Przypomnienie.
Gdy pan Piotr Górecki ląduje
w szpitalu i musi poddać się operacji serca do domu w Zielone Kamedulski koło
Suwałk przyjeżdżają zaalarmowani przez panią Marysię Górecką ich dzieci.
Najstarszy Tomek z Londynu, średnia córka Gabrysia z Krakowa oraz najmłodsza
Marta, która była na wakacyjnym wyjeździe z dzieciakami z wolontariatu. Już
pierwszego dnia w czasie wizyty w szpitalu Gabi poznaje Damiana przyjaciela
siostry, ale spotkanie z jej strony do udanych nie należy. Tomek natomiast na
szpitalnym korytarzu spotyka znajomą z dzieciństwa pielęgniarkę Kasię, ale nie
rozpoznaje jej. Trzy dni później Marta ma okazję poznać Wojtka szefa Gabi a
mieszkającego na stałe w Krakowie. Wojtek i Marta zakochują się od pierwszego
wejrzenia, ale oboje myślą, że uczucia nie są odwzajemnione i dopiero Gabrysia
kieruje ich na właściwe tory. Wkrótce odkrywa, że bratu podoba się pielęgniarka
Kasia. Szkopuł był w tym, że była związana z jednym z lekarzy. Wkrótce lekarz
znika z życia Kasi, a Gabrysia postanawia zabrać ją razem ze sobą do Londynu.
Trzy miesiące później Góreccy
mogli się już cieszyć nie tylko z związku Marty i Wojtka, ale i Tomka i Kasi.
Ci ostatni, choć dzieliła ich spora odległość dość szybko zrozumieli, że
dogadują się i są sobie coraz bliżsi. Gabi również cieszyła się szczęściem swojego
rodzeństwa i po cichu gratulowała sobie, że udało się jej połączyć swojego
szefa z siostrą i brata z koleżanką. Tylko ona ciągle wzbraniała się przed miłością
do Damiana i trzyma go na dystans. Pomimo nawet tego, że przez ostatnie
tygodnie często spotykali się, bo Gabrysia pomagała mu w urządzeniu jego domu.
Wolne chwile zamiast z
Damianem wolała spędzać z siostrą i koleżanką.
-Miłość bije was z daleka
kochane -zagadnęła starsza Górecka na widok Marty i Kasi. —Oczy błyszczą,
uśmiechnięte jesteście.
-To na co ty czekasz Gabi?
-pytała Kasia. —Damian świata poza tobą nie widzi.
-Dokładnie -przytaknęła
młodsza z Góreckich.
-A wy swoje -odmruknęła.
-Książę na białym koniu chyba
ci się nie marzy siostrzyczko.
-Nie, ale on jest taki
przewidujący i dobry na każdym kroku.
-Daj spokój Gabi. Awanturnika
chyba nie chcesz sobie szukać -rzekła Kasia.
-Chciałabym kogoś z większą
fantazją i nie takiego domatora.
-To znaczy, że gdyby
awanturował się inaczej byś na niego spojrzała? -podpytywała Marta.
-Za słówka mnie nie chwytaj.
Po prostu nie jest nam po drodze.
-Przecież tak dobrze się
dogadujecie i lubicie. To za mało, aby spróbować coś na poważnie? Ślubu od razu
nie musicie brać.
-Tobie Marta łatwo mówić, bo
ty i Wojtek spodobaliście się w sobie od pierwszego wejrzenia. Nawet Tomek
zainteresował się tobą Kaśka tak z miejsca.
-Czasami przychodzi to
później -odparła koleżanka. —Ja musiałam poczekać trzy miesiące, żeby
zrozumieć, że warto dać Tomkowi szansę i jestem teraz pewna, że dobrze
zrobiłam.
-To najwidoczniej ze mną jest
jakiś problem dziewczyny, że nie potrafię się zakochać.
Miłości Gabi natomiast
szukała ma portalu randkowym. Założyła go jeszcze w czasie pobytu w Krakowie i sprzed
choroby ojca. Z nikim jednak dłużej nie pisała i nie zdecydowała się na
spotkanie. Teraz wróciła do randkowania i po trzech tygodniach znalazła bratnią
duszę. Dodatkowym atutem było to, że mężczyzna był również z Podlasia a nie
chciała nikogo zapoznawać z drugiego końca Polski. Nie wiedziała tylko że
siostra przypadkiem dowiedziała się jej loginu i namówiła Damiana, aby odezwał
się do niej. Mówiła mu również co ma pisać. Kiedyś ona pomogła jej z Wojtkiem i
teraz czuła, że musi pomóc siostrze.
-Jak ci idzie z tym
Przystojnym 212? -zapytała ją w czasie, gdy obie przygotowywały sobie kolacje.
-Bardzo dobrze. Czasami mam
wrażenie, że czyta mi w myślach.
-To, kiedy zamierzacie
spotkać się.
-Pierwsza nie chcę wychodzić
z propozycją. Poczekamy, zobaczymy Marta.
Po kolejnych kilku rozmowach
Gabrysia była pod jeszcze większym wrażeniem nieznajomego z internetu i czekała
na kolejne wieczory, aż znowu będą mogli porozmawiać.
Damian, pomimo że pisał z nią
incognito nie zamierzał rezygnować z jawnego umawiania się i trzymać się jej
zasad i być znajomym.
-Nic na siłę Damian -radziła
mu Marta. —Gabi jeszcze pół roku temu daleka była od gotowania i pieczenia
ciast a teraz sama cały obiad zrobi. Z tobą może być tak samo.
-Oby. Myślisz, że mogę
zaprosić ją na wyjazd do Warszawy z naszymi dzieciakami z fundacji.
-Pewnie. Była z tobą trzy
razy zamiast mnie na wolontariacie i przyjemnie wspomina zabawę z dzieciakami.
Tak jak planował zaproponował
Gabi weekendowy wyjazd z grupą dzieci na zwiedzanie Warszawy, a ona zgodziła się
bez dłuższego zastanawiania się. Od samego początku nie żałowała wyjazdu i
bawiła się znakomicie. Widziała i ile serca w swoją pracę psychologa wkłada
Damian i to, że dla każdego dziecka miał czas. W sobotę późnym wieczorem, kiedy
dzieci poszły już spać usiadła na korytarzu i postanowiła zajrzeć na portal
randkowy. Jej tajemniczy rozmówca był także aktywny, więc zaczęła z nim pisać.
Trochę zdziwiła się, że po wysłaniu dwóch wiadomości zza niedomkniętych drzwi
usłyszała charakterystyczny dźwięk. Po kolejnych dwóch również i miała już
pewność, że to z Damianem pisze i zajrzała do jego pokoju. Siedział tyłem do
drzwi z słuchawkami na uszach i był na stronie portalu randkowego. Miała ochotę
wejść do niego i zrobić mu wściekłą awanturę, ale zdała sobie sprawę, że
obudziłaby dzieciaki.
Damian jesteś kretynem. Siedzę
przy twoich drzwiach do pokoju i słyszę, jak dochodzą moje wiadomości -napisała
mu.
Na odpowiedź nawet nie
czekała, bo pokazał się na korytarzu.
-Świetnie się bawiłeś? -zapytała
choć cicho to z wyrzutami.
- Gabi przepraszam, ale nie
wiedziałem, jak mam zainteresować ciebie.
-To znalazłeś sobie najgorszy
ze sposobów. Marta ma coś z tym wspólnego?
-Kiedyś zauważyła, że jesteś
Gabi 77, więc powiedziała mi i napisałem z własnej woli.
-Jakoś trudno mi w to
uwierzyć. Tyle razy pytała mnie co u ciebie.
-Bo wierzy w nas.
-Nie chcę mi się z tobą nawet
gadać. Wolę zejść na dół obejrzeć telewizję.
Na schodach dalej próbował
porozmawiać z nią i zatrzymać, ale na nogach miał klapki spod prysznica potknął
się i upadł z kilkunastu schodów na półpiętro. Kiedy Gabi dobiegła do niego z
głowy sączyła się krew i był nieprzytomny. Ku jej uldze utrata przytomności
była chwilowa, ale do szpitala i tak musiał pojechać i zrobić badania. Bez
szycia czoła jak się okazało nie obeszło się. Kiedy był już po badaniach i
szyciu Gabrysia mogła zobaczyć się z nim chwilę.
-Gabi jeszcze raz
przepraszam.
-Daj spokój. Teraz
najważniejsze jest twoje zdrowie.
-Miło, że się martwisz.
-Przeze mnie upadłeś.
Przywiozłam ci wodę i parę twoich rzeczy. Pielęgniarka wpuściła mnie na moment.
Jest środek nocy i odwiedzin nie ma.
-Dzięki Gabi. I naprawdę nie
powinnaś mieć wyrzutów sumienia. Po prostu stało się.
-Ok. Ale chociaż daj się
przeprosić.
-Przeprosiny przyjęte.
Zadowolona?
-Tak. Muszę już iść Damian.
Jutro wpadnę.
-Będzie mi miło Gabi.
Następnego dnia po śniadaniu
tak jak obiecała pojawiła się w szpitalu. Damian leżał z zamkniętymi oczami i
wydawało się jej, że śpi. Instynktownie pogładziła miejsce na czole po szyciu.
Z tą samą chwila Damian otworzył oczy.
-Cześć Gabi -rzekł z
uśmiechem.
-Cześć. Boli jeszcze?
-Czoło nie. Tylko te miejsca,
gdzie mam siniaki po upadku. Wyniki są dobre, ale lekarz chce zostawić mnie do
wtorku.
-Bardzo dobrze. Życie ma się
jedno.
Gabi również postanowiła
zostać w Warszawie. Miała nawet gdzie spać, bo z pomocą przyszli rodzice
Wojtka, którzy mieszkali w Warszawie. Z takiego obrotu sprawy zadowolony był
Damian.
Kiedy w poniedziałek rano
pojawiła się w jego sali zastała łóżko puste i zasłane, ale rzeczy na stoliku
były. Pacjent obok starszy pan powiedział jej, że wynikły jakieś komplikacje i
wzięli go na operację. Pierwszą napotkaną pielęgniarkę spytała o pacjenta z sali
89 i dowiedziała się, że w nocy dostał bólów brzucha i faktycznie wzięli go na
operację. Nic więcej nie wiedziała i kazała poczekać jej aż ordynator skończy
obchód. Czas oczekiwania na lekarza czasem zmarnowanym nie był, bo zrozumiała
jak bardzo ważny jest dla niej Damian. Siedziała dobry kwadrans, gdy ujrzała
przed sobą całego i zdrowego Damiana.
-Damian?
-Gabi?
-Nie jesteś operowany?
-Dlaczego miałby być
operowany?
-Tak powiedział mi pacjent z
twojej sali i jedna z pielęgniarek.
-Coś musiało ci się pomylić
Gabi. Wracam na salą to spytamy pana Andrzeja.
Kiedy już doszli do jego sali
na drzwiach widniał numer 98.
-Numery pomyliłam Damian.
Byłam w 89. Nawet nie wiesz jak bardzo się martwiłam -mówiła tuląc się do
niego.
-Czy to znaczy?
-Tak Damian. Jesteś dla mnie
kimś bardzo, bardzo ważnym.
Zamiast odpowiedzieć delikatnie pocałował ukochaną.
Dwa dni później państwo
Góreccy w czasie popołudniowej kawy mieli oczy rozmawiać.
-Kochanie jeszcze cztery
miesiące żadne z naszych dzieci nie było zainteresowane ożenkiem, a teraz
szykują się nam trzy śluby -rzekł Górecki.
-A wszystko zaczęło się od
twojego serca. Zjechali się do domu i poznali swoje połówki ładnie mówiąc.
-Dla ich szczęścia warto było
zachorować Marysiu -odparł mąż.
Po
raz pierwszy popełniłam ten błąd dłuższego pisania opowiadania i mogę
stwierdzić, że im dłużej się pisze tym gorzej. Zwłaszcza jak chodzi się do
pracy i ma się w domu obowiązki. Teraz będzie nie dłużej niż dwie – trzy części
wszystkiego. Zarówno te wpisy o Uli i
Marku jak i inne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.