Całonocna praca Uli i Marka
przyniosła efekty, bo kolekcja stworzona przez Ulę jako prezes nie była już
zagrożona. Przyniosła ze sobą również jednak i zmęczenie. Zwłaszcza Marka, bo
Ula zdrzemnęła się na kanapie we własnym gabinecie. Rano na podziękowania i
rozmowę nie było czasu i oboje rozeszli się w swoje strony. Marek, który miał
wkrótce lecieć do Włoch i powinien pójść i spakować się ranek spędził w parku i
przypominał sobie chwile z Ulą spędzone w tym miejscu. Ula tymczasem tylko na
chwilę przyjechała do domu, aby się przebrać i w towarzystwie Maćka miała
wrócić do firmy. Gdy była w łazience to rozdzwonił się jej telefon, ale nie
odebrała. Przyjaciel krzyknął do niej, tylko że dzwoni Marek. Po wyjściu z
toalety sprawdziła telefon i odnotowała wiadomość głosową od Marka. I choć miała ochotę odsłuchać zostawiła na
później, gdy będzie sama. Wiadomości zaprzątała jej myśli również całą drogę i
nawet nie patrzyła, co się dzieje na trasie.
-Gościu nieźle przywalił
-rzekł Maciek, gdy docierali do centrum.
-Co mówiłeś? -zapytała nieco rozkojarzona.
-Ula wróć do żywych. Wypadek
mijamy -mówił, sporo zwalniając.
-Zatrzymaj samochód -rzekła,
odpinając pasy. —To auto Marka.
-Ula nie mogę ruchu tamować
-mówił, ale Ula nie słuchała go i wyskoczyła z auta. Chwilę później była przy
karetce.
-To samochód znajomego
-mówiła ze zdenerwowaniem do ratowników. —Dokąd go zabieracie? Co mu jest?
-Nie mamy czasu na rozmowę -odparł jeden z nich, zatrzaskując drzwi karetki. —Jedziemy na Karową.
-Na Karową Maciek -rzekła Ula
do przyjaciela, gdy ponownie pojawiła się w samochodzie Maćka.
- Ula nie widziałaś, kto jest
ranny. Pełno jest takich aut w Warszawie.
-To numer rejestracyjny
samochodu Marka.
-I ty pamiętasz jego numer
auta?
- Tak Maciek pamiętam. I numer pesel, telefonu i rozmiar koszuli.
Do szpitala dotarli znacznie
później niż karetka, bo ruch był duży i nie jechali pojazdem uprzywilejowanym.
Tam Ula zaczęła chaotycznie szukać kogoś, kto mógłby pomóc jej powiedzieć,
gdzie znajdzie Marka i spytać o zdrowie.
Tymczasem lekarz i
pielęgniarki zajęli się Markiem i przechodził pierwsze badania. Jedna z
pielęgniarek zadzwoniła także na numer domowy i powiadomiła Paulinę.
-Gdy był pan nieprzytomny, to
zadzwoniliśmy do pana domu -oznajmiła mu siostra Sylwia. —Narzeczona obiecała
zaraz przyjechać tutaj.
-Niepotrzebnie. Ona nie jest
już moją narzeczoną.
-Nie wiedziałam. Zawsze może
pan zabronić jej widzenia.
Uli w końcu udało się
zlokalizować Marka i wypytać jedną z pielęgniarek o niego. Siostra Sylwia w
tym czasie wychodząc z rejestracji usłyszała ich rozmowę i uprzedziła Marka.
-Jakaś kobieta pytała o pana
w rejestracji. Ładna, elegancka i zadbana brunetka.
-Nie chcę jej widzieć. Proszę
powiedzieć jej, żeby poszła sobie i nie wracała -mówił, zakładając, że to
Paulina.
-Może jednak zobaczy się pan
z nią. Wygląda na zdenerwowaną.
-Nie -mówił zdecydowanie. —Nie
chcę mieć z nią nic wspólnego.
Chwilę później pielęgniarka
pojawiła się na korytarzu. Ula również zdążyła dojść do tej sali. Chciała już
wejść, ale ta zatrzymała ją.
-Pan Dobrzański musi
odpoczywać -mówiła, omijając wszystko to, co mówił Marek, bo Ula wyglądała jej
na osobę sympatyczną. —Proszę wpaść później.
-Tylko na małą chwilkę
-mówiła, próbując wejść.
-Naprawdę, ale nie. Pan Marek musi
odpoczywać.
-Rozumiem -odparła smutno i
odeszła, bo wyczuła, że pielęgniarka prawdy nie mówiła.
Po wyjściu ze szpitala
usiadła na jednej z ławek i zajęła się myślami.
Wrócił do Pauliny i razem wyjadą.
Tyle czasu ostatnio spędzali razem i zaowocowało. Zbyt późno zrozumiałam, kto
jest dla mnie najważniejszy. Straciłam miłość życia i znowu przyszło mi płakać.
Zadzwonił do niej również
Piotr i pomimo tego, że nie miała ochoty widzieć się z nim, to umówiła. Później
pojechała do pracy.
Pół godziny później w
szpitalu pojawiła się i Paulina. Podobnie jak Ula szukała Marka albo kogoś, kto
mógłby jej pomóc w ustaleniu, w której sali leży.
-Ma pan dzisiaj masę
odwiedzin -rzekła mu ponownie siostra Sylwia.
-Kto tym razem? -pytał z
nadzieją. —Kobieta?
-Tak. Przedstawiła się jako
Paulina Febo.
-Paulina? -mówił do siebie. —
Idiota ze mnie. Ula jest również ładną, elegancką brunetką. Kazałem wyrzucić
jedyną kobietę, którą kocham.
-To znaczy, że ta pierwsza
była tą, na którą pan czekał, a ta jest tą narzeczoną, której nie chciał pan
widzieć -wydedukowała.
-Dokładnie tak. Ona mi tego
nie wybaczy.
-To proszę się nie martwic,
bo nie powiedziałam jej wszystkiego, co pan mówił. Nie mogłabym tak w twarz
powiedzieć, że jest niemile widziana. Wyglądała sympatycznie.
-To, co konkretnie pani
powiedziała?
-Że musi pan odpoczywać, ma
później przyjść i że nie jest to czas odwiedzin i my później możemy mieć
problemy -dodał ostatnie stwierdzenie od siebie.
-Nie wszystko stracone -mówił
z radością. —Paulinie proszę powiedzieć, żeby odeszła i nie wracała. I proszę
nie mieć skrupułów. Ona ich nie ma dla wielu osób.
Chwilę później Marek usłyszał
podniesiony głos Pauliny i to, że odgrażała się pielęgniarce. Wejść jednak nie
weszła.
W szpitalu pojawił się i
Sebastian i była okazja, aby zadzwonić do Uli i wyjaśnić nieporozumienie. Pech
chciał, że Olszańskiemu wyładował się telefon, a numeru Uli nie pamiętali, gdy
chcieli skorzystać z komórki siostry Sylwii. Ten firmowy numer natomiast nikt
nie odbierał.
-Wiola pewnie pojechała już
do domu, a Ula pewnie z koleżankami na pogaduszkach jest -mówił, pocieszając,
bo słyszał, że Ula była umówiona z Piotrem na popołudnie. —Pewnie wpadnie
niedługo. Poza tym jutro pokaz to i ma sporo pracy Marek.
-Oby wpadła Seba. Muszę
wytłumaczyć jej te całe nieporozumienie.
-Jesteście w końcu sobie
przeznaczeni Marek -odparł Sebastian.
Ula tego dnia nie pokazała
się w szpitalu. Podobnie jak następnego dnia rano. Od rana zajęta była pokazem
i jeśli myślała o Marku to tylko jako o byłym szefie. Miała i inne sprawy na
głowie, a nie tylko Marka i pokaz, bo jeszcze Piotra i ich wspólny wyjazd do
Bostonu. Tego dnia miała dać mu w końcu odpowiedź i pojechać ewentualnie do
ambasady.
Jadąc tuż przed jedenastą do
ambasady Ula miała cichą nadzieję, że będzie kolejka i powie Piotrowi, że nie
ma czasu czekać. Na miejscu okazało się jednak, że Piotr wszystko prędzej załatwił,
weszli bez kolejki i dużo formalności nie musiała załatwiać. Po wyjściu miała
nawet o to do Sosnowskiego pretensje.
W tym samym czasie Sebastian
odwiedził Marka w szpitalu i powiedział przyjacielowi, że Ula pojechała do
ambasady.
-Było do przewidzenia, że
wyjedzie -mówił strapiony. —Od trzech tygodni doktorek nie mówił o niczym innym
jak o wyjeździe.
-I chcesz tak rozstać się z
Ulą? Bez rozmowy? -pytał Olszański. —To jest
najgorsze, co możesz zrobić. Co możecie zrobić z Ulą. Dogadywaliście się zawsze.
-Przepadło Seba. Przepadło. Wyjadę
gdzieś daleko i zapomnę. Ona już wybrała.
Po powrocie do firmy Ula zajęła
się mniej ważnymi sprawami, a większy ruch przed pokazowy rozpoczął się przed
szesnastą. Wtedy również Sebastian mógł w końcu porozmawiać z Ulą i przekonać
ją, aby odwiedziła Marka w szpitalu albo choćby zadzwoniła i spytała o zdrowie.
Miała już to uczynić, ale mistrz Pshemko zdenerwowany tym, że wszyscy zajęci są
swoimi komórkami, a nie tym co mówi, to kazał oddać je do przechowania do czasu
końca pokazu. Ula wyjątku również nie stanowiła. Gala dłużyła się Uli, chociaż
prezentacje poszczególnych kreacji przebiegały dość szybko. Po pokazie Pshemko tak
jak obiecał oddał wszystkim telefony i chciała już zadzwonić do Marka, ale
zainteresowała ją wiadomość na poczcie głosowej.
Ula proszę cię nie wylatuj. W szpitalu zaszło
nieporozumienie. To Paulinę pielęgniarki miały odprawić, a nie ciebie. Kocham
cię i nic, i nikt tego nie zmieni. Chciałem nawet z miłości do ciebie zrezygnować z ciebie, żebyś była szczęśliwa w Bostonie, ale nie potrafię i chcę zawalczyć. Nie wylatuj Ula, nie wylatuj.
Słowa, które usłyszała dodały
jej skrzydeł i tuż po przebraniu się z sukni ślubnej w swoją własną pobiegła do
wyjścia. Po drodze spotkała Piotra, który liczył, że uczczą we dwoje sukces
pokazu i ich wyjazdu do Bostonu.
-Dasz zaprosić się na kolację
Ula. Mamy co świętować -zagadnął.
-Nie Piotr. Ja jadę do Marka.
Muszę z nim porozmawiać.
-Nie możesz zrobić tego jutro?
Chyba nie ma odwiedzin o tej porze.
-Dla mnie są -wtrąciła. —Ja kocham Marka i jadę powiedzieć mu o tym
-postanowiła nic nie ukrywać. —Między nami nie uda się Piotr i lepiej będzie, jak
się rozstaniemy teraz. Do miłości nie da się zmusić.
-Byłem tylko po to, żeby
zazdrość wzbudzić? -pytał z wyrzutem.
-Nie Piotr. Wypadek Marka
otworzył mi oczy.
-Mało razy cię skrzywdził. Tacy jak on nie zmieniają się w kochających i wiernych facetów -mówił podniesionym głosem.
-Marek kocha mnie, bo był w stanie zrezygnować ze mnie. A teraz przepraszam, ale taksówka wynajęta przez firmę podjechała. Powodzenia
w Bostonie Piotr. Życzę ci, żebyś spotkał kobietę, która pokocha cię szczerze. Cześć Piotr.
Pół godziny później biegła korytarzem
szpitalnym i kierowała się w stronę sali 109. Po drodze spotkała pielęgniarkę
Sylwię.
-Mówiłam pani, żeby przyszła
pani później. Pan Marek ciągle czekał na panią.
-Teraz to wiem i jestem
szczęśliwa. I dziękuję za wszystko.
Gdy weszła do sali Marek
leżał z przymkniętymi oczami.
-Ula? Jesteś? -mówił, gdy tylko
otworzył oczy.
-Odsłuchałam twoją wiadomość
i przyjechałam najszybciej, jak się dało Marek -mówiła, siadając na łóżku. —To
było piękne. I mogę powiedzieć to samo. Nie wyjeżdżaj na wakacje Marek. Nie wyjeżdżaj
nigdzie beze mnie. Kocham cię i nikt, i nic tego nie zmieni.
Długo w szpitalu Ula zostać
nie mogła, ale wróciła tam następnego dnia, a kolejnego odebrała ze szpitala i
pojechała z nim na Sienną. Parę dni później natomiast wyjechali razem na
zasłużone pierwsze wspólne wakacje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.