  Myślał również, o czymś innym.
-Tak -odparł troszkę od niechcenia. —Kochanie mógłbym teraz paść przed tobą na kolana i poprosić o rękę, ale to nasze szczęście -usłyszała cichy głos Marka wprost do ucha. —Właśnie ci się oświadczam Ula i liczę, że nie dasz mi kosza. Jeśli chciałabyś, to powiem twojemu ojcu, co tu robiliśmy albo rzucę się we wodę.
Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, poczuła, że Marek wsuwa na jej palec pierścionek.
-Nie dajesz mi wyboru -mówiła, patrząc na swoją dłoń.
-Podoba ci się. Mało czasu miałem na wybór.
-Jest piękny. Ale, kiedy i jak kupiłeś go. Byliśmy razem cały czas. Oprócz jakiegoś kwadransa, gdy kosmetyczka zajmowała się mną, a ty wyszedłeś do toalety.
-Właśnie wtedy wyskoczyłem do jubilera. Od razu wpadł mi w oko i kupiłem. Ale nie odpowiedziałaś mi jeszcze. Ula wyjdziesz za mnie.
-Tak, tak, tak. Moje marzenia się spełniają -mówiła, wpatrując się w swojego narzeczonego. Markowi nie pozostało nic innego, jak oświadczyny przypieczętować pocałunkiem. Po powrocie oddali się ostatnim uniesieniom w czasie pobytu w Mediolanie.
Kolejnego dnia musieli wstać wcześniej, bo mieli samolot do Warszawy. W drodze na lotnisko zajęli się rozmową na temat firmy. Od Sebastiana, z którym Marek był w stałym kontakcie, wiedzieli, że Aleks panoszy się i szykuje się na przejęcie firmy. W dodatku nastawiał przeciwko im Krzysztofa twierdząc, że zabawiają się, a firma na skraju upadku.
Druga informacyjna od Olszańskiego dotyczyła odwołanego ślubu.
-Dziennikarze walą drzwiami i oknami Marek -mówił Sebastian we wtorkowe popołudnie, gdy zdzwonił się z przyjacielem. —Wszyscy chcą wiedzieć, co się stało.
-To powiedź im, że narzeczonemu się odmieniło. Albo sam powiem jutro.
-Obawiam się, że będzie za późno Marek. Paulina, aby wyjść z całej sprawy z godnością, zdążyła rozpowiedzieć, że to ona odwołała ślub. Zwołała na dzisiaj rano małą konferencję i powiedziała, że ona odwołała ślub, bo miała dość zdrad narzeczonego.
-Trudno Seba. Niech ma tę swoją satysfakcję.
-A, co zatrzymuje was tak długo w Mediolanie? Ula wyszła przecież ze szpitala.
-Spędzam najpiękniejsze dni życia Seba i nie chcę tego przerywać. Jutro pogadamy.

Świat prasy i portali plotkarskich rządził się jednak swoimi prawami i trudno było uwierzyć dziennikarzom w słowa Febo i dlatego szukali innych powodów odwołania uroczystości. Tu pomocna okazała się Klaudia, która swoimi dawnymi kontaktami dowiedziała się o konferencji. Bez żadnych skrupułów we wtorkowe popołudnie opowiedziała zaprzyjaźnionemu z nią dziennikarzowi, kogo spotkała w Mediolanie i dla kogo prawdopodobnie Marek zostawił wieloletnią dziewczynę. Tym samym za jednym zamachem zarobiła trochę pieniędzy i zemściła się na Febo. Po cichu liczyła również, że z Ulą pójdzie jej łatwiej, niż z Pauliną w odebraniu jej Marka. Wystarczyło, zrobić zamieszanie wokół Dobrzańskiego i innej kobiety, aby Ula odeszła, a nie wybaczała kolejne zdrady. 


Pobyt w Mediolanie mąciły Markowi telefon od Klaudii. Modelka od chwili, gdy zobaczyła go przypadkowo w towarzystwie Uli, próbowała dodzwonić się do niego dwa razy, ale telefony odrzucał.  Gdy był z już Ulą na lotnisku, zadzwoniła po raz trzeci. Odbierać nie bardzo chciał, ale Ula poszła do toalety i dla świętego spokoju odebrał.



-Czego chcesz? -zapytał nieuprzejmie. —Zajęty jestem.
-Witaj Marek -odparła niezrażona jego tonem oraz nie przyznając się do tego, że widziała go przedwczoraj z Ulą. —Wszystkiego spodziewałbym się, ale nie tego, że ślubu nie będzie. Ale to szansa dla nas.  
-Nas nie ma i nie będzie Klaudia -mówił stanowczo. Jestem już zajęty i szczęśliwy. I nawet nie dzwoń do mnie.
-Tylko tak mówisz. Zawsze znajdywałeś dla mnie czas. I zawsze mówiłeś, że nikt nie potrafi dać ci tyle przyjemności w łóżku, co ja. Powiedz tylko, kiedy a możemy się spotkać.
-Nie tym razem Klaudia. Jestem już całkiem innym człowiekiem i nie mam ochoty na prywatne spotkania z tobą. Na służbowe również.
-Kiedyś inaczej mówiłeś. Zawsze mówiłeś, że jestem idealna, jako kochanka, bo byłam dyskretna, umiałam wysłuchać ....
-Właśnie byłaś kochanką i niczym nie różniłaś się od innych moich panienek -wtrącił brutalnie i szczerze aż do bólu. —Tak jak inne dawałaś mi tylko swoje ciało i nic więcej.
-Jesteś parszywym i bezczelnym bydlakiem. Ale jeszcze sam do mnie przyjdziesz. Ty nie potrafisz być przy jednej kobiecie -wysyczała.
O rozmowie z modelką Uli nie wspomniał. 

W czasie lotu do Polski do głowy Uli przyszedł pomysł na to, jak można podreperować budżet firmy i omówiła go z Markiem. Z lotniska pojechali prosto do firmy. Tam czekał na nich komitet powitalny w postaci dziennikarzy. Bez trudu od Kubasińskiej dowiedzieli się, kiedy wraca Marek Dobrzański i cierpliwie czekali, aż się pojawi.



Jeszcze tego samego dnia w Internecie można było zobaczyć pierwsze zdjęcia Marka z Ulą i wyczytać, że coś ich łączy. Jeden krótki artykuł spowodował również efekt domina i w kolejnych dniach takich artykułów było więcej. Oprócz dziennikarzy Marek we firmie spotkał swoich rodziców. Krzysztof przyjechał tam w sprawach służbowych, a żona mu towarzyszyła. Kiedy Ulę porwały koleżanki na plotki, on poszedł na spotkanie z nimi. Tak jak przewidywał z rodzicielką miał więcej problemów, bo ciągle trudno było jej zrozumieć to, że jedynak porzucił Paulinę i że przyszłość wiąże z inną kobietą. Kolejne niesmaki wynikły po tym jak Marek powiedział, że zaręczył się z Ulą.  Z pomocą przyszedł mu ojciec mówiąc, że ostatni raz, takiego uśmiechniętego i szczęśliwego Marka widział jak był jeszcze dzieckiem. W innej części firmy Ula opowiadała koleżankom o wyjeździe do Mediolanu. O samych zaręczynach nie musiała nawet mówić, bo pierścionek na serdecznym palcu lewej ręki mówiła za siebie. Po tym spotkaniu Ula miała okazję spotkać Dobrzańskich. Oboje pogratulowali jej zaręczyn, ale od strony Krzysztofa wydawały się bardziej szczere. Zaproponowała przy okazji wspólne wyjście na obiad w najbliższych dniach. 


Gdy oboje mieli za sobą spotkania, pojechali do Rysiowa. Marek o krzywe spojrzenia nie musiał się martwić, bo jeszcze przed wylotem do Mediolanu został przez Cieplaka rozgrzeszony i zaakceptowany.
Febo niestety, ale podobnie jak Klaudia również miała znajomości wśród dziennikarzy i zastosowała kontratak, oskarżając Ulę o rozbicie jej związku z Markiem.  Przy okazji wyciągnęła z życia Uli wpadki towarzyskie i wytykając jej nieokrzesanie a teraz jeszcze obłudę. Kolejne dni prasa i portale toczyły walkę o postępowanie Uli i Marka i choć większość publiki stała za Cieplak i Dobrzańskim, Ula czuła się źle. Zwłaszcza w Rysiowie sąsiadki nie dawały jej spokoju. Zaczęły nawet sprawdzać, kiedy i czy wraca do domu na noc. Na to sposób znalazł Marek, bo oficjalnie poinformował, że oświadczył się Uli w Mediolanie i wkrótce wezmą ślub. Z tego, aby pobyć ze sobą oczywiście nie zrezygnowali i oddawali się uciechom cielesnym w wynajętym przez Marka mieszkaniu. Tym zajęli się już następnego dnia po powrocie z Mediolanu, bo ani Ula, ani Marek w przyszłości nie zamierzali mieszkać tam, gdzie Marek dzielił życie z Pauliną. 

W dwa dni po powrocie z Mediolanu czas było zająć się pracą. Marek w tym celu zwołał zebranie i spotkali się we czwórkę w konferencyjnej. Oprócz Uli i Marka obecny był Krzysztof i Aleks. Paulina nie zamierzała brać udziału w tej farsie, jak się wyraziła.
-Nie ma, nad czym debatować Krzysztof. Marek odchodzi, podpiszemy z tym PRO-es ugodę i wprowadzam Włochów. Pomogą nam z kryzysem.
-Nie zgadzam się tato -odparł odważnie Marek. —Firma Uli przynosi zyski.
-Dość już z panią Cieplak zrujnowałeś firmę -odparł mu Febo.
-Jakie są wasze propozycje? –zapytał Dobrzański ignorując słowa Aleksa.
-Pomyślałam o fuzji –zaczęła Ula.
- Z PRO-es? -przeszkodził jej Febo.
-Nie. Z tkalnią z Łodzi. Oni mają często problemy ze zbytem albo kontrahenci pytają o coś, czego nie mają akurat. Tkaniny mają nie gorszej jakości niż z Włoch.
-Krzysztof to jakieś niedorzeczne pomysły -orzekł kategorycznie Febo. —Kolejne zresztą. Tylko moi znajomi mogą pomóc firmie -mówił z podniesionym głosem.
-Pozwól, że skonsultuję pomysł pani Cieplak z ekonomistą i prezesem tej tkalni. Oddawanie po raz kolejny udziałów obcym nie stawia nas w lepszej sytuacji.
-W czym Cieplak jest lepsza od moich dobrych znajomych? –pytał z oburzeniem.
-Tak dla przypomnienia Aleks, Ula wkrótce obca nie będzie.
-Czyli wszystko w rodzinie zostanie -rzucił z goryczą porażki.  —Tylko, gdzie ja z Pauliną mamy się podziać?
-Zawsze możecie wyjechać do Włoch. Twoja siostra miała pretensję do mnie, że musiała przeze mnie w Polsce siedzieć.  
Na decyzję Krzysztofa długo nie czekali, bo po kolejnych dwóch dniach oznajmił, że podejmą współpracę z tkalnią i że zajmą się tym, gdy wrócą z kilku dniowego wypoczynku z żoną.
Ich sukces i szczęście mąciła jednak prasa, bo ciągle czyhała na nich zgraja dziennikarzy i byli na pierwszych stronach gazet. Za tym w dużym stopniu stała Klaudia.