Następnego dnia rano Marek dostał telefon z policji z wiadomością, że został oczyszczony z zarzutów i że ma przyjechać na komisariat, aby podpisać papiery i odebrać kaucję. Do Pruszkowa pojechał bezzwłocznie jeszcze przed pracą. Wysiadając z auta zauważył, wychodzącego z budynku Bartka.
-Wiadomo już, kto był winny? –zapytał policjanta, z którym załatwiał formalności.
-Tajemnicą nie jest już. Paweł Skowroński kolega Dąbrowskiego. Facet postanowił sam zabawić się z panią Cieplak. Dosypał do Coli substancje odurzające, a panu Dąbrowskiemu to samo podał w alkoholu. Dąbrowski miał tak samo paść jak jego znajoma. Później chciał zawieść oboje do siebie i winę zrzucić na Dąbrowskiego. Znaleźliśmy u niego w domu narkotyki i tabletki gwałtu. Gdyby wtedy nie pan spotkało ją najgorsze.
-Byłem po prostu w odpowiednim miejscu o odpowiedniej godzinie. Przypadek.
Do domu wracał w pobliżu Rysiowa i przez chwilę miał ochotę skręcić w lewo, jak nakazywał drogowskaz i poszukać Uli. Z pomysłu zrezygnował, bo nie był pewny czy jest już w domu, czy jeszcze w szpitalu. Dopiero w domu popołudniu znalazł jej profil na portalu społecznościowym i wysłał wiadomość.
Cześć Ula. Jak się czujesz? Jesteś już w domu? Pewnie już wiesz, co się stało sobotniej nocy.
Na odpowiedź czekał godzinę.
Cześć Marek. Do domu wróciłam już wczoraj. Fizycznie jest ok, ale psychika leży. Gdyby nie ty to. Nawet pomyśleć boję się o tym, co by się stało. Dziękuję, że zająłeś się mną. Od lekarza wiem, że się martwiłeś i miałeś kłopoty. Spędziłeś noc w areszcie.
Najważniejsze, że nic się nie stało tobie Ula. Chciałabyś spotkać się ze mną jeszcze? Bo ja tak.
Pewnie Marek. Chcę osobiście ci podziękować. Jutro planuję podróż do Warszawy.
Następnego dnia po piętnastej Marek pojawił się na jednym z dworców PKS i czekał na przyjazd autobusu z Pruszkowa. Autobus spóźnienia nie miał i wkrótce przyjechał, a w nim Ula.
-Cześć- rzekła pierwsza. —Miło widzieć się ponownie.
-Cześć Ula. Jeszcze raz dziękuję, że chciałaś spotkać się za mną. Mogę zaproponować ci kawiarnię.
-Najpierw muszę pojechać po wyniki mamy. Przychodnię zamykają o 16. 30.
-Podwiozę cię. Dokąd?
-Na Grunwaldzką do przychodni.
-Mamie coś dolega, że aż tutaj robi badania. Jeśli można wiedzieć? Jest tam poradnia kardiologiczna. Mój ojciec się tam leczy.
- Chora nie jest. Mama zrobiła mi i bratu z ojcem niespodziankę i postarali się o kolejne dziecko. Za cztery miesiące będę miała siostrę.
-To fajnie masz z bratem. Ja jestem niestety jedynakiem. Mam tylko przyrodnie rodzeństwo. Brata i siostrę. Ich rodzice zginęli w wypadku samochodowym i moi zajęli się nimi. Wspólna firma ich łączyła i przyjaźń. Są na pół Włochami i po ich śmierci do Włoch i babci nie chcieli wracać, i moi obiecali wychować Aleksa i Paulinę.
-Czyli taki sam nie jesteś.
-Jestem. Z Aleksem zawsze ciężko się dogadywałem, a z Pauliną byłem związany dłuższy czas, ale rozstaliśmy się –opowiadał nie wdając się w szczegóły rozstania i że miało ono miejsce dwa dni temu w niedzielę. —Nie jest dla mnie i nigdy nie powinniśmy być razem. Jeszcze za życia jej rodziców były plany połączenia rodzin i firm przez nasz ślub, ale był to zły pomysł. Nie da się zmusić do miłości.
-To prawda Marek. Związek bez miłości nie ma sensu. Teraz ja wiem, że z Bartkiem nic takiego mnie nie łączyło i że mam czas na miłość. Marek ja nic praktycznie z soboty nie pamiętam. Lekarz powiedział, że nic się nie stało, ale chciałabym wiedzieć, co robiłam i mówiłam.
-Powiedziałaś, że cudnie całuję i spytałaś czy mam gumki. To było jeszcze w samochodzie. Później w mieszkaniu zdążyłem rozebrać do połowy. To znaczy zdjąć bluzkę. Stanika i spodni nie tknąłem.
-Kompletna żenada. Co sobie o mnie musiałeś pomyśleć.
-Lepiej, żebyś nie wiedziała, co myślałem. I nie myśl ciągle o tym. Wiem, że sobą nie byłaś.
-Miałeś kłopoty przeze mnie.
- Przeżyłem, a tobie nic nie jest. To jest najważniejsze.
Po wizycie w przychodni Marek zabrał Ulę w swoje ulubione miejsce nad Wisłę.
-Piękne miejsce Marek –mówiła, rozglądając się ciekawie.—Musi pięknie nocą tu wyglądać.
-Jest pięknie, ale i niebezpiecznie. Zbiera się grupa pijaczków i hałaśliwej młodzieży. Dlatego przychodzę w dzień. Siadam na tamtym kamieniu i odpoczywam. Przy okazji karmię kaczki i patrzę na zieleń, niebo.
-Musisz być romantykiem Marek –rzekła cicho. —Mało jest takich facetów w współczesnym świecie. Przez chwilę zamarzyło się jej, żeby znajomość się nie urwała.
-Niektóre dziewczyny uważają mnie z takiego. Większość niestety widzi we mnie tylko bogactwo.
Od tego czasu kontaktu ze sobą nie tracili. Codziennie rozmawiali przez telefon, a kiedy okazja się nadarzała, spotykali. Po paru takich rozmowach Marek nie mógł nadziwić się, że w tak młodym wieku ma tak rozsądnie poukładane w głowie. Dziewczyny, z którymi dotąd miał okazję spotykać się, były puste i liczył się dla nich tylko jego portfel. Nawet byłą narzeczoną do tego grona zaliczał. Febo po rozstaniu nie zamierzała tak łatwo poddawać się i z pomocą Dobrzańskiej próbowała wrócić do narzeczonego. Przy nim wiodła dostatnie życie i nie musiała zawracać sobie głowy rachunkami za gaz, prąd i wydatkami na życie. Marek również płacił za jej rzeczy. Stroje, kosmetyki i biżuterię. Mimo argumentów matki, że tyle lat są ze sobą i że w każdym związku nawet z najdłuższym stażem małżeńskim przytrafiają się kłótnie, wracać do związku z Pauliną nie chciał. Zwłaszcza że poznał lepiej Ulę.
Po miesiącu znajomości, choć z obawami Marek postanowił, że zaproponuje Uli prawdziwą randkę. Obawy te wiązały się tylko różnicą wieku, bo wynosiła ponad sześć lat. Nie wiedział jeszcze jak zaproponować chodzenie, bo na randki nie chodził nigdy.
-Ula mogę spytać cię o coś?
-Pewnie.
-Miło spędzasz ze mną czas? Nie nudzisz się ze mną?
-Tak i nie.
-Co znaczy tak i nie?
-Tak miło spędzam czas i nie, nie nudzę się twoim towarzystwie. Dlaczego pytasz?
-Chciałbym zaprosić cię powiedzmy do kina w sensie swojej dziewczyny.
-Czyli proponujesz mi randki?
-Najprawdziwsze Ula. Nigdy nie poznałem takiej dziewczyny jak ty. Jesteś inteligentna, zabawna i interesująca. Chociaż wiem, że mogę być dla ciebie za stary.
-Nie jesteś za stary. A chłopacy w moim wieku są beznadziejni Marek. W twoim towarzystwie czuję się znacznie lepiej.
Od tej pory sporo więcej czasu spędzali razem. Głównie spotykali się w soboty i niedziele, bo na co dzień Ula chodziła do szkoły, a Marek do pracy. Cieplakowie na związek córki ze starszym od siebie mężczyzną i w dodatku bogatym przychylnie nie patrzyli. Uważali, że chcą ją wykorzystać. Podobnie nieprzychylnie na Ulę patrzyli Dobrzańscy i widzieli w niej kolejną dziewczynę, której zależy na bogactwie Marka. Oni, nie mówiąc nawzajem sobie o nieprzychylności rodziny na ich związek, nic z tego sobie nie robili i spotykali się dalej. Chodzili do kina na spacery, kawiarni, wystawy albo Marek zabierał Ulę w swoje urocze miejsca w Warszawie. Ula poznała tym samym Palmiarnię, Pragę i parki. Czasami wypożyczali rowery i robili sobie wycieczki na dwóch kółkach. Najromantyczniejsze były jednak wycieczki wieczorami. Z każdym spotkaniem i dniem nie tylko poznawali się lepiej, ale i pozwalali sobie na coraz większe pieszczoty. Na pójście do łóżka nie zdecydowali się. Na początku grudnia sielankę przerwała nagła śmierć mamy Uli. W czasie porodu dostała krwotoku i nie udało się go opanować. Od tego czasu na Ulę spadły obowiązki opieki nad młodszym bratem i noworodkiem. Ojciec potrzebował opieki również, bo chorował na serce, a śmierć żony jeszcze bardziej go przybiła. Nawał obowiązków w domu i nauk do matury spowodowały, że miała coraz mniej dla Marka. Jedynym wyjściem dla niej było rozstanie z Markiem. Z Markiem umówiła się na neutralnym gruncie nad Wisłą tuż przed świętami.
-Marek lepiej będzie jak się rozstaniemy –oznajmiła najprostszej jak się dało.
-Lepiej dla kogo Ula? Co ty w ogóle mówisz. Jakie rozstać? –zarzucał ją z oburzeniem pytaniami.
-Dla ciebie lepiej. Ja muszę zająć się ojcem i rodzeństwem. Nie wiem nawet czy na studia pójdę w tej sytuacji. Z renty ojca i na Jaśka, Betti i mnie trudno będzie nam wyżyć. Jak Beatka podrośnie, będę musiała po maturze pójść do pracy. A ty powinieneś znaleźć sobie dziewczynę bez obowiązków. Taką, która będzie miała dla ciebie więcej czasu.
-Ula skończyłaś już mówić te głupoty. Ja nie zostawię ciebie ani twojej rodziny. Kocham cię i będę pomagał wam. Ty mnie też kochasz.
-Teraz tak mówisz, ale kiedyś przyznasz mi rację.
-To wrócimy do rozmowy, jak będzie te kiedyś. Teraz zabieram cię na zapiekanki. Zawsze działały na ciebie niezawodnie.
Kolejne dni udowodniły, że Marek słów na wiatr nie rzucał i pomagał w miarę swoich możliwości. Jeździł po większe zakupy, zawoził do lekarza, zlecał lekkie prace Józefowi, pomagał przez fundację mamy finansowo. Podejście Cieplaka zmieniło się do niego tym samym. Dobrzańscy w tym samym czasie mieli okazję poznać Ulę i oni zaczęli patrzeć na ukochaną Marka przychylnym okiem. Imponowała im tym, że zajęła się rodziną.
Pod koniec lutego Ula miała bal maturalny. Długo się zastanawiała czy pójść, bo była w żałobie, ale studniówka jest raz w życiu i za namową ojca, Marka i koleżanek postanowiła pójść, ale zabawę ograniczyć. Po drugiej opuścili salę i pojechali do Warszawy do mieszkania Marka. Nigdy ze sobą jeszcze nie byli i dzisiaj miał być ten pierwszy raz.
-Jesteś pewna, że chcesz? –pytał Marek, zanim jeszcze zaczęli się kochać.
-Tak Marek. Komu, jeśli nie tobie mogę oddać się i zaufać, że będziesz delikatny.
-Mówiłem już, że cię kocham Ula –szeptał jej do ucha.
-Tak, ale takie słowa się nie znudzą.
Wspólna noc była długa i niezapomniana. Rozpoczęła i nowy etap w ich życiu, bo Ula coraz częściej bywała w łóżku i mieszkaniu Marka. Kiedy rozpoczęła studia, zdarzało się, że zostawała na noc. Do wydarzeń z klubu wracali często, ale tylko w kontekście, że tam się poznali. W dwa lata po tym jak się poznali Marek oświadczył się Uli. Wynajął w tym celu klub Akron w Pruszkowie i zaprosił swoich i Uli znajomych. Drugim powodem do świętowania był awans Marka na prezesa F&D. Marek przez te dwa lata znajomości z Ulą dowiódł ojcu, że wyrósł z małego chłopczyka, zabawy w klubie i przykłada się do pracy. Ze ślubem poczekali, bo zdecydowali się pobrać po czwartym roku studiów Uli. Na dziecko natomiast przyszedł czas rok po ślubie i tuż po obronie pracy magisterskiej Uli. Synek urodził zdrowy i śliczny i stał się oczkiem w głowie dziadków i rodziców. Do Huberta dołączyła po trzech latach Ilona i ona podobnie jak brat zawojowała światem Dobrzańskich i Cieplaków.
Koniec.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.