Firma
Jaskólscy i spółka poszukuje kompetentnej, dyspozycyjnej pani znającej dobrze
język niemiecki i umiejąca prowadzić sekretariat.
Czytając te ogłoszenie, Anna
Wójcik uśmiechała się delikatnie. Od dwóch miesięcy szukała możliwości kontaktu
z Jaskólskimi. Dlatego śledziła losy firmy i prezesa Wojciecha Jaskólskiego w
prasie i Internecie. Chciała nawet wynająć detektywa, aby dowiedział się o jego
zwyczajach. Po namyśle stwierdziła, że to zbyt ryzykowne i sama poświęciła parę
dni, aby pojeździć za nim. Planu jak mogłaby się zemścić, jeszcze nie miała. Chociaż
chodziło jej po głowie, aby skompromitować go w prasie lub wparować na jego
ślub do kościoła, który miał odbyć się za trzy miesiące i powiedzieć o
zobowiązaniach wobec dziecka. Oba pomysły odrzuciła. Pierwszy, bo nie chciała
zadzierać z prasą, a drugi z powodu panny młodej. To miał być również jej dzień
i jakaś tam Sandra niczemu nie była winna. Tak więc na razie chciała tylko
wkraść się w jego otoczenie. Miała z nimi rachunki do wyrównania i teraz
przyszedł na to czas. Zrobiła nawet pierwszy krok, bo zawarła znajomość z
kuzynem Wojtka Mateuszem. Podobnie jak Wojtek chodził do jednego z klubów, a
ona dosiadła się do niego. Rozmawiało się im łatwo, bo byli w jednym wieku i
mieli podobne zainteresowania.
Wojciech Jaskólski miał
trzydzieści cztery lata i od dwóch lat pełnił funkcję prezesa firmy zajmującej
się nieruchomościami na terenie Unii Europejskiej. Miał brązowe duże,
przenikliwe oczy, ciemne włosy i obecnie nosił zarost.
Wzrostu Bóg mu nie szczędził,
bo było to powyżej metra osiemdziesięciu. Do tego szczupła, aczkolwiek
wysportowana budowa ciała. Dziesięć lat temu był tak samo przystojny, jak
teraz. Z tym że wtedy Ania wzdychała po kryjomu do niego, a teraz czuła wstręt.
Nie była jedyną, która kochała się w chłopaku jej siostry. A umiał uwagę
przyciągnąć zabójczym uśmiechem. Dotąd zostało mu to, bo cały czas był otoczony
wianuszkiem pięknych kobiet. Głównie były to celebrytki. Choć nie gardził
zwykłymi dziewczynami. Nigdy nie związał się z nikim na stałe. Dopiero teraz i
głównie po namowach rodziców, którzy chcieliby doczekać się wnuka.
- Kiedy znajdziesz sobie
kogoś porządnego -mawiał niegdyś jego ojciec. —Taką kobietę, która ma mózg i
umie z niego korzystać. Inne walory nie są ważne synu.
-Pracuję nad tym tato. Chcę
poznać kogoś, z kim będę tak długo szczęśliwy, jak ty z mamą -mówił w takich
sytuacjach.
-Tylko sprawdź dokładnie, co
ona będzie widziała w tobie. Firmę czy ciebie. I pamiętaj, że z ładnego talerza
się nie najesz.
W tym musiał przyznać rację
ojcu. Był podatny na wdzięki kobiet, a nie na inteligencję. Kiedy więc przyprowadził
im Sandrę, nawet bez pytania wiedział, że rodzice są rozczarowani.
Z telefonem do firmy Ania nie
czekała i zadzwoniła tuż po przeczytaniu ogłoszenia. Od razu umówiła się na
rozmowę kwalifikacyjną. Później wydrukowała CV i przygotowała resztę
dokumentów. Na rozmowę szła zdenerwowana, bo mógł ją poznać i nici z planu.
Pocieszała się tym, że tylko dwa razy widzieli się i to przelotnie. Była wtedy
podlotkiem i miała myszowaty kolor włosów, a teraz kobiece kształty i
kasztanowe włosy. W zanadrzu miała Mateusza, bo obiecał jej, że wspomni
kuzynowi o niej. Chłopak był tak samo przystojny, jak starszy kuzyn, ale
brakowało mu tego czegoś, co miał Wojtek dziesięć lat temu.
Kiedy pojawiła się w biurze i
powiedziała sekretarce, że była umówiona, kobieta poszła do przeszklonych drzwi
z napisem prezes i zapukała. Chwilę później usłyszała miłe proszę. Przez plecy
sekretarki widziała, jak po zaanonsowaniu jej wstaje z krzesełka i zapina guzik
od marynarki.
-Dzień dobry panu. Anna
Wójcik -przywitała się, wyciągając rękę. Kiedy ich dłonie zetknęły się już, poczuła
dreszcze. Jego dłoń była przyjemnie ciepła, a uścisk nie za mocny. Ale nie
tylko dotyk spowodował drżenie. Wystarczył jego widok. Choć ostatnio wiele razy
oglądała go na zdjęciach, to co innego było oglądać go na żywo.
-Witam. Jest pani bardzo
punktualna. To się chwali. Wojciech Jaskólski. Proszę siadać.
-Dziękuję. Proszę moje CV i
inne dokumenty -mówiła, oddając mu teczkę.
-Znałem kiedyś jedną Kasię
Wójcik -oznajmił jej nieoczekiwanie. —Miała siostrę. Chyba Annę albo Hannę.
-Wójcików w Polsce jest cała
masa. Jak imion Katarzyna. Jest tak samo popularne, jak Anna. A ja nie mam
siostry. Tylko dwóch braci. Marcina i Krzysia -skłamała na doczekaniu.
-Rozumiem. Zastanawiałem się,
jak wygląda koleżanka Mateusza. Rzadko zainteresuje się jakąś dziewczyną.
-Mam uznać to za komplement
panie Jaskólski?
-W samej rzeczy.
Po kwadransie żegnała się z
nim. Na odejście obiecał, że w ciągu
dwóch dni odezwie się. Stało się to już następnego dnia. Kolejnego miała
pojawić się w firmie.
Szykując się do pracy,
wróciła myślami do czasu sprzed ponad dwóch miesięcy, kiedy któregoś dnia przeglądała
rzeczy siostry. Znalazła wtedy jej stary notes i listy sprzed niespełna dziesięciu
lat. Wtedy dowiedziała się, że obiekt jej westchnień było ostatnią świnią i
zostawił ją samą z kłopotem. Siostra próbowała wtedy popełnić samobójstwo. Od tego desperackiego kroku, uchroniło ją przyjście Ani ze szkoły.
Więcej razy nie próbowała, bo zabiłaby nie tylko siebie, ale i dziecko. A ona
albo trafiłaby do domu dziecka, albo musiała pojechać do Niemiec do rodziny
matki. Z nimi nie mieli dobrego kontaktu, bo ciągle mieli żal do ich matki, że
poślubiła Polaka, a nie bogatego Niemca. Nawet po pogrzebie córki nie
powiedzieli nic na ten temat. Rodzice byli zgodnym małżeństwem i przeżyli ze
sobą dwadzieścia pięć lat. Jadąc jednak na wycieczkę z okazji rocznicy ślubu,
zginęli oboje w wypadku samochodowym. Bliskiej rodziny od strony ojca nie
mieli. Byli tylko dalsi kuzynowie. Kasia miała już dwadzieścia cztery lat i
mogła zająć się czternastoletnią siostrą. Pomagała im przybrana babci pani
Basia. Przez kolejne lata, źle się im nie żyło. Nawet po urodzeniu Marty było
dobrze. Kolejny cios przyszedł nieoczekiwanie, bo któregoś dnia Kasia zasłabła
w centrum handlowym na zakupach i po operacji zapadła w śpiączkę, w której była
do teraz. Lecz lekarze byli dobrej
myśli. Tym samym opieka nad Martą spadła na nią, a historia zatoczyła koło. Ania wiele razy mówiła
siostrze, aby w końcu odpoczęła i zajęła się sobą, bo od 10 lat tylko pracuje.
Przede wszystkim miała pójść do lekarza i sprawdzić skąd ma te zawroty głowy. Kasia nie słuchała jej. W
sprawie alimentów była równie nieugięta i nic od niego nie chciała. Kto jest
ojcem Marty Ania długo nie wiedziała. Dopiero niedawno, odkryła prawdę.
Przez pierwszy tydzień Ania
wdrażała się w obowiązki sekretarki zastępcy prezesa. Miał nim zostać starszy
brat Mateusza Kamil. W przeciwieństwie do pozostałych Jaskólskch dobrego
wrażenia nie zrobił. Był zimny, wyniosły z zaciętym wyrazem twarzy i
równolatkiem Wojtka. Kamil urodził się tylko osiem miesięcy prędzej. Ania
starając się o pracę liczyła, że będzie sekretarką prezesa, a nie tylko vice. O
tym dowiedziała się jeszcze tego samego dnia, gdy była na rozmowie. Trochę krzyżowało
jej to plany. Ale i znalazła dobre strony, takiej konfiguracji, bo nie musiała
oglądać Wojtka przez cały czas. Mogła i ze spokojem zaplanować zemstę. Z
oglądaniem Wojtka do końca nie było tak jak myślała. Codziennie chodziła do
jego gabinetu i pomagała w tłumaczeniach. Podczas jednej z wizyt w dwa tygodnie
po rozpoczęciu pracy w jego biurze spotkała Sandrę Malec byłą Miss Poznania i
finalistkę konkursu piękności na szczeblu krajowym oraz modelkę. Prywatnie
narzeczoną Wojtka. Kobieta od razu dokładnie obejrzała nową pracownicę i
oceniła. Ania Wójcik do piękności nie należała, ale nie była też brzydka. Jej
atutem były długie kręcone kasztanowe włosy i duże brązowe oczy.
Sama była farbowaną blondynką
z prostymi włosami i małymi zielonymi oczami. Figurą ją jednak przebijała, bo
miała ponad metr siedemdziesiąt i figurę 92-60-90. Ania natomiast była dużo
niższa i nie tak kształtna. Mimoto postanowiła na nią uważać. Nie uspokajał ją fakt, że była już
zaręczona z Wojtkiem, a do ślubu trwały przygotowania. Zawsze mogło stać się coś
nieprzewidzianego. Zwłaszcza że dowiedziała się, że narzeczony wybiera się z
Anią na trzy dni do Monachium w delegację. Sama chętnie by pojechała, ale była
modelką i miała zaplanowaną sesję.
-Wyjazd szykuje się nam
-oznajmił jej, gdy zapoznał obie kobiety. —Do Monachium na trzy dni. Samolot
mamy rano w piątek a powrót popołudniu w niedzielę. W piątek będziemy mieć trzy
spotkania, w sobotę do późnego popołudnia wolne. Będziesz mogła skorzystać z
atrakcji hotelu, a wieczorem mały bankiet. Wracamy w niedzielę popołudniowym
lotem.
-Rozumiem. Mam jakoś
szczególnie się przygotować?
-Nie. Weź tylko jakąś
sukienkę na bankiet.
Wyjazd zbytnio nie koligował
jej z opieką nad siostrzenicą Kasią, bo miała gdzie ją zostawić. Ciągle miały
przyszywaną babcię panią Basię, a Marta miała przyjaciółkę w tym samym bloku, u
której mogłaby przenocować dwie noce.
Ze swoją ostrożnością Sandra
się nie myliła, bo Ania już od pierwszej rozmowy zrobiła na nim wielkie
wrażenie. Nie tylko inteligencją, ale urodą. Burza loków opadała jej na
ramiona, a na twarzy widniał delikatny makijaż. Ale miał swoje zasady, że nie
romansował z podwładnymi. W przeciwieństwie do jego wuja i kuzyna.
Trzy dni później wylecieli do
Monachium. W pierwszym dni tak jak zapowiedział Wojtek, mieli trzy spotkania z
przerwą na obiad. Na spotkaniach Ania świetnie radziła sobie z językiem
niemieckim. Jeden z ich rozmówców pochwalił ją nawet twierdząc, że mówi z
idealnym akcentem i nawet rodowici Niemcy mówią gorzej. Chciała już powiedzieć,
że jej mama była z Frankfurtu, ale przypomniało się jej, że Wojtek siedzi o
bok. Mógł skojarzyć fakty, że jej mama i Kasi była również Niemką i z planu
zemsty nic by nie wyszło. W sobotę rano
Ania szykowała się na wyjście, gdy zapukał do niej Wojtek i zaproponował swoje
towarzystwo. O chęci zwiedzania miasta przez Anię dowiedział się poprzedniego
dnia. On z racji, że i tak nie miał nic lepszego do roboty, postanowił wybrać
się również. Towarzystwo nie bardzo jej odpowiadało, ale była w obcym mieście i
byłoby jej raźniej. W planach mieli pięć miejsc w tym Victory Gate i Stare
Miasto.
Przed szesnastą wrócili do
hotelu. Po chwili odpoczynku o osiemnastej wyjechali na bankiet wieńczący podpisanie
umów. Sala posiadała parkiet i można było zatańczyć. Od tańca z szefem Ania nie
wymigała się. Dotyk i zmysłowy zapach jego wody po goleniu spowodował, że
traciła trzeźwe myślenie. Obawiała, że zakocha się w nim jak kiedyś jej
siostra. A raczej dalej kocha się w nim dalej, a tego chciała uniknąć.
Dwa dni później znalazła
sposób, aby jak najszybciej rozprawić się z Wojtkiem Jaskółskim.