Korzystając z zamieszania
spowodowanego małym remontem gabinetu Wojtka oraz chwilowym brakiem monitoringu
Ania bez najmniejszych wyrzutów umieściła w niszczarce dopiero co dostarczone
dokumenty. Zanim maszyna pochłonęła kilka papierków spojrzała, co zawierały.
Były to dokumenty dotyczące przetargu na zakup atrakcyjne działki pod
inwestycję. Z treści wynikało, że decyzję
zarząd Jaskólski i spółka ma podjąć w ciągu dwóch dni. W innym przypadku ich
chęć kupna uważana byłaby za nieważną. Sprawa dokumentów, które zniszczyła tego
dnia nie ujrzała światła dziennego. Tak jak następnego dnia. Dopiero w dniu
przetargu wszyscy zaczęli szukać papierów. Kiedy nie znalazły się, zaczęto
szukać winnego. Z tym było podobnie, bo nikt niczego nie widział, a intratna
działka przeszła im koło nosa. Parę dni później Ania całkiem przypadkiem wrócił
do sekretariatu po zapomniany portfel i usłyszała ciekawą rozmowę.
-To daj w łapę komu trzeba
-mówił przez telefon Kamil jej szef i kuzyn Wojtka. —Ten budynek musi być nasz.
(….) Co mnie interesują jacyś lokatorzy. Są na nich sposoby.
Dalej nie podsłuchiwała z
obawy, że szef zauważy ją i cicho wyszła. Żałowała, że nie miała przy sobie
żadnego dyktafonu, bo nagrałaby wszystko i miałaby biało na czarnym, że firma
nie działa zgodnie z prawem. Ale miała kolegę z jednej z gazet i opowiedziała
mu o wszystkim. Ten skontaktował ją z tzw. dziennikarzem śledczym Cezarym
Lipskim, który działał na terenie Wielkopolski i już niejeden szwindel
wyśledził. Dał jej urządzenia do podsłuch i instrukcję, jak je zamontować. Jeden
trafił do gabinetu prezesa a drugi to wiceprezesa. Sam zajął się prześledzeniem
działalności spółki Jastrzębscy. Ania tymczasem miała wszystko obserwować, ale
nie wychylać się, bo mogłaby wszystko zepsuć. Działania Lipskiego takie tajne,
jak myślała Ania nie były, bo pojawiał się we firmie z dociekliwymi pytaniami.
Jej stosunek do prezesa był
za to dziwny, bo z jednej strony nienawidziła, a z drugiej coraz bardziej ją
pociągał. Z tych ich krótkich spotkań zawsze wszystko pamiętała. Tak jak
uśmiechy skierowane do niej. Było jej i żal go. Sandra jego narzeczona robiła z
nim i zbliżającym się ślubem, co chciała. Już teraz mówiono, że ślub ma
kosztować z pół miliona, a gości ma być z 500. Była nawet świadkiem, jak
kłócili się o wystrój stolików na weselu. Swoje rozterki szybko porzuciła i
zajęła się powodami, dla których pojawiła się w otoczeniu Wojtka.
Jej siostra tymczasem po
dwóch miesiącach śpiączki wybudziła się, a lekarze dawali jej spore szanse na
powrót do normalności. Codziennie chodziła do niej, chociaż dużego kontaktu z
nią nie miała. Opowiadała jej o pracy i jej córce.
W czasie dwóch tygodni udało
się jej nagrać parę rozmów Wojtka i Kamila. Z tą różnicą, że na prezes nic nie
było, a ten drugi prowadził rozmowy i interesy z podejrzanymi osobami. Dowody zebrane przez Lipskiego były
wystarczające, aby we firmie pojawiła się policja. Pierwsze poszlaki wskazywały,
że Kamil działa na dwa fronty i ma drugą firmę, którą prowadzi niezgodnie z
prawem, posługuje się firmowymi pieczątkami i działał na szkodę rodzinnej firmy.
Sam prezes natomiast był niewinny. Mimo to przesłuchiwany był również. Przeprowadzone
śledztwo przez Lipskiego i policję wykazało, że Ania uratowała firmę przed
powolnym bankructwem i przejęciem przez konkurentów, a nie zniszczyła.
Kiedy wszystko wyszło na jaw
czekała na nią rozmowa z szefem. Wpadł do jej sekretariatu, kiedy pakowała się
już.
-W co ty pogrywasz? -pytał ją
Wojtek, gdy dowiedział się, że Ania w dużej mierze przyczyniła się do
zdemaskowania Kamila. —Od dawna próbujesz zniszczyć nas i co zdążyłaś zrobić.
-Zniszczyłam tylko te
dokumenty przetargowe i sprowadziłam Lipskiego.
-Po, co -zapytał krótko i
rozkazująco.
- Pamiętasz, jak zatrudniałeś
mnie i pytałeś o Kasię Wójcik i jej siostrę? -pytała, patrząc na niego wrogo.
-Powiedziałaś, że nie jesteś
a jesteś -bardziej stwierdził, niż zapytał. —Tylko dlaczego kłamałaś i próbowałaś
zrujnować firmę?
-Bo rzuciłeś Kasię, gdy
okazało się, że jest w ciąży. I wykorzystywałeś.
-Oszalałaś chyba -krzyczał.
-Nie oszalałam.
-Nie porzuciłem Kasi. To ona
rzuciła mnie. Po jakimś miesiącu znajomości powiedziała, że nie ma to sensu. I
jeśli dobrze pamiętam, nie byłem z nią w łóżku.
-Pamięć zawodzi.
-Owszem, ale nigdy nie
wyparłbym się swojego dziecka -mówił stanowczo.
- Masz z nią dziecko -usłyszeli
od drzwi zbulwersowany głos Sandry. —Jesteście podli.
-A ty musisz podsłuchiwać
-odparł równie rozgorączkowany.
-Powiedziałam, co miałam i
żegnam -rzekła Ania, zabierając karton ze swoimi rzeczami. Chwilę opuściła swój
sekretariat.
Rozmowa z narzeczoną do
łatwych nie należała, ale przyniosła nieoczekiwane efekty.
-Nic nie potrafisz uszanować
-wysyczała. —Po ślubie dalej będziesz mnie zdradzał, skoro teraz to robisz?
-pytała głośno, ale nie na tyle, aby usłyszeli ich na korytarzu. W Monachium ją
bzyknąłeś? Mogłeś, chociaż się zabezpieczyć.
-Bzyknąłeś? Od kiedy używasz
takich słów? Zawsze mówiłaś o tym iść do łóżka albo kochać się.
-Nie łap mnie za słówka
-huknęła.
-I o co masz pretensję. O to,
że z nią spałem czy o to, że jest w ciąży?
-Teraz to jest najmniej
ważne. Stało się i załatw to jakoś.
-Czyli jak? -pytał, nie
zamierzając na razie mówić jej, że rozmawiał z Anią o dziecku, które ma już jakieś
dziewięć lat i nie jest jego. —Mam zaproponować, aby je usunęła?
-Tego nie powiedziałam. Wystarczy,
że będziesz trzymał je z dala ode mnie.
-Tylko tyle? -pytał
zdziwiony. —Myślałem, że zrobisz mi awanturę na całą firmę, rzucisz
pierścionkiem i odwołasz ślub. Tak powinno to wyglądać.
-Nie zrobię tego, bo mam to
na własne życzenie Wojtek -odparła zadziwiająco spokojnie. —Nie pojechałam z
tobą do Monachium i przez ostatnie tygodnie zajęta byłam naszym ślubem, a nie
tobą i może mogłeś czuć się samotny i zaniedbany. Również w tych sprawach.
-Zaniedbany? Podchodzisz do
sprawy zaskakująco lekko. Może zależy ci na mojej pozycji i pieniądzach, a nie
na mnie?
- Oczywiście, że na tobie,
ale nie możesz kazać mi niańczyć twoje dziecko. Z naszymi chcemy poczekać
przynajmniej pięć. Pomijając to, że chcę jeszcze przez te parę lat pracować
jako modelka, a nie zmieniać pieluchy. Mam dopiero dwadzieścia cztery lata.
-To ty chcesz poczekać. Ja
jestem gotowy być ojcem. A Ania mówiła o dziecku siostry, które ma dziewięć
lat. Uważa, że ja jestem ojcem, ale nie jestem. Ale przynajmniej wiem, jaki
miałabyś stosunek do ewentualnego mojego dziecka Sandro. I mam coraz więcej wątpliwości,
czy nasz ślub ma sens.
-Chcesz zrezygnować.
-Żebyś wiedziała, że chcę.
Tego samego wieczora Wojtek
przyjechał do mieszkania Ani, Kasi i Marty.
-Po co przyjechałeś?
-zapytała Ania z wyczuwalną wrogością.
-Porozmawiać i zobaczyć się z
Kasią.
-Kasia leży w szpitalu. Na
rehabilitacji. Siadaj. Kawy, herbaty?
-Może być kawa. Co się stało
z Kaśką. Miała wypadek?
- Ponad dwa miesiące temu
straciła przytomność i przeszła operację mózgu -wyjaśniła, gdy włączyła
elektryczny czajnik. —Po niej zapadła w
śpiączkę. Wybudziła się dwa tygodnie temu i dochodzi do siebie. Ale całkowitej
sprawności może nigdy nie odzyskać.
-Nawet słowem nie
wspomniałaś. Pomógłbym przecież. Mam znajomości.
-Tylko wtedy nie miałabym
możliwości zrealizowania planu zemsty na tobie.
-Powinienem podziękować ci,
bo wychodzi na to, że zamiast zrujnować firmę i mnie przy okazji, uratowałaś.
Kamil działał tak sprytnie, że jeszcze pół roku, a nie miałbym nic.
-Tak bywa -odparła, zalewając
kawę dla niego i herbatę dla siebie.
-Tak szybko wyszłaś, że nie
dałaś dojść mi do słowa. Dlaczego uważasz, że ja jestem ojcem dziecka Kasi.
-Marta ma dziewięć lat, a
wtedy spotykaliście się. I mam dowód. List, w którym piszesz, że nie masz
zamiaru zajmować się dzieckiem.
-To chciałbym zobaczyć go.
-W każdej chwili -odparła,
podchodząc do szuflady. —Kasia przez ciebie zaharowywała się, aby utrzymać
Martę i mnie. I nie chodzi o płacenie
alimentów. Chodzi mi tylko, o to co jej zrobiłeś. Proszę twój dowód -powiedziała, podając mu
kartkę z logo firmy i paroma zdaniami.
Na
dziecko się nie umawialiśmy. Miała to być znajomość bez zobowiązań. Seks za
pieniądze. Może jedyny nie byłem i tylko chcesz mnie wrobić. Jestem bogaty i
chciałaś coś uzyskać. I nie kontaktuj się więcej ze mną. Inaczej wszyscy
dowiedzą się, jaka jesteś naprawdę.
-I to ma być ten dowód? Zresztą to nie jest moje pismo.
-Mógł napisać za ciebie ktoś
inny. Papeteria jest z waszym logo.
- Nie byłem jedynym facetem w
tamtych czasach we firmie i nie wykorzystywałbym w ten sposób kobiety. Sam
chciałbym wiedzieć kim był ten ktoś.
-Jutro okaże się czy jesteś
ojcem Marty. Zrobiłam badania DNA. Udało mi się wyciągnąć chusteczkę
higieniczną, którą używałeś.
-Nie miałaś prawa bez mojej
zgody -mówił ze wzburzeniem. —Mógłbym podać cię do sądu. I tylko to, że dzięki
tobie zdemaskowany został Kamil, tego nie zrobię. Ale będziesz miała
przynajmniej dowód, że nie ja jestem ojcem Marty.
-A co z Sandrą? Wytłumaczyłeś
jej na spokojnie, że nie chodzi o nasze dziecko, tylko Kasi.
-Tak, ale nie ma to znaczenia
już. Rozstaliśmy się.
-Nie zrozumiała, że chodzi o
przeszłość? -zapytała mocno zdziwiona.
-Zanim powiedziałem jej o
Kasi, ona powiedziała, że może wybaczyć mi w skok bok, bo zaniedbywała mnie.
Zrozumiałem wtedy, że chodzi jej tylko o majątek i pozycję, a nie o mnie. Wracając
do Kasi, to czy mógłbym zobaczyć się z nią.
-Na razie nie są wskazane
odwiedziny. Nawet mnie nie pamięta za bardzo. Ale jeśli chcesz, to możesz pojechać
ze mną i popatrzeć na nią przez szybę. Jadę do niej za półgodziny.
Wizyta w szpitalu była krótka,
bo Kasia przechodziła badania i oboje widzieli ją tylko przez szybę.
-Zmieniła się przez te lata
-rzekł cicho.
-Sporo przeszła. Najpierw
śmierć rodziców, później mną musiała się zająć i jeszcze ta sprawa. Kiedy
urodziła się Marta, miałam piętnaście lat i pomagałam, jak mogłam.
-A gdzie teraz jest Marta.
-Na zajęciach z gry na
gitarze. Za jakąś godzinę muszę ja odebrać.
Po Martę pojechali razem, a
później obie zaprosił na lody. Dziewczynka
okazała się wykapana mamą i była bardzo rezolutna.
Dzień później Ania odebrała
wynik na ojcostwo. Wojtek przyszedł również. Ale to co wyczytali zaskoczyło
oboje. Test wykluczał ojcostwo Wojtka, ale łączyło go z Martą bliskie
pokrewieństwo.
-To, kto? -zastanawiała się
Ania. —Kasia była sekretarką twojego ojca.
-Mój ojciec nigdy by nie
zdradził mamy -odparł zdecydowanie, ale fakty mówiły co innego. —Oni kochali
się i kochają.
-Najwidoczniej masz złe
zdanie o ojcu. We wyniku pisze o bliskim pokrewieństwie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.