niedziela, 22 listopada 2020

Intrygi 2/3 Mini o Uli i Marku

-A ty, co taka blada jesteś –pytała Wiola Ulę, kiedy ta wróciła do sekretariatu. —Z krzyża cię zdjęli?

-Nie. Właśnie dowiedziałam się, że Marek miał wypadek, ale to nie był Marek.

-Może się prześpisz Ulka? Nocna praca ci nie służy? Mówisz bez sensu.

-Usłyszałam, jak Sebastian rozmawiał przez telefon i mówił, że Marek miał wypadek. Tylko że wypadek miał jego krewny, a nie Marek. Rozumiesz –dodała, rozpłakując się.

-Ciągle kochasz Marka. Nie zaprzeczaj Ula.

-Tylko, jakie to ma teraz znaczenie. On znowu jest z Pauliną. Razem lecą do Mediolanu.

-Ula wiem od Sebulka, że Marek kocha ciebie i tylko ciebie.  Ostatnio spotykał się z Paulą, żeby ona ci w pracy nie przeszkadzała. Podobno coś knuła. Chciał urobić ją jak on kiedyś ciebie. Tak mówił Seba. Założę się, że on nie ma ochoty lecieć do Mediolanu z nią.

-To gdzie teraz jest Wiola?

-Tego to nawet diabły w piekle nie wiedzą.

Godzinę później w firmie pojawił się Maciek. Ula opowiedziała mu o zniknięciu Marka i rozmowie, jaką słyszała.

-Zaraz Ula. To może być ich podstęp –mówił Szymczyk. —Marka i Seby. Ostatnio, kiedy rozmawiałem z Sebastianem mówił, że zrobi wszystko, żeby was połączyć. Wymyślili podstęp, że jeśli usłyszysz coś takiego, zrozumiesz kogo kochasz. Ja bym ich sprawdził.

Ula nie zastawiając się długo, zadzwoniła do Olszańskiego z wyrzutami.

-Seba, jeśli ten wypadek to wymysł, żebym zrozumiała, że kocham Marka, to jesteście świnie.

-Zwariowałaś Ula. Jestem w szpitalu i mogę wysłać ci zdjęcie Marka mojego kuzyna -wtrącił —Poza tym Marek nic takiego by nie wymyślił. On zrobiłby dla ciebie wszystko, ale nie to.

-Ok. Seba Jestem zdenerwowana.

-Ula Wrócę za godzinę i razem zajmiemy się zaginięciem Marka. Pojedziemy do niego do mieszkania.

 

Ula czekać nie zamierzała, tylko poszła na Sienną. Nie musiała nawet domofonem dzwonić, bo ktoś akurat wychodził. Winda była na parterze i pojechała na 12 pieto. Mieszkanie 102 znalazł szybko i zadzwoniła. Nikt jednak nie otwierał. Chciała już odejść, ale w korytarzu pojawił się jakiś mężczyzna z zakupami i powiedział jej, że z godzinę temu, gdy szedł na zakupy z mieszkania wybiegła, jakaś kobieta. Z opisu pasowała na Paulinę. Powiedział jeszcze, że jacyś imprezowicze się kręcili po korytarzu.

-Świnia! –rzucił odruchowo.

-Co?!

-To nie było do pana. To do Marka.

Stała jeszcze przy drzwiach, kiedy zadzwonił jej telefon. Wyjęła telefon z torebki i powiesiła ją na klamce. Dzwoniła Wiola z wiadomością, że ktoś dzwonił i coś zaczął bełkotać o imprezie i że jest zaproszona, ale nie dosłyszała gdzie i chyba chodzi o Marka. Kiedy zdejmowała torebkę nacisnęła klamkę i drzwi się otworzyły.

-Marek –zawołała w korytarzu, ale nikt jej nie odpowiedział. Na lewo były drzwi do łazienki, ale była pusta, choć ze śladami, że ktoś niedawno z niej korzystał i była to kobieta. Za kolejnymi drzwiami kryła się sypialnia. Tam panował nieład i kilka koszul leżało na podłodze. Poszła w końcu prosto do salonu a aneksem kuchennym. To tam znalazła Marka. Leżał na wpółubrany  w dziwnej pozycji na podłodze. W pierwszej kolejności sprawdziła tętno, które było słabe. Nie zwlekając, zadzwoniła po karetkę. Ci przyjechali po niespełna dziesięciu minutach. Prędzej podnosząc marynarkę Marka, znalazła małą białą tabletkę. W marynarce był i portfel z dokumentami. Lekarz, który przyjechał, wypytywał ją o wiele spraw, na które ona nie potrafiła odpowiedzieć. Dała mu tylko lek, który znalazła.  Przeglądając natomiast szafki w poszukiwaniu apteczki natknęła się na jedną szczególną wizytówkę.

Luke Dobrzansky 

Manager  

Massachusetts General Hospital Boston

-Nic nie ma specjalnego –rzekła na pytanie lekarza, czy coś znalazła. —Same popularne leki bez recepty.   

-Sprawdzimy, więc co to za tabletka, a teraz musimy szybko jechać.

-Dokąd jedziecie?

-Na Karową.

Klucze leżały na stoliku w przedpokoju, więc zamknęła drzwi i zjechał na dół niedługo po ekipie z karetki. Na dworze wydawało się, że przez chwilę widziała samochód Piotra. Auto tego samego koloru i chyba marki, bo na tym się nie znała, chciało wjechać na parking, ale z piskiem opon odjechało.

Do szpitala dojechała taksówką. Sebastian tam także był, więc zadzwoniła do niego. Chwilę później przyszedł  na SOR.

-Co mu jest Ula. Mówiłaś o jakiejś tabletce.

-Znalazłam na podłodze. Jeśli chciał się zabić przeze mnie?

-Zwariowałaś Ula.

-Sama nie wiem, co myśleć. Sąsiad Marka widział, jak wychodziła od niego Paulin ze dwie godziny temu, a kiedy karetka odjeżdżała wydawało mi się, że Piotr chciał wjechać na parking.  To znaczy samochód, chyba był taki sam.

-I tego bym się trzymał. Może Paula i Sosnowski są w zmowie?

-To ma sens. Co wiesz o Luke Dobrzański Seba?

-A, kto to? Krewny Marka? –zapytał nerwowo.

-Seba ty wszystko wiesz o Marku, więc nie udawaj. Znalazłam wizytówkę u Marka w mieszkaniu. Pracuje w klinice w Bostonie i przypadek to nie może być.

-Ok. To jego wuja i Marek załatwił mu ten wyjazd. Nie myślał tylko, że i ciebie będzie chciał zabrać ze sobą.

-Czy on i Piotr nie umieją żyć bez intryg i kłamstw. Mam już dość tego.

Jak na zawołanie zadzwonił do Uli Piotr. Po wysłanym smsie był to jego drugi kontakt z Ulą tego dnia.

-Cześć Ula –zaczął.  —Nic mi nie odpisałaś. Ja wychodzę z pracy, jadę się przebrać i do ambasady jadę.

-Z pracy? Dzisiaj miałeś mieć wolne?

-Rano miałem, ale przyjechałem na konsultację. A ty mnie przesłuchujesz?

-Nie, ale drugi raz mnie oszukujesz. Do ambasady nie mogę przyjść, bo nie chcę lecieć. Zresztą jestem w szpitalu. Marka ktoś chciał otruć –podkoloryzowała.

-Otruć? Kto tak mówi?

-Policja. Muszę kończyć Piotr. Leć do tego swojego Bostonu.

Paulina tymczasem chodziła ze zdenerwowaniem po mieszkaniu Piotra. Nie tak wszystko miało wyglądać. Plan był prosty, ale coś nie wyszło. Przyszła do Marka niby w pokojowych zamiarach oraz poprosić o skorzystanie z kąpieli, bo na osiedlu, gdzie mieszkała robili remont instalacji ciepłowniczej i była pozbawiona przywileju ciepłej wody. Najpierw poprosiła o kawę, a gdy zrobił wysłała Sosnowskiemu po kryjomu strzałkę i chwilę później rozbrzmiał domofon. Kiedy poszedł spytać, kto do szklanki wsypała mu odpowiednie tabletki. Nie wiedziała jednak, że Marek nie mogąc zasnąć już parę godzin wcześniej wziął lek nasenny i dlatego zaspał. Obudził go dopiero dzwonek domofonu, bo telefon był wyciszony. Po rozmowie z kurierem wrócił do salonu i wypił kawę. Zaraz po tym zażył dwie tabletki przeciwbólowe, a Paulina poszła się wykąpać. Nie minął kwadrans, jak zaczął czuć się dziwnie. Kiedy wróciła z łazienki, Marek zamiast być, na wpół przytomny był całkowicie nieprzytomny i leżał na podłodze. W panice zadzwoniła do Sosnowskiego, ale telefon był poza zasięgiem, więc uciekła. Z Piotrem udało się jej skontaktować po godzinie i opowiedziała, co się stało i że Marek brał jeszcze Ketonal i chyba leki nasenne, bo leżały rozpakowane przy łóżku. Oboje postanowili wrócić, ale karetka na podjeździe odstraszyła ich. Nie wiedzieli tylko, że Ula zdążyła zauważyć samochód.

-Skoro policja tak uważa, będą szukać winnego i trafią do mnie –mówiła z rozpaczą Febo do Sosnowskiego.

-Ty tylko piłaś u niego kawę i widziałaś, jak brał lek. Mógł być zanieczyszczony albo ból głowy mógł być przyczyną, że stracił przytomność, albo z połączeniem z nasennym zadziałał ubocznie. Do nas nie trafią, nie bój się. Będziemy mówić, że się nie znamy. Leki miałem z drugiej ręki, więc nic mi się stanie. Tylko nie możemy się więcej kontaktować.

-Wiedziałam, że się nie uda jak tylko Wiola odebrała telefon, a nie ta pokraka. Wioletta nigdy bystrością nie grzeszyła.

-Lepiej dla nas. Teraz najważniejsze, żeby o przeżył.

-A ci twoi znajomi, co mieli na korytarzu robić zamieszanie w bloku Marka?

-Oni dużo nie wiedzą. Zdążyłem odwołać ich.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.