piątek, 24 lipca 2020

Zarząd cz. 3

Po wyjściu Dobrzańskiej Marek zadzwonił do Uli z nieoczekiwaną propozycją. Rozmowa z matką oraz poprzedniego dnia z Pauliną były wystarczającym powodem do podjęcia takiej decyzji. Znał swoją byłą narzeczoną i wiedział, że po tym co powiedział jej wieczorem, spotkanie z Ulą może źle się skończyć.
-Część Ula. Wyjechałaś już, bo lepiej byłoby, gdybyś nie pojawiła się dzisiaj we firmie? Obawiam się, że Paula może zgotować ci piekło na ziemi.
-Ona ciągle obwinia mnie o zasłabnięcie twojego ojca?
-Nie o ojca chodzi Ula. Wczoraj powiedziałem jej, że ślubu nie będzie i że nasz wyjazd tak służbowy, jak myśli nie był.
-Naprawdę Marek? Odważyłeś się w końcu?
-Tak Ula i dlatego powinnaś zostać dzisiaj w domu. Albo wziąć trzy dni wolnego i wrócić do pracy w poniedziałek. Do tej pory powinno wszystko się uspokoić. Również z tym, co ojciec odkrył. Rozmawiałem z ojcem rano i chce sprawę załatwić w niedzielę przy obiedzie. Kto wie czy w poniedziałek oboje Febo nie będą już mieli wstępu do firmy. Tobie przywiozę laptopa i będziesz pracować zdanie na wypadek czegoś ważnego.
-Nie przesadzasz z tą ostrożnością -pytała . — Paula nie zrobiłaby awantury na całą firmę, bo musiałaby się przyznać, że rzuciłeś ją dla mnie.
-Ula wiem, co mówię. W ataku szału nie myśli rozsądnie.
-Skoro uważasz, że tak będzie bezpieczniej, to zostanę w domu.
-Będę u ciebie za jakieś dwie godziny z laptopem. Jakieś dokumenty przywieź ci również?
-Sprawozdania finansowe z dwóch ostatnich pokazów. Zadzwonię do Doroty i powiem co konkretnie. Powiem jej jeszcze, że Betti źle się czuje i muszę z nią zostać w domu. Nie będzie taka podejrzana moja nieobecność.
-OK. Będę się trzymał twojej wersji Ula.
Po rozłączeniu się z Markiem wróciła myślami do tego, co powiedział o odwołaniu ślubu. Tyle czasu czekała, aby usłyszeć te słowa i teraz gdy ziściły się, zdała sobie sprawę, że Marek nigdy nie powiedział jej, że ją kocha.
Nie nadaję się do życia bez miłości. Ale bez Marka również nie. Dlaczego uczucia muszą być tak skomplikowane? Z jego dotychczasowym prowadzeniem się nie mogę być nawet pewna wierności i w związku z nim. Nie jestem nawet pewna czy mówi mi prawdę, o tym jak doskonale czuje się ze mną w łóżku. Sama też nie chciałabym, aby widział we mnie tylko fascynację erotyczną, ale i poczuł coś znacznie więcej.  Taka fascynacja do niczego nie prowadzi. Jak szybko zrodziła się, tak szybko może odejść.


Kiedy Marek przyjechał do firmy, okazało się, że jego przypuszczenia nie okazały się bezpodstawne, bo Paulina szukała Uli. Od Doroty obecnej sekretarki Uli dowiedziała się, że w pracy dzisiaj jej nie będzie, bo musi zająć się siostrą. To jej nie powstrzymało od rozmowy z Cieplak. W zdobyciu adresu pomocna okazała się Wioletta i powiedziała jej, gdzie dokładnie mieszka Ula. Marek miał już dzwonić do Uli i uprzedzić o nowych okolicznościach, kiedy dopadł go Sebastian przed firmą.


-Marek możesz powiedzieć mi, co się dzieje? Paulina niedawno zrobiła mi hałas, że niby ja cię namówiłem do odwołania ślubu.  I o co chodzi z tym ślubem? Nie zrozumiałem jej, tak krzyczała. Chcesz odwołać czy co?
-Dobrze zrozumiałeś. Nie zamierzam żenić się z Paulą.
-Zwariowałeś -zaczął krzyczeć i on. —Przecież to twój koniec. Na szczęście uspokoiłem ją i powiedziałem, że z brzydulą to nic ważnego.  
-Ulą Seba Ulą. Kiedy zaczniesz mówić jej po imieniu. I co konkretnie powiedziałeś Pauli.
-Że z brzy Ulą to takie twoje zabezpieczenie interesów i weksli firmy. Jak mówiłem nic ważnego. A mówiłeś o odwołaniu ślub, bo strach cię obleciał.
-To właśnie jeszcze bardziej mnie pogrążyłeś Seba -odparł pesymistycznie. —Oni nic nie wiedzieli o wekslach.
-Przecież na radzie wszystko wyszło. Twój ojciec zasłabł, a Aleks taki zadowolony wyszedł.
-Seba nie wiesz, co zaszło na zarządzie, to nie zabieraj głosu.  Powiedziałeś właśnie Pauli prawdę. Ona wybiera się do Rysiowa i może być zdolna do najgorszego.
Nie tracąc dłużej czasu, Marek zadzwonił do Uli, ale nie odbierała. Szybko powziął decyzję i pojechał do Rysiowa. W połowie drogi wyprzedził jedną z taksówek. W tyle siedział jeden pasażer i wydawało się mu, że była to Paulina.
Do Rysiowa swoim Lexusem i brawurową jazdą dojechał bardzo szybko. Ulę spotkał przy furtce, gdy wracała ze sklepu.


-Ulka Paula chyba tu jedzie -zaczął, jak tylko wyskoczył z samochodu. —Szukała cię w pracy, wypytywała koleżanki. W końcu od Wioli dostała adres. A mijałem taksówkę. Paula chyba w niej siedziała.
-Teraz zaczynam się bać Marek.
-Jestem przy tobie i nie pozwolę, żeby coś ci zrobiła.
-Chodźmy lepiej do domu. Paulina jeszcze zacznie na ulicy robić hałas. Dobrze, że ojca nie ma. Ani Betti i Jasia. Dąbrowska -dodała, patrząc na sąsiadkę zmierzającą w ich stronę. —Jej tu jeszcze brakowało.
-To rodzina Bartka czy zbieg nazwisk? -pytał Marek, spoglądając na pulchną kobietę z puszką farby w jednej ręce i z pędzlem w drugiej.
-Jego matka i największa plotkara w okolicy -mówiła cicho. —Jak usłyszy Paulinę i nas kłócących się, to jutro będzie wiedzieć cała okolica w wersji mocno naciągniętej.
-Może lepiej będzie, jak szybko się stąd odjedziemy Ula. Unikniemy spotkania z Paulą i awantury.
-Lepiej nie Marek. Dąbrowska będzie kończyć malować płot przy naszym i jeszcze zacznie z Pauliną rozmawiać. A ona nawet od umarłego wszystko wyciągnie. Przy odrobinie szczęścia Paula od razu skieruje się do domu i nie będą rozmawiały.
-Ula ty w domu o tej porze? -zagadnęła tymczasem Dąbrowską.
-Tak się złożyło, że muszę popracować przez kilka dni w domu.  Czuję się przeziębiona.
-A pana znam -mówiła, patrząc na Dobrzańskiego. —To pan pobił Bartusia -wybuchła. —Tak wykształcony, a bandyta.
-To pani syn rzucił się na mnie pierwszy to po pierwsze. Po drugie broniłem Uli, bo był natarczywy. Po trzecie pani syn próbował wyłudzić ode mnie pieniądze w zamian za informacje o samochodzie, który jak sądzę sam zwinął. To kto jest tu bandytą?
-Obraża mnie pan i to pod moim własnym domem -mówiła wzburzona.
-Pod domem Uli jak już.
-My musimy iść popracować, pani Dąbrowska, a pani powinna w końcu dokończyć malować płot -przerwała im Ula. —Przy naszym wygląda opłakanie.

W domu Ula nastawiła czajnik na kawę i zaczęła rozpakowywać zakupy. Zdążyła jednak wyjąć tylko chleb, gdy Marek przylgnął do jej ust. Pocałunek delikatny nie był, tylko długi i namiętny.



-Od dwóch dni czekałem, aż będziemy sami Ula -wymamrotał, przerywając na chwilę pocałunek.
-Może lepiej będzie, jak opowiesz mi, o tym czego dowiedział się twój ojciec.
-Mamy czas Ula. Są milsze rzeczy do robienia.
Przez kolejne sekundy oddawali się tej przyjemność i dopiero gwizdek czajnika przywrócił ich na ziemię.
Kiedy ostatni zakupiony produkt przez Ulę został wypakowany, a kawa była już na stole, pod dom Uli podjechała taksówka z Pauliną. Ona i Marek przez okno dokładnie widzieli jej przyjazd i jak mówi coś do kierowcy. Ich pobożne życzenie uniknięcia rozmowy Pauli z Dąbrowską również nie spełniło się, bo jak tylko Febo wyszła z taksówki, obok niej pojawiła się Dąbrowska.
-Pani do Uli?
-Tak -odparła, patrząc głównie na dom Cieplaków. —Pani jest z rodziny Cieplaków?
-Nie. Tylko sąsiadką, ale jak rodzina. Po śmierci pani Cieplakowej pomagałam jak mogłam, a teraz nie mam odwdzięczenia. A pani kim jest? Niedawno przyjechał do Uli właśnie ten jej szef.
-Paulina Febo. Narzeczona jej szefa. I wiem, że Marek tu jest, bo stoi jego samochód -odparła, odchodząc szybko, bo na rozmowę z jakąś wiejską kobieciną czasu nie zamierzała marnować.
-Źle pani wybrała. Ten pani narzeczony pobił mi syna, tylko dlatego że odezwał się do Uli. Od bandytów i złodziei go wyzywał.
-Pamięta pani, kiedy to było? -zainteresowała się i chęć szybkiego odejścia jej minęła.
-W Walentynki.  Trudno nie zapamiętać. Przyjechała policja i zakuli Bartusia w kajdanki jak jakiegoś groźnego przestępcę.
Przypomnieć sobie ten dzień Paulinie trudno nie było, bo czekała na niego we walentynki. Później myślała, że bił się o nią z Lwem, a teraz okazało się, że pobił się z jakimś Bartkiem o brzydulę.
-Dziękuję. Pomogła mi pani -odparł i poszła w stronę drzwi.
-Nie ma za co. Pójdę z panią, bo Józuś ojciec Uli miał dać mi rozpuszczalnik.

Chwilę później obie pojawiły się w korytarzyku. Febo nie zamierzała czekać, z tym po co tu przyjechała. Nawet obecność sąsiadki jej nie powstrzymywało. Była jej na rękę, bo mogła skompromitować Ulę przed sąsiadami.


-Paula mogę wiedzieć, co tu robisz? -spytał spokojnie Marek.
-Nie do ciebie przyjechałam tylko do tej …
-Licz się ze słowami Paula i nawet nie kończ -wtrącił ostro Marek.
-A pani co chciała? -zapytała Ula Dąbrowską.
-Rozpuszczalnik. Józek obiecał mi dać.
-A ona liczyła się z moimi uczuciami? -kontynuowała Febo. —Złodziejka narzeczonych -rzuciła do Cieplak. —Wlazłaś mu do łóżka.
-Mogłabyś poczekać, aż będziemy sami -odparł jej Marek.
-Niech wiedzą, jaka to cicha woda jest z ich sąsiadki -mówiła triumfalnie Febo.
-Ula nie jest niczemu winna Paula.
-Marek sama mogę obronić się -wtrąciła Ula, nie zważając już na Dąbrowską. —Gdyby Marek był z panią szczęśliwy, nie zdradzałby pani tyle czasu. Swoim egoizmem doprowadziła pani do rozpadu swojego związku.
-Nie masz wstydu i jeszcze masz czelność pyskować i mówić mi o moim zachowaniu. Upadłaś do poziomu modelek, sekretarek i panienek z klubu na jedną noc. Może myślałaś, że Marek na serio zainteresował się tobą?
-Nasze progi za niskie były i chciałaś wyżej wejść -odezwała się Dąbrowska. —Bartuś dobrze zrobił zostawiając ciebie. 
-Pani już podziękujemy -odparł jej Marek, widząc łzy w oczach Uli. —Nie jest pani z rodziny i nie ma nic do powiedzenia w tym temacie.
-A mam? Gdzie ona teraz męża znajdzie? -pytała.  —I co jej ojciec na to powie. Tak się sponiewierać.
-Ja i Ula zamierzamy się wkrótce pobrać, więc ta rozmowa i wyzwiska nie mają sensu -oznajmił im nieoczekiwanie.  —Tak Paulino, dobrze słyszałaś -zwrócił się do zszokowanej Febo. 




Ula zostanie panią Dobrzańska, a nie ty. A pani może rozpowiedzieć po sąsiadach o rychłym ślubie Uli -dodał do Dąbrowskiej. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.