Życie
Uli Cieplak ponownie znalazło się na zakręcie, bo jej ukochany wrócił do swojej
byłej narzeczonej, a ona była w niby związku z niedawno poznanym Piotrem
Sosnowskim. Nie wiedziała, tylko że spotkanie Marka z Pauliną Febo mają na celu
zdobycie informacji na temat co może knuć jej brat. Za obecny stan rzeczy mogła
i siebie winić, bo w ostatnich dniach nie porozmawiała szczerze z Markiem. Ku
temu była choćby okazja po tym, jak przeczyła list, który napisał Marek do niej
przed jej ucieczką od niego samego do samotni mistrza. To tam nomen omen poznała
Piotra Sosnowskiego i choć nie miała ochoty kontynuować znajomości, to jej
przyjaciółki postarały się, aby ponownie pojawił się w jej życiu i zapewniały,
że to jej wymarzony książę. Ona natomiast myślała całkiem inaczej. Zwłaszcza że
przed paroma miesiącami koleżanki mówił jej, że jej miłość do Marka nie ma
przyszłości, bo on nigdy nie zdecyduje się na porzucenie Pauli. A teraz, gdy
mówią o miłości do Piotra i związku z nim, to ona wiedziała, że jest to niemożliwe.
Sprawa
rzekomego zejścia się Pauliny i Marka szybko się wyjaśniła, ale i nic nie
zmieniła w ich relacjach, bo dalej nie mogli dogadać się co do swoich uczuć.
Wszystko zmieniło się, dopiero gdy po wspólnej nocy spędzonej na pracy Marek
uległ wypadkowi samochodowemu.
Wiadomość
o wypadku Marka spadła na Ulę nieoczekiwanie i nie marnując czasu w
towarzystwie Sosnowskiego pojechała do szpitala. Chciała jak najszybciej
spotkać się z nim i dowiedzieć się o jego stan zdrowia. Tuż po wejściu do
szpitala trafiła na Paulinę.
-Co
pani tu robi? -pytała ostro Febo.
-Przyszłam
do Marka. Jak się czuje?
-On
nie życzy sobie pani odwiedzin -mówiła wyniośle. —Do mnie zadzwonił -dodała, kalkulując
słowa.
-Nie
wierzę pani -odparła bez zająknięcia. —Marek nigdy by czegoś takiego nie
powiedział. —Znam go. Przepraszam, ale gdzie znajdę Marka Dobrzańskiego
-zagadnęła pierwszą napotkaną pielęgniarkę. —Przywieźli go tu z wypadku.
-A
pani jest z rodziny?
-Nie.
Bliską znajomą.
-Ale
ja jestem jego narzeczoną -wtrąciła Febo z uśmiechem do siostry Doroty, jak można było wyczytać z plakietki, pchając się jednocześnie przed Ulę. — Jako narzeczona mam chyba prawo
widzieć się z nim i spytać o zdrowie?
-Czyli
pani nie widziała się z Markiem -rzuciła Ula do Pauliny.
-Nie
mam zamiaru z panią na ten temat dyskutować -wysyczała Febo. —To , gdzie mogę znaleźć Marka -zwróciła się ponownie do pielęgniarki.
-Ona
jak już jest byłą narzeczoną - rzekła spokojnie Ula. —Może pani powiedzieć panu Dobrzańskiemu, że
jesteśmy tu obie i żeby sam wybrał czy chce zobaczyć Ulę, czy Paulinę?
-Nie zgadzam się na takie wybory -rzekła rozkazująco Febo.
-Będzie sprawiedliwie -mówiła Ula.
-Nie zgadzam się na takie wybory -rzekła rozkazująco Febo.
-Będzie sprawiedliwie -mówiła Ula.
-Mogą
się panie nie kłócić -odparła im pielęgniarka. —Pan Dobrzański jest na
badaniach i odwiedziny są i tak na razie zabronione.
Po
dziesięciu minutach oczekiwania na wiadomość o zdrowiu Marka Paulina poszła do
łazienki, a chwilę po niej weszła tam ta sama pielęgniarka, co rozmawiała z
nimi. Tam Paula postanowiła przekupić pielęgniarkę i dała jej banknot
dwustuzłotowy za to, aby to ona mogła wejść do Marka i nie mówiła mu o
obecności Uli.
Ula
tymczasem postanowiła zadzwonić do Piotra i powiedzieć mu, aby nie czekał na
nią, tylko odjechał. Ten jednak nie zamierzał opuszczać posterunku i poczekać,
aż wyjdzie.
Kolejne
półgodziny spędzone na korytarzu Uli i Paulinie dłużył się niemiłosiernie. W
końcu pielęgniarka przełożona przyszła do nich.
-Która
z pań jest panią Febo? -zapytała.
-To
ja- odparła momentalnie Paulina pewna, że zaraz usłyszy, że może wejść.
-Pan
Dobrzański prosił, aby pani wyszła i nie wracała. A pani Ula może wejść do
niego za parę minut.
-Ale
jak to!? -pytała z oburzeniem Paulina. —Przecież zapłaciłam pani Dorocie!
-Wiem.
To się nazywa łapówka i jest karalne, proszę pani -odparła ze stoickim spokojem. —A pani nazwijmy, że datek poszedł na wyposażenie pokoju
zabaw dla dzieci z oddziału chirurgii dziecięcej. Teraz pani będzie tak miła i
opuści szpital.
-Nie
zostawię tego tak -odgrażała się ze wzburzeniem. —Pójdę do dyrektora.
-Bardzo
proszę. Gabinet dyrektora jest w budynku C. Musi pani wyjść na zewnątrz i pójść
na prawo -poinformowała ją bez strachu.
-Oczywiście,
że pójdę –wysyczała i odeszła obrażona.
-Pan
Dobrzański powinien za około dziesięć minut być przewieziony na salę sto dwa i
tam będzie mogła pani się z nim zobaczyć -oznajmiła pielęgniarka Uli.
-Dziękuje
–odparła, siadając na krzesełku.
Oczekiwanie
na możliwość zobaczenia się z Markiem przerwał jej telefon od Piotra.
Po
wyjściu ze szpitala Paulina spotkała Piotra Sosnowskiego. Mężczyzna, pomimo tego,
że Ula kazała mu jechać, to czekał z nadzieją, że zaraz wyjdzie i między nimi
nic się nie zmieni. Febo po dojrzeniu go zmieniła zdanie co do wizyty u
dyrektora szpitala i podeszła do niego.
-To
ty jesteś Piotr Sosnowski? Mignąłeś mi na korytarzu w firmie.
-Tak.
Mam przyjemność z Pauliną Febo.
-Dokładnie.
Jeśli czekasz na Cieplak, to się nie doczekasz. Jest u Marka.
-Trudno
w to uwierzyć. Ona skreśliła go ze swojego życia.
-To
zadzwoń do niej i sprawdź.
Na
połączenie długo nie czekał.
-Tak
Piotr? Coś się stało, że dzwonisz?
-Czekam
na ciebie, aż wyjdziesz.
-Piotr
mówiłam ci, żebyś odjechał.
-Wiem,
ale dla ukochanej osoby można poczekać. Załatwisz sprawy z Markiem i będziemy mogli...
-Nie
Piotr -przerwała mu. —To potrwa dłużej niż myślisz.
-Czy on kiedyś przestanie być dla ciebie najważniejszy?
-Nie przestanie -odparła, postanawiając, że powie mu prawdę. —Ja już wybrałam Piotr. Marek jest moim przeznaczeniem.
-On twoim przeznaczeniem!? A nasze plany?! Mieliśmy wyjechać!
-On przynajmniej nie wywiera na mnie nacisku.
-On twoim przeznaczeniem!? A nasze plany?! Mieliśmy wyjechać!
-On przynajmniej nie wywiera na mnie nacisku.
-On cię tylko skrzywdził -wtrącił. —Zapomniałaś już, jak uciekłaś od niego i schroniłaś
się w ośrodku ?! „Przystań” *
-Nie,
nie zapomniałam -mówiła ze spokojem. —Od tej pory sporo się jednak zmieniło.
-To,
że wrócił do byłej narzeczonej?! To ma być te sporo. Igra uczuciami. Raz ona,
raz ty i znowu ona.
-Jeśli
mamy w ten sposób rozmawiać, to w ogóle nie będziemy -odparła, wyczuwając bez trudu,
że poniosły go nerwy. —Miłego lotu i cześć Piotr.
-Cześć.
Zniweczyła wszystkie moje plany –rzekł do Febo, hamując wybuch wściekłości.
-Moje
również -zawtórowała Febo.
-Miałem
nadzieję pojechać z nią do Stanów. W Bostonie cenią życie rodzinne i dobrze by
było, gdybym pojawił się tam choćby z narzeczoną.
-Ja
miałam nadzieję, że jak wywiozę Marka z Polski, to się opamięta i przestanie myśleć
o tej uzurpatorce.
-Mam
ochotę zrobić coś, aby nie było im tak słodko.
-Dobry
pomysł panie Sosnowski -podchwyciła Febo. —Chętnie popatrzę na jej upokorzenie.
-Ubijamy
interes? -zapytał, wyciągając do niej rękę.
-Z przyjemnością-
odparła, podając swoją dłoń. —Dzisiaj wieczorem oczekuje cię w Ogrodach Smaku.
Powiedzmy, że o dziewiętnastej. Pomyślimy, co możemy razem zdziałać.
Ich
rozmowie przypatrywał się Sebastian, który dowiedział się o wypadku i również
przyjechał do szpitala. Siedział nieopodal w samochodzie na parkingu i widział
ich rozmowę. Nie słyszał jednak, o czym mówią. Z min mógł tylko przypuszczać,
że oboje są wzburzeni.
Ula
tymczasem mogła w końcu zobaczyć się z Markiem.
-Ula
-rzekł czule Marek, jak tylko pojawiła się w drzwiach. —Gdy powiedziano mi, że
jesteś, to poczułem się tak, jakbym dostał najlepsze lekarstwo.
- Powinnam
natrzeć ci uszu Marek, a nie słuchać pochlebstw -rzekła, siadając na jego łóżku.
—Kto to słyszał, aby prowadzić auto i dzwonić. Mogłeś się zabić, a tego nie przeżyłabym.
To przeze mnie miałeś ten wypadek. Za długo zatrzymałam cię w pracy.
-Ula
nie mogłem zostawić cię samej. Mieliśmy być związania na libor i wibor.
Pamiętasz? Pamiętasz nasze wyjścia, rozmowy? Piękne czasy.
-Pamiętam
każdą wspólną chwilę -mówiła, wpatrując się w niego z miłością i radością, bo
Marek mówił, to głosem przepełnionym miłością.
-Czy
to znaczy, że i ty…? -zaczął, ale bał się dokończyć.
-Tak
Marek –przytaknęła. —Kocham cię i nie zamierzam więcej razy ubzdurać sobie, że
jest inaczej.
-Ula
kochanie -westchnął tylko.
Dalsze
słowa były zbyteczne, bo Marek przyciągnął delikatnie do siebie i przylgnęli ustami
w namiętnym pocałunku.
-Nie
powinnaś teraz być we firmie i zajmować się pokazem? -zapytał, gdy oderwali się
ustami od siebie.
-Wyrzucasz
mnie? -pytała podejrzanie.
-Nie
skąd Ula. Tylko pytam.
-To
ja odpowiadam. Nie ma nic ważniejszego od ciebie.
Po
tym wyznaniu Marek miał ochotę, aby po raz drugi pocałować Ulę. Był już u celu,
bo usta dzieliły centymetry, ale przeszkodził im gość.
-Seba
nie nauczyli cię pukać? -rzekł do przyjaciela z rozdrażnieniem.
-Nic
nie widziałem i spadam -odparł, zasłaniając oczy dłonią.
-Skoro
już wszedłeś, to zostań -wymruczał Marek.
-Ty
Marek powinieneś na taksówki się przerzucić. Zostało ci jedno życie. A jak się
czujesz? Na tak rozbity samochód to źle nie wyglądasz.
-Bywało
lepiej Seba i dziękuję za radę.
-Widziałem
przed szpitalem Paulinę i Piotra -oznajmił im. —Rozmawiali jak starzy znajomi,
a nigdy chyba nie mieli okazji się poznać.
-Z
tego, co mi wiadomo to nie -wtrąciła Ula.
-Chyba
PP coś knuje. Ciągle byli jakby zdenerwowani, a przed rozstaniem podali sobie
ręce, jakby ubijali interes.
-Paula,
gdy dowiedziała się, że nie chcesz jej widzieć wyszła wściekła ze szpitala
-dorzuciła Ula.
-Brakuje
nam teraz tylko ich zemsty -rzekł Marek. —Seba możesz dyskretnie pilnować
Pauli.
-Spokojnie
Marek. Będę miał ją na oku -zapewniał Olszański. —I Ulę będę pilnował.
*Przystań
-nie wiedziałam, jak nazywał się ten ośrodek i coś mi ta nazwa po głowie się
kołatała.
Mam teraz drugi tydzień zaległego urlopu i dlatego wpisy są częste. Pogoda
również temu sprzyja. Jak wrócę od poniedziałku do pracy, to nie wiem, jak
będzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.