środa, 29 stycznia 2020

Rodzeństwo Góreckich cz. 8 Ostatnia.



Przypomnienie.
Gdy pan Piotr Górecki ląduje w szpitalu i musi poddać się operacji serca do domu w Zielone Kamedulski koło Suwałk przyjeżdżają zaalarmowani przez panią Marysię Górecką ich dzieci. Najstarszy Tomek z Londynu, średnia córka Gabrysia z Krakowa oraz najmłodsza Marta, która była na wakacyjnym wyjeździe z dzieciakami z wolontariatu. Już pierwszego dnia w czasie wizyty w szpitalu Gabi poznaje Damiana przyjaciela siostry, ale spotkanie z jej strony do udanych nie należy. Tomek natomiast na szpitalnym korytarzu spotyka znajomą z dzieciństwa pielęgniarkę Kasię, ale nie rozpoznaje jej. Trzy dni później Marta ma okazję poznać Wojtka szefa Gabi a mieszkającego na stałe w Krakowie. Wojtek i Marta zakochują się od pierwszego wejrzenia, ale oboje myślą, że uczucia nie są odwzajemnione i dopiero Gabrysia kieruje ich na właściwe tory. Wkrótce odkrywa, że bratu podoba się pielęgniarka Kasia. Szkopuł był w tym, że była związana z jednym z lekarzy. Wkrótce lekarz znika z życia Kasi, a Gabrysia postanawia zabrać ją razem ze sobą do Londynu.

Trzy miesiące później Góreccy mogli się już cieszyć nie tylko z związku Marty i Wojtka, ale i Tomka i Kasi. Ci ostatni, choć dzieliła ich spora odległość dość szybko zrozumieli, że dogadują się i są sobie coraz bliżsi. Gabi również cieszyła się szczęściem swojego rodzeństwa i po cichu gratulowała sobie, że udało się jej połączyć swojego szefa z siostrą i brata z koleżanką.  Tylko ona ciągle wzbraniała się przed miłością do Damiana i trzyma go na dystans. Pomimo nawet tego, że przez ostatnie tygodnie często spotykali się, bo Gabrysia pomagała mu w urządzeniu jego domu.



Wolne chwile zamiast z Damianem wolała spędzać z siostrą i koleżanką. 
-Miłość bije was z daleka kochane -zagadnęła starsza Górecka na widok Marty i Kasi. —Oczy błyszczą, uśmiechnięte jesteście.
-To na co ty czekasz Gabi? -pytała Kasia. —Damian świata poza tobą nie widzi.
-Dokładnie -przytaknęła młodsza z Góreckich.
-A wy swoje -odmruknęła.
-Książę na białym koniu chyba ci się nie marzy siostrzyczko.
-Nie, ale on jest taki przewidujący i dobry na każdym kroku.
-Daj spokój Gabi. Awanturnika chyba nie chcesz sobie szukać -rzekła Kasia.
-Chciałabym kogoś z większą fantazją i nie takiego domatora.
-To znaczy, że gdyby awanturował się inaczej byś na niego spojrzała? -podpytywała Marta.
-Za słówka mnie nie chwytaj. Po prostu nie jest nam po drodze.
-Przecież tak dobrze się dogadujecie i lubicie. To za mało, aby spróbować coś na poważnie? Ślubu od razu nie musicie brać.
-Tobie Marta łatwo mówić, bo ty i Wojtek spodobaliście się w sobie od pierwszego wejrzenia. Nawet Tomek zainteresował się tobą Kaśka tak z miejsca.  
-Czasami przychodzi to później -odparła koleżanka. —Ja musiałam poczekać trzy miesiące, żeby zrozumieć, że warto dać Tomkowi szansę i jestem teraz pewna, że dobrze zrobiłam.
-To najwidoczniej ze mną jest jakiś problem dziewczyny, że nie potrafię się zakochać.
Miłości Gabi natomiast szukała ma portalu randkowym. Założyła go jeszcze w czasie pobytu w Krakowie i sprzed choroby ojca. Z nikim jednak dłużej nie pisała i nie zdecydowała się na spotkanie. Teraz wróciła do randkowania i po trzech tygodniach znalazła bratnią duszę. Dodatkowym atutem było to, że mężczyzna był również z Podlasia a nie chciała nikogo zapoznawać z drugiego końca Polski. Nie wiedziała tylko że siostra przypadkiem dowiedziała się jej loginu i namówiła Damiana, aby odezwał się do niej. Mówiła mu również co ma pisać. Kiedyś ona pomogła jej z Wojtkiem i teraz czuła, że musi pomóc siostrze.
-Jak ci idzie z tym Przystojnym 212? -zapytała ją w czasie, gdy obie przygotowywały sobie kolacje.
-Bardzo dobrze. Czasami mam wrażenie, że czyta mi w myślach.
-To, kiedy zamierzacie spotkać się.
-Pierwsza nie chcę wychodzić z propozycją. Poczekamy, zobaczymy Marta.
Po kolejnych kilku rozmowach Gabrysia była pod jeszcze większym wrażeniem nieznajomego z internetu i czekała na kolejne wieczory, aż znowu będą mogli porozmawiać.
Damian, pomimo że pisał z nią incognito nie zamierzał rezygnować z jawnego umawiania się i trzymać się jej zasad i być znajomym.
-Nic na siłę Damian -radziła mu Marta. —Gabi jeszcze pół roku temu daleka była od gotowania i pieczenia ciast a teraz sama cały obiad zrobi. Z tobą może być tak samo.
-Oby. Myślisz, że mogę zaprosić ją na wyjazd do Warszawy z naszymi dzieciakami z fundacji.  
-Pewnie. Była z tobą trzy razy zamiast mnie na wolontariacie i przyjemnie wspomina zabawę z dzieciakami.
Tak jak planował zaproponował Gabi weekendowy wyjazd z grupą dzieci na zwiedzanie Warszawy, a ona zgodziła się bez dłuższego zastanawiania się. Od samego początku nie żałowała wyjazdu i bawiła się znakomicie. Widziała i ile serca w swoją pracę psychologa wkłada Damian i to, że dla każdego dziecka miał czas. W sobotę późnym wieczorem, kiedy dzieci poszły już spać usiadła na korytarzu i postanowiła zajrzeć na portal randkowy. Jej tajemniczy rozmówca był także aktywny, więc zaczęła z nim pisać. 


Trochę zdziwiła się, że po wysłaniu dwóch wiadomości zza niedomkniętych drzwi usłyszała charakterystyczny dźwięk. Po kolejnych dwóch również i miała już pewność, że to z Damianem pisze i zajrzała do jego pokoju. Siedział tyłem do drzwi z słuchawkami na uszach i był na stronie portalu randkowego. Miała ochotę wejść do niego i zrobić mu wściekłą awanturę, ale zdała sobie sprawę, że obudziłaby dzieciaki. 
Damian jesteś kretynem. Siedzę przy twoich drzwiach do pokoju i słyszę, jak dochodzą moje wiadomości -napisała mu.
Na odpowiedź nawet nie czekała, bo pokazał się na korytarzu.
-Świetnie się bawiłeś? -zapytała choć cicho to z wyrzutami.
- Gabi przepraszam, ale nie wiedziałem, jak mam zainteresować ciebie.
-To znalazłeś sobie najgorszy ze sposobów. Marta ma coś z tym wspólnego?
-Kiedyś zauważyła, że jesteś Gabi 77, więc powiedziała mi i napisałem z własnej woli.
-Jakoś trudno mi w to uwierzyć. Tyle razy pytała mnie co u ciebie.
-Bo wierzy w nas.
-Nie chcę mi się z tobą nawet gadać. Wolę zejść na dół obejrzeć telewizję.  
Na schodach dalej próbował porozmawiać z nią i zatrzymać, ale na nogach miał klapki spod prysznica potknął się i upadł z kilkunastu schodów na półpiętro. Kiedy Gabi dobiegła do niego z głowy sączyła się krew i był nieprzytomny. Ku jej uldze utrata przytomności była chwilowa, ale do szpitala i tak musiał pojechać i zrobić badania. Bez szycia czoła jak się okazało nie obeszło się. Kiedy był już po badaniach i szyciu Gabrysia mogła zobaczyć się z nim chwilę.
-Gabi jeszcze raz przepraszam.
-Daj spokój. Teraz najważniejsze jest twoje zdrowie.
-Miło, że się martwisz.
-Przeze mnie upadłeś. Przywiozłam ci wodę i parę twoich rzeczy. Pielęgniarka wpuściła mnie na moment. Jest środek nocy i odwiedzin nie ma.
-Dzięki Gabi. I naprawdę nie powinnaś mieć wyrzutów sumienia. Po prostu stało się.
-Ok. Ale chociaż daj się przeprosić.
-Przeprosiny przyjęte. Zadowolona?
-Tak. Muszę już iść Damian. Jutro wpadnę.
-Będzie mi miło Gabi.
Następnego dnia po śniadaniu tak jak obiecała pojawiła się w szpitalu. Damian leżał z zamkniętymi oczami i wydawało się jej, że śpi. Instynktownie pogładziła miejsce na czole po szyciu. Z tą samą chwila Damian otworzył oczy.
-Cześć Gabi -rzekł z uśmiechem.
-Cześć. Boli jeszcze?
-Czoło nie. Tylko te miejsca, gdzie mam siniaki po upadku. Wyniki są dobre, ale lekarz chce zostawić mnie do wtorku.
-Bardzo dobrze. Życie ma się jedno.
Gabi również postanowiła zostać w Warszawie. Miała nawet gdzie spać, bo z pomocą przyszli rodzice Wojtka, którzy mieszkali w Warszawie. Z takiego obrotu sprawy zadowolony był Damian.
Kiedy w poniedziałek rano pojawiła się w jego sali zastała łóżko puste i zasłane, ale rzeczy na stoliku były. Pacjent obok starszy pan powiedział jej, że wynikły jakieś komplikacje i wzięli go na operację. Pierwszą napotkaną pielęgniarkę spytała o pacjenta z sali 89 i dowiedziała się, że w nocy dostał bólów brzucha i faktycznie wzięli go na operację. Nic więcej nie wiedziała i kazała poczekać jej aż ordynator skończy obchód. Czas oczekiwania na lekarza czasem zmarnowanym nie był, bo zrozumiała jak bardzo ważny jest dla niej Damian. Siedziała dobry kwadrans, gdy ujrzała przed sobą całego i zdrowego Damiana.
-Damian?
-Gabi?
-Nie jesteś operowany?
-Dlaczego miałby być operowany?
-Tak powiedział mi pacjent z twojej sali i jedna z pielęgniarek.
-Coś musiało ci się pomylić Gabi. Wracam na salą to spytamy pana Andrzeja.
Kiedy już doszli do jego sali na drzwiach widniał numer 98.
-Numery pomyliłam Damian. Byłam w 89. Nawet nie wiesz jak bardzo się martwiłam -mówiła tuląc się do niego.
-Czy to znaczy?
-Tak Damian. Jesteś dla mnie kimś bardzo, bardzo ważnym.
Zamiast odpowiedzieć delikatnie pocałował ukochaną.



Dwa dni później państwo Góreccy w czasie popołudniowej kawy mieli oczy rozmawiać.
-Kochanie jeszcze cztery miesiące żadne z naszych dzieci nie było zainteresowane ożenkiem, a teraz szykują się nam trzy śluby -rzekł Górecki.
-A wszystko zaczęło się od twojego serca. Zjechali się do domu i poznali swoje połówki ładnie mówiąc.
-Dla ich szczęścia warto było zachorować Marysiu -odparł mąż.

Po raz pierwszy popełniłam ten błąd dłuższego pisania opowiadania i mogę stwierdzić, że im dłużej się pisze tym gorzej. Zwłaszcza jak chodzi się do pracy i ma się w domu obowiązki. Teraz będzie nie dłużej niż dwie – trzy części wszystkiego.  Zarówno te wpisy o Uli i Marku jak i inne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.