Kiedy Ula poczuła, że zaczyna
brakować jej tchu, ma dreszcze i zawroty głowy, próbowała wyjść na zewnątrz,
ale szybko zdała sobie sprawę, że nie da rady. Jej dziwne zachowanie zauważyli
goście restauracji ze stolika obok i zawołali kelnera. Chciała wytłumaczyć im, co
się dzieje, ale cała sytuacja spowodowała, że głos uwięził jej w gardle i nie
mogła wysłowić się po angielsku. W
dodatku czuła, że puchnie od gardła.
-Mam alergię na ryby i owoce
morza -rzekła w końcu po części po polsku i po angielsku.
-To może być wstrząs anafilaktyczny -stwierdził ktoś. —Trzeba zadzwonić po
pogotowie.
Restauratorzy na takie
wypadki byli przygotowani i przeszkoleni i w oczekiwaniu na przyjazd ambulansu
podali jej jeden z leków. W międzyczasie obsługa zajęła się sprawdzeniem, kim
jest. W pierwszej kolejności zajrzeli do telefonu. Wyświetliły się im nieodebrane
połączenia z nic niemówiącymi słowami dom, ojciec, Alicja. Była również
wiadomość.
Ula, gdzie się
podziewasz? Martwimy się o ciebie -czytał
jeden z kelnerów łamaną polszczyzną. Odezwij się i
kocham cię.
-To po polsku -stwierdziła po
włosku pani, która prędzej wspomniała o wstrząsie. —Proszę mi dać ten telefon.
Zadzwonię na ten numer.
U Cieplaków tymczasem trwał
obiad. Marek zaproszony był również. Tak jak i Maciek, który przyszedł do nich,
jak zobaczył samochód Marka. Był to czas, aby porozmawiać. Taka szczera rozmowa
wszystkim się przydała. Dla Marka była o tyle ważna, bo Cieplak zaczął patrzeć
na Dobrzańskiego przychylniejszym okiem. Marek dowiedział się również, co się
działo tuż przed wyjazdem Uli do ośrodka.
-Dopiero gdy zawiozłem ją na
miejsce i wróciłem do domu, okazało się, że listu nie czytała, tylko zapisała
na mim adres -wyjaśniał Maciek. —Dzwoniłem do niej, to wiem. Chciałem
przeczytać jej, ale nie chciała wiedzieć, co piszesz.
-Szkoda, że nie czytała i nie chciała wiedzieć,
co napisałem. Ale przynajmniej pocieszające jest to, że nie przyszła, bo nie
wiedziała, że czekam, a nie dlatego że nie chciała.
-Mam ciągle ten list i jak
zjem, to przyniosę ci go. Należy do ciebie i Uli.
-Dzięki Maciek. Jak spotkamy
się dam jej -mówił w czasie, kiedy odezwał się jego telefon. —Pisałem go z
głębi serca. Ula dzwoni -dodał z nieukrywaną radością. —Ula, gdzie się podziewasz?
-zapytał, jak tylko połączył się. Martwimy
się. Jestem u ciebie w Rysiowie.
-Dzień dobry. Dzwonię tylko z telefonu pani Uli -usłyszał w odpowiedzi. —Nazywam
się Aneta Kowal Moreno. Pana znajoma doznała wstrząsu anafilaktycznego w
restauracji Anema e Cozze w Mediolanie.
-Ula jest w Mediolanie? -przerwał
jej.
-Na to wygląda.
Przez chwilę Marek rozmawiał
z nieznajomą, a Cieplakowie przysłuchiwali się rozmowie.
-Dzwoniła jakaś Aneta z
Mediolanu -oznajmił Cieplakom, jak skończył rozmowę. —Powiedziała, że była z mężem
na obiedzie w restauracji, kiedy jedna z klientek zaczęła dusić się. Atak był tak silny, że dali jej lek i
zadzwonili po pogotowie.
-Tylko co ona tam robiła?
-pytał Cieplak.
-Nie wiem co, ale lecę do
niej najbliższym lotem.
Szczęście dopisało mu po
części, bo chociaż samolotu do samego Mediolanu nie było, to na samolot do
Rzymu były wolne miejsca, a odlot miał o szesnastej. Stamtąd liczył na jakiś
transport do stolicy prowincji Lombardii, bo z Polski do Mediolanu mógł
wylecieć dopiero rano w poniedziałek. Do
domu wstąpił tylko na chwilę po parę rzeczy i pieniądze. Kiedy już był w
samolocie, uświadomił sobie, że nie wie nawet, gdzie ma szukać Uli. Liczył jednak na to, że Ula będzie miała włączony
telefon i odbierze. Kiedy już wylądował i wykupił lot do Mediolanu, próbował
dodzwonić się do Uli. Telefon jednak nie odpowiadał. Późnym wieczorem dotarł do
Mediolanu i w pierwszym lepszym hotelu zameldował się na dwie noce. Następnego
dnia pojechał do restauracji, o której mówiła mu kobieta, z którą rozmawiał
poprzedniego dnia. Po wytłumaczeniu, kim jest i w jakiej sprawie przyjechał,
dowiedział się, do którego szpitala odwieziono Ulę. Szpital okazał się być
blisko i bez zwłoki pojechał do niego. Tam tak łatwo mu nie poszło, bo lekarze
nie chcieli nic mu powiedzieć. W końcu to, czy zobaczy się z Ulą, czy nie
zależało, tylko od niej samej. Ta zgodziła się na odwiedziny.
-Ula -rzekł od drzwi.
—Napędziłaś nam strachu przyjazdem tutaj.
-To naprawdę ty -usłyszał w
odpowiedzi. —Kiedy pielęgniarka próbowała powiedzieć mi, że przyjechał, jakiś
Marco z Polski nie wierzyłam. Myślałam, że coś pomyliła.
- Nie mogłem nie przyjechać
-rzekł, przysiadając na łóżku. —Tyle czasu czekałem, aby móc zobaczyć cię. Tyle
mam ci do powiedzenia -mówił ze wzruszeniem. —Dzwoniłem wczoraj wieczorem i
dzisiaj, ale telefonu nie odebrałaś.
-Telefon mi się wyładował. Ala
powiedziała mi, że odwołałeś ślub.
-Nie mogłem ożenić się, z
kimś, kogo nie kocham. Już dawno powinienem zakończyć ten związek, a nie czekać
i myśleć, że może jakoś się ułoży. A ty przyleciałaś do Mediolanu, żeby
przerwać ceremonie.
-Nie. Chciałam... . Sama nie
wiem, co chciałam Marek.
-Ula -zaczął, biorąc za rękę.
—Uwierz mi. Zmieniłem się. Kiedy wyjechałaś bez słowa myślałem, że oszaleję. Nic
nie liczyło się dla mnie. Ani to, co mówi mama, ani groźby Pauliny, ani praca,
audytor we firmie sprowadzony przez Aleksa. Powiedziałem moje mamie,
Sebastianowi i Pauli, że kocham cię. Wszyscy myślą, że oszalałem. I mają racje,
bo kocham cię do szaleństw.
-Ale ja jestem firmową
brzydula -mówił trochę wbrew temu, co myślała.
-Nie Ula. Jesteś piękna tylko
jeszcze nieodkryta. Myślisz, że mógłbym kochać się z tobą do szaleństwa, gdybyś
mnie nie pociągała i się nie podobała. A swoją drogą, żadna kobieta nie dała mi
tyle przyjemności co ty w te trzy noce.
-Marek -zaczęła z żenowaniem.
-Nie ma co się wstydzić Ula. Jesteś
pierwszą kobietą, która kochała się ze mną, bo mnie kochała, a nie widziała
tylko faceta wartego przespać się z nim.
-Po prostu zawsze uważałam,
że miłość to nie tylko seks Marek.
-Ja tak uważałem, dopóki nie
poznałem cię. Ula, jeśli dasz mi szansę udowodnię, że tak jest lepiej i że się
zmieniłem. Umiem szczerze kochać.
-Marek już ci wierzę. Inaczej
nie przyleciałbyś do mnie i nie szukał mnie. Większego dowodu miłości nie
potrzebuję.
-Kochanie -wyszeptał przy jej
ustach. —Kocham cię do szaleństwa i bez pamięci.
-Nie mniej niż ja ciebie
Marek -odparł szczęśliwa jak nigdy dotąd.
Chwilę później poczuła na swoich
ustach delikatny pocałunek.
-Musimy zadzwonić do twojego
domu. Obiecałem, że zadzwonię, jak już cię odnajdę.
-O tym samym myślałam Marek.
Rozmowa długa nie była, ale
dla pana Cieplaka ważna, bo gdy usłyszał głos Uli i dowiedział się, że czuje
się już dobrze, poczuł ulgę.
Wieczorem tego samego dnia
Ula wyszła ze szpitala. Pobyt w hotelu, w którym zatrzymała się kończył się,
więc nie przedłużyła sobie noclegu, tylko w hotelu Marka wynajęli dla siebie
apartament na trzy noce.
-Mam coś, co powinnaś
przeczytać -rzekł Marek, gdy wypakowywała swoje rzeczy.
-Twój list -rzekła, widząc na
poskładanej kartce zapisany adres. —Maciek miał wyrzucić go.
-Ale nie wyrzucił. Przeczytaj
-mówił, podając go.
Kiedy Ula zagłębiała się w
krótkiej lekturze, Marek zajął się zamawianiem kolacji dla dwojga do pokoju. W
menu znalazł się szampan, truskawki i bezpieczne dla Uli polędwiczki drobiowe.
-Pięknie napisany i
wzruszający list -rzekła, ocierając łzy. —Dzięki tobie poznałem, co to znaczy
miłość.
-Nie tylko miłość poznałem
dzięki tobie, ale wiele innych rzeczy. Zaczynając od zwykłych zapiekanek i
palmiarni, poprzez pokazanie jak miło może być z rodziną, jak cieszyć się z
drobnostek, do tego, że można żyć uczciwie, kochać i nie zdradzać. Po raz
pierwszy inne kobiety mnie nie interesują.
-Miłe. Długo czekałeś na mnie?
-Godzinę. Ale to nic kochanie.
Gdybym musiał, czekałbym o wiele dłużej.
-Ciągle nie mogę uwierzyć, że
wszystko to się dzieje. Boję się, że zaraz obudzę się i wszystko okaże się
pięknym snem.
-Obiecuję ci, że nigdy nie
przestaniesz śnić. A żeby było jeszcze piękniej, po kolacji zabieram cię na
spacer. Znam Mediolan i pokażę niektóre miejsca nocą.
Spacer z Markiem był
dopełnieniem dnia i kolejnego marzenia Uli. Chodzili objęci jak inne zakochane
pary i rozkoszowali się ciepłą nocą. Nie odmawiali sobie czułości i raz po raz
Marek całował Ulę.
Zajęci sobą nie zauważyli Klaudii,
która tak jak oni pojawiła się w ulubionym przez Marka barze. Myślała nawet, że
ma zwidy, bo wczoraj jeszcze miał brać ślub, a dzisiaj siedział w towarzystwie własnej
asystentki. O odwołanym ślubie wiedziała, ale o powodach już nie.
-Ula wie, że kanał to nie rzeka,
ale rzeki tu nie ma -rzekł Marek, gdy usiedli przy bulwarze Navigilio Grande. —I
że nie ma takiego nastroju, jak znad Wisły.
-Nastrój jest Marek -mówiła
chłonąc wszystko wzrokiem. —Tylko trochę inny. I jest pięknie.
-Jutro zabiorem cię na
wycieczkę promem. Zobaczysz, jak będzie pięknie. Postaram się dostać bilety,
aby część wycieczki była, jak się ściemni.
-Stare znajomości? -zagadnęła.
-To jedna z lepszych stron ze
znajomości z Febo.
Po powrocie do hotelu oboje
wiedzieli, że ta noc się jeszcze dla nich się nie skończyła. Nie potrzebne były
nawet słowa, bo jak tylko zamknęli drzwi pokoju, zaczęli się całować. Najpierw
delikatnie, a z czasem coraz bardziej zachłannie, chcąc jak najszybciej dojść
do tego, czego oboje pragnęli. To osiągnęli bardzo szybko, bo rozbierali się w
szalonym tempie i gdy oboje byli bez skrawka materiału, Marek wziął na ręce Ulę
i zaniósł na łóżko. Nie czekając, wszedł w nią delikatnie i zaczął powoli
poruszać się. Jednocześnie pieścił piersi i całował usta. Z czasem ruchy
wzmocnił i penetrował centymetr po centymetrze jej ciepłą kobiecość. Na efekt
poczytań Marka długo nie trzeba było czekać, bo rozkosz z tego, co robił
rozlewała się po ich ciałach i nic innego się nie liczyło w tej chwili. Kiedy
już doznali największej rozkoszy oboje zmęczeni, zaspokojeni i zadowoleni
opadli na poduszki.
-Byłaś po prostu niesamowita
Ula -wyszeptał
-Starałam się. A ty też
stanąłeś na wyżynach zadania.
-Polecam się na przyszłość
Ula.
-Myślę, że skorzystam. Daj mi
tylko chwilę na odpoczynek.
-Brzmi obiecująco Ula -odparł
z uśmiechem dziecka, któremu obiecano zabawkę.
Nad ranem obudziły ich
dźwięki budzącego się Mediolanu. Ciągle leżeli nadzy i spragnieni swoich ciał.
Tym razem Ula chciała się wykazać i zaczęła całować twarz i tors Marka. Ręką
zaś dosięgła jego męskości. Choć ruchy
były delikatne, zaczął odczuwać rozkosz i czuć, jak pobudza do życia tę część
ciała. Gdy poczuł, że jest gotowy, a Ula przygotowana była, że zaraz przeturla
ją na plecy, on posadził ją na sobie. Taka pozycja była jego ulubiona w łóżku i
teraz zapragnął takiej z Ulą. W przeszłości głównie tylko z Klaudią stosował ją,
bo Paulina uważała za niewygodną, a z przypadkowymi panienkami nie miało dla
niego znaczenia, jak się zaspokoi. Uli nie trzeba było wiele mówić, co ma
robić, bo choć nie miała w tych sprawach doświadczenia, laikiem nie była. Kiedy
złączyli się w jedno ciało, zaczęła delikatnie jeździć na nim, a on rozkoszował się chwilą. Sam pieścił wcięcie w pasie, biodra, piersi. Z przyjemnością
patrzył na górną część ciała Uli i piersi, które tak przyjemnie falowały pod
pasmami włosów. Zmysłowości dodawało również, to jak Ula odchyla głowę do tyłu. Gdy zaś przyspieszała i wyginała
się, aby uzyskać jak najlepszą pozycję, Marek jęczał z rozkoszy, a paznokcie
wpijał w biodra Uli. Nie czuła jednak tego, bo przychodziło spełnienie, a
nasienie wraz z jej głośnymi odgłosami rozkoszy zalało jej wnętrze.
-Nigdy nie pozwolę ściąć ci
włosów Ula -wyszeptał, kiedy zmęczona wpadła w jego ramiona. —Wyglądałaś jak
rusałka na koniu. Jesteś moją rusałką.
-Teraz i na zawsze Marek -odparła, przywierając do jego ust.