czwartek, 19 września 2019

Spisek 1/2 Mini o Uli i Marku.


Życie Uli Cieplak ponownie znalazło się na zakręcie, bo jej ukochany wrócił do swojej byłej narzeczonej, a ona była w niby związku z niedawno poznanym Piotrem Sosnowskim. Nie wiedziała, tylko że spotkanie Marka z Pauliną Febo mają na celu zdobycie informacji na temat co może knuć jej brat. Za obecny stan rzeczy mogła i siebie winić, bo w ostatnich dniach nie porozmawiała szczerze z Markiem. Ku temu była choćby okazja po tym, jak przeczyła list, który napisał Marek do niej przed jej ucieczką od niego samego do samotni mistrza. To tam nomen omen poznała Piotra Sosnowskiego i choć nie miała ochoty kontynuować znajomości, to jej przyjaciółki postarały się, aby ponownie pojawił się w jej życiu i zapewniały, że to jej wymarzony książę. Ona natomiast myślała całkiem inaczej. Zwłaszcza że przed paroma miesiącami koleżanki mówił jej, że jej miłość do Marka nie ma przyszłości, bo on nigdy nie zdecyduje się na porzucenie Pauli. A teraz, gdy mówią o miłości do Piotra i związku z nim, to ona wiedziała, że jest to niemożliwe.
Sprawa rzekomego zejścia się Pauliny i Marka szybko się wyjaśniła, ale i nic nie zmieniła w ich relacjach, bo dalej nie mogli dogadać się co do swoich uczuć. Wszystko zmieniło się, dopiero gdy po wspólnej nocy spędzonej na pracy Marek uległ wypadkowi samochodowemu.
Wiadomość o wypadku Marka spadła na Ulę nieoczekiwanie i nie marnując czasu w towarzystwie Sosnowskiego pojechała do szpitala. Chciała jak najszybciej spotkać się z nim i dowiedzieć się o jego stan zdrowia. Tuż po wejściu do szpitala trafiła na Paulinę.
-Co pani tu robi? -pytała ostro Febo.
-Przyszłam do Marka. Jak się czuje?
-On nie życzy sobie pani odwiedzin -mówiła wyniośle. —Do mnie zadzwonił -dodała, kalkulując słowa.
-Nie wierzę pani -odparła bez zająknięcia. —Marek nigdy by czegoś takiego nie powiedział. —Znam go. Przepraszam, ale gdzie znajdę Marka Dobrzańskiego -zagadnęła pierwszą napotkaną pielęgniarkę. —Przywieźli go tu z wypadku.
-A pani jest z rodziny?
-Nie. Bliską znajomą.
-Ale ja jestem jego narzeczoną -wtrąciła Febo z uśmiechem do siostry Doroty, jak można było wyczytać z plakietki, pchając się jednocześnie przed Ulę. — Jako narzeczona mam chyba prawo widzieć się z nim i spytać o zdrowie?
-Czyli pani nie widziała się z Markiem -rzuciła Ula do Pauliny.
-Nie mam zamiaru z panią na ten temat dyskutować -wysyczała Febo. —To , gdzie mogę znaleźć Marka -zwróciła się ponownie do pielęgniarki.
-Ona jak już jest byłą narzeczoną - rzekła spokojnie Ula.  —Może pani powiedzieć panu Dobrzańskiemu, że jesteśmy tu obie i żeby sam wybrał czy chce zobaczyć Ulę, czy Paulinę?
-Nie zgadzam się na takie wybory -rzekła rozkazująco Febo.
-Będzie sprawiedliwie -mówiła Ula.
-Mogą się panie nie kłócić -odparła im pielęgniarka. —Pan Dobrzański jest na badaniach i odwiedziny są i tak na razie zabronione.

Po dziesięciu minutach oczekiwania na wiadomość o zdrowiu Marka Paulina poszła do łazienki, a chwilę po niej weszła tam ta sama pielęgniarka, co rozmawiała z nimi. Tam Paula postanowiła przekupić pielęgniarkę i dała jej banknot dwustuzłotowy za to, aby to ona mogła wejść do Marka i nie mówiła mu o obecności Uli.
Ula tymczasem postanowiła zadzwonić do Piotra i powiedzieć mu, aby nie czekał na nią, tylko odjechał. Ten jednak nie zamierzał opuszczać posterunku i poczekać, aż wyjdzie.
Kolejne półgodziny spędzone na korytarzu Uli i Paulinie dłużył się niemiłosiernie. W końcu pielęgniarka przełożona przyszła do nich.
-Która z pań jest panią Febo? -zapytała.
-To ja- odparła momentalnie Paulina pewna, że zaraz usłyszy, że może wejść.
-Pan Dobrzański prosił, aby pani wyszła i nie wracała. A pani Ula może wejść do niego za parę minut.
-Ale jak to!? -pytała z oburzeniem Paulina. —Przecież zapłaciłam pani Dorocie!
-Wiem. To się nazywa łapówka i jest karalne, proszę pani -odparła ze stoickim spokojem.  —A pani nazwijmy, że datek poszedł na wyposażenie pokoju zabaw dla dzieci z oddziału chirurgii dziecięcej. Teraz pani będzie tak miła i opuści szpital.
-Nie zostawię tego tak -odgrażała się ze wzburzeniem. —Pójdę do dyrektora.
-Bardzo proszę. Gabinet dyrektora jest w budynku C. Musi pani wyjść na zewnątrz i pójść na prawo -poinformowała ją bez strachu.
-Oczywiście, że pójdę –wysyczała i odeszła obrażona.
-Pan Dobrzański powinien za około dziesięć minut być przewieziony na salę sto dwa i tam będzie mogła pani się z nim zobaczyć -oznajmiła pielęgniarka Uli.
-Dziękuje –odparła, siadając na krzesełku.
Oczekiwanie na możliwość zobaczenia się z Markiem przerwał jej telefon od Piotra.

Po wyjściu ze szpitala Paulina spotkała Piotra Sosnowskiego. Mężczyzna, pomimo tego, że Ula kazała mu jechać, to czekał z nadzieją, że zaraz wyjdzie i między nimi nic się nie zmieni. Febo po dojrzeniu go zmieniła zdanie co do wizyty u dyrektora szpitala i podeszła do niego.
-To ty jesteś Piotr Sosnowski? Mignąłeś mi na korytarzu w firmie.
-Tak. Mam przyjemność z Pauliną Febo.
-Dokładnie. Jeśli czekasz na Cieplak, to się nie doczekasz. Jest u Marka.
-Trudno w to uwierzyć. Ona skreśliła go ze swojego życia.
-To zadzwoń do niej i sprawdź.
Na połączenie długo nie czekał.
-Tak Piotr? Coś się stało, że dzwonisz?
-Czekam na ciebie, aż wyjdziesz.
-Piotr mówiłam ci, żebyś odjechał.
-Wiem, ale dla ukochanej osoby można poczekać. Załatwisz sprawy z Markiem i będziemy mogli...
-Nie Piotr -przerwała mu. —To potrwa dłużej niż myślisz. 
-Czy on kiedyś przestanie być dla ciebie najważniejszy?
-Nie przestanie -odparła, postanawiając, że powie mu prawdę. Ja już wybrałam Piotr. Marek jest moim przeznaczeniem.
-On twoim przeznaczeniem!? A nasze plany?! Mieliśmy wyjechać!
-On przynajmniej nie wywiera na mnie nacisku. 
-On cię tylko skrzywdził -wtrącił. Zapomniałaś już, jak uciekłaś od niego i schroniłaś się w ośrodku ?! „Przystań” *
-Nie, nie zapomniałam -mówiła ze spokojem. —Od tej pory sporo się jednak zmieniło.
-To, że wrócił do byłej narzeczonej?! To ma być te sporo. Igra uczuciami. Raz ona, raz ty i znowu ona.
-Jeśli mamy w ten sposób rozmawiać, to w ogóle nie będziemy -odparła, wyczuwając bez trudu, że poniosły go nerwy. —Miłego lotu i cześć Piotr.
-Cześć. Zniweczyła wszystkie moje plany –rzekł do Febo, hamując wybuch wściekłości.
-Moje również -zawtórowała Febo.
-Miałem nadzieję pojechać z nią do Stanów. W Bostonie cenią życie rodzinne i dobrze by było, gdybym pojawił się tam choćby z narzeczoną.
-Ja miałam nadzieję, że jak wywiozę Marka z Polski, to się opamięta i przestanie myśleć o tej uzurpatorce.
-Mam ochotę zrobić coś, aby nie było im tak słodko.
-Dobry pomysł panie Sosnowski -podchwyciła Febo. —Chętnie popatrzę na jej upokorzenie.
-Ubijamy interes? -zapytał, wyciągając do niej rękę.
-Z przyjemnością- odparła, podając swoją dłoń. —Dzisiaj wieczorem oczekuje cię w Ogrodach Smaku. Powiedzmy, że o dziewiętnastej. Pomyślimy, co możemy razem zdziałać.
Ich rozmowie przypatrywał się Sebastian, który dowiedział się o wypadku i również przyjechał do szpitala. Siedział nieopodal w samochodzie na parkingu i widział ich rozmowę. Nie słyszał jednak, o czym mówią. Z min mógł tylko przypuszczać, że oboje są wzburzeni.

Ula tymczasem mogła w końcu zobaczyć się z Markiem.
-Ula -rzekł czule Marek, jak tylko pojawiła się w drzwiach. —Gdy powiedziano mi, że jesteś, to poczułem się tak, jakbym dostał najlepsze lekarstwo.
- Powinnam natrzeć ci uszu Marek, a nie słuchać pochlebstw -rzekła, siadając na jego łóżku. —Kto to słyszał, aby prowadzić auto i dzwonić. Mogłeś się zabić, a tego nie przeżyłabym. To przeze mnie miałeś ten wypadek. Za długo zatrzymałam cię w pracy.
-Ula nie mogłem zostawić cię samej. Mieliśmy być związania na libor i wibor. Pamiętasz? Pamiętasz nasze wyjścia, rozmowy? Piękne czasy.
-Pamiętam każdą wspólną chwilę -mówiła, wpatrując się w niego z miłością i radością, bo Marek mówił, to głosem przepełnionym miłością.
-Czy to znaczy, że i ty…? -zaczął, ale bał się dokończyć.
-Tak Marek –przytaknęła. —Kocham cię i nie zamierzam więcej razy ubzdurać sobie, że jest inaczej.
-Ula kochanie -westchnął tylko.
Dalsze słowa były zbyteczne, bo Marek przyciągnął delikatnie do siebie i przylgnęli ustami w namiętnym pocałunku.
-Nie powinnaś teraz być we firmie i zajmować się pokazem? -zapytał, gdy oderwali się ustami od siebie.
-Wyrzucasz mnie? -pytała podejrzanie.
-Nie skąd Ula. Tylko pytam.
-To ja odpowiadam. Nie ma nic ważniejszego od ciebie.
Po tym wyznaniu Marek miał ochotę, aby po raz drugi pocałować Ulę. Był już u celu, bo usta dzieliły centymetry, ale przeszkodził im gość.
-Seba nie nauczyli cię pukać? -rzekł do przyjaciela z rozdrażnieniem.
-Nic nie widziałem i spadam -odparł, zasłaniając oczy dłonią.
-Skoro już wszedłeś, to zostań -wymruczał Marek.
-Ty Marek powinieneś na taksówki się przerzucić. Zostało ci jedno życie. A jak się czujesz? Na tak rozbity samochód to źle nie wyglądasz.
-Bywało lepiej Seba i dziękuję za radę.
-Widziałem przed szpitalem Paulinę i Piotra -oznajmił im. —Rozmawiali jak starzy znajomi, a nigdy chyba nie mieli okazji się poznać.
-Z tego, co mi wiadomo to nie -wtrąciła Ula.
-Chyba PP coś knuje. Ciągle byli jakby zdenerwowani, a przed rozstaniem podali sobie ręce, jakby ubijali interes.
-Paula, gdy dowiedziała się, że nie chcesz jej widzieć wyszła wściekła ze szpitala -dorzuciła Ula.
-Brakuje nam teraz tylko ich zemsty -rzekł Marek. —Seba możesz dyskretnie pilnować Pauli.
-Spokojnie Marek. Będę miał ją na oku -zapewniał Olszański. —I Ulę będę pilnował.

*Przystań -nie wiedziałam, jak nazywał się ten ośrodek i coś mi ta nazwa po głowie się kołatała.

Mam teraz drugi tydzień zaległego urlopu i dlatego wpisy są częste. Pogoda również temu sprzyja. Jak wrócę od poniedziałku do pracy, to nie wiem, jak będzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.