sobota, 21 marca 2020

Trudne powroty 2/3


Dzień później w czasie śniadania Ula dalej rozmyślała nad tym, co wyczytała w liście od Marka. Głównie tkwił w jej głowie fragment, kiedy pisał o miłości. Że dzięki niej poznał, co to znaczy miłość, nie to łączy go z Pauliną, nie poślubi jej oraz że ją kocha.
I na pewno jej nie poślubię. Ale Iza mówiła, że to Paulina odwołała ślub. Może były to tylko słowa? Przecież Paulina nie poniżyłaby się i nie przyznała, że Marek rzucił ją dla mnie. Muszę dokładnie wypytać Izę, jak to było.
Po dotarciu do firmy i sekretariatu na swoim dawnym biurku dojrzała elegancko zapakowaną doniczkę z fiołkami. Bilecik był również doczepiony, więc zajrzała. Wpis był krótki i wiele niemówiący.
Miłego dnia Ula.


Wioli nie było, żeby spytać, skąd się wziął, ale zza uchylonych drzwi gabinetu Marka dobiegł ją dźwięk jego telefonu. Chciała odczekać, aż skończy rozmawiać i dopiero wejść. Tym samym miała chwilę, aby pomyśleć i rozpakować doniczkę z celofanu.
Z rozmachem i romantycznie. Pytanie brzmi od Marka, czy od Piotra? Tylko po co Piotr miałby przysyłać mi kwiaty? Chciał w ten sposób w łaski się wkraść. A Marek co chciał osiągnąć. Myśli, że jeden bukiet sprawi, że znowu będę wierzyć we wszystko, co mówi i robi? Ojca może jednak przysłał do mnie.
-Cześć Ula -przerwał jej rozmyślania Marek.
-Cześć. Co znaczą te kwiaty -zapytała zbyt ostro.
-Kwadrans temu przyniósł posłaniec. I nie są ode mnie, jeśli chciałaś na mnie nawrzeszczeć.  
-Nie zamierzałam. Po prostu pytałam. Może tylko zbyt ostro.
-Tak właśnie zabrzmiało Ula. Dzwonił Aleks i kazał wypisać sobie i Pauli urlopy na dwa tygodnie. Jutro lecą do Mediolanu. Możesz sobie wyobrazić coś równie pięknego. Dwa tygodnie bez Febo.
-Lepiej dzień nie mógł się rozpocząć.
-Mam drugą dobrą wiadomość. Wczoraj rozmawiałem z Pshemko i wszystko wyjaśniliśmy sobie. Pomoże nam z kolekcją i nie ma do ciebie żalu.
-Świetnie Marek. To, co zabieramy się do pracy. Pójdę tylko po kawę.
Kiedy była już w socjalnym i korzystając, że jest sama, zadzwoniła do Piotra z podziękowaniami.
-Chciałam podziękować za kwiaty. Są piękne Piotr.
-Drobnostka Ula.
-Co powiedziałbyś na lunch? Ja stawiam. O trzynastej w Tabu.
-Nie odmówię Ula, ale ja stawiam i jutro. Muszę być dzisiaj cały dzień na dyżurze. Wypadł mi nieoczekiwanie.
-Może być jutro. I nie przeszkadzam. Pa.
Kiedy Ula rozłączyła się, wykonał szybko jeden telefon. Do Uli tymczasem zadzwonił Maciek i zarosił na lunch. Po powrocie do biura natomiast już od drzwi widać było, że Marek jest w jeszcze lepszym humorze.


-Udało mi się uruchomić stare znajomości i może dostaniemy się na jesienne Targi Mody z naszą kolekcją -mówił, rozcierając swoje dłonie z zadowolenia. —Iwona Karasińska jest tam menadżerem.
-Iwona Karasińska? Kto to? Chyba jej nie znam?
-Nie znasz, bo teraz większość czasu spędza poza Polską. A jeszcze parę lat temu była modelką firmy. Umówiłem nas z nią na lunch.
Była tylko modelką, czy może kimś więcej? Muszę spytać dziewczyn. Nie Ula. Nie powinno cię to interesować.
-Dzięki, ale zdążyłam już umówić się.
-Ok. Nie nalegam. Pozdrów Piotra.
Ok Pozdrów Piotra? Tylko tyle? Żadnych nie idź? Zazdrości? I z Maćkiem idę przecież.
-Ale ja z Maćkiem idę. Chce się poradzić w sprawie Ani.
-To pozdrów Maćka -rzekł, uśmiechając się delikatnie, bo o Szymczyka już dawno przestał być zazdrosny. —Tato będzie tutaj za półgodziny. Chce nam pomóc w realizacji projektu.
-Miłe z jego strony. Chyba polubił mnie?
-Nawet nie wiesz jak bardzo Ula. Rozmawiałem jeszcze z fotografem i uwzględnił w swoim grafiku współpracę z nami za około miesiąc. 
-Zadziwiasz mnie Marek. Nigdy tak do pracy się nie paliłeś.
-Teraz zamierzam zrobić wszystko, aby ta kolekcja nam wyszła. To nasze dziecko Ula.
Dobrzański senior pojawił się tak, jak obiecał. Z tymże, kiedy wszedł do sekretariatu w towarzystwie syna, Ula akurat dał nura pod biurko, aby podnieść upuszczone dwa złote.  


-Kwiaty spodobały się Uli? -usłyszała głos Krzysztofa.
-Jak spodobały? To, ty je wysłałeś tato?
-Ja. Wraz z bilecikiem. Miłego dnia Ula. Nic wielkiego, a miłego.
-Dlaczego je wysłałeś?
-Żeby ci pomóc. Nic tak nie działa na kobiety, jak kwiaty. Zwłaszcza że doniczka z fiołkami to coś oryginalnego. To, co? Spodobały się?
-Spodobały. Tylko powiedziałem jej, że nie ode mnie. Myśli, że od takiego jednego Piotra -wyjaśniał ojcu, gdy wchodzili jego gabinetu.
-O tym nie pomyślałem. Powinienem podpisać Marek.
Gdy drzwi Marek przymknął, wyszła z ukrycia i przygotowała się na spotkanie z nimi.
Przez kolejne minuty pracowali we trójkę, ale Ula nie dała poznać po sobie, że słyszała ich rozmowę. Pracę na chwilę przerwała im Wioletta oznajmiając, że przyszedł posłaniec i przyniósł jej kolejny bukiet.
-Normalnie rozrywana jesteś jak świeże pączki Ula. Tym razem róże. Na górze róże na dole fiołki my się kochamy jak dwa aniołki. To od kogo, który i od kogo. I który będzie na górze?
-Nie wiem Wiola, bo nie wiem, co jest tu grane.

 Prawdy nie powiedziała, bo domyśliła się, że Piotr wysłał jej róże po tym, jak podziękowała mu za fiołki. Po zebraniu dla pewności z wizytówki na bukiecie róż wzięła numer i zadzwoniła do kwiaciarni. Podstępem powiedziała, że dzwoni z polecenia pana Sosnowskiego i spytała czy kwiaty zamówione po dziewiątej zostały już wysłane, bo zaszła pomyłka i zamiast róż miał być mieszany bukiet. Pani odpowiedziała jej bez jakichkolwiek podejrzeń, że zawsze pytają o godzinę dostarczenia, a ta przesyłka miała być dostarczona exspresem, czyli wysłali ją niecałą godzinę temu. Chwilę później zadzwoniła do Sosnowskiego.
-Piotr, dlaczego jak podziękowałam ci za kwiaty, nie powiedziałeś prawdy, że to nie od ciebie -zapytała prosto z mostu. —Ty wysłałeś mi drugi bukiet. Sprawdziłam godzinę wysyłki. Co chciałeś osiągnąć kłamstwem. Nie chciałeś być gorszy od Marka.
-Teraz jak zgodziłaś się wrócić do pracy, ciągle będzie przy tobie -wyjaśnił, nie zaprzeczając słowom Uli. —Mam mniejsze szanse.
-Mniejsze szanse masz kłamstwem. I na co masz te mniejsze szanse. Jesteśmy znajomymi i nie zamierzam nic w tej kwestii zmieniać.
-Ula zapomniałaś już, że z jego powodu ukryłaś się w ośrodku.
-Nie, nie zapomniałam, ale nie podobają się mi twoje metody rywalizacji z nim. Jak na razie nie zamierzam z nikim się wiązać. Zrozumiałeś? I będę wdzięczna, jak uszanujesz to.
-Jemu to samo mówisz?
-Tak nie będę z tobą rozmawiała Piotr. Jak się uspokoisz, to zadzwoń. Może odbiorę.

Tymczasem dwie godziny później parę przecznic dalej Marek spotkał się z Iwoną.


-Ciągle piękna i elegancka -zaczął na powitanie.
-A ty dalej czarujący i dżentelmen w pełni. Ile się nie widzieliśmy? Pięć, sześć lat.
-Coś tak będzie.
-Myślałam, że już całkiem zapomniałeś o mnie -rzekła, siadając do stolika.
-Zapracowany jestem ostatnio, ale numeru telefonu nie wyrzuciłem.
-To już coś. Słyszałam o tobie i Paulinie.
-Bywa Iwona.
-Wszystkiego bym się spodziewała, ale nie waszego rozstania.
-Ja kiedyś myślałem tak samo, ale poznanie Uli zmieniło mnie na lepsze i spowodowało, że podjąłem te czy inne decyzje.
-A Ula to?
-Moja asystentka i przyjaciółka. To ona opracowała i przygotowała kolekcję Sportivo i Gusto. Teraz potrzebujemy dobrego rozgłosu i dynamicznego wejścia na rynek. Ta kolekcja to takie Uli i moje drugie dziecko.   
-Nigdy nie miałeś kobiet przyjaciółek -nawiązała do początku wypowiedzi.
-Bo nigdy nie poznałem takiej kobiety jak Ula.
-Musi być naprawdę wyjątkowa. Wracając do targów, to jestem gotowa do rozmów nad szczegółami. Tylko czasu mam teraz mało.  Może wpadłbyś do mnie wieczorem. Zrobię kolację.
-Dzięki, ale wieczór mam zajęty. Co byś powiedziała na wizytę we firmie? Powspominasz dawne czasy i porozmawiamy we trójkę.
-Dzięki. Na pewno skorzystam. Postaram się wpaść jutro albo pojutrze.
-Ja jestem we firmie niemal cały dzień. Przy okazji poznasz Ulę.
-Tyle mówisz o niej, że chętnie ją poznam. Teraz kiedy nie ma już Pauliny, może odświeżymy znajomość -dodała nieoczekiwanie. —Ciągle wspominam nasze spotkania. Pamiętasz trzy dni w Berlinie.
-Nie Iwona -przerwał jej. —Nie jestem zainteresowany. Jest już inny i przelotne związki i seks z przypadku mnie nie interesują.

Z wizytą nie czekała i pojawiła się nazajutrz we firmie. Trudno nie było jej domyślić się, że to Ula stoi za tym, że nie był nią zainteresowany. Swoimi sposobami dowiedziała się o przebiegu ich znajomości i że z brzydkiego kaczątka zmieniła się w pięknego łabędzia. Kiedy poznała ją osobiście, nie potrafiła ukryć zazdrości, a gorycz odrzucenia jej przez Marka wróciła. Po spotkaniu z Markiem, miały okazję być chwilę same.
-Z Markiem dobrze się pani pracuje? Wiem z doświadczenia, że czasami potrafi wykorzystać swoje atuty do osiągnięcia celu.
-Ma to być aluzja do przeszłości.
-Raczej do teraźniejszości. Bardzo zależy mu na tych targach. Jest gotowy na wszystko.
-Nie wiem po co mi pani mówi o tym?
-Żeby panią ostrzec. Widzę, jak patrzyła pani na Marka. A Marek to taki typ, który się nie zmienia. Wczoraj tak bardzo zależało mu na szybkim załatwieniu sprawy, że gotowy był przespać się ze mną. Kwiaty, uśmiech, komplementy, prezenciki to jego wypróbowany schemat na oporną panienkę. 
-To dziękuję za ostrzeżenie -odparła obojętnym tonem. —Pani teraz wybaczy, ale o tej porze chodzę z koleżankami na kawę.
Może ze ślubem Iza i myliła się i Marek odwołał ślub, ale co do reszty dziewczyny miały rację -myślała, idą w stronę windy. Nie zmienił się. Najpierw Klaudia a teraz Iwona. To ma być te jego zrobię wszystko. Połączyć przyjemne z pożytecznym.

niedziela, 15 marca 2020

Trudne powroty 1/3 -mini o Uli i Marku.



 Powrót Uli do Warszawy z jej ucieczki od Marka i firmy do samotni mistrza był trudny, ale konieczny, bo nowy znajomy Piotr Sosnowski zaczął przekraczać granice ich znajomości. W chwili jej słabości i wbrew jej samej pocałował. Kolejnego dnia była już gotowa na wyjazd.  Przed wyjazdem Piotr dał jej swój numer telefonu, ale będąc na przystanku pozwoliła, aby papierek odfrunął wraz z wiatrem daleko w las. Sam wyjazd do udanych zaliczyć nie mogła, bo miał pomóc jej zapomnieć o Marku i tym, że wkrótce bierze ślub, ale tak się nie stało. Jedynym miłym akcentem były odwiedziny Ali jej przyjaciółki. Ala przyjechała do niej z ploteczkami i pozdrowieniami od koleżanek. Miała także wiadomość od Marka, ale tej nie chciał wysłuchać, choć była bardzo ważna i mogła wpłyną na kolejne dni. Dzień po powrocie w jej rodzinnym domu z bukietem kwiatów pojawił się sam Marek Dobrzański.


 Było to o tyle dziwne, że następnego dnia miał odbyć się jego ślub z Pauliną i powinien być teraz w Mediolanie. Wtedy dowiedziała się, co miała powiedzieć jej Ala w czasie wizyty. Fakt odwołania ślubu bardzo ją zdziwił. Jeszcze bardziej zdziwiła się, kiedy dowiedziała się, że to Marek odwołał ślub. Na dłuższą rozmowę z ukochanym nie pozwoliła sobie. Kolejnego dnia dowiedziała się od Izy, że to Paulina odwoła ślub, a nie Marek. Krawcowa nie wiedziała, tylko że były to tylko słowa i dalekie były od prawdy. W dodatku przyjaciółki widziały szefa z Klaudią i spotkanie zainterpelowały po swojemu. W międzyczasie Ula poddała się namową mistrza i zmieniła swój wizerunek. Nowe uczesanie, szkła kontaktowe i garderoba sprawiły, że stała się piękną kobietą. Koleżanki natomiast postarały się o jej życie prywatne i postanowił, że zeswatają ją z Piotrem Sosnowski. Był lekarzem kardiologiem i pracował we Warszawie, więc zadanie miały ułatwione. Ponowne spotkanie z Piotrem dla Uli takie zachwycające jak wydawało się koleżankom, nie było. Choć nie wiedziała, dlaczego to pozwoliła, aby znajomość rozwijała się i odwiedzał ją również w domu. Tam miał okazję poznać Marka, a niechęć obu panów dała zauważyć się od pierwszego spotkania.  W pracy tymczasem musiała stawić czoła panu Krzysztofowi ojcu Marka i Alexowi niedoszłemu szwagrowi. Obaj nalegali na szybkie podpisanie ugody i oddanie im weksli, które dał jej parę miesięcy prędzej Marek. We firmie po swojej ucieczce pojawiła się już odmieniona, czym wzbudziła powszechny zachwyt. Tego samego dnia od Adama Turka dowiedziała się o planach Alexa Febo dotyczących wprowadzenia do firmy znajomych z Włoch i z ich pomocą miał przejąć wkrótce firmę. Pomimo tego, że spotkała ją krzywda ze strony Marka, nie potrafiła przejść obok tego i postanowiła zdemaskować Febo. Turek w tym celu miał przynieś jej na to dowody, ale bojąc się zemsty Febo, zrezygnował. Tym samym niewiele mogła zdziałać. Sam Marek uwierzył jej w złe intencje Aleks, ale Krzysztof już nie. W końcu z braku jakichkolwiek dowodów podpisała ugodę skazując firmę na łaskę i niełaskę Febo. Wraz ze zwrotem weksli dała Krzysztofowi plan na postawienie firmy na nogi bez wsparcia Włochów. Dobrzański senior nie był jednak zainteresowany w pierwszym momencie, ale Marek przekonał go, aby chociaż zastanowić się nad projektem naprawczym firmy. Ula tymczasem traciła nadzieję, że zainteresują się tym, co przygotowała.Pojawienie się Krzysztofa w Rysiowie i prośba, aby wróciła do firmy i pomogła w realizacji pomysłu kompletnie ją zaskoczyła.


Pan tu?
-Tak. Marek przywiózł mnie. Możemy spokojnie porozmawiać o pani projekcie? I przepraszam, że tak ostro panią potraktowałem. Teraz wiem, że pani intencje są jak najbardziej uczciwe i warte rozpatrzenia.
-Miło wiedzieć. Co pana przekonało?
-Marek mnie przekonał, bo nigdy nie zawiódł się na pani. Tyle dobrego mówił o pani.
-W przeciwieństwie do niego -wymruczała.
-Może zostawimy sprawy osobiste na razie na bok. Kiedyś powiedziałem pani, że zajdzie pani daleko, a ta praca jest czystym dowodem.
-Dziękuję. Proszę wejść. U mnie w pokoju możemy spokojnie porozmawiać. 

Następnego dnia pojawiła się w firmie na spotkaniu z obiema rodzinami. Pierwsza konfrontacja z rodzeństwem Febo łatwa jednak nie była, ale miała wsparcie od Dobrzańskich.  



 -Można wiedzieć, co Cieplak tu robi -zapytał ostro Alex. —Nie jest w zarządzie.
 -Nie tym tonem Alex i pani Cieplak -odparł mu Marek.
 -Ja poprosiłem panią Ulę o uczestnictwo w radzie.  Ma projekt naprawczy i zamierzam rozpatrzyć to, co wymyśliła -dodał senior Dobrzański.
 -Tam czekają moi znajomi. Tylko on mogą nam pomóc -mówił nieustępliwie Febo.
 -Z nimi wrócilibyśmy do punktu wyjścia. Ktoś obcy miałby udziały, a pani Urszula nie żąda ich zwrotu -tłumaczył Krzysztof.
 -Chce znowu coś ugrać -odezwała się Paulina. —Najpierw Marka omamiła, ale że ty Krzysztof dałeś się nabrać się, dziwię. Ona to zwykła karierowiczka.
 -Nie tym tonem Paulino -upomniał ją Marek.
 -To dobry projekt i w zamian pani Cieplak nie żąda niczego.
 -Mam uwierzyć, że to samarytanka? -pytała panna Febo niedoszłego teścia.
 -Właśnie taka jest Ula -odparł jej dobitnie Marek. —Bezinteresowna i dobra. Ma cechy, które ci brakują i brakowały.
 -Ale nie przeszkadzało ci ich brak przez tyle lat.
 -Bo Uli nie znałem. I gdybym tylko mógł cofnąć czas, zrobiłbym bez zastanowienia. Zachowałem się jak świnia wobec Uli. Tak jak kiedyś Ula określiła mnie. Teraz pozostaje mi przyznać się do tego i liczyć, że Ula zapomni kiedyś.
 -Można wiedzieć, co zrobiłeś Marek -zapytał ojciec.
 -Rozkochał ją tylko po to, aby udziały z tym całym Maćkiem nie przywłaszczyła sobie -odparła Febo.
 -Ale było warto, bo wiem w końcu, co to znaczy miłość. W towarzystwie Uli po raz pierwszy czułem się szczęśliwy w związku. Chociaż trwał tylko tak krótko.
 -Spotkaliśmy się, aby mówić o uczuciach, czy omawiać sprawy firmy -przerwał dyskusję Alex.
 -Miłość do Uli jest dla mnie najważniejsza Alex -odparł mu Marek.
 -Zresztą czy to ma sens, skoro będzie dwa do dwóch i głos prezesa będzie decydujący? -kontynuował Febo. —Nic tu po mnie i Pauli. My do chałturzenia ręki nie przyłożymy.
 -To wiem, że Alex i Paulina są przeciw -rzekła Ula, gdy oboje wyszli.
 -Nie martw się tym Ula. Nie pozwolę, żeby stali nam na drodze do sukcesu -zapewniał Marek.
 -Tobie i panu -sprecyzowała Ula. —Ja odeszłam z firmy.
 -Ale to pani projekt i powinna pani pomóc w realizacji -mówił Krzysztof. 
 -Tato ma rację Ula. Sami nie poradzimy sobie. Wróć, chociaż na jakiś czas. Proszę Ula.
-Teraz ja rację przyznaję Markowi. I proszę zostać.  
 -Niech będzie. Będę jutro około dziewiątej, a później zobaczymy. Teraz muszę już iść. Koleżanki czekają na mnie w bufecie.
Po spotkaniu z koleżankami okazało się, że i z mistrzem będą kłopoty, bo Febo zdążyli przekonać go, aby nie wchodził w projekt Uli. Prędzej jeszcze miał do Uli pretensję, że przez nią ślub jego pupilki i Marka się nie odbył.


Dwie godziny po powrocie do domu miała nieoczekiwaną wizytę. Przyjechał do mniej sam Krzysztof. Był w Rysiowie już poprzedniego dnia z synem i wiedział, gdzie mieszka Ula.
 -Przepraszam, że niepokoję, ale chciałem porozmawiać o Marku i tym, co się stało.
 -Nie ma do czego wracać, proszę pana.
 -Być może, ale chciałbym, abyś wiedziała, że to znaczy, aby pani wiedziała, że...
 -Może być Ula, proszę pana.
 -W takim razie chciałbym, abyś wiedziała, że Markowi naprawdę zależy na tobie. Sam mi powiedział. Mieszka z nami od pewnego czasu i było sporo czasu, aby zobaczyć, jak się zmienił i porozmawiać. Czasami nawet słowa nie były potrzebne, aby widzieć, że jest zakochany. I proszę nie myśleć, że on mnie tu przysłał z protekcją. Ja sam przyjechałem z nadzieją, że może uda się poukładać między wami.
 -Marek potraktował mnie karygodnie. Cały czas kłamał z premedytacją.
 -Ale kobiety mają to do siebie, że potrafią wybaczać -rzekł, biorąc za rękę. —A on dostał nauczkę twoim wyjazdem. Proszę cię, tylko żebyś nie skreślała go na dobre i zechciała mu pomóc w pracy.
 -To już obiecałam, a z resztą zobaczymy.



Wizytę pana Dobrzańskiego spostrzegł Maciek i przyszedł wypytać, co chciał od niej.  Przy okazji opowiedziała o radzie.
 -Czyli Febo byli przeciw a Marek bronił cię i projekt.
 -Dokładnie. Marek przy okazji wyznał, że mnie kocha. 
 -Może naprawdę się zmienił i przestał kłamać i kręcić.
 -Wątpię. Powiedział, że to on odwołał ślub, a to Paulina odwołała. Z Klaudią również dziewczyny go widziały.
 -Nie wiem, jak było z Klaudią, ale ze ślubem miał rację. Muszę ci coś dać Ula. List, który Marek zostawił przed twoim wyjazdem.
 -Miałeś wyrzucić go.
 -Ale nie wyrzuciłem na szczęście -odparł, wychodząc z pokoju Uli. —Będę za chwilę.
Po pięciu minutach Ula była już posiadaczką listu. Z przeczytaniem go trochę wahała się, ale w końcu ciekawość wzięła w górę. Z każdą kolejną linijką w jej oczach pokazywały się w łzy.



Marek tymczasem spotkał się z mistrzem. Przyszedł do domu Dobrzańskich pełen oburzenia i z zapewnieniami, że ręki do projektu Uli nie przyłoży.
-Ona rozbiła wasz związek i teraz mam jej pomagać Marco!?- krzyczał. — Nigdy! To zła i zakłamana kobieta. Omamiła cię, ale ze mną tak łatwo jej nie pójdzie.
-Mówisz tak, jakbyś nie znał Uli Pshemko -odparł mu spokojnie. —A z Pauliną to całkiem inna sprawa. Ja ją porzuciłem. Zrobiłem to dla Uli, bo zakochałem się w niej. Chociaż na początku oszukiwałem.
-Ty jedno Paulina drugie. Nie wiadomo komu wierzyć.
- Pauli i Alexowi zależy tylko na tym, aby projekt się nie udał. Z odwołanym ślubem nie ma to wiele wspólnego. I to oni zmanipulowali tobą wysuwając argumenty, że przez Ulę nie było ślubu. Poza tym powinieneś chociaż wiedzieć, co Ula projektuje.
-Wiem co! Jakieś sieciówki.
-Nawet księżna Kate nosi czasami coś z masowej produkcji. Tak jak inni znane osoby.
-Ale ja stworzony jestem do tworzenia czegoś innego. Czegoś niepowtarzalnego, eleganckiego. Nie potrafię Marco.
-Nie spróbowałeś, a mówisz, że nie potrafisz? Lubisz przecież wyzwania.

-Nie chwytaj mnie za słówka.
-Ok nie będę. Powiem ci w tajemnicy, że Aleks chciał wprowadzić nowych udziałowców i kilka osób pozwalniać. Sebastian i Ala to tylko pionki w jego planach byli. Pomyśl, co by się stało, gdybyś któregoś dnia przyszedł do pracy i zastał jakiegoś Antonio w swojej pracowni?
-Fakt miłe nie byłoby. Dobrze zobaczę, co da się zrobić Marco.
-Dzięki Pshemko.



niedziela, 8 marca 2020

Nowa koleżanka cz. 2/2


Przyjaźń pomiędzy Izą a Karoliną rozwijała się z każdym kolejnym dniem, tygodniem i miesiącem. Razem się uczyły, razem bywały na przerwach i razem po lekcjach. Kiedy pomiędzy ich koleżankami wybuchały kłótnie i psioczyły po kryjomu na siebie, one dogadywały się i nigdy za plecami drugiej nic złego nie robiły i nie mówiły. Nawet rodzice Karoliny zaczęli inaczej patrzeć na nową koleżankę córki. Pomimo że z ubioru i wyglądu wyglądała na osobę niewzbudzającą zaufania. Iza była w tej znajomości tą, która dominowała i bywało, że musiała stawać w obronie spokojnej koleżanki. W negatywnym sensie dominowała również, bo narzucała jej swoją wolę i uzależniała od siebie. Z wad Iza miała to, że po kryjomu paliła czasami papierosy i popijała piwo. Nigdy jednak koleżankę w te używki nie wciągała. Robiła to zaś dlatego, żeby zwrócić uwagę matki na siebie. W szkole większych skandali również nie wywoływała, ale znana była z buntu i z tego, że brała czynny udział w debatach nad poprawieniem praw ucznia. W połowie trzeciej klasy pojawił się w życiu jednej z nich Adam Dunajec chłopak, którego obie poznały wcześniej. Do tej pory spotykały go na przystanku i rozmawiały, ale była to tylko luźna znajomość. Teraz szykowało się coś więcej i co zmieniło ich relacje diametralnie. Tym samym nie było już tyle czasu dla przyjaciółki jak kiedyś. Jedynym sposobem w tej sytuacji było wymyślenie intrygi. Ta była prosta, bo wystarczyło udowodnić drugiej, że Adam gra na dwa fronty i spotyka się z innymi.  Później był czas pocieszania i wieszania psów na facetach. Było jednak warto przez to wszystko przejść, bo przez kolejny miesiąc znowu było dobrze między nimi. Było tak do czasu, aż nie pojawiły się kolejne problemy.


Po dwutygodniowej wymianie uczniowskiej z licealistami z Brukseli Karolina wróciła do domu markotna. Rodzice zauważyli jej zmianę w zachowaniu i próbowali porozmawiać, ale córka twierdziła, że nic się nie dzieje i jest tylko zmęczona. Z Izą mama Karoliny również porozmawiała, ale ta twierdziła, że nic nie wie. Tymczasem od innych koleżanek Karoliny i Izy dowiedziała się o problemach sercowych córki i jednym chłopaku, który kręcił się obok Karoliny, ale Iza usunęła go z życia przyjaciółki. Dzień później dziewczyny były jakby skłócone. Tym samym Iza straciła sporo w oczach rodziców przyjaciółki. Ta chciała wytłumaczyć, ale rodzice Karoliny byli zbyt wzburzeni, aby ją wysłuchać i postanowiła przeczekać pierwsze napięcie i czas weekendu majowego.
Po trzecim maja stała się rzecz tragiczna. Kiedy nie było w szkole Karoliny ani nie odbierała telefonu, Iza zaniepokoiła się i przedzwoniła do mamy przyjaciółki. Ta mówiła, że gdy wychodziła do pracy, córka szykowała się do szkoły. Przekonana przez Izę, aby sprawdzić, czy nic się nie stało, pojechała do domu. Tam zastała nieprzytomną córkę z fiolką tabletek. Na jej szczęście wyczuła puls na szyi córki. Obok jej łózka leżał list pożegnalny.
Przepraszam was kochani rodzice, ale nie mogę dłużej tak żyć.  Jestem zrozpaczona. Zakochałam się, ale myliłam się i zawiodłam na najbliższej mi osobie. Nie chcę jeszcze być dla was wstydem.
Pogotowie przyjechało dość szybko i wzięli ją na płukanie żołądka. Winę za próbę samobójczą zaś obarczono Izę. Ta przyjechała do szpitala zaraz po lekcjach. Na korytarzu napotkała rodziców Karoliny państwa Wysockich.
-Jak śmiesz przyjeżdżać tu -syczał ojciec Karoliny. —Zobacz, do czego doprowadziłaś!
-I ty uważałaś się za jej przyjaciółkę. Gdybym wróciła godzinę później, mogłaby już nie żyć. Odpowiesz za wszystko. Postaramy się o to. Prawdziwe przyjaciółki nie podrywają czyiś chłopaków.
-To nie moja wina proszę pani i nie znają państwo całej prawdy -próbowała mówić spokojnie. —Chciałam wytłumaczyć przed świętami, ale wzburzenie wzięło górę. Karolina miała być tylko kolejną panną do łóżka Filipa, a ja dowiedziałam się o tym i chciałam uchronić ją przed nim. Filip jest podrywaczem i z żadną dziewczyną dłużej nie zabawił. Dziewczyny mimo to lgną do niego. Ale przypuszczam, że Karolina nie dlatego próbowała się otruć. Ona wyznała mi miłość, a ja...
-To jakiś nonsens -wtrącił Wysocki.
-Czułam, że jest coś nie tak -rzekła tymczasem pani Wysocka, siadając na jednym z krzeseł. —Tak od dwóch miesięcy. Myślałam, że wy razem i że to ty ją... . Ale kiedy Karola powiedziała mi, że spotykasz się z jakimś Adamem, to mi ulżyło. Powinnam zauważyć. To moja córka.
-Nie pani wina. Ja sama nie miałam pojęcia, co czuje do mnie, a od ponad dwóch lat jest moją przyjaciółką. I bardziej to moja wina, bo to ja byłam tą, która ustawiała i zdominowała naszą znajomość od początku. Niektóre moje poczynania mogła źle zinterpretować. Kiedy dzień przed powrotem do Polski powiedziała, że mnie kocha, byłam tak samo zaskoczona, jak państwo. Może zbyt ostro ją potraktowałam. Zamiast spokojnie porozmawiać powiedziałam, że między nami to niemożliwe i że jak w ogóle mogła pomyśleć o czymś takim.  Nie dowierzała w moje słowa, a później stwierdziła, że się ośmieszyła.
-Inni wiedzą, co się wydarzyło przed waszym powrotem? Albo domyślają się.
-Nie sądzę, proszę pani. Widzieli mnie z chłopakiem i dalej myślą, że o to nam chodzi. I ode mnie się nie dowiedzą. A Karolina ciągle jest moją przyjaciółką. Wszystko przez ten czas przemyślała. Lubię ją i nic, i nikt tego nie zmieni.
-Dobrze wiedzieć Iza -odparła mama Karoliny.

Dwutygodniowa wyprawa do Brukseli nie zapowiadała jakichś problemów dla Izy i Karoliny. Pierwszy tydzień taki też był. Później wzięto na tapetę ich wspólne spędzanie czasu i zaczęto plotkować, że są razem. Filip tymczasem założył się z kolegami, że poderwie Karolinę i tym samym sprawdzi, jak to jest. Plotki dotarły do Izy i chcąc uchronić bardziej wrażliwą koleżankę od tych wszystkich pomówień, pozwoliła sobie na parę czułości z Filipem. Inni uczestnicy wyjazdu mieli podzielone zdanie. Zwłaszcza że między Izą a Karoliną ewidentnie popsuło się, a za winę brano fakt całowania się Filipa i Izy. Karolina tymczasem odważyła się porozmawiać z przyjaciółką. Iza również chciała wytłumaczyć, to co się stało. Pokój miały dwuosobowy tylko dla siebie była więc okazja na spokojną rozmowę.
-Przepraszam Karola -zaczęła, siadając obok niej. —Jeśli on ci się podobał, to przepraszam. Słyszałam, że założył się z kolegami, że uda mu się ciebie poderwać. Tą, która do tej pory chodziła w szkole za świętoszkę i chciałam oszczędzić ci przykrości i pokazać, jaki jest. Ty kiedyś uprzedziłaś mnie przed Adamem.
-Czyli nic do niego nie czujesz? -pytała z nadzieją. —I tylko dlatego całowałaś się, żeby trzymał się z dala ode mnie. Dla mnie się poświęciłaś.
-Absolutnie nic nie czuję i faceci to palanty. On i Adam są dowodami na to. A ty jesteś dla mnie najważniejsza Karola.
-Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę słysząc to wszystko. Kocham cię Iza -rzekła, biorąc za rękę. —Wiem to od jakiegoś roku.
-Jak kochasz? To jakiś żart? -zapytała, wyrywając rękę.
-Nie Iza. Nie czujesz tego, co jest między nami. Świetnie dogadujemy się, znamy swoje sekrety.
-Bo jesteśmy przyjaciółkami. Nic więcej.
-Ale, kiedy przebierałam się, patrzyłaś na mnie pożądliwie.
-Nie Karolina. Wydawało ci się. I tylko wydaje ci się, że coś czujesz do nie.
-Nic mi się nie wydaje. Kiedy razem tańczyłyśmy, czułam podniecenie. Tak samo, kiedy spałyśmy razem.
-Nie Karolina. Ja bardzo, bardzo cię lubię, ale nie w ten sposób. Jak mogłaś w ogóle pomyśleć coś takiego?
-Myślałam, że czujesz to samo, a okazało się, że zrobiłam z siebie idiotkę i ośmieszyłam.
-Nie wyśmiewam i nie ośmieszyłaś się. Po prostu to, co mówisz jest dla mnie szokiem. Nie czuję pociągu do dziewczyn. Nigdy nie dałam ci powodów, abyś tak myślała ani ty nie dawałaś mi.
-A co mogłam zrobić Iza. To nie jest tak jak z chłopakiem.
-To ty podrzuciłaś Adamowi tę dziewczynę. On zapewniał, że nic z nią go nie łączy, ale ja mu nie wierzyłam.
-Psuł, to co było między nami.
-Nie Karolina. To ty zepsułaś wszystko. Nie tym jaka jesteś, bo nie mam najmniejszych problemów z akceptowaniem jaka jesteś, ale tym, że za moimi plecami uknułaś intrygę.
-I co teraz będzie z nami?
-Nie wiem Karolina. Czas pokaże.

Karolina do zdrowia wracała szybko. W szpitalu odwiedzali ją rodzice. Iza przyszła również i kiedy Karolina była gotowa spotkać się z przyjaciółką, szczerze porozmawiały.
--Zrobiłaś najgłupszą rzecz jaką mogłaś zrobić Karola.
-Teraz to wiem. W szkole wiedzą?
-Tylko że jesteś chora. Ale niedługo pewnie dowiedzą się swoimi sposobami.
-Żyć mi nie dadzą. Będę tą, która próbowała się otruć i jest lesbijką.
-Tym się nie martw. Nie pozwolę, żebyś miała z tego powodu jakieś nieprzyjemności. Chcę, żebyś wiedziała, że to, że jesteś lesbijką nic między nami nie zmieni. Dalej będziesz moją przyjaciółką. Poza tym, dopóki nie przyłapią cię z dziewczyną będą tylko mówić. A jak wyjdziesz raz czy drugi z moim kuzynem do kina, nie będą gadać. Dobry kamuflaż sprawę załatwi.
-Może do matury wytrzymam. A po skończeniu liceum wyjadę na studia gdzieś daleko od Wrocławia.
-Ja chyba wybiorę się na studia wokalne do Warszawy i możesz razem ze mną jechać. We dwie będzie nam raźniej.
-Dzięki Iza i przepraszam cię za Adama -rzekła, przytulając się do przyjaciółki. —Mieszanie między wami było podłe.
-Spoko. Rozmawiałam z nim i daliśmy sobie szansę. Powiedziałam mu, że z zazdrości uknułaś intrygę.


Kiedy wyszła z Sali koleżanki na korytarzu spotkała jej mamę.
-Karolina ma szczęście, że spotkała ciebie Iza. Choć nie wzbudzałaś dobrego wrażenia przy poznaniu. Przy tobie nie będzie czuła się tak wykluczona, jak do szkoły wróci.  
-Wie pani. Ja od dawna czułam się wykluczona i znam takie problemy. Tato zostawił mnie i mamę i założył nową rodzinę, a mama ciągle była i jest zajęta swoją karierą. Ulica czasami mnie wychowywała. Spotkanie Karoli było dla mnie wybawieniem i jakoś instynktownie czułam się odpowiedzialna za nią. Teraz nie zostawię jej samej. Może pani być spokojna o to.
-Dziękuję ci Iza. Jesteś prawdziwą przyjaciółką Karoliny. 

niedziela, 1 marca 2020

Nowa koleżanka. cz. 1

Iza Lipińska od połowy czwartej klasy zaczęła chodzić swoimi ścieżkami. Duży wpływ na to miał rozwód rodziców, przez który właśnie przechodzili. Ojciec Izy związał się z młodszą koleżanką z pracy i któregoś dnia oznajmił, że odchodzi. Matka bez winy nie była również, bo kariera była dla niej ważniejsza niż rodzina. Oboje zresztą pracowali we własnej firmie od świtu niemal do zmierzchu. Ona natomiast była pod opieką kolejnych niań. Czwarta klasy był tym czasem dla Izy, kiedy wychodziła z wieku dziecięcego, wchodziła nastolatkę i potrzebowała, aby ktoś zwrócił na nią uwagę. Zmieniła nawet swoją garderobę z czerwonych i różowych sukienek, spódniczek i innych elementów garderoby na ciemny kolor. Z nauką problemów od pierwszej klasy nie miała. Nie musiała nawet wkuwać lekcji, bo przyswajanie literek i działań matematycznych przychodziły jej z łatwością. Z przedmiotów najbardziej lubiła polski, angielski i wychowanie muzyczne. Do muzyki i śpiewu miała talent, a rodzicom mogła być wdzięczna, że zapisali ją na zajęcia muzyczne, gdzie mogła swoje pasje pogłębiać. Tym samym w szkole zawsze była delegowana do wystąpień na akademiach i innych uroczystościach szkolnych. Jednak zamiast przymusu w szkole wolała schole w kościele. Tam mogła pośmiać się, pożartować a nie uczyć się na pamięć piosenki, żeby wykonać ją raz czy dwa razy. W kościele miała również większą publikę, która słuchała jej anielskiego głosu, a nie znudzone dzieciaki i młodzież na akademii. Wraz z dorastaniem wyostrzył się jej gatunek muzyki, jaki lubiła słuchać. Był to rock, hard rock i heavy metal, czyli wszystkie te gatunki, które nie pasowały do jej tonacji głosu. Poglądy na swoje życie anarchistyczne i wiele było w niej buntu na matkę i jej zakazy. Mama dalej zajęta była kancelarią, a ojciec nową żoną i synem. Co niektóre weekendy i inne dnie spędzane z ojcem do udanych nie należały, bo zazwyczaj towarzyszyła im Karolina jego żona i ich syn Staś. Do braciszka nic nie miała, ale do macochy wiele, bo na siłę chciała zostać jej przyjaciółką. Problemy w domu przekładały się na kłopoty w szkole, bo po kilku udowodnionych jej winach wszystkie inne spadały na nią. Do tego zaczęła opuszczać się w nauce, bo twierdziła, że nie jest jej potrzebna. Stać ją było na piątki, szóstki a zadowalała się czwórkami i trójami. W pierwszej klasie liceum jej matka zadecydowała o przeprowadzce od Nowego Roku z Kalisza do Wrocławia. Tam mieszkała siostra mamy a jej ciocia wraz z trzema synami.

Znalezione obrazy dla zapytania: zbuntowana dziewczyna

Zgoła inne życie wiodła Karolina Wysocka. Wychowywała się w pełnej rodzinie i z dziadkami. Miała jeszcze dwóch starszych braci. Mateusz był starszy o 10 lat starszy a Paweł o 8. Jej mama była nauczycielką, a ojciec pracował w urzędzie wojewódzkim Wrocławia. W wieku przedszkolnym dziadkowie zajmowali się nią. Odprowadzali do przedszkola i z powrotem. Z rodzicami i braćmi sporo czasu również spędzała. Całą piątką chodzili na spacery, do kościoła, wyjeżdżali na weekendy i wakacje. Od dzieciństwa była wrażliwa i trochę zamknięta w sobie. Kiedy zaczęła chodzić do pierwszej klasy podstawówki, mama została tam dyrektorką i dla tych siedmiolatków było to coś, co ją wyróżniało i powodem do chluby. Z biegiem czasu ta chluba stawała się przekleństwem, bo nie była już Karoliną, tylko córką dyrektorki. Jako dyrektorka Wysocka zła nie była, ale zawsze nią była. Najgorsze były dwie ostatnie klasy. Siódma i ósma, bo jej koleżanki zaczęły coraz bardziej stroić się, po szkole malować, umawiać się z chłopakami a ona wolała książki i zgłębiać wiedzę. Jej ubiór zaś daleki był od panującej mody. Nie nosiła przedartych dżinsów, markowych bluz i adidasów, a długie włosy wiązała zwykłą gumką z tyłu głowy. Planów jako takich sprecyzowanych na przyszłość nie miała, bo ze wszystkich przedmiotów miała piątki i szóstki. Kiedy w ostatniej klasie przyszedł czas na wybór szkoły ponadpodstawowej, postawiła na zwykłe liceum ogólnokształcące. Liczyła, że tam będzie lepiej, bo już nie będzie córką dyrektorki. Nowe otoczenie takie dobre nie okazało się, bo żadna z jej koleżanek z podstawówki do jej klasy nie trafiła i przez pierwsze miesiące czuła się samotna. W drugim semestrze dołączyła do nich Iza Lipińska i ich wychowawczyni wskazała ją na zaopiekowanie się nową koleżanką. Miała pożyczyć jej zeszyty, aby mogła po przepisywać lekcje i oprowadzić po szkole. Pierwsze wrażenie Iza na Karolinie dobre nie zrobiła, bo z twarzy wyczytała bunt i to, że będzie rządzić w klasie i może szkole. Bardziej pasowała do Patrycji, Agnieszki i Roksany niż niej. Cała trójka chodziła z nią do klasy i do tej pory one rządziły i najbardziej dokuczały jej i innym dziewczyną z tych spokojniejszych jej klasy.


Dwa dni po rozpoczęciu nauki Iza zaskoczyła Karolinę bardzo pozytywnie. Obie stały na przystanku i czekały na autobus do domu Karoliny, gdy dwie jakieś dziewczyny zaczepiały jakąś bezdomną. 
-Kultury nikt was nie nauczył? -zapytała odważnie.
-A ty co? Matka Teresa jesteś -prychnęła jedna z nich. —To śmieć.
-Dokładnie to od Dzieciątka Jezus.   A śmieć w śmietniku masz.
-Wygadana jesteś tak samo, jak mocna? -zapytała zaczepnie wyższa dziewczyna.
-Macie jakieś problemy z akceptacją innych? -zapytał jakiś rosły chłopak obie obce dziewczyny.
-Już nie Dunaj. Zresztą, autobus nasz jedzie -odparła i obie odeszły kawałek.
-Wielkie dzięki Dunaj -rzekła mu Iza.
-Spoko. Nie lubię po prostu chamstwa. Adam Dunajec i chodzę z nimi do jednej szkoły -dodał, odchodząc do podjeżdżającego autobusu.
-Kurczę. Odważna jesteś -rzekła tymczasem Karolina do Izy.  
-To nic takiego Karola. Ja też nie lubię chamstwa.
Pojawienie się Karoliny z Izą zrobiło na rodzinie mieszane uczucia. Z wyglądu zachęcająco nie wyglądała, ale w rozmowie było znacznie lepiej. Akcje jej jeszcze bardziej podrosły, gdy Karolina opowiedziała rodzinie, co się wydarzyło na przystanku autobusowym. Przez kolejny tydzień Karolina sporo opowiadała o Izie, jej rodzinie i poglądach. Nie zawsze zgadzało się to z poglądami osobistymi i tymi pedagogicznymi jej matki. Córka też była ewidentnie pod jej urokiem. Dlatego też matka Karoliny uruchomiła swoje znajomości i z papierów Izy nadesłanych ze szkoły w Kaliszu dowiedziała się poprzez dyrektora liceum, że było z jej zachowaniem sporo kłopotów. Postanowiła porozmawiać z córką na ten temat, bo nie chciała, aby wpadła w jakieś kłopoty.
-Jak nowa koleżanka -zapytała córkę, gdy przygotowywały kolację? —Dalej taka bojowa?
-Jeśli pytasz, czy zdążyła coś w szkole nawywijać to nie.
-Ogólnie pytam.
-Na razie musiała po odrabiać cały materiał i czasu na nic innego dużo nie miała. Ale jest lubiana. I ja ją lubię.
-To dobrze. Takie zmiany otoczenia czasami źle wpływają na człowieka. Zwłaszcza na taką młodą osobę. Papierosy, alkohol, narkotyki.
-Mamo nie musisz robić mi wykładu. Nie jestem dzieckiem.
-Wiem, że jesteś rozsądna, ale jesteś moim dzieckiem i się martwię.  
Tydzień po tej rozmowie Iza ponownie okazała swoją odwagę. Obie szły parkiem, gdy dwóch chłopaków siedzących na ławce zaczęło gwizdać na ich widok.
-Hej -zawołał jeden z nich, wstając z ławki. —Dacie się gdzieś zaprosić.
-Odwal się palancie -rzuciła Iza.
-Typowa odpowiedź dziewczyn -prychnął drugi, próbując objąć ją.
-A mam ci dowalić -odparła Iza.
-Ostre dziewczyny są w moim... -zaczął, ale nie zdążył dokończyć, bo kilka ciosów zwaliło go na ziemię.
-Tak załatwiam sprawy z natarczywymi chłopakami.

Po tym wydarzeniu Iza jeszcze bardziej urosła w oczach Karoliny.  Iza tymczasem pomału wsiąkała w nowe otoczenie. Poznała szkołę, nadrobiła zaległości, zapisała się do chóru przy kościele i na zajęcia gry na gitarze.  Z nowo poznanych jej osób Karolina najbardziej się jej spodobała. Pomimo nawet tego, że były całkiem innych charakterów. Ona była buntowniczką, a Karolina spokojną i uległą. Przy Izie Karolina po raz pierwszy urwała się z lekcji i poszła z nią do galerii na zakupy. Stała się też pewniejsza i nawet Patrycja, Agnieszka i Roksana nie były dla niej problemem. Po lekcjach czasami chodziły we dwie bez celu i rozmawiały na wiele tematów. Karolina z tych wędrówek wracała do domu prędzej, bo miała ograniczony czas i czasami zazdrościła Izie, że ma tyle wolności i może pozwolić sobie prawie na wszystko.  Koleżanka w takich momentach mówił jej, że powinnaś się cieszyć, że ma takich rodziców, bo jej matka na uwadze ma tylko karierę, a ojciec obowiązki rodzicielskie spełnia alimentami wypłacanymi matce i jej kieszonkowym w postaci comiesięcznego zasilania jej konta bankowego. Po miesiącu znajomości zaczęły zwierzać się i stały się nierozłączne.