Dzień później w czasie
śniadania Ula dalej rozmyślała nad tym, co wyczytała w liście od Marka. Głównie
tkwił w jej głowie fragment, kiedy pisał o miłości. Że dzięki niej poznał, co
to znaczy miłość, nie to łączy go z Pauliną, nie poślubi jej oraz że ją kocha.
I
na pewno jej nie poślubię. Ale Iza mówiła, że to Paulina odwołała ślub. Może
były to tylko słowa? Przecież Paulina nie poniżyłaby się i nie przyznała, że
Marek rzucił ją dla mnie. Muszę dokładnie wypytać Izę, jak to było.
Po dotarciu do firmy i
sekretariatu na swoim dawnym biurku dojrzała elegancko zapakowaną doniczkę z
fiołkami. Bilecik był również doczepiony, więc zajrzała. Wpis był krótki i wiele
niemówiący.
Miłego dnia Ula.
Wioli nie było, żeby spytać,
skąd się wziął, ale zza uchylonych drzwi gabinetu Marka dobiegł ją dźwięk jego
telefonu. Chciała odczekać, aż skończy rozmawiać i dopiero wejść. Tym samym
miała chwilę, aby pomyśleć i rozpakować doniczkę z celofanu.
Z
rozmachem i romantycznie. Pytanie brzmi od Marka, czy od Piotra? Tylko po co
Piotr miałby przysyłać mi kwiaty? Chciał w ten sposób w łaski się wkraść. A
Marek co chciał osiągnąć. Myśli, że jeden bukiet sprawi, że znowu będę wierzyć
we wszystko, co mówi i robi? Ojca może jednak przysłał do mnie.
-Cześć Ula -przerwał jej
rozmyślania Marek.
-Cześć. Co znaczą te kwiaty
-zapytała zbyt ostro.
-Kwadrans temu przyniósł
posłaniec. I nie są ode mnie, jeśli chciałaś na mnie nawrzeszczeć.
-Nie zamierzałam. Po prostu
pytałam. Może tylko zbyt ostro.
-Tak właśnie zabrzmiało Ula. Dzwonił
Aleks i kazał wypisać sobie i Pauli urlopy na dwa tygodnie. Jutro lecą do
Mediolanu. Możesz sobie wyobrazić coś równie pięknego. Dwa tygodnie bez Febo.
-Lepiej dzień nie mógł się
rozpocząć.
-Mam drugą dobrą wiadomość.
Wczoraj rozmawiałem z Pshemko i wszystko wyjaśniliśmy sobie. Pomoże nam z
kolekcją i nie ma do ciebie żalu.
-Świetnie Marek. To, co
zabieramy się do pracy. Pójdę tylko po kawę.
Kiedy była już w socjalnym i
korzystając, że jest sama, zadzwoniła do Piotra z podziękowaniami.
-Chciałam podziękować za
kwiaty. Są piękne Piotr.
-Drobnostka Ula.
-Co powiedziałbyś na lunch?
Ja stawiam. O trzynastej w Tabu.
-Nie odmówię Ula, ale ja
stawiam i jutro. Muszę być dzisiaj cały dzień na dyżurze. Wypadł mi
nieoczekiwanie.
-Może być jutro. I nie
przeszkadzam. Pa.
Kiedy Ula rozłączyła się,
wykonał szybko jeden telefon. Do Uli tymczasem zadzwonił Maciek i zarosił na
lunch. Po powrocie do biura natomiast już od drzwi widać było, że Marek jest w jeszcze
lepszym humorze.
-Udało mi się uruchomić stare
znajomości i może dostaniemy się na jesienne Targi Mody z naszą kolekcją
-mówił, rozcierając swoje dłonie z zadowolenia. —Iwona Karasińska jest tam menadżerem.
-Iwona Karasińska? Kto to? Chyba
jej nie znam?
-Nie znasz, bo teraz większość
czasu spędza poza Polską. A jeszcze parę lat temu była modelką firmy. Umówiłem
nas z nią na lunch.
Była
tylko modelką, czy może kimś więcej? Muszę spytać dziewczyn. Nie Ula. Nie
powinno cię to interesować.
-Dzięki, ale zdążyłam już
umówić się.
-Ok. Nie nalegam. Pozdrów
Piotra.
Ok
Pozdrów Piotra? Tylko tyle? Żadnych nie idź? Zazdrości? I z Maćkiem idę
przecież.
-Ale ja z Maćkiem idę. Chce
się poradzić w sprawie Ani.
-To pozdrów Maćka -rzekł, uśmiechając
się delikatnie, bo o Szymczyka już dawno przestał być zazdrosny. —Tato będzie
tutaj za półgodziny. Chce nam pomóc w realizacji projektu.
-Miłe z jego strony. Chyba
polubił mnie?
-Nawet nie wiesz jak bardzo
Ula. Rozmawiałem jeszcze z fotografem i uwzględnił w swoim grafiku współpracę z
nami za około miesiąc.
-Zadziwiasz mnie Marek. Nigdy
tak do pracy się nie paliłeś.
-Teraz zamierzam zrobić
wszystko, aby ta kolekcja nam wyszła. To nasze dziecko Ula.
Dobrzański senior pojawił się
tak, jak obiecał. Z tymże, kiedy wszedł do sekretariatu w towarzystwie syna,
Ula akurat dał nura pod biurko, aby podnieść upuszczone dwa złote.
-Kwiaty spodobały się Uli?
-usłyszała głos Krzysztofa.
-Jak spodobały? To, ty je
wysłałeś tato?
-Ja. Wraz z bilecikiem.
Miłego dnia Ula. Nic wielkiego, a miłego.
-Dlaczego je wysłałeś?
-Żeby ci pomóc. Nic tak nie
działa na kobiety, jak kwiaty. Zwłaszcza że doniczka z fiołkami to coś
oryginalnego. To, co? Spodobały się?
-Spodobały. Tylko
powiedziałem jej, że nie ode mnie. Myśli, że od takiego jednego Piotra -wyjaśniał
ojcu, gdy wchodzili jego gabinetu.
-O tym nie pomyślałem.
Powinienem podpisać Marek.
Gdy drzwi Marek przymknął, wyszła
z ukrycia i przygotowała się na spotkanie z nimi.
Przez kolejne minuty
pracowali we trójkę, ale Ula nie dała poznać po sobie, że słyszała ich rozmowę.
Pracę na chwilę przerwała im Wioletta oznajmiając, że przyszedł posłaniec i
przyniósł jej kolejny bukiet.
-Normalnie rozrywana jesteś
jak świeże pączki Ula. Tym razem róże. Na górze róże na dole fiołki my się
kochamy jak dwa aniołki. To od kogo, który i od kogo. I który będzie na górze?
-Nie wiem Wiola, bo nie wiem,
co jest tu grane.
Prawdy nie powiedziała, bo domyśliła się, że
Piotr wysłał jej róże po tym, jak podziękowała mu za fiołki. Po zebraniu dla
pewności z wizytówki na bukiecie róż wzięła numer i zadzwoniła do kwiaciarni. Podstępem
powiedziała, że dzwoni z polecenia pana Sosnowskiego i spytała czy kwiaty
zamówione po dziewiątej zostały już wysłane, bo zaszła pomyłka i zamiast róż
miał być mieszany bukiet. Pani odpowiedziała jej bez jakichkolwiek podejrzeń,
że zawsze pytają o godzinę dostarczenia, a ta przesyłka miała być dostarczona
exspresem, czyli wysłali ją niecałą godzinę temu. Chwilę później zadzwoniła do
Sosnowskiego.
-Piotr, dlaczego jak
podziękowałam ci za kwiaty, nie powiedziałeś prawdy, że to nie od ciebie
-zapytała prosto z mostu. —Ty wysłałeś mi drugi bukiet. Sprawdziłam godzinę
wysyłki. Co chciałeś osiągnąć kłamstwem. Nie chciałeś być gorszy od Marka.
-Teraz jak zgodziłaś się
wrócić do pracy, ciągle będzie przy tobie -wyjaśnił, nie zaprzeczając słowom
Uli. —Mam mniejsze szanse.
-Mniejsze szanse masz
kłamstwem. I na co masz te mniejsze szanse. Jesteśmy znajomymi i nie zamierzam
nic w tej kwestii zmieniać.
-Ula zapomniałaś już, że z
jego powodu ukryłaś się w ośrodku.
-Nie, nie zapomniałam, ale
nie podobają się mi twoje metody rywalizacji z nim. Jak na razie nie zamierzam
z nikim się wiązać. Zrozumiałeś? I będę wdzięczna, jak uszanujesz to.
-Jemu to samo mówisz?
-Tak nie będę z tobą
rozmawiała Piotr. Jak się uspokoisz, to zadzwoń. Może odbiorę.
Tymczasem dwie godziny
później parę przecznic dalej Marek spotkał się z Iwoną.
-Ciągle piękna i elegancka
-zaczął na powitanie.
-A ty dalej czarujący i
dżentelmen w pełni. Ile się nie widzieliśmy? Pięć, sześć lat.
-Coś tak będzie.
-Myślałam, że już całkiem
zapomniałeś o mnie -rzekła, siadając do stolika.
-Zapracowany jestem ostatnio,
ale numeru telefonu nie wyrzuciłem.
-To już coś. Słyszałam o
tobie i Paulinie.
-Bywa Iwona.
-Wszystkiego bym się
spodziewała, ale nie waszego rozstania.
-Ja kiedyś myślałem tak samo,
ale poznanie Uli zmieniło mnie na lepsze i spowodowało, że podjąłem te czy inne
decyzje.
-A Ula to?
-Moja asystentka i
przyjaciółka. To ona opracowała i przygotowała kolekcję Sportivo i Gusto. Teraz
potrzebujemy dobrego rozgłosu i dynamicznego wejścia na rynek. Ta kolekcja to
takie Uli i moje drugie dziecko.
-Nigdy nie miałeś kobiet
przyjaciółek -nawiązała do początku wypowiedzi.
-Bo nigdy nie poznałem takiej
kobiety jak Ula.
-Musi być naprawdę wyjątkowa.
Wracając do targów, to jestem gotowa do rozmów nad szczegółami. Tylko czasu mam
teraz mało. Może wpadłbyś do mnie
wieczorem. Zrobię kolację.
-Dzięki, ale wieczór mam
zajęty. Co byś powiedziała na wizytę we firmie? Powspominasz dawne czasy i
porozmawiamy we trójkę.
-Dzięki. Na pewno skorzystam.
Postaram się wpaść jutro albo pojutrze.
-Ja jestem we firmie niemal
cały dzień. Przy okazji poznasz Ulę.
-Tyle mówisz o niej, że
chętnie ją poznam. Teraz kiedy nie ma już Pauliny, może odświeżymy znajomość
-dodała nieoczekiwanie. —Ciągle wspominam nasze spotkania. Pamiętasz trzy dni w
Berlinie.
-Nie Iwona -przerwał jej. —Nie
jestem zainteresowany. Jest już inny i przelotne związki i seks z przypadku
mnie nie interesują.
Z wizytą nie czekała i
pojawiła się nazajutrz we firmie. Trudno nie było jej domyślić się, że to Ula
stoi za tym, że nie był nią zainteresowany. Swoimi sposobami dowiedziała się o przebiegu
ich znajomości i że z brzydkiego kaczątka zmieniła się w pięknego łabędzia. Kiedy
poznała ją osobiście, nie potrafiła ukryć zazdrości, a gorycz odrzucenia jej
przez Marka wróciła. Po spotkaniu z Markiem, miały okazję być chwilę same.
-Z Markiem dobrze się pani
pracuje? Wiem z doświadczenia, że czasami potrafi wykorzystać swoje atuty do
osiągnięcia celu.
-Ma to być aluzja do
przeszłości.
-Raczej do teraźniejszości.
Bardzo zależy mu na tych targach. Jest gotowy na wszystko.
-Nie wiem po co mi pani mówi
o tym?
-Żeby panią ostrzec. Widzę,
jak patrzyła pani na Marka. A Marek to taki typ, który się nie zmienia. Wczoraj
tak bardzo zależało mu na szybkim załatwieniu sprawy, że gotowy był przespać
się ze mną. Kwiaty, uśmiech, komplementy, prezenciki to jego wypróbowany
schemat na oporną panienkę.
-To dziękuję za ostrzeżenie
-odparła obojętnym tonem. —Pani teraz wybaczy, ale o tej porze chodzę z
koleżankami na kawę.
Może
ze ślubem Iza i myliła się i Marek odwołał ślub, ale co do reszty dziewczyny
miały rację -myślała, idą w stronę windy. Nie zmienił się. Najpierw Klaudia a
teraz Iwona. To ma być te jego zrobię wszystko. Połączyć przyjemne z
pożytecznym.